15 stycznia 2015

Kącik młodego historyka


Me Ojczyzny moich dziadków


 

                               Tam w bondyrskim lesie banda grasowała,
                               Nieuchwytna od szeregu lat.
                               Z policyjnych obław uchodziła cała,
                               Z łupem uchodziła w ciemny las.

                               W bandzie żyła Murka- dziewczę czarnookie,
                               Nie wiadomo, skąd ją przywiał wiatr.
                               Lecz czuwała banda nad jej każdym krokiem,
                               W bandzie żyła już od wielu lat.

                               Kiedy po robocie na kieliszek wina
                               Do kawiarni weszliśmy we trzech.
                               Tam tańczyła Murka przy dźwiękach pianina,
                               Przy stoliku Murki siedział szpieg.

                               Tam w bondyrskim lesie jest mogiła mała,
                               Zagubiona pośród leśnych drzew.
                               Pochowano Murkę przy dźwiękach muzyki,
                               Bo za zdradę bandy czeka śmierć...                   
                                                     (anonimowy twórca)

Po pierwsze - poznać. Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego tak często nie rozumiem moich dziadków. Niejednokrotnie dziwiłam się , że tak często wspominają przeszłość, używają zwrotów typu :,, za okupacji" albo ,, jak tu byli Niemcy". Nie wiedziałam też, dlaczego tak trudno im przystosować się do współczesnego świata. Zdałam sobie sprawę , że aby lepiej zrozumieć pokolenie dziadków, muszę przede wszystkim poznać historię mojego regionu. Poświęciłam parę wieczorów na spokojną z nimi  rozmowę. Ich relacje uzupełnił tato. Mimo  że urodził się dwadzieścia lat po wojnie, od dziecka słuchał opowiadań stryjów,  którzy chętnie opowiadali o tych bardziej i mniej chlubnych czynach obywateli Zamojszczyzny. Opowiadania są bardzo prawdziwe. Nikt ich nie upiększa, nie ukrywa negatywnych zdarzeń. Mówią wprost, przedstawiają wersje wydarzeń , które zostały utrwalone w pamięci mieszkańców i ja im wierzę.

Gdzie ten Bondyrz? Opisywane przeze mnie wydarzenia rozgrywały się na terenie Roztocza (głównie Środkowego i Zachodniego). Bondyrz ( pisany często przez ,,ą" lub ,,ż") to mała miejscowość, obecnie licząca około sześciuset mieszkańców. Przez długi czas słynęła z prężnie działającej fabryki mebli, o której wspomnę później. Roztocze ma bardzo urozmaiconą rzeźbę terenu. Występuję tutaj wąwozy, doliny, kotliny , pagórki , debry i inne. Ponadto ponad połowę obszaru porastają lasy  ( głównie iglaste), które stworzyły dobre warunki dla ukrywającej się partyzantki. Warto dodać, że bondyrskie lasy są dość zdradliwe. Debra jest podobna do debry, ścieżka do ścieżki i nawet dorośli mężczyźni , którzy się tutaj wychowali,  gubią się w gąszczu drzew. Mówiło się,  że las był domem partyzantów,  natomiast Niemcy „bali się lasu".

,,Córciu, a tutaj się chowaliśmy..." Poznawanie historii rozpoczynam od rozmowy z babcią Danusią. Urodziła się w 1938 roku, więc wojnę pamięta tylko ,, jak przez mgłę". Babcia mówi,  że jej tato wykopał dla niej, brata i mamy schron w lesie. Wspomina,  że ziemia sypała im się na głowę . Słyszała,  jak gdzieś w oddali ,,dudni ziemia", lecz wojny na oczy nie widziała. Zapytałam babcię,  czy i tato był z nimi w bezpiecznym schronie. Okazało się,  że nie.  Mój pradziadek pilnował krów gdzieś głęboko w lesie. Trudno jest nam wyobrazić sobie,  jak ważne pełnił zadanie. W tamtych czasach krowa była podstawą wyżywienia całej rodziny. Dawała mleko, mięso,  ser, masło. Była zbyt cenna, by zostawić ją na pastwę losu. Babcia wspomina,  że jej mama już po wojnie wskazywała okop i mówiła: ,,Patrz córciu , a w tym dole ukrywaliśmy się od Niemców".  Babcia wychowywała się w Hutkach oddalonych o  osiem  kilometrów  od Bondyrza.

Paradoks wojny. Franciszek, przyszły mąż Danusi, urodził się w Bondyrzu (dom rodzinny dziadka niestety został zburzony). Wspomniana wcześniej fabryka mebli uratowała okolicznych mężczyzn od przymusowych prac w III Rzeszy i od przesiedleń. W jaki sposób ? Otóż, na początku wojny  fabrykę przejął Niemiec, zatrudniając wiejskich mężczyzn. Chłopi deklarujący pracę w fabryce byli ,,zostawiani w spokoju". Mężczyźni,  którzy nie pracowali  w fabryce, byli wysłani na roboty. Niektórzy z nich wrócili, ale potem wszyscy chorowali na astmę.  Wracając do fabryki... Babcia relacjonuje, że odważni mieszkańcy produkowali broń dla partyzantki właśnie w fabryce. Co więcej - w zakładzie (na przykład w szybach wentylacyjnych) ukrywali się mieszkańcy,  którzy byli śledzeni przez okupantów.

Szczęście w nieszczęściu. Przenieśmy się teraz do gminy Zwierzyniec.  Tutaj mogę porozmawiać z drugą babcią - Anną. Jej opowieści są zazwyczaj przesycone dygresjami i zabawnymi  anegdotkami. Tym razem babcia zachowuje powagę.  Mama mojej babci, mając podczas wojny dwoje dzieci, starała się, by miały jak najlepsze warunki, mimo całego chaosu wokół. Nocą chodziła na wieś, by dostać trochę mleka lub sera. Niestety, pewnego wieczoru miała pecha - została złapana i wtrącona do obozu (wraz z mężem). Bez żadnej przyczyny, po prostu. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Niemcy nie zwracali na to wcale uwagi, więc była zmuszona do noszenia cegieł przez cały dzień. Ciężka praca fizyczna przyspieszyła poród. Prababcia w stajni urodziła siedmiomiesięcznego wcześniaka. Dziecko było martwe. Małżeństwo uciekło  z obozu tylko dlatego, że pradziadek mówił biegle po niemiecku. Podsłuchał, gdzie znajduje się dziura w ogrodzeniu. Uciekli, zabierając ze sobą ciało dziecka. Prababcia czuła obowiązek, by przynajmniej godnie pochować swoją pociechę.  Inne dziecko prababci cudem uniknęło śmierci. Historia pięcioletniego wówczas wujka Janka mrozi krew w żyłach. Otóż, przez wioskę przejeżdżali Niemcy konno. Nieopatrznie zgubili dwa koce. Chłopczyk,  jak tylko zobaczył ciepły materiał,  natychmiast wybiegł z domu (pewnie w izbach panował chłód, skoro tak żywo zareagował). W ostatniej chwili zobaczył,  że nie wszyscy Niemcy odjechali, więc czym prędzej położył się na kocu i udał martwego. Okupanci nie zatrzymywali się, by sprawdzić, na czym leży dziecko. Wujek przeżył tę przygodę. Opowiadał ją nawet swoim prawnukom.

Prochy potrafią mówić. Niestety, duża część rodziny nie przeżyła wojny. Dziadkowie mojej babci  a więc moi prapradziadkowie) mieszkali w Wielączy. Niemcy masowo zabijali mieszkańców tej wioski. Dziadkowie chcieli uciec do lasu, jednak niemieccy saperzy byli szybsi. Zostali zastrzeleni po prostu na polu. Rzeź była tak ogromna,  że okupanci zaprzęgali konie w brony  i ściągali w ten sposób ciała na stos. Stos – oczywiście - spłonął. Ciocia (córka zamordowanych dziadków) pozbierała prochy z ziemi,  by chociaż symbolicznie pogrzebać rodziców. Pudełeczko z prochami przez tydzień trzymała w domu. Był to tydzień bezsenny dla całej rodziny. Co noc domownicy słyszeli głosy.  Wspominali, że było słychać jakby słowa " Zwróć to...". Zupełnie jakby ludzkie prochy domagały się powrotu  do ziemi. Można w te nadprzyrodzone siły wierzyć lub nie, ale ja słuchając opowiadania, miałam gęsią skórkę. Historia skończyła się tak,  że  ciocia poszła ze wspomnianym pudełeczkiem do księdza, który pracował w Katedrze w Zamościu. Staruszek przyznał,  że ogień  z płonących ciał widział aż z kościoła. Powiedział, że sam się nimi zaopiekuje. Przygarnął pudełeczko, a głosy umilkły...
Trochę gorsza strona Polaków. Wojna była sytuacja ekstremalną. Nie każdy potrafił zachować godność w obliczu tragedii. Niektórzy mieszkańcy Roztocza zasłynęli jako bohaterowie,  inni zyskali miano koniokradów. Pewnie wiele osób zastanawia się teraz, kim właściwie był koniokrad. Śpieszę z wytłumaczeniem. Koniokrad to człowiek, który wykorzystywał wojnę, by się wzbogacić.  Zbierał informacje na przykład o partyzantach , by później sprzedać je Niemcom i mieć duże profity. Wyobraźmy sobie… Wieś Lasowe, hektary lasów wkoło, dobrze zakamuflowani partyzanci, wartownicy... Aż pewnej nocy podchodzą Niemcy, wiedzą dokładnie, gdzie jest obóz i nawet gdzie są straże. Dokonują rzezi na bezbronnych. Przecież to bzdura ! Oczywiście,  że wojsko polskie zostało zdradzone. Od taty się dowiedziałam, w jaki sposób i wtedy zwątpiłam w dobroć i bezinteresowność ludzi. Partyzantów zdradził chłop, który zdenerwował się , bo ci w obliczu głodu zabrali mu jedną świnię. I tak oto  za jednego prosiaka podpisał wyrok śmierci na kilkadziesiąt osób.  Oficjalnie nie mówi się o  żadnej zdradzie w Lasowym,  ja jednak wiem swoje.
Mówi się czasem, że Żydzi zarzucają Polakom bierność i brak pomocy w czasie wojny. Być może jest to przesada, lecz nie można powiedzieć,  że Polacy nie byli antysemitami. Tato mówi wprost: na wsi nie lubiano Żydów. Widząc moją zdziwioną minę kontynuuje: Żyd by Cię kupił i sprzedał, miał na tym zysk,  a ty byś się nie zorientowała. Tak mówiono o Żydach, mając na myśli ich smykałkę do interesów. I Żydzi zarabiali dużo pieniędzy, handlując drzewem. Byli przy tym bardzo sprytni. Nie wykonywali żadnej pracy, po prostu innym wzorem liczyli średnicę pni drzew. Tato mi to dokładnie rozpisał i faktycznie - zrozumiałam. Korzystając z okazji, bogacili się. Dlatego rzadko mówi się o ludziach, którzy przetrzymywali Żydów w czasie wojny.      

Historia Roztocza jest bardzo ciekawa. Szczególnie w czasie II wojny światowej  Bondyrz  i  okolice stały się miejsce partyzanckich potyczek. Tutaj także rozgrywały się liczne rodzinne dramaty. Cieszę się, że poznałam losy moich bliskich. Warto było poświęcić chwilę , by zrozumieć starsze pokolenia. Te rozmowy były dla mnie lekcją nie tylko historii, lecz także pokory. Teraz bardziej doceniam pokój i harmonię, które panują w mojej Małej Ojczyźnie.

Minionek 

Grafika:  własna 

63 komentarze:

  1. Ja, niestety, o swojej rodzinnej miejscowości wiem niewiele. Ani moja mama, ani tata stamtąd nie pochodzą. Dziadkowie już nie żyją, tak więc o swoich wojennych doświdczeniach opowiedzieć mi nie mogą. Jedynie rodzice wspominają często swoje dzieciństwo i opowieści moich dziadków oraz pradziadków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy post. Zachęciłaś mnie do poznania historii mojej miejscowości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dowiedziałem sie bardzo dużo nowych rzeczy o moim Roztoczu. Faktycznie było to miejsce pamietające wiele potyczek partyzanckich,rzeźi i czynów bohaterskich. Po przeczytaniu tego tekstu mogę docenić w jak dobrym czasie się urodziłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się , że po przeczytaniu 1 artykułu niestety nie możesz. Zachęcam do dalszej lektury lub zwykłej rozmowy z osobami, które doświadczyły dużo więcej niż my...
      Bardzo dobrym miejscem do nauki historii było Muzeum w Bondyrzu, jednak jego kustosz , a zarazem patriota i znawca regionu - zmarł.

      Usuń
  4. Moja babcia również często opowiadała mi o wojnie (mieszkała w okolicach Krasnobrodu). Poruszała bardzo często kwestie Żydów. Jedno wydarzanie zapamiętała szczególnie. Opowiadała mi jak jej mama pomogła kobiecie z dzieckiem (byli Żydami) pozwoliła im się schornić w ich domu. Na ich nieszczęście przyjechali Niemcy. Nie znaleźli ukrytej matki z synem ,jednak moja prababcia obawiała się o życie własnej rodziny ,dlatego w odpowiedniej chwili (gdy wydawało jej się ,że nic złego ich nie spotka) kazała uciec (przerażonej) kobiecie. Z tego ,co wiem historia nie zakończyła się szczęśliwie. Kobieta z dzieckiem została zastrzelona. Inną historie słyszałam od mojej starszej sąsiadki. W jej domu również próbowali schronić się Żydzi (jednak bez jej wiedzy). Kiedy przyjechali Niemcy znaleźli ich i zabrali. Ucierpiał również mąż mojej sąsiadki ,który został ukarany za pomoc Żydom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także słyszałam historię o przetrzymywaniu całych rodzin żydowskich. Do mojej kuzynki do tej pory przyjeżdżają potomkowie ocalonych w czasie Wojny Żydów i dziękują za uratowanie ich przodków. Ja jednak wcale nie dziwię się , że niewiele rodzin decydowało się na ukrywanie Żydów. Za taki czyn całej rodzinie groziło na przykład uwięzienie w obozie. Polacy po prostu bali się narażać swoje dzieci na takie niebezpieczeństwo.

      Usuń
    2. Moi dziadkowie również wiele opowiadali mi o historii mojej rodziny w czasie wojny, również o losach wsi, w których się wychowywali. Ich wspomnienia spisał mój wujek w publikowanym przez lokalną gazetę biuletynie. Lektura tych wspomnień była dla mnie niezwykłym przeżyciem.

      Usuń
  5. Poczytaj o Wielączy w czasie II wojny światowej.
    http://xxwiek.pl/dzien/1942-12-05/Wielacza_wies_k_Szczebrzeszyna_Przymusowe_udanie_sie_Polakow_do_punktu_zbornego_w_celu_wysiedlenia_/7231

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiadomość dla zainteresowanych: w Bondyrzu znajduje się Muzeum Armii Krajowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomość od zainteresowanych:
      Pan Sitek- kustosz muzeum był uznanym historykiem i wielkim patriotą. Pracując na własną rękę zgromadził ogromną ilość eksponatów związanych z historią Roztocza.
      Był to człowiek z pasją i ogromną wiedzą, którą chętnie się dzielił. Po śmierci kustosza muzeum jest w stanie....troszkę gorszym.

      Usuń
  7. Muszę przyznać ,że czytając ten post ,łza cisneła mi się do oka . Moja prababcia również opowiadała mi historię z dzieciństwa jak była zdrowsza ma już 91 lat . Jednej jej historii nigdy nie zapomnę ,gdy mówiła tak emocjonalnie o tym gdy raz Niemiec nakrył ją gdy karmiła bydło . Wspominała ,że w myślach godziła się ze śmiercią . Bardzo się bała . Niemiec jednak nic jej nie zrobił .
    Naprawdę interesujący post ,zwrociłaś uwagę na coś bardzo ważnego - naszą własną historię .

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę Ci, że wykazałaś/eś się mądrością i porozmawiałaś z Dziadkami. Tego, że zdążyłaś to zrobić. Ja przegapiłam dogodny czas, kiedy moi Dziadkowie mogli przekazać mi swoją historię, a teraz już ich nie ma i na wszystko jest za późno. Bardzo tego żałuję, bo to strata nie do odrobienia. Trzeba jednak znać swoją historię - nie tylko kraju, ale i rodziny.

    Historia opowiedziana ładnie. Gratuluję.

    PS. Co znaczy słowo minionek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam coś w internecie na temat znaczenia słowa "minionek" :) Słowo jest prawdopodobnie zaczerpnięte z filmu pt. "Minionki rozrabiają" w reżyserii Pierre'a Coffina i Chrisa Renauda. Jest to amerykański film animowany. Znalazłam nawet opis filmu: "W domku na przedmieściu mieszka sobie Gru wraz z córeczkami i całą gromadką Minionków. Gru nie jest już superprzestępcą, lecz wytwórcą dżemów i żelek. Minionki dzielnie pomagają mu w pracy, objadając się galaretkami i innymi słodkościami. Ale pewien tajemniczy złoczyńca chce je wykorzystać, by podbić świat. Specjalny eliksir zmienia dobre Minionki w paskudne fioletowe Minionki-Demonki, które są w stanie pożreć wszystko, co im stanie na drodze. Gru rusza do akcji, by ocalić swoich żółtych przyjaciół. Musi znaleźć sposób, by Minionki-Demonki wróciły do dawnej postaci. Na drodze stanie mu tresowana kura obronna, laserowe zasieki i wiele innych przeszkód".

      Usuń
    2. Minionek to stworek z filmu animowanego "minionki rozrabiają ". Wpisz w google to zobaczysz jak wyglądają .

      Usuń
  9. Muszę przyznać się, że niesamowicie zazdroszczę Ci tego, że mogłaś porozmawiać ze swoimi pradziadkami. Ja niestety nigdy nie miałam takiej okazji, czego zawsze bardzo żałuję. Poznawanie historii swojej rodziny, to niezwykle cenne doświadczenie. Jest poniekąd budowaniem własnej tożsamości. Chciałabym więc wspomnieć o postaci Thomasa Blatta. Był on więźniem obozu zagłady SS-Sonderkommando Sobibor. Urodził się w typowym żydowski sztetlu - Izbicy. Jego rodzina zginęła w komorze gazowej. On sam uciekł po powstaniu w obozie. Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczony, gdzie prowadził on dokumentację hitlerowskich zbrodni. Wielokrotnie powracał do Izbicy...

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Licealistko!
    Dziękuję za miłe słowa.
    Minionki to najzabawniejsza animacja , jaką kiedykolwiek widziałam. Minionki poznałam oglądając bajkę o tym samym tytule i od razu te żółte stworki podbiły moje serce.
    A oto jeden z moich ulubieńców:
    https://www.google.pl/search?q=minionek&tbm=isch&imgil=V92gm5UA6MCLhM%253A%253Bd4Mym0tvgCmPXM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fadopcja-minionki.blogspot.com%25252F&source=iu&pf=m&fir=V92gm5UA6MCLhM%253A%252Cd4Mym0tvgCmPXM%252C_&usg=__atumfUoHkvQrzSJ_8wz_W0ojlMI%3D&biw=1561&bih=675&ved=0CC0Qyjc&ei=hSG4VNWHDMey7QbdlIH4Cg#imgdii=_&imgrc=V92gm5UA6MCLhM%253A%3Bd4Mym0tvgCmPXM%3Bhttp%253A%252F%252F2.bp.blogspot.com%252F-YkpXSfc8Xxk%252FUiHFAxfIqFI%252FAAAAAAAAANs%252FohJfD3ZGKws%252Fs1600%252Fchiquita-minionek1.png%3Bhttp%253A%252F%252Fadopcja-minionki.blogspot.com%252F%3B350%3B300

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co ze mnie za licealistka, skoro przegapiłam Minionki?! Muszę uzupełnić te braki w edukacji filmowej. Dziękuję koledzy (Minionku, Karlo i Ja(Ty?) za szybką odpowiedź. Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Praca godna pochwały- zebranie tak dużej ilości informacji o historii twojego regionu. Warto docenić, że pokazuje Polaków nie tylko jako dobrych ludzi, ale udowadnia, że można w historii napotkać slabe jednostki, które dla własnego zysku gotowe są poświęcić nawet życie innych osób.
    Ja niestety historie z czasów wojny czerpałem tylko od jednej babci, ale nawet mimo to sporo się dowiedziałem o historii mojej miejscowości- Nielisza. Z tego co pamiętam, u nas także byli Żydzi. Jednak byli postrzegani bardziej pozytywnie(może nie zajmowali się handlem, nie bogacili się). Mieszkańcy pomagali Żydom- babia opowiadała, że jej ojciec słysząc ciche stukanie w nocy do drzwi bez słowa brał kawałek chleba/bułki i wystawiał za drzwi Żydom, którzy ukrywali się w lesie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozmawiałam z mamą o wysiedleniu mojej wsi. Moja babcia miała wtedy 15 lat. Niemcy przyszli nagle i wypędzali ludzi z ich domów. Zgromadzili.wszystkich ze wsi i furmankami zawozili ich do Zwierzyńca. Podczas podróży, mojej babci wraz z niewiele starszym rodzeństwem udało się uciec. Poszli do Niemierówka, gdzie mieszkali dalsi krewni. Rodzice mojej babci niestety trafili do tzw ,,ochronki'' w Zwierzyńcu . Tam byli przetrzynywani w barakach ogrodzonych wysokim płotem z drutów. Miejsce to było blisko stacji kolejowej u stamtąd wysiedleńcy mieli być transportowani do Niemiec na roboty . Babcia razem z rodzeństwem przez długi okres czasu chodziła do Zwierzyńca by przynosić rodzicom jedzenie. Z resztą nie tylko rodzicom. Nie mogli tam wejść więc rzucali chleb przez druty. Rodzeństwo musiało pokonywać codziennie wiele kilometrów. To tylko jedna z opowieści, które opowiedzieli mi rodzice. Przyznam szczerze, że ten post zmotywował mnie do tego, aby dowiedzieć się więcej o historii swojej wsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, w Zwierzyńcu znajdował się "obóz przejściowy", warto o nim poczytać.

      Usuń
  13. Bardzo spodobał mi sie twój post. W niedziele jade do dziadków i napewno poprosze ich o opowiedzenie historii ich regionu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam Cię za słowo. Mam nadzieję, że po powrocie od Dziadków opowiesz nam co nieco.

      Usuń
    2. Szymon czekam na sprawozdanie! :)

      Usuń
  14. Naprawdę się postarałaś jest tu bardzo dużo rozmaitych informacji o Bondyrzu. Po przeczytaniu tego postu dużo się dowiedziałem o rym regionie i z chęcią tam pojadę obejrzeć chociażby te Bondyskie lasy. Dowiedzieć się też można o okresie wojny na tym terenie, który jest naprawdę dobrze opisany.

    OdpowiedzUsuń
  15. Losy twojej rodziny, krewnych są naprawdę ciekawe. Twój post czytałem z zapartym tchem, nie mogąc oderwać wzroku od tekstu. Nigdy nie słyszałem o losach Bondyrza oraz jego mieszkańców w czasie wojny. To, co usłyszałeś od swoich krewnych jest naprawdę cenne. Mało kto z naszego pokolenia zdaje sobie sprawę z wydarzeń, które miały miejsce w Bondyrzu, a są one niezwykle interesujące... Już któryś raz z kolei, dzięki wizytom na tym blogu dowiaduję się wielu nowych informacji na temat działań wojennych, losów mieszkańców Roztocza itp. Dziękuję Ci za ten post. Uświadomił mi, jak ważne jest podtrzymywanie pamięci o takich wydarzeniach i przeżyciach. Czytając ten wpis uświadomiłem sobie, że podobne sytuacje miały również miejsce w mojej rodzinie... Najgorsze jest to, że niewiele o nich wiem... Muszę je jak najszybciej poznać, bo kto, jak nie my, będzie pamiętał o tych wszystkich wydarzeniach....

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniały post, który daje dużo do myślenia. Bardzo fajnie, że zainteresowałaś się historią swojej miejscowości. Sadzę, że niewielu z nas jest w stanie pochwalić się taką wiedza o swoim regionie. Czytając to zrozumiałam, że właściwie niewiele wiem o wojennej przeszłości mojej miejscowości i mojej rodziny. A przecież to działo się tak niedawno, zaledwie dwa pokolenia w tył. Bardzo fajnie też ukazałaś sylwetki Polaków, zarówno z dobrej jak i tej strony o której każdy wolałby zapomnieć. Zazdroszczę Ci też, że miałaś z kim porozmawiać o tych sprawach, bo sądzę, że wielu z czytających ten post nie będzie miało już takiej szansy.

    OdpowiedzUsuń
  17. No i masz babo placek! Nie wiedziałem, co to jest debra. Najwyraźniej przespałem jedną z lekcji geografii. Już wiem, od czego bowiem jest rodzina, na przykład ciocia Wikipedia.

    Debra – dolina o przekroju poprzecznym w kształcie litery V, powstała w wyniku działania erozyjnego wód okresowych na podłożu mało spoistym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anakolucie ! Cieszę się , że pośrednio dzięki mojej pracy znasz nowe pojęcie. Jednak wątpię , by było omawiane na geografii. Od zawsze kojarzyło mi się z językiem potocznym. Podobnie słowo "wygon", jednak w GPS-ach pojawia się , na wojskowych mapach również.

      Usuń
    2. Ciekawe, czy wiesz, co to jest wygon?

      Usuń
    3. Wiem , jest to wspólna droga , którą prowadzi się krówki na pastwisko :) Dlatego nie skojarzyłam tego terminu ze słownikiem języka polskiego. Tak wiem , jestem nieskomplikowana..

      Usuń
  18. Piszesz o Hutkach. Zamościanom pewnie kojarzą się jedynie z dobrym miejscem do zbierania grzybów. Ja natomiast znalazłam krótkie informacje o historii tej wsi.

    Miejscowość pierwszy raz została zanotowana w 1827 r. (w zapisie: Chutków). Nazwa pochodzi od rzeczownika hutka; zapis przez ch może być hiperstaranny, spowodowany unikaniem ukraińskiego h.

    Pod koniec XIX w. wieś liczyła 519 mieszkańców, w tym 499 katolików, 9 prawosławnych i 11 żydów. Można zatem uważać, że w XIX w. skład narodowościowy wsi był prawie zupełnie jednolity, wieś była polska. W czasie II wojny światowej Hutków, podobnie jak wiele innych miejscowości Zamojszczyzny, dotknęły masowe wysiedlenia i wywózki do obozów koncentracyjnych, jako że zgodnie z planami hitlerowców Zamojszczyzna miała być pierwszym w Polsce regionem osiedleńczym dla Niemców.


    OdpowiedzUsuń
  19. Ja również mam historie z czasów II Wojny Światowej. Tata opowiadał mi o pilocie, który rozbił się niedaleko mojej miejscowości. Niestety nie udało mu się przeżyć. Jego szczątki zostały pochowane w lesie, nie opodal mojego domu. Jak przez mgłę pamiętam, jak z tatą chodziliśmy postawić znicz na jego grobie w dzień Zaduszek. Stał tam stary krzyż, zmurszały już, i obrośnięty mchem, oparty o stary dąb, pod którym pochowano ciało. Kiedy miałem około 6-7 lat, szczątki zostały przeniesione na cmentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perez! Jaka to miejscowość?

      Usuń
    2. Chętnie poznam szczegóły tego wydarzenia historycznego. Tata opowiadał Ci o tym coś więcej? Oczywiście rówież dołączam się do pytania Zainteresowanego, bardzo mnie to ciekawi. Własną historię z II Wojny Światowej w rodzinie ma większość osób. W moim przypadku to dziadek ze swoimi siostrami i matką. Byli oni wysiedleni w 1943 roku i posiadają nawet zdjęcie przedstawiające ich obok baraku. To nie wszystko, gdyż mama mojego dziadka była na Syberii.

      Usuń
  20. Naprawdę podoba mi się ten post.Jest tu bardzo dużo rozmaitych informacji o Bondyrzu. Po przeczytaniu tego postu dużo się dowiedziałem o tym regionie i z chęcią wybiorę się tam w najbliższym wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem pełna podziwu dla Twojej pasji śledzenia historii rodziny, Poza tym ta historia jest opowiedziana bardzo ciekawie. Fragment "Prochy potrafią mówić" to kawał wspaniałej literatury! Fragment wstrząsający i dojrzały. Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo ciekawy post :) nie dziwie Ci się, że zainteresowałaś się historią.. W 6 klasie podstawówki miałam za zadanie napisać o mojej rodzinie podczas wojny. Na początki nie byłam zachwycona taką pracą domową (trzeba było sporo czasu na nią poświęcić) ale później nie mogłam się od niej oderwać! Godzinami z wielkim zainteresowaniem i łzami w oczkach słuchalam opowieści dziadków. Nie przepadam za historią, ale byłam (i w dalszym ciagu jestem) zadowolona z pracy domowej, którą otrzymała moja klasa. Myślę, że każdy młody człowiek powinnien wiedzieć co sie działo z jego rodziną, miejscowością podczas wojen. ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniały post Minionku,prawdziwa z Ciebie humanistka :D

    Historia mojej rodziny jest bardzo ciekawa,ale własnie sobie uświadomiłam jak zdawkowe informacje posiadam... Ojciec mojej mamy był żołnierzem w Zamościu,woził ciała z Rotundy na cmentarz przy ulicy Szwedzkiej (mogliśmy o tym cmentarzu przeczytać w listopadzie),mama mało wie na ten temat,bo w jej domu temat wojny był tematem tabu,babcia miała wtedy 13 lat i mieszkała pod Zamościem,nigdy nie opowiadała jak wyglądało życie w jej domu podczas wojny,szkoda,bo teraz jest już za póżno... W rodzinie znany jest kuzyn Maksymilian któremu udało się uciec z Oświęcimia i wrócić do Zamościa,a także kuzynka która pracowała w obozie przejściowym w Zamościu - mama mówiła,że nie zna szczegółów. Mam nadzieję,że na wakacjach uda mi się uzyskać więcej informacji o rodzinie mamy.U ojca okres wojny to okolice Krasnobrodu.Dziadek był jeńcem wojennym,ale o jego rodzicach i rodzeństwie to nigdy nie słyszałam,za to grób rodzinny babci odwiedzam kilkanaście razy w roku.Babcia miała dwóch braci,nie znam szczegółów,ale wiem,że przyszli Niemcy i rozstrzelali ich na środku własnego podwórka,wujek-brat taty zawsze mówi,że mama babci umarła "bo serce jej pękło patrząc jak zabijano jej synów",po jej wieku wnioskuje,że była małym dzieckiem,wychowała się z ojcem.

    OdpowiedzUsuń
  24. Niewiarygodne, że wydarzenia, o których czytamy w podręcznikach do historii działy się tak blisko nas. Słowa, że "Niemcy bali się lasu" słyszałam wielokrotnie z opowieści mojego dziadka. Bardzo często mówił, jak razem ze swoim rodzeństwem musieli ukrywać się w lesie. Wspomina również o dobrych i złych Polakach, tych którzy pomagali Żydom, albo wydawali ich na śmierć. Jak wielka różnica mentalności jest wśród ludzi mieszkający niemalże obok siebie, jedni bezinteresownie pomagają Żydom, a drudzy bez skrupułów wydają ich na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz, że Polacy wydawali na śmierć Żydów. Owszem, tak bywało. Ale też i bywało tak, że wydawali na śmierć Polaków - swoich sąsiadów. W mojej wsi mieszkało kilku folksdojczów i jeden z nich doniósł, że mój dziadek jest w akowskiej partyzantce. Przyszli Niemcy i dokonali egzekucji na całej rodzinie. Zginęli wówczas rodzice dziadka i jego dwaj młodsi bracia - prawie dzieci.
      Musiał donieść też na innych, bo wówczas zamordowano trzy rodziny - łącznie 12 osób.

      Znam nazwisko donosiciela, który po latach przyjechał cały i zdrowy z Ameryki, aby prosić dziadka o wybaczenie.
      [Przypomina to mi postawę Żyda (Jewreja) z "Innego świata".] Jedno jest pocieszające, że miał jednak wyrzuty sumienia. Wyobrażam sobie, że niełatwo jest żyć ze świadomością, że się posłało na śmierć tyle osób. I na dodatek rodaków.

      Usuń
  25. Historię swojej rodziny poznaję głównie z relacji mojej babci. Opowiadała mi o sytuacji w czasie wojny, podczas której mój prapradziadek i pradziadek chowali żydowską rodzinę-kobietę, jej męża, krawca i około dziesięcioletniego syna, przez kilka miesięcy w swoim domu w Siedliskach. Kiedy rozeszła się pogłoska, że wszyscy Żydzi mają zebrać się w jedno miejsca, rodzina postanowiła się tam udać, mimo próśb mojego prapradziadka przeczuwającego powód tej zbiórki, żeby zostawili chociaż synka. Około 20 lat po wojnie, do Siedlisk, przyjechał Żyd pochodzący właśnie z tej rodziny. Okazało się, że w chłopiec i matka zginęli, najprawdopodobniej na zamojskie Rotundzie, jedynie ojciec przeżył wojnę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Często słucham opowieści mojego dziadka, który przybliża mi historię naszej rodziny oraz okolicy. Uwielbiam słuchać o tym jak było, gdy mój dziadek był w moim wieku, co robił w wolnym czasie, jakie miał obowiązki, co robili inni ludzie, gdzie pracowali, jak się wszystko zmieniało. To niesamowite ile można się dowiedzieć od bliskich, a nie z internetu od obcych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  27. Miałem to szczęście, że o historii mogłem dowiadywać się od pradziadków, choć większość wiedzy czerpię z rozmów z babcią. Mieszkali w Rejowcu Fabrycznym(niedaleko Chełma). Podczas bombardowań w 1944 roku prababcia Józia wraz z dwuletnią wtedy babcią Marysią, innymi kobietami ze wsi i ich dziećmi ukrywali się w karierach przy cmentarzu. Karier to niewielki lasek położony na pagórkowatym terenie. Uciekali mając ze sobą część swojego dobytku, który mogli unieść(piernaty). Po dotarciu tam ukrywali się w zagłębieniu terenu i wyczekiwali aż Niemcy odlecą. Mężczyźni zaś(w tym pradziadek Józik)pilnowali pozostałej części dobytku. To były straszne czasy. Mam to szczęście, że nikt z mojej najbliższej rodziny nie został wywieziony na roboty do Rzeszy, ani do obozu, nikt nie zginął, ale ten czas zostawił ślad w ich pamięci, np.: pradziadek Józik wioząc kontyngent do Rejowca Osady był świadkiem jak Niemcy pędzili Żydów na stację kolejową w Rejowcu. Babcia mówi, że wrócił do domu bardzo zdenerwowany, że nie mógł pomóc tym ludziom.

    OdpowiedzUsuń
  28. Czytając, bardzo utożsamiłam się z autorką. W wielu momentach byłam bardzo zainteresowana i ciekawa jak dalej potoczą się losy rodziny. Najbardziej zaciekawiła mnie historia mamy babci autorki, która mimo wojny chciała dzieciom zapewnić godne życie. Mimo zagrożenia chodziła na wieś po jedzenie dla rodziny. Zaintrygowało mnie to, że Niemcy nie mieli nic przeciwko, żeby kobieta w zaawansowanej ciąży musiała ciężko pracować (niestety tak to wyglądało). Bardzo mi było przykro dowiadując się, ze prababcia autorki urodziła mątwę dziecko. Dobrze zrobiła, gdy uciekła i zabrała ciało swojego dziecka i godnie je pochowała, bo w obozie zostałoby nieposzanowane tak jak powinno.
    Bardzo ciekawy i post. Polecam przeczytać.
    Ja niestety nie wiele wiem o historii mojej rodziny i mojej miejscowości - muszę się tego dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo lubię słuchać przeróżnych historii opowiadanych przez mojego dziadka z czasów wojny, zawsze po rozmowach ciężko jest mi uwierzyć w to, co działo się w tych okrutnych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  30. Post był naprawdę bardzo ciekawy. Ważne jest to że zwróciłaś uwagę na to że byli i źli Polacy. Nigdy nie zrozumiem jak można być takim egoistą jak człowiek który zdradził Partyzantów bo był zły za kradzież świni.
    Bardzo dobrze zrobiłaś że postanowiłaś porozmawiać ze swoimi dziadkami. Moja prababcia gdy była wojna miała jeśli się nie mylę to 5 lat także nie wiele pamięta. Opowiadała mi jednak kilka lat temu o tym jak przyszli Niemcy nad ranem i kazali iść w stronę lasu. Tak by chyba wszystkich zamordowali ale ktoś wybłagał by puścili wieś prababci wolno i Niemcy się zlitowali. Poza tym zdarzeniem już chyba nic się nie działo w miejscu zamieszkania mojej prababci.

    OdpowiedzUsuń
  31. Niestety mojej babci już nie ma. Byłam bardzo malutka, kiedy opowiadała mi o czasach wojny. Jedyna historia, jaką pamiętam była o tym, jak niemiecki żołnierz zastrzelił jej brata za domem ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam , łatwiej zrozumieć dziadków, gdy poznamy ich historię i specyfikę okresu w którym dorastali. Doświadczenia wojenne, bieda , głód powojenny ukształtowały charakter naszych najbliższych . Dlatego teraz niejednokrotnie nie potrafimy zrozumieć ich działań , przyzwyczajeń , poglądów...

      Usuń
  32. Od mojej prababci słyszałam jak chowała się w lesie przed Niemcami wraz z rodziną zabierając ze sobą to co najcenniejsze. Sama zaś była partyzantką niewiele od nas młodszą.
    Natomiast pradziadek był nadzwyczaj inteligentny. Po morderstwach w Katyniu miał przeczucie, że z tym miejscem wiąże się kolejna tragedia. Pięć lat po Jego śmierci spełniły się przypuszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo ciekawy post, który opowiada o tragicznych przeżyciach ludzi podczas wojny. Na pewno każdy z nas ma kogoś w rodzinie kto mógłby nam opowiedzieć niejedną taką historie. Ja sam wypytam babcie o jej przeżycia z czasów wojny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie wszyscy mamy przodków, którzy żyli w czasie II Wojny . Mają oni zazwyczaj bardzo ciekawe, subiektywne spojrzenie na tematykę wojenną. Jeden z moich kuzynów mówił , że w czasie wojny ,,Najlepiej być lekko rannym". Przyznacie, ciekawa sztuka surviwalu ...:)

      Usuń
  34. Minionku, post godny pochwały. Od samego początku wciąga czytelnika i do samego końca czytałam z ogromnym zainteresowaniem, szczerze gratuluję :)
    Warto czasem popatrzeć obiektywnie na losy i zachowania Polaków w czasach wojny. Nie zawsze jesteśmy tymi bezpodstawnie poszkodowanymi, czasami to i my sami potrafiliśmy zrzucić na siebie taki los...
    Mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli przeczytać pracę Twojego autorstwa.

    OdpowiedzUsuń
  35. Pomimo tego, że historie o wojnie są bardzo drastyczne i strasznie to jednak każdy z chęcią ich słucha. To dosyć smutne, że ludzie byli traktowani przedmiotowo. Jedni uważali się za wyższych i lepszych niż drudzy. Obyśmy my, młodsze pokolenie nigdy nie musieli opowiadać swoim dzieciom, wnukom o tak trudnych wydarzeniach jakie spotkały nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję , że będę miała dar opowiadania taki jak ma moja babcia... Babcia potrafi z historyjki o śliwkach zrobić ciekawą opowieść pełną anegdot i "mądrości życiowych " .

      Usuń
  36. Drogi Minionku, szczere gratulacje, na prawde świetny post :)
    Jako iż jestem z Zamościa, chciałabym przybliżyć nieco historię tego miasta z czasów II wojny.
    Na terenie Zamojszczyzny Niemcy zamierzali stworzyć „niemiecki okręg osiedleńczy”, co oznaczało wysiedlenie z tego terenu ludności polskiej, a sprowadzenie na jej miejsce ludności pochodzenia niemieckiego, głównie z krajów Europy Wschodniej. Powstały obozy dla ludności przesiedlanej m.in. w Zamościu przy ulicy Okrzei. W sumie wysiedlono około 110 tys. osób z blisko 300 wsi. Najtragiczniejszy był los dzieci, które tysiącami ginęły z głodu i zimna. Skutkiem terroru stosowanego wobec ludności polskiej było powstanie silnych oddziałów partyzanckich. Nieopodal Zamościa pod Wojdą 30 grudnia 1942 roku doszło do pierwszej dużej bitwy partyzanckiej na ziemiach polskich, a pod Osuchami, w dniach 24-26 czerwca 1944 roku, rozegrała się największa bitwa partyzancka w Polsce.
    Przed wojną w Zamościu zamieszkiwało ok. 12 tys. Żydów, szacuje się ze 2/3 opuściło Zamość w 1939 roku wraz z wojskami radzieckimi, a pozostali zostali zamordowani głównie w, oddalonym od Zamościa o około 40 km, obozie w Bełżcu. Rotunda, w której zamordowano około 8 tys. osób stanowi dzisiaj mauzoleum ofiar wojny na Zamojszczyźnie. Natomiast przy wejściu do ratusza wmurowany jest krzyż Grunwaldu, który Zamość otrzymał 12 października 1944 roku za bohaterstwo mieszkańców w walce z okupantem hitlerowskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że wspomniałaś o Bełżcu przekorna Biała Wdowo!
      Muzeum zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Odwiedziłam to miejsce trzykrotnie. W tym czasie obszar muzeum został wyremontowany i unowocześniony. Teraz jest to doskonałe miejsce by przynajmniej zetknąć się z historią. Co ciekawe, w Bełżcu na ruinach niedaleko obozu są napisy i daty na przykład 1939 rok ( Ewidentnie pochodzące z okresu II Wojny ), jednak nie są uznane za zabytek , nie potwierdzono ich autentyczności. Jednak czytając wyznania miłosne więźniów, uciekinierów, prześladowanych spowodowały, że łza zakręciła się w oku...

      Usuń
  37. Moim jedynym źródłem informacji na temat zmagań mojej rodziny z wojenną codziennością jest moja mama. Opowiadała mi ona kiedyś o mojej prababci i pradziadku, których niestety nie miałam okazji poznać. Z opowiadań mojej mamy pamiętam, że prababcia przechowywała kiedyś żydowskiego chłopca, ale niestety nie znam szczegółów. Wiem tylko tyle, że jak każdego człowieka żyjącego podczas wojny życie jej nie oszczędzało. Przeżyła śmierć swojego dziecka i swojego męża, a mimo to miała na tyle siły by wychować resztę dzieci i zajmować się gospodarstwem. Wiem, że moja mama (co zresztą wcale mnie nie dziwi) ma najwiekszy żal za to, że jej dziadek przeżył Niemców, a po wojnie jako jeden z wielu otrzymał wyrok od Rosjan za to, że walczył o ojczyznę (przez co zostal uznany za zdrajcę) i został rozstrzelany na zamku w Lublinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także słyszałam o " cichych rozstrzeliwaniach" nieopodal mojej rodzinnej miejscowości. Niestety bardzo często egzekucji dokonywali Polacy. To bardzo trudna część historii , ale i tak nasze pokolenia ma szczęście , że może swobodnie się wypowiadać np. o Katyniu..

      Usuń
  38. Współczuję tym,którzy dążąc do wielkiego "cywilizacyjnego" świata zapominają i nie doceniają wartości swojej małej ojczyzny.Nie wiedzą ile tracą odcinając się od miejsca, gdzie spędzili dzieciństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minionek przesyła pozdrowienia dla Matiego!
      Podzielam Twoje poglądy. Masz rację , nie powinniśmy się odcinać od swojej historii, miejsca pochodzenia, a tym bardziej najbliższych. Prawda, nawet najgorsza powinna być wypowiedziana i przyjęta , a historia choć czasem haniebna poznana i upowszechniona.

      Usuń
  39. Historia to zdecydowanie nie jest mój konik, ale takie opowieści są genialne! Uwielbiam kiedy w niedzielne obiady zbiera się cała rodzina i dziadkowie opowiadają nam różne historie dotyczące wojny na Zamojszczyźnie. Fajnie, że stworzyłaś taki post, bo moja wiedza nie opiera się już tylko na opowieściach członków mojej rodziny;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Pamiętam parę historii o moim dziadku, lecz niestety mama mi opowiedziała je całkiem dawno. Mój dziadek w trakcie wojny ukrywał się w lesie na Czartorii. Pasł konie kiedy nagle pojawiło się dwóch Niemców. Kazali mu iść z nimi, ale dziadek powiedział, że musi swoje konie wystraszyć (nie pamiętam z jakiego powodu) i wtedy uciekł na jednym z koni. Wciąż pamiętam dom gdzie mój dziadek się ukrywał. Mama mi go pokazała rok temu w wakacje. W Czartorii chyba też partyzanci byli, ale nie jestem tego pewna.

    OdpowiedzUsuń
  41. jestemszalona8 marca 2015 10:14

    Wspomnienia Twoich dziadków są bardzo poruszające. Moja babcia - mieszkanka Wielączy niestety już nie żyje, ale za życia opowiedziała mi jeszcze sporo historii z okresu okupacji. Często sięgała pamięcią do tamtych dni, zwłaszcza tych kiedy wraz ze swoim mężem ukrywała się przed Niemcami. Jedna, która szczególnie utknęła mi w pamięci to moment kiedy w dzień wysiedlenia moi dziadkowie zaspali i nie zdarzyli uciec do lasu wraz z pozostałymi mieszkańcami wsi. Ostatnią drogą ratunku była ucieczka na strych, ponieważ Niemcy krążyli już wokół domu. Moi dziadkowie schowali się za saniami, na których leżał kożuch, Okupanci przechadzali się po podwórku, wchodzi do domu, ale nie przeszukali strychu. W tym samym czasie moi dziadkowie z modlitwą na ustach prosili Boga by ocalił im życie. Ku ich szczęściu Niemcy opuścili wioskę. Jak dalej wspomina moja babcia mieszkańcy, którzy wrócili z lasu byli przekonani, że "Hanka i Walek" zostali schwytani. Innym zdarzeniem, które często opowiadała babcia był dzień, w którym wraz ze swoim mężem udała się z wizytą do ciotki, mieszkanki Szczebrzeszyna. Przechodząc przez most spotkali Żyda, którego oczy jak wspomina wołały o pomoc. Z dalszych relacji babci, która chciała zbliżyć się do mężczyzny, wynika, że podbiegł do niego Niemiec i strzelił mu prosto w głowę, po czym wrzucił ciało do wody. Mój dziadek chwycił żonę za rękę i pobiegł w kierunku kamienicy ciotki. Babcia mówiła wprost: "W tym momencie czułam, że on za chwilę strzeli do nas, ale odwrócił się jakby ta sytuacja nie miała miejsca." Te opowieści zawsze wzbudzały w niej silne emocje. Wspomnienia, które relacjonowała mi ta wspaniała osoba będą towarzyszyły w moim życiu i z pewnością przekaże je następnym pokoleniom.

    OdpowiedzUsuń