30 kwietnia 2014

Przeczytane, przemyślane, skomentowane


  

  Świętość rodzi się w zwyczajności
  
 
Wszyscy jesteśmy wezwani do świętości
i tylko święci mogą odnowić ludzkość.
(Jan Paweł II)


Wadowice  to  mała ojczyzna Karola Wojtyły. Jej klimat stworzony przez ludzi oraz topografia od dziecka kształtowały przyszłego Papieża. W 1999 roku Ojciec Święty mówił: W Wadowicach   wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła,  i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło.

Karol mieszkał z rodzicami przy ulicy Kościelnej 7, w żydowskiej kamienicy. W miasteczku żyli obok siebie Polacy i Żydzi. Byli w szkole, byli w handlu – zgodnie. Oczywistym był fakt, że katolicy i żydzi egzystują obok siebie. Karol Wojtyła przyjaźnił się więc  z kolegami z rodzin żydowskich, a jeden  z nich - Jerzy Kluger - odwiedzał potem Papieża w Watykanie. Kształtowała zatem Karola atmosfera tolerancji.

Istotnym elementem był również patriotyzm, wpajany przez rodziców, którzy  czytali Karolowi  Trylogię Sienkiewicza i poezję  Norwida. Od dziecka rozumiał, że ojczyzna – podobnie jak wiara – to rzecz święta, to „wielki zbiorowy obowiązek”.  Wychowywali go rodzice, wychowywały też siostry nazaretanki. Zdarzyło się kiedyś, że siostra Filotea ukarała Karola klapsami  i staniem w kącie za niegrzeczne zachowanie. Po latach , gdy był już metropolitą krakowskim, powiedział: (…) chciałbym serdecznie podziękować siostrze za te klapsy! Wyklepała wtedy siostra ze mnie wiele zła. Dzięki temu dużo spokojniejsze mam życie. I bardziej religijne.

Ważnym etapem życia była szkoła – najpierw powszechna, później gimnazjum męskie im. Marcina Wadowity. To w nim młody Wojtyła zdobył gruntowne wykształcenie,      w nim nauczył się łaciny i greki. Znajdował też czas na uprawianie sportu, na przykład na  piłkę nożną. Z okresem szkolnym wiąże się wielka miłość do teatru. Pod kierunkiem polonisty Mieczysława Kotlarczyka Karol z kolegami  i koleżankami występował na scenie. Wystawili  Antygonę Sofoklesa, Nie -Boską komedię Krasińskiego , Śluby panieńskie Fredry, Balladynę Słowackiego.  Kto był Guciem – trzpiotem? Karol, oczywiście. Młody Wojtyła poznawał wielkie dzieła literatury polskiej  i otwierał się      na wartości  w nich zawarte.

Karola Wojtyłę formowała również religia.  W Kościele wadowickim  został ochrzczony, tam też przystąpił do Pierwszej  Komunii Świętej. Tam służył do mszy  i uczęszczał na spotkania katolickiego stowarzyszenia świeckich. Ważną rolę w jego życiu odegrał klasztor i kościół ojców karmelitów bosych. Od karmelitów  dostał szkaplerz z wizerunkiem Maryi. Ze  szkaplerzem Karol Wojtyła nie rozstał się już nigdy. Nosił go przez całe życie, nawet jako papież. Pierwszą i bardzo ważną szkołą świętości był dom rodzinny. Oboje rodzice byli religijni i przekazali synowi prawdę: jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu,  to wszystko jest w życiu na właściwym.

Matka, bardzo długo chorując,  pokazała Karolowi, jak nadać sens  chorobie i cierpieniu. Nauczyłem się cierpienia od matki. Nauczyła go, że nie wszystko w życiu zależy od człowieka, a los trzeba zawierzyć Bogu. Ojca często widywał na kolanach, modlącego się.  Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków  - powie Papież.

Młody Karol Wojtyła – chłopak taki jak inni. Niby zwyczajny, a jednak niezwyczajny. 

Styna

Grafika:
http://www.swjakub.pl/images/stories/jargrafika/zyciorys/z28.jpg            

27 kwietnia 2014

Językowe potyczki

       
           Nie kalecz języka!   

 


                                             Język naszym skarbem świętym.             
                                                                                 (Tadeusz Żeleński)
      

Swoje rozważania językowe zacznę od zasłyszanej rozmowy  dwu koleżanek. Sporo w niej błędów, które - tradycyjnie już – są podkreślone. Tekst – oczywiście – jest zrozumiały, jednak w żadnym razie nie można o nim powiedzieć, że jest to ładna polszczyzna.  

Słyszałaś, że Gośka z powrotem wraca do naszej klasy? Odeszła poprzez brak  chęci do solidnej nauki. Jednak druga szkoła okazała się być wielkim rozczarowaniem. Dobrze się stało, bo na dzień dzisiejszy nie oddała mi słownika. Dlatego  wiadomość o jej powrocie wywołała błysk radości w moim sercu. Tak oto życie płata nam niespodzianki.

Z powrotem wraca. To typowy przykład pleonazmu, czyli sformułowania składającego się z wyrazów to samo lub prawie to samo znaczących. Jeden wyraz nie wzbogaca zatem treści drugiego, lecz powtarza ją niepotrzebnie. Wystarczy powiedzieć: Gośka wraca.

Poprzez brak chęci.  Wyjątkowo niezręczne sformułowanie! Ktoś się sili na oryginalność, ale  - niestety – nie zna znaczenia słowa poprzez. Nie jest ono tu nawet synonimem przyimka przez.  Należy po prostu powiedzieć: Odeszła z powodu braku chęci do solidnej nauki.

Okazała się być. Mamy tu do czynienia z multiwerbalizmem, czyli stosowaniem określeń dwuwyrazowych, zamiast jednego słowa. Ulegamy wpływowi języka urzędniczego, błędnie sądząc,  że w ten sposób mówimy poważnie i uczenie. Znacie przecież podobne przykłady: w miesiącu lutym (w lutym), uiścić zapłatę (zapłacić), każdego jednego (każdego), wręczenia dokonał (wręczył). Czas skończyć ze snobizmem i powiedzieć: Druga szkoła okazała się wielkim rozczarowaniem.

Na dzień dzisiejszy.  To wyrażenie nadużywane i szczególnie irytujące. Jest prawdopodobnie skrótem konstrukcji: stan (czegoś) na dzień dzisiejszy pochodzącej z urzędowych raportów  i sprawozdań. Wypiera tradycyjne konstrukcje wyrazowe, na przykład z przyimkiem do. Dziewczyna powinna powiedzieć: do dziś nie oddała mi słownika.

Błysk radości w sercu. Cóż za poezja! Szkoda tylko, że wyrażenie jest niepoprawne. Wynika  - oczywiście – z przekształcenia formy związku frazeologicznego. Poprawna postać tego związku to: błysk radości w  oku.

Płata nam niespodzianki.  W naszej radosnej twórczości frazeologicznej czasami mylimy dwa związki i w rezultacie tworzymy trzeci, który jest ich krzyżówką.  Tu dziewczyna połączyła fragmenty dwóch związków: płatać figle (urządzać, stroić figle) oraz sprawiać niespodzianki. I tak należy poprawić wypowiedź, decydując się na którąś wersję.

Zapamiętajmy przeanalizowane i poprawione błędy oraz postarajmy się więcej ich nie popełniać. Byłoby pięknie!

Miłośnik poprawnej polszczyzny

Grafika:

https://patronite.pl/upload/user/235118/avatar_min.jpg?1572808620

24 kwietnia 2014

Oglądamy fimy



      
    Czy o wszystkim można zapomnieć?



Można oczy zamknąć na rzeczywistość,
ale nie na wspomnienia.
(Stanisław Jerzy Lec)


Człowiek, krocząc przez życie, zdobywa doświadczenia, które kształtują  jego charakter i sposób postrzegania świata. Często mimowolnie skupia się na trudnych wspomnieniach, ponieważ pozostała po nich trauma nie pozwala zapomnieć. Ludzie, którzy przeżyli wojnę, borykają się z tym problemem każdego dnia. Koszmary senne, traumatyczne wspomnienia, ciągły strach i urojenia to tylko kilka przykładów z codziennego życia weterana wojennego. Tak również wygląda codzienność głównego bohatera filmu, opartego na faktach, „Droga do zapomnienia”, wyreżyserowanego przez Jonathana Teplitzky'ego.      

Choć początek filmu może wydawać się ckliwy i nadto romantyczny, jego całkowita wymowa jest inna. Główny bohater, Eric Lomax, to ocalały z japońskiego obozu jenieckiego aliancki oficer, który brał udział w budowie Kolei Birmańskiej, zwanej Koleją Śmierci. Bohatera poznajemy w chwili, gdy zaczyna rozpadać się jego małżeństwo z Patricią. Lomax, straumatyzowany doświadczeniami wojennymi, nie potrafi żyć teraźniejszością, pamiętając o tragedii, której doświadczył ze strony ówczesnego wroga. I choć historia mogłaby się wydawać jedną z wielu, losy głównego bohatera potoczyły się inaczej, niż przypuszczamy na początku filmu. Dzięki zaskakującej wiadomości od przyjaciela z obozu, wyrusza on na wyprawę, by odnaleźć swojego oprawcę  z obozu jenieckiego, okrutnego i bezwzględnego tłumacza Takashiego Nagasego, który jako jedyny nie został skazany w powojennych procesach. Lomax otrzymuje szansę, na którą czekał od kilkunastu lat – ma okazję wymierzyć mu sprawiedliwość.       

Główna część akcji dzieje się już kilkanaście lat po wojnie, jednak przeplata się ona z wojennymi przeżyciami głównego bohatera. Tym więc sposobem „Lomaxów” w filmie jest dwóch – młody oficer, grany przez Jeremiego Levina, oraz weteran wojenny, w którego wcielił się Colin Firth. Obie kreacji postaci zasługują na miano mistrzowskich. O ile Firth jest mi znany z tego, że grane przez niego role są przedstawione z należytą perfekcją, o tyle, nieznany mi wcześniej Levine, pozytywnie mnie zaskoczył. Ich gra jest na tyle przekonująca, że podczas projekcji zdarzało mi się zapomnieć, że są tylko aktorami.          

Film obfituje w brutalne sceny, co jest zrozumiałe, z uwagi na tortury, które są przedstawiane. Oglądamy bezwzględne bicie,   zamykanie    w klatkach,  poniżanie  i wyczerpującą pracę, która pochłonęła 90 tysięcy ludzi. Może nie przerażałoby to tak bardzo, gdyby nie fakt, że każda z tych rzeczy miała miejsce w prawdziwym życiu, prawdziwego Erica Lomaxa. Tym bardziej zadziwiające jest więc jego zachowanie po spotkaniu z byłym oprawcą, ale tego dowiecie się po obejrzeniu filmu.
           
Ta opowiedziana przez Teplitzky'ego historia prawdziwego człowieka nie tylko wzrusza, ale i zmusza do refleksji. Życie tego weterana wojennego opiera się na traumie wojny, z którą nie potrafi normalnie funkcjonować. Film porusza nie tylko kwestię człowieczeństwa, i uczuć, które trudno odnaleźć w sobie, będąc przez lata traktowanym okrutnie i nieludzko. To nie tylko historia o próbie zapomnienia i wyzwolenia się od tragicznych wspomnień, która jest z pewnością niemożliwa. Od początku do końca bohaterowie pragną zdefiniować honor, ale czy jest możliwa dyskusja na ten temat w obliczu przeżytej wojny? Lomax, posługując się swoim przykładem, stawia więc kluczowe pytanie: skoro nie można zapomnieć, czy można wybaczyć? Jeżeli chcecie poznać odpowiedź, wybierzcie się do kina, tylko nie zapomnijcie wziąć ze sobą opakowania chusteczek.

Czarna

Grafika:                  
https://bachorski.files.wordpress.com/2014/04/droga-do-zapomnienia-plakat1.jpg