To co najważniejsze
Vincent
van Gogh Gwiaździsta noc w St. Remy
Opowiadanie wyróżnione w V edycji Konkursu Miesiąc Opowiadań
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy.
(Marek Grechuta)
Opowiadanie wyróżnione w V edycji Konkursu Miesiąc Opowiadań
Istnieje legenda,
która opowiada o dwóch najpotężniejszych wojownikach, jacy kiedykolwiek żyli.
Nikt nie był w stanie ich pokonać, a oni sami dążyli do starcia przez całe
swoje życie. Jednak ich pojedynek oznaczałby apokalipsę.
Otóż, jeden z nich był wojownikiem Słońca, imię
jego to Dzień. Mógł żyć tylko wtedy, gdy słońce było na niebie, potem musiał
zniknąć z powierzchni ziemi, w innym wypadku poniósłby śmierć. Drugi z
nich był wojownikiem Księżyca, któremu nadano imię Noc. Jemu dane było żyć
jedynie w blasku swego pana, gdy gwiazdy wskazywały drogę podróżnikom. Życie
upływało im obu na ciągłych bitwach, jakie toczyli bez przerwy. W trakcie
pokonywania kolejnych zastępów przeciwników upływał im kolejny miesiąc, rok, a
potem lata… Wojownicy słyszeli opowieści o sobie, jednak wiedzieli, że nie mogą
się spotkać. Wciąż bez końca ćwiczyli, doskonalili swe umiejętności, zmagali
się z innymi wojownikami i rozsławiali swoje imię, żyjąc nadzieją, że
może kiedyś w przyszłości, będzie im dane się spotkać i stoczyć największą
walkę w historii świata.
W owych
czasach znany był ze swej roztropności pewien mędrzec. Wojownicy udali się do
niego, każdy wtedy, kiedy było mu dane przez naturę. Obaj usłyszeli z ust
erudyty, że: „Za dwadzieścia lat nastąpi przesilenie, jedyny dzień w
roku, gdy przez dwadzieścia cztery godziny na niebie razem będą górować Słońce
i Księżyc, wasi panowie. Lecz pamiętajcie, że nigdy nie będą obok siebie.
Będziecie musieli się odnaleźć sami w tej czasoprzestrzeni, a wtedy
nastąpi koniec świata, o jakim mówią pisma uczonych”.
Wojownicy od tego momentu nie podejmowali walki z nikim. Ćwiczyli i zbierali
siły na największy pojedynek w historii. Gdy nadszedł ten dzień, obaj wybiegli
na powierzchnię ziemi w poszukiwaniu rywala.
Podróżowali wzdłuż równoleżników i południków przez całą dobę. Bezustannie,
pełni nadziei, pytali, szukali śladu przeciwnika, ile tchu, ile sił… Lecz nie
dane było im się spotkać, bo świat nie miał się jeszcze skończyć. Dostrzegli
siebie na horyzoncie, dopiero w ostatniej minucie tej doby. Po czym obaj
zniknęli w swych światach, mając niedosyt oraz czując fizyczny i psychiczny
ból, spowodowany tym, że nie potrafili doprowadzić do konfrontacji.
- To dlatego wciąż żyjemy mamo? – spytał
chłopiec, spoglądając kobiecie głęboko w brązowe oczy wypełnione miłością.
Uśmiechnęła się do niego, odgarnęła szatynowe
włosy z twarzy i powiedziała:
- Tak synku. Podobno dalej się szukają, bo nie
mogą umrzeć, dopóki nie doprowadzą do końca świata.
- Naprawdę?! Jak myślisz który wygra? Pewnie
Dzień, bo jest dobry!
- Dlaczego mówisz, że on jest dobry?
Chłopiec spojrzał na mamę z niedowierzaniem.
Chwilę pomyślał i rzekł:
- Przecież jest wojownikiem Słońca, a ono jest
dobre. Daje nam ciepło i światło, żebym mógł się bawić na dworze.
Kobieta zaśmiała się cicho, ucałowała malca w
czoło i odeszła. Ten pogrążył się w snach o niemożliwym spotkaniu i
wielkim starciu owych niesamowitych mężów.
Otworzył oczy, nad nim
rozgwieżdżone niebo mrugało dziesiątkami tysięcy gwiazd. Leżał na wilgotnej,
bujnej trawie, na podwórku za domem. Otaczały go kwiaty i drzewa, które kiedyś
razem z nim zasadzili rodzice. Całe otoczenie sprawiało, że miejsce miało
wyjątkowy, niesamowity klimat magii. Wspominał swoje piękne, beztroskie
dzieciństwo i ulubioną bajkę.
Minęło dwanaście lat, a on nadal pamiętał każdy jej szczegół. Na niebie
pojawiła się spadająca gwiazda, przez jego umysł przebiegła myśl: „A może to
Noc w poszukiwaniu kolejnego rywala?” Zastanawiał się, kto teraz mógłby być
przeciwnikiem tak wielkiego wojownika. Przecież nie całe wojska, to mogłoby go
obrazić, nie ma też już tak potężnych jednostek. Może on ma inne poczucie czasu
? Albo teraz walczy w innych wymiarach, wciąż mając nadzieję, że doczeka
kolejnego przesilenia i pojedynku z Dniem.
- To ich spotkanie… Nadaje cel i sens
całemu ich życiu. Czekają na nie i tylko tego pragną. Czy my też mamy w swoim
życiu takie spotkanie ? Może ich jest znacznie więcej niż jedno?
Przez dziewięć miesięcy czekamy, by poznać
ludzi, którzy obdarowali nas życiem - naszych rodziców. Mamy spotkać osoby,
które wszystkiego będą nas uczyć, dadzą nam miłość, jakiej nie da żaden inny
człowiek, po których odziedziczymy umiejętności, cechy charakteru.
Potem gdy minie parę lat, poznajemy rówieśników.
Zdobywamy pierwszych przyjaciół, tych najlepszych podczas wakacyjnych
szaleństw, gdy jesteśmy na koloniach i tych najważniejszych, na których liczyć
możemy potem przez całe życie. Uczymy się od siebie nawzajem. Często pierwsze
głupstwa popełniamy razem. Z nimi zdobywamy doświadczenia, kolekcjonujemy
wspólne, najpiękniejsze z czasów młodości, wspomnienia.
Chyba następna w kolejności jest miłość do
przeciwnej płci. Oczekujemy ze zniecierpliwieniem na spotkanie z tym uczuciem
na drodze naszego życia. Szukamy tej wybranej osoby, wyjątkowej, jedynej dla
nas. Często mylimy się i wcale to nie jest to uczucie,
jesteśmy zawiedzeni, rozczarowani, ale w końcu znajdujemy swoją drugą połowę. Z
tego rodzi się, być może, bo niekoniecznie, kolejna osoba, na którą czekamy. To
nasze kolejne spotkanie, z naszym potomkiem, któremu przekażemy wszystko, czego
nas nauczyli nasi rodzice.
Ostatnim etapem jest chyba nasza najbardziej
bolesna konfrontacja - ze śmiercią. Większość się jej boi, próbuje uciekać, nie
myśleć, a przecież i tak nie ominie nikogo z nas. Nieważne, co robiliśmy, kim
byliśmy i ile dóbr zgromadziliśmy przez całe swoje życie. Byłoby wówczas
dobrze, gdyby był w naszym życiu ktoś, dzięki komu moglibyśmy poznać ważną
osobę, dzięki której ta śmierć wcale nie byłaby taka straszna. – otworzył na
chwilę oczy, jego słuchacz się poruszył, przynajmniej tak podpowiadał mu jeden
ze zmysłów.
Kot jednak leżał na swoim miejscu wpatrzony w
niego nieruchomo. Dlatego położył głowę znów na trawę, zamknął oczy i mówił
dalej:
– Tak, mówię tu o Bogu. Może i mnóstwo
osób w tych czasach neguje jego istnienie, ale myślę, że warto Go spotkać. W
każdej cywilizacji, przez wszystkie czasy był obecny. Niekoniecznie ten jedyny,
prawdziwy, ale zawsze był jakiś, który nadawał sens ludzkiemu istnieniu i
mówił, jak trzeba postępować. Teraz ludzie myślą, że są niezależni. Co ty na to
kiciu? Stali się indywidualistami, uważają, że dadzą sobie radę sami. Czas
oceni.
Z rozmyślań wyrwała go osoba, która właśnie
siadła obok. Powoli się podniósł, spojrzał w lewą stronę i
powiedział:
- Cześć mamuś, długo tu jesteś ? – uśmiechnął
się i położył z powrotem.
- Od samego początku. Ciekawy wykład dajesz
kotu. Ooo, to nawet nie nasz ? Ale chyba mu się podobało, skoro tak długo
chciało mu się z tobą siedzieć – roześmiała się głośno.
- Naprawdę bardzo zabawne mamuś.
Położyła się obok niego i razem w milczeniu wpatrywali
się w rozgwieżdżone, letnie niebo.
Joker
Grafika:
http://obrazy.org/obraz-Vincent+van+Gogh+Gwiezdzista+noc+_main_1783_800.jpg
http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/234198_grafika_chlopiec_dziecko_kot_okno.jpg