Chodziło
tylko o wybór sposobu umierania.
(Marek
Edelman)
Powstanie w getcie warszawskim rozpoczęło się 19 kwietnia 1943 roku i trwało do 16 maja 1943 roku. Mija właśnie 70 lat od tamtych tragicznych
wydarzeń.
Zastanawiałam się, w jaki sposób
przybliżyć tę niewyobrażalną tragedię
jednych ludzi - Żydów i zezwierzęcenie
drugich – hitlerowców i askarisów pozostających
na ich usługach. Oczywiście, mogłam sięgnąć do źródeł historycznych i
przedstawić fakty. Tym jednak na pewno zajmą się historycy na lekcjach, polecam
też ekspozycję na korytarzu szkolnym. Wierzę w mądrość moich kolegów, którzy
zapoznają się z tą bolesną kartą naszej wspólnej historii.
Ponieważ wciąż jestem pod wrażeniem lektury Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall oraz Rozmów z katem w reżyserii Macieja Englerta wg książki Kazimierza Moczarskiego, pozwolę sobie spojrzeć na powstanie z punktu widzenia jego przywódcy – Marka Edelmana oraz likwidatora getta warszawskiego - Jürgena Stroopa. A przy tym zaprosić do refleksji.
Datę powstania wyznaczyli Niemcy – mówi Marek
Edelman, zastępca komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej – Mordechaja
Anielewicza. Otoczyli mury z zewnątrz i zamierzali rozpocząć
likwidację getta. To był sygnał do rozpoczęcia walki.
Dlaczego
Żydzi postanowili walczyć? Marek Edelman wyjaśnia to kilkakrotnie.
- Czy zza muru widać było coś po aryjskiej
stronie?
- Tak. Mur
sięgał tylko pierwszego piętra. (…) Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy
muzykę i strasznie żeśmy się bali, że muzyka zagłuszy nas i ci ludzie niczego nie
zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy nas, walki, poległych… Że ten
mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść nigdy się o nas nie przedostanie.
Marek Edelman opowiada też o Żydzie stojącym na
beczce, któremu Niemcy obcinali brodę. Musiał znosić szyderstwo faszystów oraz
tłumu ludzi. A potem dodaje: Wtedy
zrozumiałem, że najważniejsze ze wszystkiego jest nie dać się wepchnąć na
beczkę. Nigdy przez nikogo.
- Ważne
było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili
lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy
pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No
to żeśmy strzelali.
Było nas
wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać
powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby nie dać się zarżnąć, kiedy po nas (…)
przyjdą.
Wystarczy
porównać kilka danych, żeby zrozumieć sytuację Żydów. Powstańców
jest 220, Niemców – 2090. Niemcy mają
lotnictwo, artylerię, pojazdy pancerne, miotacze min, 82 karabiny, 135
pistoletów maszynowych i 1358 karabinów, na jednego powstańca (według
relacji zastępcy Komendanta powstania) przypada 1 rewolwer, 5 granatów i 5
butelek zapalających. Na każdy teren 3 karabiny. W całym getcie są 2 miny i jeden automatyczny
pistolet.
A jednak Żydzi bronili się przez niemal miesiąc!
(przy wsparciu Polaków, ale to osobny
temat).
Jürgen Stroop – kat warszawskiego getta –mówił
w mokotowskim więzieniu o Żydach: To już nie
bezwolne masy, ale elita syjonistyczna. Ci ludzie wiedzieli, po co się biją i
za co się biją. Byli twardzi. Mieli charakter. Wyszkoleni. Zaopatrzeni.
Wytrwali i sprytni. Oraz zdecydowani na śmierć. To bardzo pochlebna
opinia – jak na faszystę - który uważa, że Żyd
nie jest pełnym człowiekiem. Żydzi to
podludzie.
Mnie przekonuje opinia Kazimierza Moczarskiego (w czasie wojny próbował zabić Stroopa), że Żydzi bronili godności ludzkiej i przyszłej pamięci swego społeczeństwa.
Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu o Getcie w Warszawie.
Humanistka
Grafika:
http://ciekawostkihistoryczne.pl/wp-content/uploads/2013/04/anielewicz.jpg
http://www.sztetl.org.pl/getimage.php?c=OBRAZY&x=180&y=260&file=obraz_891.jpg
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c5/67/00/c56700409771b52873f2853108bf18bb.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/f2/ed/d0/z13692402V,Mural-upamietniajacy-Marka-Edelmana-na-budynku-prz.jpg