26 lutego 2015

Myśli o wychowaniu



    Internetowy savoir - vivre
     
      

Żyjemy w czasach,
w których kulturze grozi,
że zginie od środków kultury.
(Friedrich Nietzsche)


Jeśli tego nie wkleisz na swój profil, to za 3 dni umrze ci mama.  Albo: Wklej to na swój profil, a ktoś, kogo kochasz, jutro o 19. wyzna ci miłość.  To chyba wszystkim dobrze znane „łańcuszki szczęścia’’ zaśmiecające  fora internetowe. Pewnie każdy z nas spotkał się również z tzw. trollowaniem. Ale zacznijmy od początku.

Netykieta to zbiór zasad dobrego zachowania w Internecie. Etymologia tego wyrazu jest niemalże banalna, bo jest to po prostu połączenie wyrazów: net   (z angielskiego sieć) oraz etykieta. Zasady w niej zawarte nie są dokładnie skodyfikowane, nikt  nie zajmuje się także nakładaniem kar pieniężnych lub cielesnych na osoby jej nieprzestrzegające. Konsekwencją tego może być po prostu interwencja administratora, który takiego delikwenta pozbawi możliwości korzystania z danej strony internetowej. A po co to wszystko?  Po to, aby Internet nie był zbiorowiskiem chorej społeczności, która nie wie, jak się zachować i narusza nawzajem swoje prawa.
   
Zasad należących do netykiety jest wiele i uwierzcie mi, że jeśli chciałabym omówić każdą z nich, pewnie musiałabym to zrobić w kilku postach. Ale tu nie chodzi o to, żeby zrobić wykład, który zanudzi każdego. Przedstawię więc trzy główne zasady netykiety : myśl, nie działaj na czyjąś szkodę oraz nie nadużywaj.   

Język pokemoniasty, fala lub też trawka nie są  przyjemne dla oka. Polega on na pisaniu jednego wyrazu równocześnie dużymi i małymi literami, podwajaniu liter lub fonetycznym zapisie słów, np. sŁiiT lub CiO sŁyChAć? Osoby używające tego języka to tzw. pokemony. Z jednej strony  można takim  osobom zazdrościć wytrwałości, bo  nie wiem,  czy potrafiłabym napisać chociaż cztery zdania, pilnując się, aby po każdej literze używać klawisza Caps Lock. No, ale z drugiej strony, to nie wygląda dobrze. Właściwie, to w ogóle nie wygląda!
   
Do zjawiska krytykowanego przez netykietę, należą również „łańcuszki szczęścia”, których przykłady pokazałam na początku. Niby jaki wpływ na moje życie ma fakt, czy je wkleję czy nie? Organizm mamy nagle dostanie sygnał, że pora przestać dobrze funkcjonować, a chłopaka nagle oświeci   i będzie moim Romeo?  Chyba jednak nie…

Ważny jest także umiar. Jeśli w dwóch zdaniach widzę piętnaście emotikon, to  tracę cierpliwość. Uśmiechy czy buziaczki mają być ozdobnikiem  a nie główną treścią tekstu. Ciągłe pisanie wielką literą również jest sprzeczne  z netykietą. Może to być odbierane negatywnie - jako podniesiony głos lub krzyk.  

Do zasad dobrego zachowania w Internecie  należą również odpowiednie formuły początkowe i końcowe e-maili. Taka informacja przyda się pewnie każdemu, kto chce napisać do dyrektora, nauczyciela lub pracodawcy i nie chce popełnić gafy. Listy formalne należy  odróżnić od nieformalnych, a sformułowania cześć lub trzymaj się zostawić dla kolegów. Ważne jest, aby po formule otwierającej list postawić jakiś znak, np. przecinek lub wykrzyknik. Różnica jest taka, że jeśli postawimy przecinek to treść rozpoczynamy małą literą, a jeśli wykrzyknik - to wielką.
Czym jest trollowanie? To antyspołeczne zachowanie charakteryzujące się na przykład: wstawianiem linków z obraźliwą treścią, częste zadawanie tych samych pytań, na które odpowiedź została już udzielona, wszczynanie kłótni lub też pogardliwy stosunek do innych internautów. Termin pochodzi od angielskiego „Trolling for fish” - metoda łowienia ryb na haczyk. Jaki to ma związek? Troll zarzuca swój haczyk  przez poruszanie kontrowersyjnych tematów. Najlepiej „nie karmić trolla (don’t feed the troll)”, czyli nie wchodzić z taką osobą w polemikę, ponieważ to potęguje jego bezczelne zachowanie.
  
Korzystając z Internetu musimy pamiętać, że mamy nie tylko  prawa, ale też obowiązki. Dbając o to, jak piszemy, dbamy  jednocześnie o swój wizerunek, a także o komfort innych użytkowników. Czy często spotykasz się na forach z językiem pokemonów lub z trollowaniem?

Ola 

Grafika:

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS2Q4c05GwMLzXIqpSIAJCCkTYP8rQqmhT3ZbngBbsLiy1fi0CTz1X9Qg9eIWZC_kr6yz0&usqp=CAU

https://64.media.tumblr.com/8579d74685ca09cc71acc66e43bd21a9/tumblr_inline_psgznaHsRs1we6rle_640.jpg

23 lutego 2015

Przeczytane, przemyślane, skomentowane

     
            Baw się z kotem!
 
 
 
 
Nawet najmarniejszy kot jest arcydziełem natury. 
(Leonardo da Vinci)


Masz w domu kota? Czy domyślasz się, że ma dobroczynny wpływ na człowieka? Nie? To poczytaj!

Obserwacje relacji człowieka z kotem doprowadziły do powstania felinoterapii. Co to takiego? To - najprościej mówiąc - terapia z udziałem kota. Nazwa wywodzi się z łacińskiego słowa felis ( kot ) oraz greckiego therapeia ( opieka, leczenie ).  Obcowanie ze zwierzakiem ma pozytywny wpływ na poprawę zdrowia fizycznego  i psychicznego człowieka. Taka terapia niweluje różne zahamowania, ułatwia komunikację, poprawiająca zdolność uzewnętrzniania uczuć i emocji. Felinoterapia jest przydatna w leczeniu osób starszych oraz dzieci niepełnosprawnych (zarówno umysłowo, jak i ruchowo). Ma ona zastosowanie w przypadku takich chorób jak: nadpobudliwość, ADHD, autyzm, zespół Aspergera, zespół Downa, zaburzenia zachowania i emocji, zaburzenia lękowe, nieśmiałość i zahamowanych społecznie, depresja, choroba Alzheimera, różne inne choroby psychiczne, uszkodzenia słuchu, uszkodzenia wzroku, dystrofia mięśniowa, artretyzm itp.
  
Prekursorką tej metody leczenia była Brazylijka Nise da Silveira, lekarka z początku XX wieku. Sprzeciwiała się stosowaniu lobotomii i elektrowstrząsów  na pacjentach w szpitalu psychiatrycznym. Pewnego dnia, po kryjomu, wniosła kota do szpitala. Tak odkryła pozytywny wpływ tych zwierzaków na pacjentów. Okazało się, że pomagają  terapeutom nawiązać kontakt z chorym i dotrzeć do niego. Felinoterapia staje się coraz bardziej popularna na świecie. Stosuje się ją głównie  w domach seniora, domach opieki, hospicjach i w resocjalizacji więźniów.

Do terapii wykorzystywane są dwa rodzaje kotów: koty wizytujące, czyli zwierzaki przetestowane i wybrane, które odwiedzają pacjentów, i koty stacjonarne, stale przebywające  na terenie danego ośrodka. Kocia terapia różni się od dogoterapii tym, że koty nie wymagają tresury. W terapii wykorzystywane są naturalne cechy charakteru i wrodzone zachowania kotów. Niekiedy pacjenci w hospicjach nie mają ochoty na rozmowy z terapeutą, dlatego właśnie koty wtedy spełniają swoją rolę  w nawiązaniu kontaktu. Zwierzęta są jak magnes przyciągający  pacjentów, którzy głaszczą zwierzaki i rozmawiają. Koty pozwalają oderwać się od rzeczywistości i często przypominają chorym ich własne zwierzęta. 
Ciche i spokojne koty świetnie nadają się do zajęć wymagających koncentracji i wyciszenia. Dla nadpobudliwych dzieci, mających problemy ze skupieniem się – to nie lada  wyzwanie i w tym im pomagają zwierzaki. Dziecko, chcąc dotknąć kota, musi zastosować się do zasad i nauczyć się cierpliwości, aby kot przyszedł. Przyjście kota jest nagrodą i motywacją do dalszej pracy. Koty sprawdzają się również  podczas pracy z dziećmi autystycznymi. Trudno jest dostać się do świata dziecka cierpiącego na autyzm, kotom udaje się to bardzo często. Dzieci nawiązują z nimi kontakt, dzięki czemu uspokoją się i otwierają. Bardzo często felinoterapia jest dla dzieci autystycznych odpowiedniejszą formą terapii niż dogoterapia. Ruchliwe i hałaśliwe psy często bywają zbyt silnym, a w końcowym efekcie, negatywnym przeżyciem. Delikatność kotów jest bardziej odpowiednia dla osób o tak wrażliwej i zaburzonej psychice.

Felinoterapia ma mnóstwo zalet. Motywuje do ćwiczenia, wysiłku, podejmowania działań, stymuluje umysł, ćwiczy koncentrację, rozwija funkcje poznawcze, koordynację ruchową, rozwija myślenie przyczynowo –skutkowe, orientację przestrzenną. Podnosi pewność siebie, aktywność, uczy odpowiedzialności i samodzielności, buduje poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. Koty również pomagają łagodzić stres i samotność. Tak więc terapia z kotem jest świetnym sposobem na pomoc chorym ludziom, jednak nie każdy może stosować felinoterapię. Kocia terapia jest niewskazana w przypadku uczulenia na sierść, mocz, odchody kota oraz w przypadku, gdy pacjent wykazuje agresję wobec zwierzęcia.   
Również my sami możemy na co dzień korzystać z pomocy naszych kocich przyjaciół. Mruczenie, miauczenie kota, a także jego głaskanie wpływa kojąco   i uspokajająco, szczególnie na osoby nerwowe. A to z kolei, pomaga w obniżeniu cholesterolu, ciśnienia i trójglicerydów we krwi, czyli  redukuje ryzyko chorób układu krwionośnego. Koty również mogą pomóc w uśmierzeniu bólu - wyczuwają miejsca bolące i kładą się na nich. Kocia sierść jest najonizowana ujemnie, a miejsce chore dodatnio, co oznacza, że kot je neutralizuje.

Jeśli kogoś to nie przekonuje, to powiem, że koty są piękne! I słusznie, że mają swoje święto – Światowy Dzień Kota obchodzony w lutym.

Magda    

Grafika:
https://s.mamotoja.pl/i/dziecko-z-kotem-BIG-90934.jpg
http://m.jejswiat.pl/kot-i-chlopiec-5c7fda290b6842839,750,470,0,0.jpg
http://www.zpazurem.pl/obrazy/17/74581_articlefeature.jpg 

20 lutego 2015

Oglądamy filmy


 
      Optymistyczna opowieść 




 
Mierz siły na zamiary.
     (Adam Mickiewicz)


O czym jest film Carte blanche  Jacka Lusińskiego?  O historyku z lubelskiego liceum, który zaczyna tracić wzrok, ale  postanawia  to zataić  i dalej pracować  oraz  doprowadzić klasę do matury.

Kacper (Andrzej Chyra) jest bardzo dobrym nauczycielem, którego lubią i szanują uczniowie. On również ich darzy sympatią i ma z nimi doskonały kontakt. Nie założył dotychczas rodziny i mieszka z matką, co jest powodem do drwin ze strony kolegów- nauczycieli. Matka ginie w wypadku – to Kacper prowadził samochód, ale  jemu nic się nie stało. Życie  bohatera jednak od tego momentu zacznie się zmieniać. Taki właśnie jest prolog do właściwych wydarzeń.
Stopniowo coraz lepiej poznajemy Kacpra – w  różnych sytuacjach: szkolnych i pozaszkolnych. Poznajemy też dwoje uczniów: cwaniaczka Madejskiego (Tomasz Ziętek) oraz outsiderkę Klarę (Eliza Rycembel).  Reżyser przybliża nam także przyjaciela - Wiktora (Arkadiusz Jakubik), z którym Kacper gra w bilard  i dyskutuje. Czas wypełnia czytaniem książek lub obserwacją  gwiazd przez teleskop. Ponieważ  coraz  gorzej widzi, udaje się do okulisty po okulary. Diagnoza, którą usłyszał, brzmi jak wyrok: retinopatia barwnikowa, genetyczna choroba przekazywana  przez matki – nosicielki. Jest nieuleczalna  i prowadzi  do ślepoty. Najpierw Kacper  jest przerażony i bezradny,  a następnie postanawia wieść normalne życie, nikomu się nie zwierzając  ze swoich problemów. Uczy się na pamięć rozkładu pomieszczeń,   odlicza kroki od  pokoju nauczycielskiego do sali historycznej, klucz  poznaje po większym haczyku, do  wypełniania dziennika i sprawdzania listy obecności  angażuje Klarę. Obejmuje  wychowawstwo w klasie maturalnej, a nawet jedzie z nią na wycieczkę. Nie bacząc na własne problemy, wspiera  Klarę  w jej w trudnej sytuacji życiowej.
Wiktor – wtajemniczony  w problemy – jest przeciwny  pracy Kacpra, widząc  w niej ogromne ryzyko. Sprzeczają się, ostatecznie jednak bohater będzie wspierany przez przyjaciela. Wsparcie otrzyma też od Klary, która zauważyła jego problemy ze wzrokiem. „Carte blanche” Jacka Lusińskiego to optymistyczna opowieść o zwycięstwie siły woli nad chorobą – czytamy w jednej z recenzji. Tak też widz odczytuje ten film. Owszem, Kacprowi nie jest łatwo, co wyraża wielokrotnie powtarzany w filmie motyw  jego wspinania się po schodach. Doprowadził  jednak do matury młodzież, która okazała się dojrzała i wdzięczna za trud, nawet knąbrny Madejski. Symboliczny zdaje się też motyw  drutów trolejbusowych  i sunącego  po nich pałąka. Te druty dokądś prowadzą i wciąż starcza napędu. Wszystko jest do zniesienia, najbardziej krańcowa sytuacja ma swoją normalność. – pisze Tadeusz Sobolewski.  I krytyk dodaje jeszcze:   Filmowy Kacper - wzorowany na Macieju Białku - dostaje swoją "carte blanche". Kiedy choroba przestanie być tajemnicą, w jego życiu zacznie się nowy etap. Ale film skupia się na tym,    co było wcześniej, na etapie udawania. Jest w tym napięcie, obawa podobna do tej, jaka towarzyszy w kryminałach przestępcom, że rzecz się wyda. Ale to udawanie zdrowego ma głębsze, uniwersalne znaczenie. Chodzi o rodzaj mobilizacji, której doświadczamy wszyscy, wypróbowując własne możliwości.

Akcja filmu dzieje się w Lublinie – malowniczym, pełnym pięknych zakamarków  i uliczek. Zawdzięczamy to  zdjęciom Witolda Płóciennika oraz montażowi Jarosława Barzana.  Chcąc  wiarygodnie przedstawić doświadczenia człowieka tracącego wzrok, twórcy filmu wykorzystali różnego rodzaju filtry, przerabiali obiektywy, eksperymentowali   z ostrością i kolorem. Są więc kadry, w których ostrość jest zogniskowana na bohaterze, a  otoczenie jest niewyraźne.

Obsada filmu jest  bardzo trafnie dobrana. Andrzej  Chyra to aktor sprawdzony  w wielu innych filmach, więc i tu spisał się rewelacyjnie (choć jest niepodobny do Macieja Białka). W wywiadach mówił, że w kreowaniu postaci  kierował się strachem: przed wykluczeniem, napiętnowaniem oraz inwalidztwem, które upośledza całe dotychczasowe życie. I ten właśnie strach przedstawił bardzo przekonująco, łącząc tragizm z  humorem.  Wykreował człowieka, który wbrew wszystkiemu, realizuje pasję nauczycielską. Świetni są i inni aktorzy: Wojciech Pszoniak, Dorota Kolak, Arkadiusz Jakubik.
Na szczególne uznanie zasługuje Eliza Rycembel. Jej  Klara  - zaraz po głównym bohaterze – jest najciekawszą  postacią w filmie. Gra niuansami, spojrzeniem, mimiką  - intryguje, jest szalenie prawdziwa w tym, co robi – to fragment jednej z recenzji. Nie podobała mi się natomiast postać zagrana przez Urszulę Grabowską, ale pewnie dlatego, że ta aktorka w żadnej roli mi nie odpowiada. 

Reżyserem filmu Carte blanche jest Jacek Lusiński.  Realizuje filmy fabularne, dokumentalne, reklamy i teledyski. Jest  także scenarzystą  i autorem  tekstów piosenek. W 2009 roku wyreżyserował  na podstawie własnego scenariusza komedię Piksele.

Carte blanche  to „a feel good movie” – czyli film, po którym czujemy się lepiej, potrafimy zauważyć, że życie ma sens i  jest piękne. W  ostatnim czasie powstały trzy bardzo dobre „feel good movies”: Carte Blanche,  Chce się żyć  i Bogowie. Okazało się, że widzowie  chcą oglądać  nie tylko adaptacje lektur i opowieści o wojnie, także filmowe wersje biografii  autentycznych ludzi - doktora Religi  czy Macieja Białka.  Z wielką przyjemnością obejrzałam ten film, wzruszyłam się na nim, a potem jeszcze długo myślałam  o zawiłościach ludzkiego życia. I chyba o to chodzi!

Movetur


Grafika:
http://www.cosnowego.idiks.org/wp-content/uploads/2015/02/Carte-Blanche-22-Bialek-i-Chyra-1024x683.jpg
http://m.wm.pl/2015/01/n/carte-blanche-226007.jpg
http://ars.pl/wp-content/uploads/2015/01/carte3.jpg
http://1.fwcdn.pl/ph/29/37/702937/534525_3.1.jpg