Coś po drodze zgubiłem
Prawdziwa podróż odkrywcza
nie polega na szukaniu nowych lądów,
lecz na nowym spojrzeniu.
nie polega na szukaniu nowych lądów,
lecz na nowym spojrzeniu.
(Marcel Proust)
Dzieciństwo to czas bezkarnego zadawania pytań. Mamy wówczas całkowite prawo do nadużywania: „Co to?”, „Po co?”, „Dlaczego?”, „Skąd?”. Czasami jednak najprostsze pytania okazują się tymi najtrudniejszymi…
Drogi
Czytelniku, dzisiaj pójdziemy na spacer do parku. Na jednej z ławek będzie
siedzieć Tomek, który zabierze Cię w
podróż śladami swoich wspomnień. Odnajdziesz w nich – ku swojemu zaskoczeniu –
własne obrazy z dzieciństwa i wraz z nim postarasz się znaleźć odpowiedzi na
nurtujące każdego człowieka pytania o to wszystko, co powszechnie obecne i
jednocześnie niezrozumiałe.
Kiedy
świat niewinnej dziecięcej ciekawości spotyka się z doświadczeniem ludzi,
którzy już otrzymali swoją słodko-gorzką lekcję życia, powstaje, uważany za
jeden z najlepszych dokumentów w historii, krótkometrażowy film „Wszystko może
się przytrafić” w reżyserii Marcela Łozińskiego. Jego 5-letni wówczas syn,
spacerując po parku, rozmawia z przypadkowymi osobami i szuka odpowiedzi na
nurtujące go pytania dotyczące śmierci, Boga, smutku i samotności. Już od pierwszych sekund trwania filmu,
bezpośredniość i otwartość chłopca, jego wrażliwość, ciekawość i zwykła szczera
radość, głęboko wzruszają. A gdy
chłopiec rozpoczyna rozmowę z kolejnymi osobami, zaczynasz zastanawiać się, czy
wciąż jeszcze znajdujesz się po drugiej stronie ekranu, czy może właśnie stałeś
się uczestnikiem dialogów nawiązanych
pomiędzy Tomkiem a spacerowiczami. Nagle odnajdujesz w postaci chłopca siebie
samego. Spotkanie to staje się niezwykle osobiste. Nieświadomie zaczynasz
poszukiwać w swoim sercu odpowiedzi na usłyszane pytania. Wszystko po to, by w
końcowych minutach filmu stwierdzić, że „właściwie to ten mały brzdąc dał mi
porządniejszą lekcję życia, niż niejeden uczony filozof”.
12
lat później Tomek ponownie siada na ławce w parku. Tym razem w dokumencie „A
gdyby tak się stało?” powraca do miejsca znanego z dzieciństwa, by
uświadomić sobie, jak wiele zmian zaszło
zarówno w otoczeniu, jak i w nim samym. Wychodząc na spotkanie przedszkolaka,
który uważał, że dinozaury istnieją, człowiek może żyć 120 lat, a pan, któremu
się przytyło – troszeczkę tylko spuchł, Tomek, a teraz już właściwie Tomasz,
zdaje sobie sprawę, że nic już nie jest takie, jak kiedyś. W parku, zamiast
grupy serdecznych staruszków odpowiadających z uśmiechem na jego pytania,
witają go puste ławki. On sam również wydaje się sobie obcy. Nie widzimy już
uśmiechniętego, szczęśliwego chłopca. Jego oczy są smutne, zagubione, nie
cieszy go przyroda. W jednej ze scen odgania od siebie z frustracją owady, które jeszcze kilka lat wcześniej
obserwował z zaintrygowaniem.
- Coś po drodze zgubiłem…
- A co?
- Nie wiem…
- Coś po drodze zgubiłem…
- A co?
- Nie wiem…
Towarzysząc
bohaterowi w jego wyprawie w przeszłość, uświadamiamy sobie, że jesteśmy do
niego niebezpiecznie podobni. Z biegiem lat gdzieś po drodze gubimy niewinność,
gdzieś zapodziewa się nam radość, ciepły uśmiech zostaje zastąpiony przez
oschłość serca, nawet łabędzie pływające po stawie w parku omijamy z dziwną
obojętnością. Być
może po obejrzeniu dokumentu sięgniemy po zdjęcie z dzieciństwa. Obejrzymy
je skrupulatnie. Wyruszymy na spacer
alejami naszych wspomnień. Spróbujemy odnaleźć oznaki tego, że istnieje jeszcze choćby najmniejsze podobieństwo
pomiędzy nami a brzdącami śmiejącymi się do nas z fotografii. Spojrzymy w lustrzane
odbicie i nie znalazłszy w nim już małego odkrywcy, dla którego świat był
piękną zagadką, stwierdzimy smutną prawdę, że nie tylko Tomek „coś po drodze
zgubił”…
Grafika:
http://www.adante.nazwa.pl/zbroiowisko/aobrazki/adante/2201605261900473.jpg