Bohater z
Zamojszczyzny
Naród,
który nie szanuje swej przeszłości,
nie zasługuje na szacunek teraźniejszości
i nie ma prawa do przyszłości
(Józef Piłsudski)
Na początku maja odbędą się uroczystości
upamiętniające już 73. rocznicę rozbicia komunistycznego obozu pracy w Błudku
niedaleko Suśca. Inicjatorem akcji zbrojnej był Bronisław Malec, z którym
miałam przyjemność rozmawiać. Przybliżę Wam wojenne i powojenne losy tego
niezwykłego człowieka – jednego z żołnierzy
wyklętych.
Wojna. Pan Bronisław Malec
urodził się 21 lipca 1922 roku w Nowinach. Do wybuchu wojny pracował jako
stolarz budowlany. Po zakończeniu kampanii wrześniowej zajmował się zbieraniem
oraz magazynowaniem broni, amunicji i materiałów wybuchowych, które pozostały
po rozbitych oddziałach Wojska Polskiego. Pod
koniec 1939 roku wstąpiłem do tajnej,
wojskowej organizacji – Związku Walki Zbrojnej, którą założył kierownik szkoły
w Nowinach – ppor. rezerwy Alfred Janur pseudonim „Norwid”. Wówczas przed nim złożyłem
przysięgę, przyjmując ps. „Żyj”. To była jedna z ważniejszych decyzji w moim
życiu – stwierdza mój rozmówca - zostałem
również mianowany dowódcą jednej z drużyn ZWZ. Na
terenach okupowanych przez Niemców tajna policja polityczna Gestapo zaczyna
aresztowania. Dochodzi do nich też w Majdanie Sopockim w 1941 roku. Ma to znaczący wpływ na losy oddziału Bronisława Malca.
Opowiada o tym: aresztowano kilkanaście
osób, w tym m.in.: proboszcza parafii, organistę, wójta gminy, sekretarza
gminy, komendanta polskiej policji granatowej oraz kierownika szkoły. Po tych
aresztowaniach ppor. Janur wyjechał do Krakowa i już nie wrócił. Zostaliśmy bez
dowódcy. Dopiero
jesienią 1942 roku do Nowin przyjechali: por. Marian Warda ps. „Polakowski”
i ppor. Witold Kopeć ps. „Ligota”. Zorganizowali oni na nowo podziemną
organizację w wiosce, która została przemianowana na Armię Krajową. Zostałem mianowany dowódcą drużyny.
Zatem w połowie 1943 roku pan Bronisław
zgłosił się do leśnego oddziału partyzanckiego pod dowództwem por. Polakowskiego. Brał udział w walkach przeciwko Niemcom aż do przyjścia frontu w lipcu 1944 roku Uczestniczył
m.in. w nocy 4 lipca 1943 roku, wraz z oddziałem partyzantki sowieckiej w wysadzeniu
pociągu z wojskiem niemieckim na linii
kolejowej Długi Kąt – Nowiny. 1 maja 1944 roku został wyznaczony na dowódcę
plutonu Nowiny i przyjął pseudonim Żegota. Latem 1944 roku został awansowany do stopnia kaprala, a w
następnych latach, już po wojnie, do stopnia podporucznika.
Po
wojnie. We
wrześniu 1944 roku do Majdanu Sopockiego
przyjechał oddział
rosyjskich sił bezpieczeństwa – NKWD. W czasie pobytu Rosjanie zaczęli zwozić
materiały na budowę obozu przeznaczonego dla aresztowanych żołnierzy i oficerów AK. Obóz niewolniczej pracy NKWD -UB zbudowano w miejscowości Błudko koło Nowin. Więziono w nim i mordowano m.in. żołnierzy ludowego Wojska Polskiego i Armii Krajowej. Opowiadał
mi z przejęciem żołnierz wyklęty, który nie
ujawnia się przed siłami bezpieczeństwa i, tak jak za czasów okupacji
niemieckiej, rozpoczyna walkę z nowym najeźdźcą Polski – Rosją
Sowiecką. W nocy 26 marca 1945 roku brałem udział w rozbiciu obozu w Błudku przez
połączone oddziały AK Rejonu Susiec i Józefów. Więźniów już nie zastaliśmy w
obozie, ale schwytaliśmy najbardziej winnych zbrodni i wymierzyliśmy im
karę śmierci.
Aresztowanie
i proces. W nocy 3 sierpnia 1946 roku pan Malec został
aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z
Tomaszowa Lubelskiego i grupę operacyjną Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
specjalnej formacji przeznaczonej do zwalczania podziemia niepodległościowego. Zawieziony do siedziby UB w Tomaszowie
Lubelskim został poddany brutalnemu śledztwu. Celem jest zmuszenie go do przyznania się, iż
jest żołnierzem AK oraz wydanie kolegów. Często
byłem brany na przesłuchania o różnych porach
dnia i nocy, po kilka razy na dobę, bez snu i pożywienia. Chcieli mnie złamać psychicznie.
Myśleli, że wtedy zacznę sypać. Komunistycznym
oprawcom chodziło
przede wszystkim o obóz w Błudku-Nowinach: o to, kto brał udział w jego
rozbiciu. Mieli jakieś ogólne informacje na ten temat, ale nie
posiadali konkretnych danych i dlatego dręczyli mnie na przesłuchaniach. Pan Malec
opowiada, jak wyglądały mordercze tortury, którym został poddany:
funkcjonariusze UB, zbrodniczej formacji Polski Ludowej, brali przesłuchującego
w krzyżowy ogień pytań, a potem, gdy nie udało im się wydobyć od
przesłuchiwanego informacji, jakich oczekiwali, zaczęli stosować różne rodzaje
tortur fizycznych: podłączano prąd do palców, wbijano szpilki za paznokcie,
zrywano żywcem paznokcie z nóg, bito go w piętę do tego stopnia, że nie czuł
już, czy ma w ogóle stopy. To był bardzo trudny moment w naszej rozmowie, pan
Bronisław mówił łamiącym się głosem, a
po jego twarzy płynęły łzy: całe ciało
miałem zbite, z porozbijanych nóg i wielu ran leciała krew, nie dawano nam w
ogóle bandaży, by je
zawinąć… Przebywałem w celi więziennej, w piwnicy, gdzie światło paliło się w
dzień i noc. Gdy się zdrzemnąłem, muchy siadały
na ranach, powodując ich zakażenie. W gnijących ranach zagnieździły się robaki, które żywcem jadły człowieka…
A sierpień był upalnym miesiącem, co dodatkowo sprawiało męki. Pomimo
tak ogromnych cierpień, Bronisław Malec niczego nie ujawnił i nikogo nie wydał. Pod koniec września 1946 roku żołnierz został przewieziony do więzienia na
Zamku Lubelskim. Ostatecznie
25 sierpnia 1947 roku pan Malec zostaje skazany na 15 lat więzienia. W nocy l lutego 1948 roku wywożą go do
Rawicza.
Więzienie
w Rawiczu. Bronisław Malec wspomina pierwsze dni w więzieniu:
Podczas inspekcji naczelnika więzienia komendant
celi zameldował stan więźniów. W celi był mały stolik, na którym leżały dwie książeczki do
modlitwy. Wówczas naczelnik przyjmujący więzienie zapytał komendanta celi, co to jest, wskazując palcem na książeczki.
On się zaciął i nic nie powiedział.
Naczelnik powtórzył pytanie podniesionym głosem. Nie wytrzymując nerwowo, odpowiedziałem. On tylko na to czekał –
przyznaje pan Malec. Po
chwili rzekł, że bandytom nie potrzeba się modlić. Bąknąłem, że nie byłem bandytą
i nie jestem, za bandyctwo nie byłem sądzony i za bandyctwo nie siedzę. W naczelnika jakby
piorun uderzył, posiniał ze złości i spytał mnie, za co siedzę. Wytłumaczył,
że skazano go za przynależność do AK i organizacji WiN. Naczelnik odpowiedział, że zgnije w więzieniu, nie będzie oglądał
wolności, on już się o to postara. Za kilka godzin przychodzi oficer polityczny (tzw. politruk) z oddziałowym.
Mówią panu Bronisławowi, by zabierał swoje rzeczy i wychodził. Pakowanie
nie trwa długo - ma tylko miskę i
łyżkę. Wychodzi z celi na korytarz. Prowadzą go po schodach na piętro i
wprowadzają do nowego pomieszczenia. Jest to pojedyncza cela dla jednego więźnia, bardzo niebezpiecznego. Naczelnik więzienia ukarał go jeszcze w
dodatkowy sposób – przejmował jego korespondencję, zakazał pisania listów, spacerowania,
otrzymywania paczek żywnościowych i
widzenia się z rodziną przez rok. W pojedynce
żołnierz AK spędza prawie 11 miesięcy. Cela, w której był więziony
pan Bronisław, była wyposażona w łóżko żelazne
zamykane na dzień i przystawiane do ściany, siennik wypchany starą słomą, jeden koc i prześcieradło
oraz stołek do siedzenia. Jest w niej piec,
w którym nigdy nie palono. Zimą panował tu
przejmujący chłód. Pod
koniec grudnia 1948 roku zachorowałem. Zgłosiłem to oddziałowemu, on zaś
lekarzowi. Taka była bowiem procedura. Wówczas przyszedł sanitariusz i zaprowadził mnie na izbę chorych. Lekarz zbadał, zmierzył gorączkę, która wynosiła ponad 40 stopni. Sanitariusz kazał
położyć się na łóżku i zapytał mnie, czy mam pieniądze w depozycie. Odpowiedziałem
twierdząco. Za te pieniądze kupował leki
w aptece w mieście, bo w więzieniu nie
było takich specyfików. Sanitariusz Kawecki poprosił w moim imieniu lekarza, żeby
przepisał mi mleko, ponieważ nie mogłem nic jeść. Lekarz przepisał litr mleka dziennie przez okres trzech miesięcy
i jeszcze inne produkty żywnościowe. Dzięki temu doszedłem do siebie i przetrwałem więzienie.
Amnestia. 3
sierpnia 1949 roku, w wyniku amnestii, pan
Malec wyszedł na wolność. Musiał jednak meldować się w Powiatowym
Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Nie zaznał jednak spokoju. Bardzo często z niezapowiedzianą
wizytą wpadają do niego funkcjonariusze UB lub Milicji Obywatelskiej. Ich
wizyty trwają aż do 1956 roku.
Bohater. Major
Bronisław Malec za swoje zasługi wojenne został odznaczony przez Rząd
Polski na Uchodźstwie, m.in.: Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z
Mieczami, Krzyżem Armii Krajowej, czterokrotnie Medalem
Wojska, Krzyżem Więźnia Politycznego, Krzyżem Weterana Walk o Niepodległość oraz Krzyżem
WiN-u. Od 1990 roku nieprzerwanie pełni funkcję Prezesa Koła
Rejonowego Susiec Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej
w Okręgu Zamość. Pomimo swoich 94 lat, bierze czynny udział we wszystkich uroczystościach
kombatanckich oraz w upamiętnieniu miejsc związanych z okupacją niemiecką i
sowiecką. Na koniec naszej rozmowy mówi z uśmiechem: cieszę się, że dożyłem prawdziwie wolnej Polski, bo o taką Ojczyznę
walczyłem. 1 marca od kilku lat możemy świętować Dzień Pamięci Żołnierzy
Wyklętych, a właściwie Niezłomnych, którzy całe swoje życie poświęcili w
służbie Bogu i ojczyźnie, nie dając się złamać.
W dzisiejszych czasach są nam potrzebni tacy ludzie, którzy bez wahania stanęli
w obronie ojczyzny i przypominają nam o uniwersalnych zasadach moralnych.
Wiktoria
Grafika:
http://www.pod-sosnami.com.pl/p5,oboz-w-bludku.html
http://pzdata.cdn.aikelo.com/pzdata2/Images/53927
https://fotoroztocze.wordpress.com/2011/07/25/bludek-bludko-oboz-nkwd/
http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/23095?t=Zloz-zyczenia-bohaterowi