Podobno szczęśliwi czasu nie liczą, tak więc w
ramach przypomnienia – jutro Walentynki, Drodzy Koleżanki i Koledzy. Z tej
okazji postanowiłam przybliżyć Wam historię listów miłosnych.
Motyw poezji miłosnej pojawia się już w
najstarszej liryce światowej - w Egipcie faraonów, czyli w XV w. p.n.e.
Charakterystycznym dla tego okresu jest motyw posłańca, który przekazywał
zakochanym słowa miłości. W starożytnej Grecji oraz w Rzymie listy powstawały
na drewnianych tabliczkach lub papirusach. Ówcześnie nie istniało pojęcie
tajemnicy korespondencji, tak więc stosowano szyfry i atrament sympatyczny.
Schemat starożytnego listu miłosnego przedstawił Pseudo-Libanios. Brzmi on: „Kocham, kocham, na
bogów, twą powabną postać – i nie wstydzę się, że kocham. Jeśli nawet ktoś by
mnie zganił za to, że kocham, to musiałby mnie pochwalić, za to, że kocham
piękną osobę.”
Traktat Demetriosa z kolei mówi o tym, że list
ma ukazywać stan duchowy nadawcy i jedynie towarzyszyć przesyłanemu prezentowi
– ma więc być napisany zwięźle i prosto.
Owidiusz tworząc „Heroidy” – cykl poetyckich
listów miłosnych, przypisanych postaciom mitologicznym – odwoływał się do
motywu dziewczyny piszącej list do ukochanego, przepraszającej, że łzy
rozmazują niektóre słowa. W tym okresie odwoływano się również do sztuki i
mitologii oraz do twórczości Homera.
W średniowieczu wychodzono z założenia, że
należy odwoływać się do cierpienia serca oraz porównywać ukochaną do drogich
kamieni. W tej epoce powstał również dworski wzór miłości – uczucie niższego
rangą młodzieńca do starszej mężatki. Najbardziej znaną miłosną korespondencją
tego okresu są listy Abelarda i Heloizy, opowiadające o tragicznej miłości
czterdziestoletniego teologa i młodej, wykształconej dziewczyny z francuskiej
arystokratycznej rodziny. Para ta stała się bardzo popularnym motywem
literackim.
W XV w. moda na pisanie listów trafiła do
Polski. Według Jana Ursyna, powinny one przede wszystkim wychwalać zalety oraz
urodę wybranki, a potem dopiero wyrażać miłość.
W renesansie, dzięki wpływom włoskim,
rozpowszechnił się zwyczaj wysyłania miłosnych bilecików. Z tego okresu
pochodzą Listy Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny.
W wieku XVII włoski styl pisania listów ustąpił
francuskiemu, który charakteryzował się zaplątanymi, wielopiętrowymi
komplementami, długimi zdaniami i przesadnymi ozdobnikami. Przykładem mogą być
listy Jana Sobieskiego do Marysieńki.
Jane Austen zapoczątkowała w prozie kobiecej
motyw dziewczyny czekającej na przesyłkę od ukochanego, noszącej miłosne
bileciki na piersi, czy przechowującej korespondencji pachnącej lawendą.
Tak było kiedyś. A współcześnie? Współcześnie…: „Wszystkiego
najlepszego z okazji Dnia Babci, Cioci, Kota, Długopisu…” Na tym kończy
się kreatywność większości z nas, kiedy to z wielkim zapałem mówimy sobie, że
wyślemy oryginalne, wyjątkowe, niepowtarzalne życzenia. Podobnie jest ze
Świętem Zakochanych. A Amorek spada z obłoczku z zażenowania,
słysząc ciągle ten sam frazes: „Udanych Walentynek!”.
Apel więc do wszystkich Romeów – sprzedajcie
kuksańca swojej romantyczności i udowodnijcie, że w dobie esemesów i Facebooka,
wciąż potraficie oczarować słowami płeć piękną!
Majka
Grafika:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdx6fV1GFBPUhYSeN1wAqi5makbMpwzNCEAM-kIu5qBwnodHZvirNO3YdJkMKatpaax3WBcT8CUMUJFG-gx9yEFUyXTSBKNa6tcVtN8Dl6-v9AOL463gt4osngmYmuNQVorlulFUAwgx8/s1600/Pani-piszaca-list.jpg