Obozowe zwycięstwa
Dla wielu ludzi piłka
nożna jest jak religia. Ale
dopiero w niemieckich obozach koncentracyjnych
stała się nią naprawdę,
bo tam bywała jedyną
nadzieją na zbawienie.
(Andrzej Krajewski)
Nasza reprezentacja
nigdy nie wygrała z Niemcami. Jednak statystyka ta nie zawiera jednego meczu, w
którym to my byliśmy lepsi. Rozegrano go w obozie w Gross- Rosen na Dolnym
Śląsku. Polscy więźniowie przeciwko Niemcom. Grali o puchar, który sami sobie
wystrugali z drewna, ale stawka była dużo większa. Wygrali 1:0, a zwycięskiego
gola strzelił Lewandowski.
W dzisiejszych czasach
wielu z nas myśli, że podczas II wojny światowej sport w ogóle nie istniał.
Otóż, spostrzeżenie to jest mylące. W obozach były organizowane mecze piłki
nożnej, które dawały więźniom chwilę wolności, wytchnienia, zapomnienia o
panującym terrorze, głodzie i śmierci.
Niejednokrotnie były też walką o przeżycie. Jednym z pierwszym
pojedynków, jaki został zorganizowany w czasie II wojny światowej, była
potyczka pomiędzy Polakami i Niemcami osadzonymi w obozie koncentracyjnym.
Reprezentacja Polski wygrała mecz 1 : 0, a gola na wagę zwycięstwa strzelił
jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy - Zdzich Lewandowski, który grywał
niegdyś w największych klubach świata. Wkrótce mecze stały się elementem
obozowego życia. Następne
spotkanie odbyło się w Auschwitz latem 1941 roku na życzenie
Ericka Gronke – nieformalnego przywódcy kapo i zarazem zapalonego piłkarza. Drużyna więźniów
miała rozegrać mecz z jego zespołem.
Polscy
więźniowie mimo warunków, w jakich się znajdowali, z entuzjazmem
kompletowali drużynę. Jak się okazało, wśród więźniów były prawdziwe gwiazdy
futbolu: Sylwester Nowakowski, Antoni Łyko, Wawrzyniec Staliński.(na zdjęciu: Antoni Łyko i Józef Korbas) Do wymienionych tuzów
dołączyło kilku zawodowych piłkarzy z niższych przedwojennych polskich
lig. Mecz rozegrano na placu apelowym. Polska reprezentacja wygrała 3:1.
Kolejne mecze rozgrywano, pomimo zmniejszania się reprezentacyjnego
składu.Szczupli i drobni na tle potężnych, brzuchatych przeciwników,
górowaliśmy nad nimi szybkością i techniką. Ogrywaliśmy ich jak dzieci, co
wywoływało na widowni salwy śmiechu, również wśród Niemców funkcyjnych i
esesmanów, a u przeciwnika wściekłość. - wspominał Kazimierz Albin autor
wspomnień "List gończy", który jako 18-latek trafił do Auschwitz.
Piłkarze umierali z wycieńczenia lub ich mordowano. Tych, którzy odchodzili, zastępowali inni.
Jednym z nowych zawodników polskiej kadry był Józef Korbas, były wspaniały
piłkarz Cracovii. Z jego wydatnym wsparciem Polacy rozgrywali kolejne
mecze. Już nie tylko z Niemcami, ale również z więźniami innych narodowości,
którzy tworzyli swoje drużyny. Dla niektórych była to sprawa życia lub śmierci.
Każdy angażował się w grę. Był również dumny, że gra dla swego kraju. Członek
drużyny za wygrany mecz dodatkowo dostawał plasterek salami. Czasem
esesmani w nagrodę za dobrą grę rzucali na boisko papierosy.
Moda na piłkę z biegiem
czasu przeniosła się również do innych obozów: Majdanka i Dachau, ale nigdzie
nie rozbudowano sieci rozgrywek w takim stopniu jak w obozie koncentracyjnym
Gross-Rosen. Kapo utworzyło zespół Deutsche I, polski komitet zaś
tworzył reprezentację Polen I. Książkiewicz i Morgała wyszukiwali zawodników
grających przed wojną w piłkę. Doliński dbał, aby zawodnicy wykonywali
lżejsze prace i dostawali zwiększone przydziały jedzenia. W 1944 roku
zorganizowano rozgrywki, w których reprezentacja Polski w finale spotkała się z
kadrą Niemców. Po około dwóch godzinach walki polska drużyna triumfowała.
Niestety, zwycięstwo 1:0, po golu Zdzisława Lewandowskiego,
nie spodobało się komendantowi obozu esesmanom oglądającym mecz.
Wieczorem do bloku, w którym przebywali polscy jeńcy, wpadli uzbrojeni
niemieccy żołnierze i zakatowali polską kadrę.
W obozach
koncentracyjnych wyróżniali się nie tylko polscy piłkarze, ale również
zawodnicy innych narodowości. Węgierski bramkarz Ferenz Moros podczas meczu
zorganizowanego w 1944 roku w Hirschbergu zatrzymał wszystkie ataki
esesmanów na własną bramkę. Ponadto obronił rzut karny. Stał się
dla współwięźniów bohaterem, ale niemiecki żandarm celowo go potem
postrzelił i Węgier zmarł w obozowym lazarecie. Taki los spotkał wielu więźniów,
nie tylko piłkarzy. Jednak ci, którzy przeżyli, nie mieli wątpliwości, że
to futbol ich ocalił.
Bartek
Grafika:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4-1VuVIwMKXbkO2Zg1XhvwGDn7xzODifBOWu83VGybn3BDeIhTz96rEB_vd_ZnfGP_dbCTsokfLw2Eq6s2BXmaEaaHinT_SbkdCn8YW8efXSjsa42vvkVMgB0m5FtNEJlBrArITuwo-K/s1600/ob%25C3%25B3z.png
https://v.wpimg.pl/LTE4OTMwJT1qAntgNUN0ZWpdYSM9WTw4alVgMmIdPDEiG3xmfkR7eylNJDsSHCMmJ1U8C3tCfDVrXj8xKg==/