4 listopada 2023

Spotkanie ze sztuką

 

Dużo piękna, trochę smutku

 

Po prostu jesień: dużo piękna, trochę smutku.

(Jerzy Broszkiewicz)

 

Lubię jesień, ponieważ  ma niepowtarzalny klimat – radość połączoną z melancholią. Trudno być obojętnym  wobec  uroku  drzew zabarwionych na żółto, czerwono i różne odcienie brązu. Przyjemnie jest również  spacerować   wśród szeleszczących  pod nogami liści albo pomiędzy leżącymi na ziemi kasztanami czy żołędziami. Jesień ma również  szare oblicze – zamglone lub zmoknięte, ale i ono da się lubić. Najwyraźniej nie tylko ja mam sentyment do tej pory roku, skoro   znalazła  też  odbicie w literaturze  oraz  malarstwie.

Post zaczyna się od obrazu  „Jesień” Teofila Axentowicza, młodopolskiego artysty. Przedstawioną  na pierwszym planie kobietę można potraktować jako alegorię jesieni, zwłaszcza  że w tle są opadające  żółte i czerwone (rude) liście. Być może to nie jest zwykła kobieta, lecz nimfa, która wsłuchuje się w grę schowanego za nią satyra. Nagie ciało rozmarzonej kobiety jest okryte zwiewnym niby mgła  materiałem. Ten symboliczny obraz budzi pozytywne skojarzenia – ze względu na ciepłą kolorystykę oraz piękno głównej postaci. A  także w związku z postacią satyra, którego łączy się z uciechami życia.

Widoczny wyżej obraz (pochodzący z 1897 roku)  to „Jesień” Józefa Chełmońskiego- wybitnego polskiego pejzażysty. Dominują na nim brązy rozjaśnione  bladymi szarościami i żółtą barwą. Pejzaż przemawia spokojem jesiennego zmierzchu  i zaprasza do zadumy nad  naturalną symbiozą człowieka i natury. Widzowi wydaje się, że czuje ciepło bijące od ogniska, przy którym grzeją się chłopcy pasący bydło. Mam wrażenie, że tutaj nad realizmem dominuje nastrojowość. W Muzeum Narodowym w Poznaniu, przy tym obrazie Chełmońskiego znajduje się informacja, że „Jesień” to nasycony melancholią pejzaż.

Autorem powyższego obrazu, który nosi tytuł „Jesień”, jest Jan Stanisławski, młodopolski malarz. Obraz  przedstawia  trzy drzewa (fragment  sadu?)  świecące  w mroku białością pni i wyciągniętych, niby ręce błagalnie, rozłożyście pokręcone gałęzie – tak pisał o nim Miriam Przesmycki. Porównywał Stanisławskiego do Arnolda Böcklina  oraz  Claude'a  Moneta i  nazywał władcą całej gamy tonów, barw i świateł, który poświęca szczegóły na rzecz  epickiej dali i szerokości, bądź niesłychanie intensywnych feerii świetlnych.  I rzeczywiście, mamy tu bogactwo barw przesyconych światłem. Mimo że najwyraźniej jest uchwycona  późna jesień (drzewa niemal bez liści), to  odbieram  ten obraz jako ciepły i niemal optymistyczny.

Julian Fałat to malarz  impresjonistycznego pejzażu, przedstawiciel polskiego modernizmu, autor  prezentowanego  wyżej  obrazu „Pejzaż  jesienny  z Bystrej” (po 1902 roku). Artysta  odzwierciedla bogactwo natury, podkreślając różnorodność doznań wizualnych – barw i kształtów. Na tle pastelowych kolorów wyróżniają  się: intensywny pomarańcz,  ciemna zieleń oraz brąz. Te barwy  jednak nie wprowadzają niepokoju, a jedynie kojarzą się z  utrwalaną na obrazie porą roku. Całość jest utrzymana w jesiennym, lecz pogodnym nastroju.

Obraz  Odlot żurawi” (1870 rok) namalował  Józef  Chełmoński. W tle są sylwetki żurawi podrywających się do lotu, a na pierwszym planie – jest widoczny żuraw ze złamanym skrzydłem. Wprawdzie  patrzy na stado, ale nie odleci. Dominuje tu nastrój przygnębienia wywołany ciemną kolorystyką (ptaków, ziemi, roślinności oraz nieba). Smutek jest spowodowany też widokiem odlatujących ptaków, co kojarzy się z przemijaniem, a może i samotnością. Chyba można tak interpretować „Jesień”, wykorzystując poetykę symbolizmu. Ten obraz  zdecydowanie wywołuje  „trochę smutku”.

Zaprezentowane w poście  obrazy potwierdzają słowa motta, że jesień to dużo piękna i trochę smutku. Myślę, że najpiękniej rozwinie i uwiarygodni tę myśl  Władysław Reymont, który w „Chłopach” wręcz po mistrzowsku odmalowywał pejzaże, nadając im emocjonalne i  impresjonistyczne zabarwienie. Jesień w Reymontowskich Lipcach  zawiera i piękno, i smutek. Na początek dużo piękna: wieś […]  grała w słońcu jesiennymi barwami  sadów-niby czerwono–żółta liszka, zwinięta na szarym liściu łopianu[…]  gdzieniegdzie w tej srebrnawej szarości rozlewały się strugi złota- łubiny żółciły się kwiatem pachnącym, to bielały omdlałe, wyschłe łożyska strumieni […] A teraz nieco smutku: Siwe, lodowate bicze deszczów siekły bezustannie ziemię […] aż drzewo każde, źdźbło każde dygotało w bezmiernym bólu. A spod ciężkich chmur […] wychylały się chwilami szmaty pól poczerniałych […] albo czerniały drzewa samotne na miedzach- […] trzęsły ostatnimi łachmanami liści i szamotały się rozpacznie, niby psy na uwięzi.

Flava

 

Grafika:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/92/Axentowicz_Jesien_1900.jpg/310px-Axentowicz_Jesien_1900.jpg

https://img.dorzeczy.pl/img/jozef-chelmonski-jesien/97/24/f5c2ab881fec0d6966d47138a090.jpeg

https://www.sda.pl/images/page_images/auctions_items_main/8962/jesien-jan-stanislawski.jpg

https://api.culture.pl/sites/default/files/styles/920_auto/public/images/culture.pl/julian_falat_mnw14.jpg?itok=w7ffTJO_

https://m.natemat.pl/b02e8bdbe3aa48132e4d0a9f8d514a65,1680,0,0,0.webp