Jedz, pij i popuszczaj pasa
Jedzą, piją, lulki palą.
Tańce, hulanki, swawola.
( Adam Mickiewicz)
Przynieś
mi szklankę mleka – będę biesiadował - powiedział
ponoć Epikur, miłośnik
przyjemności życia. Na pewno tej myśli wielkiego filozofa nie znała
polska szlachta ani magnateria. Menu późnego renesansu i baroku nie było ani
dietetyczne, ani zdrowe. Dzień zaczynano pożywnym śniadaniem – piwną polewką z pieczywem. Obiad
składał się z 2-3 dań u mniej zamożnych, a u bogatych z 5-6. Wszystko było
obficie podlane piwem, miodem lub winem węgierskim. Na zakończenie obiadu
podawano wety, czyli deser. Potem był podwieczorek, a następnie kolacja składająca się z
zup, kilku rodzajów mięs, czasem bigosu oraz ciast.
Nic dziwnego więc, że ideałem były pulchne i
obfite kształty zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Tusza była oznaką dobrego
pochodzenia i zamożności. Pozostało nawet powiedzenie: Jedz, pij i
popuszczaj pasa. Uczty magnackie były bardzo wystawne. Stół musiał być
przykryty kosztownym obrusem. Wyjątkowi goście spożywali posiłek na złotej lub
srebrnej zastawie. Sztuką było odpowiednie usadzenie gości. Trzeba było
wziąć pod uwagę tytuł, piastowany urząd, pokrewieństwo, a nawet kwestie
honorowe – ludzie nielubiący się nie mogli siedzieć obok siebie. Uczta na
dworach magnackich zaczynała się o czwartej lub piątej po południu i nieraz
trwała całą noc. Gospodarze zapewniali więc gościom – oprócz jedzenia – inne
rozrywki. Była muzyka, której słuchano lub przy której tańczono. Angażowano też
kuglarzy, tancerzy, a nawet trupy teatralne. Jednym z największych opojów
był krajczy koronny Adam Małachowski, który organizował uczty, podczas których
kazał gościom pić do dna z kielicha o pojemności około 1,8 litra! Stwierdzono
wypadki śmiertelne. Powyżej obraz Uczta u Radziwiłłów
Aleksandra Orłowskiego (1777 - 1832).
Inną rozrywką były historyjki, anegdoty i plotki opowiadane
przez specjalnie zapraszanych gawędziarzy. Ci, którzy czytali Trylogię, pamiętają Zagłobę,
niezrównanego gawędziarza. Oczywiście, bohater gościł też w Zamościu u Jana Sobiepana Zamoyskiego,
który go bardzo polubił.
Co dzień
tedy przy stole wszyscy słuchali, a pan Zagłoba prawił o dawniejszych i
nowszych czasach (…), o tym, jako pana Sapiehę na ludzi wyprowadził.
- Radziłem
mu – mówił – iżby siemię konopne w kieszeni nosił i po trochu spożywał. Tak ci
się do tego przyzwyczaił, że teraz to ziarno wyjmie, wrzuci do gęby, rozgryzie,
miazgę je, a łuskwinę wyplunie. W nocy, jak się obudzi, także to czyni. Od tej
pory tak mu się dowcip zaostrzył, że i najbliżsi go nie poznają.
- Jakże
to? – pytał starosta kałuski.
- Bo w
konopiach oleum się znajduje, przez co i
w głowie jedzącemu go przybywa.
- Bodajże
waszą mość! – rzekł jeden pułkowników
- Toż w brzuchu oleju przybywa,
nie w głowie.
Były pokazy pirotechniczne, salwy armatnie,
odgłosy trąb i bębnów. I obowiązkowo
uroczyste toasty, a także powitania znakomitych gości. Oto przykład z Potopu:
(…) pan
marszałek (Jerzy Lubomirski) wzniósł puchar i krzyknął, ile mu głosu w piersiach
starczyło:
- Vivat Joannes Casimirus rex!
- Vivat! vivat! vivat!
W tej
chwili huknęły działa, aż ściany zamkowe się zatrzęsły.
Wychyliwszy
swój kielich, krzyknął tak, że nawet wśród powszechnego rozgardiaszu było go
słychać;
- Ego ultimus!...
To
rzekłszy palnął się owym bez ceny kielichem w głowę, aż kryształ rozprysnął się
w setne okruchy, które z dźwiękiem upadły na podłogę, a skronie magnata krwią
się oblały.
Mogły być spacery po ogrodzie, przejażdżki
łodziami po stawie z towarzyszeniem muzyki. Najzamożniejsi zapraszali pisarzy, poetów,
uczonych,którzy uświetniali imprezę i wzmacniali prestiż gospodarzy. Specyficznym rodzajem uczty były tzw. częstowania
sejmikowe, które służyły do zjednywania sobie stronników. Magnat kazał podawać
dużą ilość mięsa, przyrządzonego w pospolity sposób, a do tego
trunki. Kto pamięta, jak Stolnik
Horeszko gościł Jacka Soplicę? Oczywiście,
to był już późniejszy okres, ale nawyki sarmackie te same.Uczty były bardzo kosztowne, niektórzy magnaci
wydawali nawet kilkanaście tysięcy złotych polskich. Jednak widocznie korzyści
przewyższały te wydatki. Albo po prostu były przejawem rozrzutności, a z czasem – życia nad stan. Huczne przyjęcia
były manifestacją zbytku i zamożności, a dzięki temu magnaci
imponowali, głównie biedniejszej szlachcie,
wykorzystując ją do własnych celów.
Takie to
były zabawy (…) w one lata - można
powiedzieć słowami wieszcza Mickiewicza. I ja się pobawiłam w szukanie dodatkowych
informacji o naszych przodkach, czując niedosyt
po szkolnej dawce wiedzy staropolskiej.
Humanistka
Grafika:
https://www.pinakoteka.zascianek.pl/Orlowski/Images/Uczta_u_Radziwillow.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b2/Jerzy_Sebastian_Lubomirski.PNG/240px-Jerzy_Sebastian_Lubomirski.PNG