Podróżujemy, oddychamy
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz.
To coś, co robisz, jak oddychanie.
(Gayle Forman)
Koniec września, początek trzeciej klasy. Nareszcie, po półtora roku siedzenia w czterech ścianach przed komputerem, usłyszeliśmy, że poziom pandemii w Polsce utrzymuje się na dobrym poziomie. A więc takim, że możemy wyruszyć w podróż i pooddychać pełną piersią. Zdecydowaliśmy się wybrać – klasy biologiczno-chemiczna oraz biologiczno-medyczna- na trzydniową wycieczkę na południe Polski. Tak naprawdę to klasa III E zaproponowała nam wspólny wyjazd i do dzisiaj jestem jej wdzięczny, ponieważ stanowiliśmy naprawdę cudowny duet podczas wycieczki. Jako zadowolony podróżnik mam dużo do wspominania i do opowiedzenia o naszych przeżyciach. Zacznę jednak od początku…
Drugi dzień. Ten poranek również należał do przyjemnych, ponieważ dzisiejszym celem miała być podróż w głąb tatrzańskich gór. Niestety, pogoda nie dopisała i przenieśliśmy tę atrakcję na piątek - ostatni dzień wycieczki. To jednak nie popsuło naszych humorów, gdyż mieliśmy równie ciekawy plan. Najpierw Krupówki. Główna ulica Zakopanego –deptak z atrakcjami dla turystów, gdzie pospacerowaliśmy oraz kupiliśmy sobie pamiątki. Potem udaliśmy się do Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza. Mieści się ono w willi „Koliba”(z końca XIX wieku) wybudowanej według projektu Witkiewicza i będącej pierwszym domem w stylu zakopiańskim. W „Kolibie” na początku XX wieku był pensjonat, w którym zatrzymywali się wyjątkowi goście, na przykład Helena Modrzejewska. Tu mieszkał również (w 1903 roku) Jan Kasprowicz. Kolejny punkt wycieczki to Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, założony w połowie XIX wieku. Co oznacza ta oryginalnie brzmiąca dla ceprów nazwa? Pęksowy, bo grunt, na którym znajduje się cmentarz, był własnością Jana Pęksa. Brzyzek natomiast, w gwarze góralskiej oznacza urwisko nad potokiem. Tu połowa grobów (250) należy do ludzi zasłużonych, na przykład: Kornela Makuszyńskiego, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Tytusa Chałubińskiego, Sabały, Stanisława i Heleny Marusarzów. Niemal wszystkie nagrobki są dziełami sztuki, między innymi wykonanymi w pracowni Władysława Hasiora. To był piękny dzień, mimo że padał deszcz, a ja nie lubię, gdy kapie mi na głowę. Wieczorem łatwo zapomnieliśmy o przemoczonych ubraniach, zasiadając do biesiady z muzyką i ciepłą kiełbaską. W pensjonacie mieliśmy i inne atrakcje - mogliśmy poćwiczyć na siłowni, pograć w bilard lub w piłkarzyki. Odwiedzaliśmy się w pokojach, rozmawialiśmy, więc wieczór okazał się bardzo miły. Wspólnie spędzony czas wpłynął na zacieśnienie naszych więzi, co wydaje mi się ogromnie ważne w życiu młodych ludzi.
Trzeci dzień. Nadszedł już niestety ostatni dzień wycieczki. Naszym celem było zdobycie Wielkiego Kopieńca (1328 m). Dla jednych zdobycie szczytu było pestką, dla innych zaś, to wysiłek niemal nie do pokonania. Na szczęście wszystkim udało się wejść na szczyt. Gdy wyszedłem na samą górę, byłem bardzo podekscytowany malowniczymi widokami oraz miałem satysfakcję, że pokonałem szczyt. Do autokaru wróciliśmy Doliną Olczyską i udaliśmy się w drogę powrotną. Wszyscy zmęczeni, ale zarazem szczęśliwi, cali i zdrowi około 21.00 wróciliśmy do domu.
Jestem ogromnie zadowolony, że miałem okazję wziąć udział w tej wspaniałej wycieczce. Pozwoliła mi poznać nowe, ciekawe miejsca. Wiele mnie też nauczyła, na przykład większego szacunku dla ludzkiego życia pod wpływem przeżyć w muzeum Auschwitz-Birkenau. Pomogła także niektórym pokonać własne bariery podczas zdobywania Wielkiego Kopieńca. Przede wszystkim dzięki wycieczce my jako ludzie – istoty społeczne, bardziej mogliśmy się zintegrować, poznać oraz w przyjemny sposób spędzić wspólnie czas. Naprawdę było warto! W oczekiwaniu na następny wyjazd…
Arek
Grafika:
Zdjęcia własne