1 czerwca 2017

Przeczytane, przemyślane, skomentowane



O Adamie i Ewie, chociaż bardziej o Ewie

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie,
i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem.
Po czym Pan Bóg z  żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę.      A gdy ją przyprowadził  do mężczyzny, mężczyzna powiedział:
Ta dopiero jest kością  z moich kości i ciałem z mego ciała!
Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została  wzięta.
(Rdz 2, 21-23)


      Współcześnie, gdy wiele kobiet powtarza za Danutą Rinn słynne pytanie: gdzie ci mężczyźni?..., panowie zdecydowanie mogliby odbić piłeczkę i zapytać damy o to samo. Przestaliśmy spełniać się w przeznaczonych nam rolach, czy może te role są już odmienne od pierwowzoru i w tym tkwi źródło niezadowolenia? Właściwie, co taki pierwowzór w sobie zawierał? Kiedykolwiek w ogóle istniał?
      Doskonale znamy starotestamentową wizję powstania świata. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. (Rdz 1, 31) My też byliśmy dobrzy. Bardzo! Księga Rodzaju mówi, że jako takich zaplanował nas sam Stwórca. To niezwykły przywilej. Wybrani przez Boga, aby stać się koroną stworzenia. Potem pojawił się wąż, jabłko, historia również wszystkim znana. I protoewangeliczna zapowiedź. A miało być tak pięknie!
        Z ludzi przeznaczonych do bycia dobrymi, staliśmy się grzesznikami wydalonymi z ogrodu Eden. Co za niefart! Jakby tego było mało, każdy z nas do dziś nosi w sobie coś z tamtego Adama  i Ewy. Stwórcy nie obwiniajmy za taki bieg wydarzeń (Alfred Nobel też nie chciał, by wynaleziony przez niego dynamit służył do złych celów). Możemy doszukać się tu analogii, bo w końcu ten wynalazek dostał się w ręce ludzi już grzesznych, więc wykorzystanie go niezgodnie z przeznaczeniem nie powinno nas dziwić. Od czasu tamtych biblijnych wydarzeń mamy już taką tendencję do niewłaściwego korzystania z tego, co nam dano. Dynamit czy piękno, cielesność, albo godność – wszystko jedno! Umiemy to spożytkować, ale niekoniecznie tam gdzie trzeba i tak jak trzeba.         
      Rodzi się pytanie, dlaczego powielamy schematy pierwszych ludzi? W końcu od tamtych czasów minęło już tyle lat! Ewolucja? Ale przecież ona powinna zmierzać ku rozwojowi! Tymczasem człowieczeństwo jakby się cofa. Z historii narodów możemy się nauczyć, że narody niczego nie nauczyły się z historii - pisał niegdyś Georg Hegel. Nie wystarczył nam jeden, niegdyś popełniony błąd Adama i Ewy, musimy go nadal powtarzać? My? Ludzie ewolucji, postępu???
       Jednym ze sprawców tego całego zamieszania są media – cichy skrytobójca, który umiejętnie zabija w nas pewne wartości, na ich miejsce niepostrzeżenie wprowadzając  nowe. Wilk w owczej skórze. Ale za to jaki modny wilk! Idzie z duchem czasu (albo może to czas idzie z jego duchem), wie co to postęp, głosi nowoczesne idee. A my przecież jesteśmy ludźmi nowoczesnymi,  jak moglibyśmy pozostać obojętni na modernistyczny styl bycia? Fraszka cnota! - zdają się powtarzać media za Kochanowskim, proponując nam przy tym nowatorskie sposoby na kreowanie siebie, swojego wizerunku. Nie sposób im się oprzeć!
      Ten wilk posiada niebanalną zdolność do wykrzywiania rzeczywistości, wzbudzając w naiwnych, przy czym bezbronnych, Adamach i Ewach tęsknotę za wykreowanym przez niego światem. Ileż w tym sprytu!
       Ewa - w jego mniemaniu znacznie słabsza od Adama - pada tu jako szczególny łup, bo łatwiejszy do zdobycia. Wrażliwszy, delikatniejszy – ino atakować! Sama nie posiada narzędzi do obrony, za to w roli narzędzia świetnie się sprawdza. Wilk o tym wie, nie jest głupi, dlatego sukcesywnie, każdego dnia staje do walki. Wygrana niemal zawsze jest po jego stronie, więc fatyga się opłaca.
   Joanna Mizielińska powiedziała niegdyś: Reklama nie tworzy stereotypów, a jedynie sięga po nie, by jak najlepiej sprzedać produkt. Och, jak wilk je uwielbia! Stereotypy. Jego prawa ręka. Na nich opiera niemal całą swoją działalność. Przecież ileż to mamy kobiecych mitów, pochlebnych i nie. Jeden z czołowych faworytów to nieśmiertelny topos kury domowej, tak chętnie wykorzystywany przez naszego bohatera. Tradycyjne wartości, coś co wilki lubią najbardziej! A Ewy? Jaka Ewa, takie wartości. Aczkolwiek nie brak wśród nich zwolenniczek podtrzymywania ogniska domowego. Takie spełniają swoje powołanie reklamując proszek do prania, margarynę, całkiem nieźle sprawdzają się również w kuchni, grzecznie przytakują ukochanemu mężowi. Znacznie rzadziej od Adamów podejmują pracę zawodową, ich miejsce zdecydowanie jest w domu. Rodzą, karmią, wychowują dzieci. Karmią też mężów. I piorą im, i sprzątają, i gotują. Wszystko z uśmiechem. To one podają zupę, zupa zawsze wszystkim smakuje.
       Naturalnym środowiskiem występowania Ew jest wspomniana wcześniej kuchnia, a poza nią jeszcze łazienka, sklep, pokój dziecka. Zawsze noszą ładne ubranie i nienaganny makijaż. Przecież wilk jest nowoczesny, nie wystawiłby byle jakiej Ewy na widok publiczny.
      Oczywiście wilk nie ogranicza się do jednego typu kobiet. To byłoby dyskryminacją, a ona niewiele ma wspólnego z postępem, ewolucją. Przypominam, wilk zawsze idzie z duchem czasu, jest n o w o c z e s n y! Nie mógłby sobie pozwolić na takie niedopatrzenie! Równie chętnie jak na opiekunki ogniska domowego patrzy w stronę kobiet wyzwolonych. Lubi eksponować ich cielesne atuty. Przecież takich skarbów nie można trzymać pod kloszem. Ukradkiem pluje na poranioną kobiecą godność. Ale to już jakby miej ważne. Bo przecież popatrzcie tylko, jak te Ewy się ruszają! Atrakcyjne, wyzwolone!!! Niesamowite!
      Ewy tego typu jako optymalne warunki swojego bytowania obrały wszystkie te płaszczyzny, gdzie ich fizyczne piękno mogłoby zostać dopuszczone do głosu. Najlepiej czują się w reklamach kosmetyków, sprawnie opanowały także branżę muzyczną, w tym teledyski. Równie dobrze sprawdzają się w spotach batoników, przeżywając istne ekstazy podczas ich spożywania. Stanowią ciekawy dodatek do atrakcyjnego, umięśnionego mężczyzny. Młode (wiecznie!), szczupłe, seksowne, nie ma innej opcji!
       A Cnota tymczasem wydaje ostatnie przedśmiertne tchnienie, przekłuta na wylot obcasem wysokich szpilek, zmiażdżona i zdeptana, wyśmiana przez Panią Ładną. Nic dziwnego! Nie jest przecież oblubienicą prawdziwych mężczyzn, jak pisał Zbigniew Herbert.
       Hańbą dla wilka byłoby zapomnieć o damach biznesu! Cechuje je odrobinę męski styl ubioru, silne akcentowanie własnych potrzeb wszelkiego rodzaju oraz psychiczna siła. Mają pragnienia i dążą do ich wypełnienia, z reguły powinny dostawać to, czego chcą. Sukces jest ich drugi imieniem. Zwykle dominują nad innymi Ewami, choć nieźle wychodzi im to także w relacji z Adamami. Tak jak Nina z Barw szczęścia! Ta to się dopiero wilkowi udała!
     Ewy trzech zaprezentowanych rodzajów, jako marionetki w łapach wilka, dyskretnie kreują nasze potrzeby, po cichu stają się naszymi mentorkami. A my, biedne kobiety, nie możemy doścignąć ani jednych, ani drugich, ani trzecich. Czemu? Bo w rzeczywistości takich nie ma. My jesteśmy z tych, które nieopatrznie tłuką talerze, plamią wigilijnym barszczem nieskazitelnie białe obrusy, nie mają proszków do prania, które doczyszczą jasne koszule ukochanych mężów, nasze zupy nie zawsze wszystkim smakują, a nogi nie są każdego dnia perfekcyjnie ogolone. Ciała również pozostawiają wiele do życzenia.
       Przynajmniej jesteśmy prawdziwe.

Kinga

Grafika:
http://xasonex.deviantart.com/art/Assemble-and-modify-610564565