31 marca 2018

Przeczytane, przemyślane, skomentowane



         Sarmacka Wielkanoc



Wesoły nam dzień dziś nastał,
                    Którego z nas każdy żądał;                     
Tego dnia Chrystus zmartwychwstał,
Alleluja, alleluja!
(pieśń wielkanocna)


Ostatnio na lekcji języka polskiego rozmawialiśmy o sarmatyzmie, czytałam też post o zabawach i rozrywkach szlacheckich. (Jedz pij i popuszczaj pasa 12.10.2013; Rozrywki dawnych Polaków 6.05.2014). Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie specyficzne podejście szlachty żyjącej w siedemnastym wieku do rozrywek. Kto czytał post, wie, o czym mówię. A ponieważ zbliża się Wielkanoc, pomyślałam, że byłoby ciekawe dowiedzieć się, jak wyglądały te święta we szlacheckim dworze.

Wielki Post. Okres Wielkanocy poprzedza post. Był to czas refleksji i zadumy religijnej, ale też różnych obyczajów codziennych.  Podchodzono do niego bardzo poważnie, nie było mowy o zabawach, muzykowaniu czy tłustym jedzeniu. Warto też pamiętać, że ten okres jest związany  z tzw. przednówkiem, czyli czasem, gdy kończą się zapasy w spiżarni, a na nowe zbiory jeszcze trzeba poczekać. Kalendarz liturgiczny łączył się zatem z rytmem pór roku, więc ludziom łatwiej było znosić niedobory żywności, gdy wiązały się z intencją religijną. Dla szlachty sarmackiej, której kuchnia była oparta na mięsie, mogło to być wyzwaniem. Sarmaci byli ludźmi pobożnymi, większość więc pościła przez 40 dni. W każdym razie w Środę Popielcową pani domu zamykała na klucz w spiżarni mięso, smalec, miód, a nawet nabiał. Co zatem jedzono? Najczęściej ryby, na przykład śledzie, polewkę piwną (zupę na bazie piwa i chleba żytniego), żur. W Wielki Piątek młodzież dworska urządzała pogrzeb żuru i śledzia. Tłukła gar żuru, a śledzie wieszała na gałęzi za karę, że zastępowały mięso przez sześć tygodni.  Niewątpliwie post wyostrzał apetyt, stąd taka różnorodność potraw świątecznych i bogactwo wielkanocnego stołu.
Groby. Do jednego z najstarszych zwyczajów należy chodzenie do grobów. Symboliczne groby Chrystusa wznoszono w polskich kościołach już w XVI wieku, prześcigając się w wymyślnych aranżacjach. Czasami wystawiano relikwie, którym wierni oddawali cześć. Ten zwyczaj  praktykowali również polscy monarchowie i ich rodziny. Albrycht Stanisław Radziwiłł w swym Pamiętniku wspomina, że 6 kwietnia 1635 roku przebywający w Warszawie Władysław IV Waza, mimo chorych nóg (podagra), odwiedził aż pięć grobów. Dzień później królewna Anna Katarzyna Konstancja, podróżując w kolasie, odwiedziła wszystkie groby w świątyniach warszawskich. Przy grobach matrony i zacne panny  prowadziły zbiórkę na potrzeby świątyni, bractw religijnych oraz  instytucji dobroczynnych. Z grobami wiążę się też zwyczaj wystawiania wart honorowych. Często miały one niezwykle egzotyczne, kolorowe  mundury. Te straże zwano turkami wielkanocnymi, a ich rodowód wywodzi się od zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Wielka Sobota. W Wielką Sobotę odbywał się ostatni przedświąteczny rwetes - nakrywano stół ze święconym. Stół był duży i długi ustawiony w jadalni lub jakimś innym pokoju - najlepiej w mało nasłonecznionym. Na stole był kładziony biały obrus ozdobiony gałązkami bukszpanu, bukiecikami fiołków bądź pędami widłaka. Z zielonej rzeżuchy był formowany kształt krzyża oraz baranka. Pojawiał się też baranek z ciasta lub masła, piętrzyły się ciasta i zimne mięsiwa, pęta kiełbas, szynki, chleb, chrzan, ocet i sól. A także jaja -  gotowane i malowane. Na wielkanocnym stole miało niczego nie zabraknąć i to było ambicją każdej pani domu we dworze. Niecierpliwie czekano na księdza, po którego posyłano konie ze dworu. Przy obrzędzie święcenia pokarmów asystowała cała rodzina, domownicy oraz większość służby.
Śniadanie wielkanocne. Po rezurekcji udawano się do domów. Dzień upływał na biesiadowaniu w gronie rodzinnym i na niewinnych rozrywkach. Dorośli grali w kar­ty, udawali się na przechadzki, tańczyli przy muzyce, dzie­ci bawiły się w palanta, ślepą babkę czy serso. Typowo wielkanocną zabawą była gra w walatkę czy też wybitkę, polegająca na stukaniu się pisankami – wygrywał ten, którego jajko zachowywało nietkniętą - mimo uderzenia -skorupkę. Inna wersja tej gry zakładała toczenie jajka po stole lub pochyłej desce.  Gerard  Maurycy Witkowski o Święconym u swoich przyjaciół pisał: na samym środku stołów spoczywał ogromny dzik ubity w Puszczy Kozienickiej. Stały nieprzerwanym ciągiem rzędy ciast, cukrów, pasztetów i tortów z wieżami i kopułami na wierzchu. Na plackach były różne roboty z drogich kamieni, mianowicie z brylantów, szmaragdów, topazów, rubinów, tak dobrze naśladowanych, że nawet najdoskonalszy jubiler musiałby je pierwej do ust włożyć nim by się o ich wartości przekonał. Trudno jest nie popełnić zbytku w jedzeniu u państwa Koronieckich.
Wśród wypieków pierwsze miejsce zajmowała baba wielkanocna, która musiała być pięknie wyrośnięta, puszysta i lekka. Baba, za bardzo przyrumieniona lub z zakalcem, była kulinarną kompromitacją. Masa na baby była wlewana do form blaszanych, glinianych bądź kamiennych. Przykrywano ją lnianym obrusem, zamykając przy tym szczelnie drzwi oraz okna znajdujące się w kuchni po to, aby baby się nie przeziębiły.  W kuchni rozmawiano tylko szeptem, ponieważ uważano, że hałas zaszkodzi delikatnemu ciastu i pod żadnym pozorem nie można było zbliżać się do nich  mężczyznom. Po upieczeniu baby były ostrożnie układane na pierzynach, gdzie stygły, nie tracąc przy tym swoich pięknych kształtów.
Wielkanocny Poniedziałek. Tego dnia, podobnie  jak i dziś, lały się strumienie wody. Przezornie usuwano z pokojów co cenniejsze meble i wkładano gorszą odzież, nim w ruch poszły dzbany i miednice. Gdzieniegdzie wprowadzano jednak do zabawy pewne ograniczenia: nie wolno było chlustać wodą na drewniane podłogi, z taką pieczołowitością woskowane i froterowane. Ochroną objęci byli także przedstawiciele starszego pokolenia, których co najwyżej można było skropić wodą kolońską. Wreszcie śmigusowo - dyngusowe harce należało zakończyć w odpowiedniej porze – zazwyczaj już koło południa posadzki we dworach były wytarte do sucha. Drugi dzień świąt mijał zwykle na składaniu sąsiedzkich wizyt i przyjmowaniu gości.

Wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o zwyczajach świątecznych na dworach szlacheckich, zachęcam do sięgnięcia po książkę Tomasza Adama Pruszaka O ziemiańskim świętowaniu. Tradycje świąt Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy.

W imieniu Blogerów życzę Wesołych Świąt! Wesołego Alleluja!

Monika

Grafika
http://archiwum.ziemianie.org.pl/web_images/wielkanoc.jpg
http://www.cieslin.pl/wp-content/uploads/2015/03/Wielkanoc-przedwojenna-poczt%C3%B3wka.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/00/Micha%C5%82_Elwiro_Andriolli%2C_%C5%9Awi%C4%99cone.jpg
http://www.24ikp.pl/skarby/lamy/gazety/20150324tygodnik_illustrowany_swiecone/art.php
http://potrawyregionalne.pl//media/Image/wielkanoc/klopoty_wielkanocne_andriolli_1.jpg
http://allegro.pl/a-setkowicz-wesolego-alleluja-i7242038661.html 

43 komentarze:

  1. Przeczytałam post z wielkim zainteresowaniem. Czuję się zaskoczona niektórymi ciekawostkami, które umiesciłaś w swoim poście, na przykład nie miałam pojęcia, że w Poniedziałek Wielkanocny zabawę z wodą kończono już w południe. Dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej wyglądał ten obyczaj na wsi. Reymont w "Chłopach" pisze:

      "Chłopaki już latały z sikawkami, sprawiając sobie śmigus, albo przyczajone za drzewami nad stawem, lały nie tylko przechodzących, ale każdego, kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone i kałuże siwiły się pod domami.
      Zawrzały wszystkie drogi i obejścia, wrzaski, śmiechy, przegony narastały coraz barzej, bo i dzieuchy gziły się niezgorzej, lejąc się między sobą i ganiając po sadach, że zaś ich dużo było i dorosłych, to wnet dały radę chłopakom rozganiając ich na wszystkie strony(…)".

      Usuń
    2. Polecam (dla uzupełnienia wiedzy ) posty z naszego blogu: "Zmartwychwstanie Pańskie"(18 kwietnia 2014 roku) oraz "Jajko, pisanka, kraszanka"(21 kwietnia 2014 roku). Interesujące!

      Usuń
  2. Wiele dowiedziałam się zzTwojego postu. Wcześniej nie słyszałam o tak skomplikowanym procesie wypieku baby Wielkanocnej. Bardzo Ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy post. Wiele się dowiedziałem na temat tradycji i obrzędów związanych ze świętami które były obchodzone przez szlachtę dawniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł. Dzięki Tobie można dowiedzieć się ciekawostek, o których mało się mówi (lub w ogóle się nie mówi) na szkolnych lekcjach.
    Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, jeszcze dodatkowa ciekawostka. Wiesław Myśliwski w powieści „Kamień na kamieniu” pisze:

      "A jajów święciło się zawsze u nas kopę. Malowało się pół na pół, w łupinach z cebuli na czerwono i w młodym życie na zielono. I zawsze ja chodziłem święcić, bo mi się wydawało, że nikt tak nie oświęci. Wciskałem się tam, gdzie ksiądz zaczynał, żeby jak najwięcej kropel z kropidła padło, bo dalej to ksiądz tylko machał, a mało co padało. (...) Może nie być placka, może nie być kiełbasy, ale święcone jajka muszą być. Zje się takie święcone jajko, to gdy się nawet nie ma z czego cieszyć, zawsze to alleluja".

      Wprawdzie pisarz nie przedstawia tu tradycji sarmackiej, lecz chłopską, ale tradycja to zawsze tradycja.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy post. Nie wiedziałam, że baba wielkanocna wymaga takich przygotowań. Warto czasami zaznajomić się ze starymi obyczajami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literatura piękna to skarbnica wiedzy o dawnych świątecznych tradycjach.

      Melchior Wańkowicz wspomina Wielkanoc w majątku babki (utwór „Szczenięce lata”, 1934 rok):

      " Jak Wilia miała swoje tradycyjne potrawy, tak i Wielkanoc miała swoje niezbędne minimum... Musiała być ogromna głowizna z jajkiem w pysku, pieczone prosięta, gotowana szynka - przysmak, który mieliśmy tylko na Wielkanoc, bo przez cały rok jedliśmy tylko wędzone szynki. (…)
      Ciasta miały swoją hierarchię. Musiał być "dziad", "cygan", "prześcieradło", nie mówiąc o babach-olbrzymach i sękaczu z dwustu jaj. Pośrodku wszystkiego stały dwie arki z rzeżuchy, w które wstawiane były baranki z cukru. [...] Od rana nie jadło się nic i poprzednich dni mało. Modlitwy trwały aż do południa, jak zwykle ze służbą. Aż kiedy buchnęło: "Wesoły dzień nam nastał"... wiedzieliśmy, że otworzą się drzwi, wjedzie taca z ćwiartkami jajek, którymi babka podzieli się ze wszystkimi, nie szczędząc maksym i napomnień."

      Usuń
  6. Kultura sarmacka również mnie zainteresowała. Zapoznałam się z wpisami, o których wspomniałaś na początku. Ciekawe jest to w jaki sposób spędzali wolny czas lub np. świętowali. Na pewno stół wielkanocny sarmaty wyglądam inaczej niż współczesny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio na lekcji polskiego rozmawialiśmy właśnie o sarmatyźmie, a ten artykuł wzbogacił moją wiedzę na ten temat. Bardzo lubię dowiadywać się różnych ciekawych rzeczy dotyczących dawnych obyczajów moich przodków. Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że już w tamtym okresie babki wielkanocne były tak samo popularne jak dziś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baby w dawnych czasach nazywane były kołaczami, korowajami, babimi kołaczami. Nazwę nadał im król Stanisław Leszczyński(wywodząc ją od bohatera „Baśni z 1001 nocy” Ali-Baby). Wielkanocne baby były prawdziwą ozdobą świątecznego stołu. Miały kształt tureckiego zawoju, pieczono je w glinianych formach lub w miedzianych rondlach. Wyróżniano wiele rodzajów bab: „puchowe”, „polskie”, „ukraińskie”, „krakowskie”, „pospolite”. (Źródło: Hanna Szymanderska Polska Wielkanoc, Warszawa 1990.)

      Usuń
  8. (e) natalia.06041 kwietnia 2018 02:26

    Bardzo ciekawy post. Dowiedziałam się kilku ciekawostkek. Pierwszy raz słyszę o skomplikowanym procesie pieczenia babki wielkanocnej. Wesołych świąt!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieczenie wielkanocnych bab było zawsze wielkim wydarzeniem. Przygotowywano się do tego już na samym początku Wielkiego Tygodnia: tarto cukier z głów, mielono migdały, moczono szafran w wódce. Pieczenie rozpoczynano w Wieki Piątek.(Źródło: Hanna Szymanderska Polska Wielkanoc, Warszawa 1990.)

      O pieczeniu bab pisał też Jarosław Iwaszkiewicz ("Książka moich wspomnień"): „Gdy wreszcie baby upiekły się – a siedziały w piecu ze dwie godziny, przy czym cały czas trzeba było chodzić na palcach i mówić szeptem – następował dramatyczny moment wyjmowania z pieca. Wtedy trzeba było wytężyć całą uwagę po to, aby się jeszcze gorące ciasto nie wykrzywiło (…). W tym celu wprost z form baby przekładano na poduszki i dziewczęta kuchenne kołysały je na poduszkach, jak usypiające dzieci, dopóki ciasto nie ostygło. Niezapomniany był to widok, kiedy grono kobiet z poważnymi minami kołysało owe baby w obrzędowy sposób, jak gdyby od tego zależały losy świata”.

      Usuń
  9. Interesujący temat na post. Poszerzyłam swoją wiedzę zdobytą na języku polskim. Dawniej ludzie z pewnością bardziej oblewali się wodą niż dziś!

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój wpis jest bardzo ciekawy, szczególnie zdziwiłam się jak kiedyś pieczono baby wielkanocne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłaś się,"jak kiedyś pieczono baby wielkanocne", to poczytaj jeszcze.

      Przepis na „Babę łokciową wielkanocną”:

      Pół garnca (2,5 l) żółtek ubijać w niecce godzinę, wsypać 4 szklanki suchej mąki, 2 filiżanki cukru, 2 filiżanki gęstych drożdży, bić znowu godzinę, wlać do formy i postawić na letnim piecu, aby podeszła na 2 palce niżej od formy, skoro się podniesie, wstawić do gorącego pieca na 3 kwadranse ostrożnie, aby nie strząść. Forma powinna być tak wysoka jak arkusz papieru. Piec w górze wygasić i przykryć cienkim papierem babę, wyjmować z pieca ostrożnie i z rondlem położyć na poduszce, póki zupełnie nie ostygnie i potem jeszcze ostrożnie wyjmować. Takie ciasto jest lekkie i delikatne.

      (Źródło: Hanna Szymanderska Polska Wielkanoc, Warszawa 1990.)

      Smacznego!

      Usuń
  11. Bardzo fajnie jest poczytać jak nasi przodkowie obchodzili święta Wielkanocne.Lubię czytać takie ciekawostki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, jeszcze jedna ciekawostka - dotycząca malowania pisanek. O tej tradycji na wsi przepięknie pisze Reymont w "Chłopach".

      "(…) siedziały zgodnie Jagna z Józką, zajęte pilnie kraszeniem jajek, a każda swoje z osobna chroniła i kryjomo, aby się barzej wysadzić. Jagusia najpierw myła swoje w ciepłej wodzie i wytarte do sucha dopiero znaczyła w różności roztopionym woskiem, a potem wpuszczała we wrzątek bełkocący we trzech garnuszkach, w których je kolejno zanurzała. Żmudna była robota, bo wosk miejscami nie chciał trzymać albo jajka w rękach się gnietły lub pękały przy gotowaniu, ale w końcu naczyniły ich przeszło pół kopy (…) Kaj się ta było Józce mierzyć z Jagusią! Pokazywała swoje, w piórkach żytnich i cebulowych gotowane, żółciuchne, białymi figlasami ukraszone i tak galante, jak mało która by potrafiła, ale ujrzawszy Jagusine, gębę ozwarła z podziwu i markotność ją chyciła. Jakże, to aż mieniło się w oczach, czerwone były, żółte, fiołkowe i jak lnowe kwiatuszki niebieskie, a widać było na nich takie rzeczy, że prosto nie do uwierzenia: koguty piejące na płocie, gąski na drugim syczały na maciory, uwalone w błocie; gdzie znów stado gołębi białych nad polami czerwonymi, a na inszych wzory takie i cudeńka, kiej na szybach, gdy zamróz je lodem potrzęsie".

      Usuń
  12. Zawsze z dużym zainteresowaniem czytam o dawnych zwyczajach i tradycjach. Lubię wyobrażać sobie jak to "drzewiej bywało".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli interesują Cię dawne obyczaje, to przeczytaj fragmenty powieści Reymonta "Chłopi" odnoszące się do tradycji wielkanocnej.

      „A że wedle starego obyczaju od piątku rana aż do niedzieli nie godziło się jeść ciepłej warzy, więc głodowali ździebko na chwałę Pańską poprzestając na suchym chlebie i ziemniakach pieczonych”.

      „A przed kościołem wnet się zatrzęsło od przekrzyków i biegów, bo jak to było we zwyczaju odwiecznym, w każdą Wielką Sobotę zebrali się zaraz rankiem chować żur i grzebać śledzia, jako tych najgorszych trapicieli przez Wielki Post. (…) Witek dał się namówić i poniósł garnek na plecach w siatce od serów, drugi zaś chłopak wlókł pobok na postronku śledzia, wystruganego z drzewa. Żur ze śledziem szły w parze przodem, a za nimi całą hurmą reszta, grzechocąc, kołatając a wrzeszcząc, co ino gardzieli starczyło. (…) Obeszli w procesji cały staw i koło kościoła skręcali już na topolową drogę, kaj się to miał odbyć pochowek (…)”

      „(…) sąsiadki jęły z wolna znosić swoje na miskach, niecułkach a donicach i ustawiać je na ławie pobok stołu, gdyż ino w kilku chałupach co przedniejszych gospodarzy zbierać się ze święconym ksiądz nakazywał, że mu to czasu brakowało chodzić po wszystkich. (…)
      Porozchodziły się bez dłuższej pogwary, by zdążyć jeszcze do kościoła na uroczystość poświęcenia ognia i wody, zalewając przedtem ogniska w chałupach, by je znowu rozniecić tym młodym, poświęconym ogniem”.

      Tak "drzewiej bywało". Pozdrawiam.

      Usuń
  13. Bardzo ciekawy post. Czytałam Go w dużym skupieniu i z zainteresowaniem. Wszyscy mówią, że nie ma już takiej tradycji że oblewamy się wodą, a ja sama dzisiaj zostałam obficie oblana.

    OdpowiedzUsuń
  14. Polskie zwyczaje i tradycje są niezwykle piękne. Cieszę się , że przez ten artykuł wzbogaciłam swoja wiedzę o tym, jak wyglądała Wielkanoc w czasach sarmackich. Jednak w święta wielkanocne trzeba pamiętać o tym, że najważniejsze jest Zmartwychwstanie Pana Jezusa, trzeba wcześniej przygotować na to swoje serca właśnie podczas Wielkiego Postu. Tak naprawdę potrawy i rozrywki nie mają większego znaczenia, "duchowe" obchodzenie świąt powinno być dla każdego chrześcijanina najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy pomysł na wpis! Stare tradycje są interesujące, możemy się z nich wiele nauczyć o naszych przodkach i ich życiu. Kto by pomyślał że baba wielkanocna jest tak skomplikowana?

    OdpowiedzUsuń
  16. Sarmackie obchody Wielkanocy różnią się od dzisiejszych świątecznch zwyczajów. Nic dziwnego. Różnice można znaleść nawet w obrębie jednego kraju. Każda rodzina ma własne, charakterystyczne przyzwyczajenia, przez to święta w naszych domach, choć podobne, różnią się szczegółami. Rodzinna Wielkanoc jest wyjątkaowa i nie do 'podrobienia' nigdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  17. (π) mała-cicha3 kwietnia 2018 04:29

    Nie wiedziałam, jak kiedyś wyglądały obchody święta Wielkiej Nocy. Bardzo ciekawy post! Najbardziej zainteresował mnie sposób przygotowywania baby wielkanocnej. Na pewno przykładano się do tego bardziej, niż obecnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Pieczenie bab wielkanocnych było wydarzeniem pełnym emocji i można by je nazwać pewnego rodzaju „misterium”. Kucharka, pani domu i wszystkie „domowe” kobiety zamykały się w kuchni na klucz. Mężczyznom wstęp był wzbroniony. Najbielszą mąkę pszenną przesiewano przez gęste sito, w donicach ucierano setki (!) żółtek z cukrem, rozpuszczano w wódce szafran, mielono migdały, przebierano rodzynki i tłuczono w moździerzach wonną wanilię, robiono z drożdży zaczyn. Nałożone do form babowych ciasto nakrywano lnianymi obrusami, gdyż „zaziębiona” baba nie rosła i miała zakalec. Uszczelniano więc, w obawie przed przeciągami, okna i drzwi kuchni.

      Odpowiednio wyrośnięte baby wsadzano ostrożnie do pieca piekarskiego. Wreszcie, gdy na drewnianej łopacie wyjmowano je z gorących czeluści piekarnika, nierzadko w kuchni rozlegały się dramatyczne okrzyki i płacz: zanadto przyrumieniona lub „usiadła” baba była kompromitacją. Wyjęte z pieca baby kładziono najostrożniej na puchowych pierzynach, by stygnąc nie zgniotły się”. (Źródło: Tadeusz Żakiej)

      Usuń
  18. Bardzo ciekawy post! Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem i pewnie kiedyś sięgnę po książkę, którą polecasz, aby dowiedzieć się jeszcze więcej. Szkoda, że wiele z tych tradycji zanikło, ale musimy dbać o te które jeszcze są. Chciałabym kiedyś przeżyć święta w sposób który opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo ciekawy post. Nie wiedziałem, że kiedyś były jakieś ograniczenia co do lanego poniedziałku, że nie można oblewać np. drewnianych podłóg. Jednak dobrze, że dzisiaj nie ma takich ograniczeń ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma ograniczeń? Mama pozwala zalewać podłogi, meble i dywany?

      Ograniczenia były we dworach, gdzie były cenne meble i podłogi. Umiar zachować należało też w oblewaniu zacnych ciotek, wujków, starszych osób.

      Na wsi natomiast - hulaj dusza! Woda lała się wiadrami, a panny były moczone nawet w korytach, wanienkach...

      Usuń
  20. Wow nie wiedziałem że z tym świętem idzie tak wiele pracy jak i zwyczajów , jest także wiele tradycji które przez niektórych dalej są praktykowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłośnik poprawnej polszczyzny4 kwietnia 2018 00:59

      Panie Tadeuszu! Niech się Pan wczyta w swoją wypowiedź i zobaczy, ile popełnił błędów - stylistycznych i interpunkcyjnych. Niedobrze, Panie licealisto!

      Usuń
  21. Bardzo ciekawy post! Nigdy nie zastanawiałam się jak obchody świąt Wielkiej Nocy wyglądały na dworach szlacheckich. Muszę przyznać, że zwyczaj związany z wieszaniem śledzi jest ciekwy, jednak to w dzisiejszych czasach chyba by nie przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  22. Cieszę się, że pojawił się twój post, ponieważ dzięki niemu mogłam poznać dawne zwyczaje dotyczące obchodzenia świąt.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo zaskoczyło mnie to, że w Wielki Piątek młodzież w czasach sarmatyzmu urządzała pogrzeb żuru i śledzia. Bardzo ciekawy post.

    OdpowiedzUsuń
  24. Naprawdę piękne czasy, piękne zwyczaje. Ta powaga z jaką traktowano Wielki Post jest dla mnie naprawdę zdumiewająca, zwłaszcza że dzisiaj niełatwo ludziom odpowiednio potraktować ten czas, odpowiednio przygotować się na Wielką Noc. Samo świętowanie Wielkiej Nocy również było wyjątkowe. Wielu zwyczajów brakuje, ja jednak mam takie pragnienie, abyśmy spotykając się na wielkanocnym śniadaniu, nie zapomnieli zgodnie ze zwyczajem ogłosić tej wspaniałej nowiny:
    "Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!"

    OdpowiedzUsuń
  25. Pomimo głęboko zakorzenionej kultury chrześcijańskiej większość ludzi nie wie skąd wywodzą się nasze obyczaje i tradycje. Dzięki autorowi dowiedziałem się wiele o naszych korzeniach.

    OdpowiedzUsuń
  26. Sarmatyzm nie jest dla mnie czymś nowym, ponieważ na języku polskim mogłam się dowiedzieć kilku podstawowych rzeczy, aczkolwiek post zagłębił mnie jeszcze bardziej do kultury sarmackiej.Super.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ciekawy post ! Przyznam się szczerze ,że zabawy podczas Wielkanocy u szlachty były o wiele lepsze niż za dzisiejszych czasów !

    OdpowiedzUsuń
  28. Sarmatyzm zaciekawił mnie juz na pierwszej lekcji z tych tematów. Czytałam ten post z dużym zainteresowaniem i uzupełniłam swoją wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo się cieszę,że wzbogaciłem swoją wiedzę na temat dawnej szlachty. W bardzo ciekawy i zaskakujący sposób obchodzono niegdyś Wielkanoc.

    OdpowiedzUsuń
  30. Sarmatyzm z pewnością jest nieodłącznym elementem kultury polskiej.Tradycyjne święta Wielkiej Nocy zakorzenione są właśnie w zachowaniach szlachty w XVII.w
    Post pozwolił mi pogłębić wiedzę na temat naszej wspólnej kultury i tradycji.

    OdpowiedzUsuń
  31. Post przedstawia, jak ważne w życiu polskiej szlachty były przedstawione zwyczaje wielkanocne. Część tych obyczajów przetrwało do dziś. Warto dążyć do tego, aby przekazywać tradycje następnym pokoleniom.

    OdpowiedzUsuń