Ileż to lat, ileż to lat trzeba chodzić
Po dniach, po nocach, po
schodach, po piętrach,
Do ilu łomotać drzwi, w
ilu szukać
Książkach, światłach,
muzycznych instrumentach! (…)
Ażeby znaleźć jakieś
jedno zdanie,
(Konstanty Ildefons
Gałczyński)
Czym jest dla mnie moja mała Ojczyzna? Długo się
wahałam i nie potrafiłam jej zdefiniować. I dopiero jedno wydarzenie
majowe pozwoliło mi nieco uporządkować przemyślenia i podjąć próbę wytyczenia
granic mojej małej ojczyzny.
Tego wydarzenia nie poprzedzała głośna kampania
reklamowa. Wielu mieszkańców Zamościa nie zwróciło uwagi na skromne afisze
informujące o koncercie. Mimo to, publiczność dopisała, tłumnie
wypełniając Katedrę w poniedziałkowy wieczór - 7 maja 2001 roku. Szkoła
muzyczna stawiła się prawie w komplecie. Najważniejsze osoby w mieście zajęły
pierwsze rzędy ławek. Przyszli melomani i zwykli ciekawscy, fani rocka i
jutrzejsi maturzyści także. Wszyscy zgodnie i
gorąco powitali jedną z najlepszych smyczkowych orkiestr na świecie, jaką jest
Sinfonia Varsovia oraz jej dyrygenta, a zarazem najsłynniejszego polskiego
kompozytora – Krzysztofa Pendereckiego. Zaczęło się… Muzyka genialnych twórców
w mistrzowskim wykonaniu przekracza bariery językowe i kulturowe. Jej uniwersalny
język potrafi dotrzeć do wszystkich, którzy tylko zechcą słuchać i wyczarować
obrazy, myśli, nastroje…
Najpierw aria z III Suity D-dur Jana
Sebastiana Bacha. Znajome dźwięki, „cmentarne”, „zaduszkowe” – tak można je
nazwać, gdyż są obowiązkowo przypominane w listopadowe dni, kiedy żywi
odwiedzają zmarłych. Przywołują obraz małego wiejskiego cmentarza na krańcach
Roztocza z grobami moich pradziadków: prababci Heleny, pradziadka Adama. O nich
słyszałam najwięcej. Mówiono, że moja prababcia miała dobrą rękę do kwiatów i
do ogrodu, w których honorowe miejsce zajmowało boże drzewko – skuteczne na
każdą chorobę i niezbędne do wicia wianuszków święconych w oktawę Bożego Ciała.
Pierwsze truskawki zjadało się w już maju, a
zrywane prosto z krzaka miały podobno bajeczny smak i zapach. W ogrodzie
pachniało miętą, maciejką, a na początku lata kwitnące lipy przyćmiewały
wszystkie inne wonie. Prababcia pracowicie zrywała i suszyła ich kwiaty, bo
„lipowa herbatka najlepsza na zimowe grypki-chrypki” – jak mawiała. Pradziadek
Adam budził w rodzinie respekt. Służył kiedyś w 7 Pułku Ułanów, znał się na
polityce i koniach, które z zamiłowaniem hodował. Lubił dyscyplinę, porządek i
pierogi z serem, do których obowiązkowo musiała być dodawana mięta. Innych nie
jadał. Wobec swoich dzieci bywał szorstki i surowy, ale wnuki, „rozpuszczone
jak dziadowski bicz” mogły bezkarnie wyciągać z jego kieszeni cukierki, które w
każdy czwartek przywoził z jarmarku. Ja nie zdążyłam tego zrobić… Moi
pradziadkowie odeszli, godnie ustępując miejsca młodszym. Pozostały stare
fotografie, dużo dobrych wspomnień, ale i żal. Wycięto lipy, nikt nie hoduje
koni. Pierogi z serem gotuje się nadal, ale bez mięty. Truskawki dojrzewają
dopiero w czerwcu. Tylko maciejka, na działce na obrzeżach miasta,
pachnie tak samo staroświecko. Ostatnie dźwięki arii
zabrzmiały przejmującym smutkiem, molowo. Dopiero po dłuższej
chwili ciszy rozległy się oklaski.
Dwa lata temu w tej Katedrze modlił się
najdostojniejszy Gość z Watykanu. Teraz kompozytor dzieła Agnus Dei i
dyrygent w jednej osobie stara się wydobyć z muzyków i instrumentów
najczystsze dźwięki oraz najwspanialsze dźwięki. Dobra akustyka Katedry to
umożliwia. Utwór zabrzmiał pięknie. Czuję radość, że to się odbywa w moim
rodzinnym mieście, blisko mojej szkoły i że Zamość znalazł się na trasie
koncertowej Krzysztofa Pendereckiego, gdzieś pomiędzy Sztokholmem i Madrytem.
Następny utwór to III Symfonia Es-dur
op.55, zwana symfonią bohaterską (Eroica) Ludwika van Beethovena.
Miała sławić Napoleona, ale jej twórca ostatecznie dedykował ją wszystkim
bohaterom w hołdzie dla ich czynów. Ten najdłuższy utwór koncertu,
składający się z kilku części wymaga najwięcej trudu od artystów. Wszystkie
instrumenty (smyczkowe, dęte, perkusyjne) muszą prowadzić melodię marsza, przez
pasaże, zmieniające się gwałtownie tempo i nastrój. Raz jest to marsz zwycięski,
tryumfalny, który nieoczekiwanie zmienia się w żałobny, naznaczony klęską i
odwrotem. Ta muzyka każe się zwrócić ku historii, ku minionym wiekom świetności
miasta, twierdzy, ordynacji. Ciche pizzicata skrzypiec delikatnie pukają do
krypt w podziemiach Katedry, zapraszając ich mieszkańców na koncert: Ordynatów,
Profesorów Akademii Zamojskiej, która była trzecią w kraju po Krakowie i
Wilnie. Mają powód do dumy założyciele miasta, które przetrwało ponad cztery
wieki. Miasto idealne, zbudowane od podstaw, nadal cieszy liczne rzesze
turystów renesansowym pięknem i harmonią. Chwalę należy oddać budowniczym i
obrońcom twierdzy Zamość. W XVII wieku, stuleciu wojen i najazdów
oblegana przez wrogów różnych nacji: Tatarów, Kozaków, Szwedów, zyskała miano twierdzy
nie do zdobycia.
Smutne, głuche dźwięki
oboju płyną dalej, poza Katedrę, docierając na Rotundę, gdzie w czasie
ostatniej wojny rozstrzelano 6-8 tysięcy osób, a wśród nich moją rówieśniczkę –
harcerkę Grażynę Kierszniewską. Dokładnej liczby zamordowanych nie dało się
ustalić… Rzewne tony fletów przypominają obraz pacyfikowanych wsi, dzieci
odbieranych rodzicom i wywożonych wagonami mroźną zimą. I oto ostatnie,
triumfalne akordy symfonicznego dzieła Beethovena. Publiczność, w uroczystym
nastroju, poruszona ciągle tym, co się wydarzyło, z niezwykłym spokojem wraca
do domów w późny już, ciepły, majowy wieczór. W opustoszałej Katedrze
duchy ordynatów zajęły przynależne im miejsca w podziemiach. Profesorowie
Akademii Zamojskiej in silentio et spe powrócili do przerwanego
studiowania manuskryptów.
Po wysłuchaniu koncertu uświadomiłam sobie
złożoność pojęcia „małej ojczyzny”. Tak jak utwór muzyczny składa się z
pojedynczych dźwięków, granych w tym samym czasie na różnych
instrumentach, tak w pojęciu „małej ojczyzny” łączą się jednocześnie różne
wartości i uczucia. Moja mała ojczyzna to groby pradziadków, pamięć o ich życiu
i kultywowanie tradycji, to historia mojego rodzinnego miasta i szkoły, do
której uczęszczam. To także bohaterska przeszłość roztoczańskiej ziemi. To poza
dumą z dokonań przodków, również radość i wzruszenie z udziału w takich
wydarzeniach jak wizyta Papieża w Zamościu, czy choćby ten majowy koncert.
Granice „mojej ziemi” są na razie tylko
wytyczone. Aby je umocnić, powinnam jeszcze odbyć wiele rozmów z bliskimi,
przyjrzeć się dokładnie starym fotografiom i zrobić nowe, przeczytać mnóstwo
książek i wysłuchać jeszcze wiele koncertów. Aby dźwięki zabrzmiały
piękną harmonijną melodią, która dociera do słuchacza, powinny być odpowiednio
dobrane, połączone, zgrane we właściwym tempie, czysto i na właściwych
instrumentach. Idąc więc za radą lisa, wiele rzeczy muszę „oswoić”, aby jak
najmądrzej zagospodarować ten malutki kawałeczek planety, który mi przydzielono
oraz jak najlepiej przeżyć czas, który został mi podarowany. Wiem, że to
niełatwe i wymaga ode mnie wysiłku.
Joanna R. (klasa II b – biologiczno-chemiczna,
2001 rok)
Grafika:
http://przewodnikzamosc.pl/wp-content/uploads/2016/06/d6ba4a6561e8fb9a29baa4ad6dbd3561.jpg
http://www.blog.ziolowo.pl/wp-content/uploads/2012/07/DSC02025a.jpg
http://img4.garnek.pl/a.garnek.pl/011/299/11299757_800.0.jpg/katedra-w-zamosciu.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e3/Zamosc-Rotunda_Zamojska.jpg
Ciekawy post :) Po lekturze tego artykułu zrozumiałam, że również powinnam zastanowić się co jest moją małą Ojczyzną.
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Skłania do wielu refleksji. Trzeba czasu, aby poznać swoją "małą ojczyznę".
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny post! Urzekła mnie dygresja dotycząca pradziadków i pierogów z miętą.
UsuńZdaje sobie sprawę z tego, że jestem zbyt młoda i niedoświadczona życiowo, żeby zdefiniować moją małą Ojczyznę ale wiem, że przyjdzie to z czasem.
OdpowiedzUsuńPodobne uczucia odczuwam, gdy jestem w swoim rodzinnym mieście. Aż trudno uwierzyć, że wielu ludzi walczyło o małe miasto Tyszowce podczas najazdu tatarskiego czy potopu szwedzkiego. Szanujmy przodków, którzy walczyli o to, abyśmy mieli swoje miejsce, to dzięki nim żyjemy w wolnym kraju.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem człowiek najszybciej dostrzega co jest jego małą Ojczyzną wtedy, gdy zaczyna za nią tęsknić.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Podoba mi się Twoje porównanie małej ojczyzny do utworu muzycznego. Dla mnie "małą ojczyzną" jest jak dotąd miejscowość, w której spędziłam dzieciństwo. Obecnie musiałam z niej wyjechać, ale tęsknie czasami za wieczornymi spacerami po łąkach i cykaniem świerszczy. "Małą ojczyzną" mogę też nazwać historię swoich przodków. Myślę, że z czasem dowiem się o niej jeszcze więcej. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Postrzeganie własnej małej ojczyzny to indywidualny obraz dla każdego z nas. Każdy ma inne wspomnienia, które kreują wyobrażenie małej ojczyzny. W utworze Jana Kochanowskiego "Na dom w Czarnolesie" autor wspomina swój rodzinny dom, w którym spotkało go wiele szczęścia, ma z nim wiele wspomnień. Odyseusz, który podróżuje przez lądy, morza i oceany, stara się za wszelką cenę powrócić do swojego rodzinnego domu. Wspomina swoją rodzinę, która umacnia go w powrocie do swojej małej ojczyzny.
OdpowiedzUsuńMotyw małej ojczyzny często pojawia się w literaturze. Małą ojczyzną może być dla nas miejsce urodzenia, miasto w którym żyjemy, a nawet nasz własny dom, każde miejsce z którym czujemy się związani. Dla Małego Księcia małą ojczyzną była jego Planeta B-612. Przed wyruszeniem w podróż stara się zadbać o swój dom: podlewa Różę, czyści wulkany. Oznacza to że troszczy się o swoją Planetę i chce do niej wrócić. Dla Odyseusza małą ojczyzną była Itaka do której wracał 10 lat, czekała tam na niego żona, a sama Itaka była dla niego miejscem bezpiecznym do którego bardzo chciał powrócić. Dla Hobbita małą ojczyzną była jego norka. Czuł się w niej bezpiecznie, nie chciał jej opuszczać.
OdpowiedzUsuńW kwestii Odyseusza i Małego Księcia jak najbardziej się zgadzam, ale hobbita (to rasa nie imię, więc będzie z małej litery) muszę się "przyczepić" ;) Powiedziałabym raczej, że dla Bilba małą ojczyzną było Shire, po którym często wędrował, ale nigdy nie opuszczał jego chronionych granic do czasu wyprawy z Thorinem. Kochał tę krainę z całego serca, podziwiał jej piękny krajobraz i dopóki nie opuścił Shire nie obce mu było poczucie zagrożenia.
UsuńMasz rację. Przepraszam za ten błąd. Pozdrawiam
UsuńPiękny post. Czytając go moje myśli uleciały ku dawnym czasom, przypomniały ważne rzeczy w dziejach Polski. Fajnie też dowiedzieć się o wydarzeniach z okolicy tak nam bliskiej.
OdpowiedzUsuńTak, jak +niezapowiedziana oraz #Rudy też potrzebuję czasu, aby odkryć moją "małą ojczyznę". Jeszcze nie czuję specjalnej więzi z żadnym miejscem na ziemi, ale może kiedyś znajdę się w sytuacji podobnej do przywołanej w poście, która wszystko zmieni.
OdpowiedzUsuńNiezmiernie ciekawy post. Mnie również podoba się porównanie małej ojczyzny do utworu muzycznego. Myślę, że dla większości z nas małą ojczyzną jest miejsce gdzie spędziliśmy dzieciństwo, wychowaliśmy się. Artykuł skłania do rozważeń nad swoim życiem.
OdpowiedzUsuńPolecam przeczytać post przysłuchując się w tle przywołanymi melodiami. Uczucia towarzyszące przy zapoznawaniu się z treścią postu, stają się pełniejsze i dokładniejsze.
OdpowiedzUsuńNiesłychanie ciekawy post. Myślę, że małą ojczyznę doceniamy wtedy, kiedy zaczynamy za nią tęsknić, bądź jesteśmy w obcym kraju np. na emigracji.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post.Dla mnie moją małą Ojczyzną jest miejscowość, w której mieszka moja cała najbliższa rodzina. Kiedy opuszczam ją , bardzo tęsknie za bliskimi, którzy zawsze pomogą mi i doradzą w trudnych chwilach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy ma swoją małą ojczyznę. Moją jest dom babci, do którego przyjeżdżam na każde wakacje. Jest to dla mnie inny świat i nie chodzi tu tylko o brak szkoły, ale także o uczucia jakimi darzę to miejsce. W literaturze można znaleźć nawiązania do małych ojczyzn np. w "Panu Tadeuszu" jest to Soplicowo, a w dla Odyseusza jego dom.
OdpowiedzUsuńW zupełności się z tobą zgadzam. Również mam swoją małą ojczyznę, którą uwielbiam odwiedzać. To wspaniałe miejsce w ,którym mogę odpocząć. Jeśli chodzi o przykłady literackie to może nim być wiersz Jana Kochanowskiego ,,Na Dom w Czarnolesie''.
UsuńKażdy inaczej rozumie pojęcie małej ojczyzny . Dla jednych będzie to (jak już ktoś wcześniej wspomniał) miejsce urodzenia , dla innych będzie to jakiś plac na którym spędziło się dzieciństwo i ludzie którzy im towarzyszyli przez wiele lat .
OdpowiedzUsuńWspaniały post. Pięknie się go czytało. Dla mnie "mała ojczyzna" to wieś, w której mieszkam od niemowlaka. Jestem z nią związana pomimo jej wielu wad. "Mała ojczyzna" jest dla każdego czymś indywidualnym. Może to być, jak w moim przypadku, mała miejscowość, dom rodzinny lub nawet duże miasto.
OdpowiedzUsuńPost napisany na prawdę pięknie!
OdpowiedzUsuńW gimnazjum motyw "małej ojczyzny" pojawił się kilka razy. W "Latarniku" główna postać wraca do ojczyzny podczas czytania książki. Z kolei w filmie Wojciecha Marczewskiego "Weiser Dawidek" można zobaczyć jak główny bohater, Paweł Heller, wraca wspomnieniami do przeszłości i swojego dzieciństwa.
Pozdrawiam!
Wspaniały post. Dawno nie czytałem tak pięknie napisanego wpisu... Małą ojczyzną może stać się wszystko, co nas otacza... Temat ten był wielokrotnie poruszany na lekcjach wosu, ale nie w ten sposób, wtedy były to sucho definicje, przykłady i nic poza tym. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak ważna jest nasza mała ojczyzna. Niestety nadal nie potrafię jej określić, a szkoda... Również uważam, że można ją dostrzec dopiero po pewnym czasie, jak się dorośnie, a może jak się za nią zatęskni... A może wymaga to tylko dłuższej refleksji, tak jak to było w Twoim przypadku. Piękny post, napisany pięknym językiem....
OdpowiedzUsuńChciałbym mieć taka umiejętność pisania jaka ty prezentujesz w tym poście.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny do czytania tekst. Widac, jak dużą wartość ma dla autorki jej "mała ojczyzna". Każdy powinien się zastanowic nad swoim bliskim otoczeniem,bo jednak są rzeczy, których człowiek nie dostrzega i nie docenia, a ma tuż przed nosem.
OdpowiedzUsuńCzytając post, przeniosłam się myślą do koncertu w Katedrze, wyobraziłam sobie jak piękne było to wydarzenie. Jestem pewna, że występ był pełen wzruszeń publiczności, ale również chwil zadumy i podziwu dla występujących. Z wielkim zaciekawieniem czytałam opowieść o małej ojczyźnie i zastanawiałam się nad moim ulubionym miejscem. Dla mnie moja małą ojczyzną jest mój dom, miejscowość, w której mieszkam. Moje uczucia do rodzinnej wsi bardzo dobrze opisuje "Pieśń o domu" Marii Konopnickiej.
OdpowiedzUsuńOto "Pieśń o domu" Marii Konopnickiej:
UsuńKochasz ty dom, rodzinny dom,
Co w letnią noc, skroś srebrnej mgły,
Szumem swych lip wtórzy twym snom,
A ciszą swą koi twe łzy?
Kochasz ty dom, ten stary dach,
Co prawi baśń o dawnych dniach,
Omszałych wrót rodzinny próg,
Co wita cię z cierniowych dróg?
Kochasz ty dom, rzeźwiącą woń
Skoszonych traw i płowych zbóż,
Wilgotnych olch i dzikich róż,
Co głogom kwiat wplatają w skroń?
Kochasz ty dom, ten ciemny bór,
Co szumów swych potężny śpiew
I duchów jęk, i wichrów chór
Przelewa w twą kipiącą krew?
Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co wpośród burz, w zwątpienia dnie,
Gdy w duszę ci uderzy grom,
Wspomnieniem swym ocala cię?
O. jeśli kochasz, jeśli chcesz
Żyć pod tym dachem, chleb jeść zbóż,
Sercem ojczystych progów strzeż,
Serce w ojczystych ścianach złóż!...
Bardzo dobry post. Motyw zarówno małej jak i tej większej ojczyzny pojawia się w literaturze dość często. Przywiązanie do niej zazwyczaj objawia się poprzez tęsknotę, a przebywanie z dala od niej, chociażby w najpiękniejszym miejscu ,nie daje uczucia szczęścia, czego doskonałym przykładem są „Stepy Akermańskie” Adama Mickiewicza.
OdpowiedzUsuńMoją małą ojczyzna jest mój dom, to wspaniałe uczucie gdy po długim czasie wracamy do domu np. po wakacjach spędzonych u rodziny. Uważam, że wszędzie jest dobrze ale w domu najlepiej.
OdpowiedzUsuńMałą ojczyzną jest dla mnie otaczająca rodzina, przyjaciele, szkoła, miejsce, w którym żyję- czyli miasto Zamość. Małą ojczyzną może też być w jakimś znaczeniu kultura. W niej z pokolenia na pokolenie przekazywane są różnego rodzaju tradycje.
OdpowiedzUsuńMotyw małej ojczyzny możemy odnaleźć w wielu utworach literackich, choćby na przykład w ''Panu Tadeuszu'' Adama Mickiewicza.
OdpowiedzUsuńW swojej epopei złożył hołd swej małej ojczyźnie. Opisał nie tylko piękno przyrody nowogródzkiej, ale obyczaje i świadomość społeczeństwa litewskiego na początku XIX wieku. Tęsknota za ”krajem lat dziecinnych” spowodowała, że przedstawił go w sposób wyidealizowany. Dwór w Soplicowie, miejsce, gdzie wszystko toczy się spokojnym, niezmiennym rytmem nazwał „centrum polszczyzny”. Ojczyzna była dla niego miejscem szczególne istotnym, z którym wiązały się jego najważniejsze życiowe wspomnienia.
Bardzo ciekawy i pięknie napisany post. Skłonił mnie on do refleksji i zainteresował. Po przeczytaniu go zastanawiam się jak ja określiłabym moją "małą ojczyznę". Zgadzam się z tym, że trzeba posiadać odpowiednią wiedzę, aby ją dostrzec i uważam, iż w tym celu sama muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Świadczy o dojrzałości autorki. Moim zdaniem ja jeszcze nie jestem gotowy stwierdzić co jest moją małą Ojczyzną, czy to tylko Zamość, czy też inne miejsca.
OdpowiedzUsuńMałą ojczyzną jest dla mnie mój dom rodzinny, z którym czuję się szczególnie uczuciowo związana. W domu przekazywana jest rodzinna historia i pamięć przodków. Stefan Starczewski w swojej publikacji pisze o „małej ojczyźnie, że jest „to miejsce doniosłych doświadczeń i przeżyć osobistych jej mieszkańców, formowania się ich biografii, to świat z którym zrosło się ich życie i z którym wiąże ich częstokroć silna więź emocjonalna.
OdpowiedzUsuńMotyw małej ojczyzny często pojawia sie w literaturze.W książce "latarnik" bohater czytając książki powraca myślami do domu rodzinnego, do ojczyzny.W ”Nad Niemnem” Eliza Orzeszkowa przedstawia życie dworu korczyńskiego i zaścianka, zamieszkanego przez ubogą szlachtę. Rzeka Niemen i pobliskie lasy tworzą dla mieszkańców tej krainy małą ojczyznę.
OdpowiedzUsuńW gimnazjum poznałem wiele przykładów małej ojczyzny m.in. planeta Małego Ksiięcia i Soplicowo w Panu Tadeuszu. Abstrachyjąc od tematu post jest napisany pięknym i bardzo dojrzałym językiem. Jestem pełen podziwu dla autora.
OdpowiedzUsuńPrzyklady literackie malej ojczyzny: "Mały Książe" i "Potop"
OdpowiedzUsuńDlaczego "Potop"? Jak to uzasadnisz? Poza tym, czy znasz tę powieść?
UsuńOh, masz rację x.x "Potop" w tym momencie to zły przykład. Musiałam coś źle zrozumieć ;/
UsuńUważam, że mała ojczyzna jest nie tyle przestrzenią geograficzną, co miejscem symbolicznym, z którym wiążemy wiele uczuć i emocji. Obecnie ideę małych ojczyzn często przeciwstawia się zagubieniu człowieka w świecie. Każdy ma potrzebę odniesienia do stałych i niezmiennych punktów oparcia, wartości. Taką możliwość dają właśnie małe ojczyzny -miejsca niezmienne, przypisane każdemu człowiekowi raz na zawsze.
OdpowiedzUsuńMyślę, że pojęcie to pięknie wytłumaczył Czesław Miłosz mówiąc: "Zakorzenienie jest zapewne stałą potrzebą natury ludzkiej. Może łączy się to z prawami ludzkiego organizmu, a ściślej z prawami rytmu. To, co znane i swojskie, pozwala utrzymać ten sam rytm wewnętrzny, o którym mało wiemy, co nie znaczy, że nie istnieje."
Gdy słyszę o małej ojczyźnie, do głowy przychodzi mi "Oblicze ojczyzny" Różewicza. Autor definiuje w wierszu lokalną ojczyznę, odróżnia ją od tej większej, którą człowiek poznaje i z którą utożsamia się, gdy dorasta.
OdpowiedzUsuńOjczyzna to kraj dzieciństwa
Miejsce urodzenia
To jest ta mała najbliższa
Ojczyzna
Miasto miasteczko wieś
Ulica dom podwórko
Pierwsza miłość
Las na horyzoncie
Groby
W dzieciństwie poznaje się
Kwiaty zioła zboża
Zwierzęta
Pola łąki
Słowa owoce
Ojczyzna się śmieje
Na początku ojczyzna
Jest blisko
Na wyciągnięcie ręki
Dopiero później rośnie
Krwawi
Boli
Świetny post, daje dużo do myślenia. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń