Podróż w świat poezji
To, co Polaka
najbardziej wzrusza,
to pierwsze strofy Pana Tadeusza.
(Rafał)
(Rafał)
Dnia 15 listopada uczniowie I
Liceum Ogólnokształcącego wyruszają do Zamojskiego Domu Kultury. Ich celem jest
spektakl Na paryskim bruku. Tytuł
interesujący: Paryż, co jeszcze? Czym dziś zaskoczą nas aktorzy? Co ukaże nam
spektakl? Odległość od ZDK coraz mniejsza, a moja ciekawość coraz większa.
Przekraczamy próg budynku, zajmujemy miejsca. Oczekujemy rozpoczęcia
spektaklu.
Na sali szum, rozmowy,
skrzypienie siedzeń. Elegancko ubrany mężczyzna pojawił się na scenie. Wszystko
zamilkło. Nie słychać było już rozmów, nawet stare siedzenia nie wydały z
siebie ani skrzypnięcia, ani zgrzytu.
Nasze oczy skupiły się na aktorze, gdy tylko wypowiedział pierwsze słowo. Jego
donośny głos rozniósł się po całej sali. Był to niesamowicie czysty głos, można
było zrozumieć każde słowo, usłyszeć każdą głoskę. Edmund Skubik, aktor z warszawskiej Agencji Aktorskiej Skene, przedstawia nam plan spektaklu. Zapowiada się bardzo ciekawie.
Krótka przerwa i zaczyna się. Czas się skupić i wsłuchać. Litwo! Ojczyzno moja!... - wybrzmiały słowa Inwokacji. Pan Edmund perfekcyjnie recytuje Mickiewicza, a gdy
tylko kończy słowa pierwszych strof Pana Tadeusza, okazuje się, że to
przedstawienie jest biografią wielkiego polskiego wieszcza. Doskonała okazja,
by zdobyć trochę wiedzy na temat poety. Aktor wcielając się w Mickiewicza,
opowiada o jego życiu, a przy tym recytuje fragmenty jego wielkich dzieł. Piękno
przyrody w Stepach akermańskich,
tudzież rytmiczny wiersz Pani Twardowska, Dziady cz. III i inne
wybitne utwory. Z gracją porusza się pomiędzy wyrazami, każde słowo w wierszu
zostało dopieszczone. Edmund Skubik przekazuje
dziedzictwo Mickiewicza z wielkim uczuciem, prawdziwą grą aktorską, tak
jakby sam wieszcz wspominał swe dzieła. Szarpie kurtynę, krzyczy, woła - po
prostu gra, jak na prawdziwego aktora przystało. W milczeniu opuszcza scenę, za
nim sypią się oklaski, jednak wraca i kłania się.
Obiecana przerwa. Zadumałem
się, szukając odpowiedzi na moje pytania. Mickiewicz wspomina dzieciństwo,
młodość, utęsknioną ojczyznę, przebywając w tytułowym Paryżu. Aktorzy? Aktor
jest jeden, wystarczy. Zaskoczył mnie swoją grą. Co ukaże nam kolejny spektakl?
- musiałem się jeszcze przekonać. Nie trzeba było czekać długo, po krótkiej
przerwie pan Edmund wrócił do swojego żywiołu. Tym razem chce przedstawić
widzom kilka wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w kabaretowym stylu.
Zakłada kapelusz i ku naszemu zdziwieniu, powoli schodzi ze sceny. Spogląda w
górę, podchodzi, mija już wiele rzędów. Zatrzymawszy się z entuzjazmem
wykrzykuje: wróbelek!. W tym momencie
trudno nam się nie śmiać, znów się świetnie zapowiada. Aktor nie przystaje
jednak na tym słowie, gdyż jest to cały wiersz Gałczyńskiego O wróbelku. Gromkie brawa, wraca na
scenę. Kolejny wierszyk - Dlaczego ogórek
nie śpiewa. Słucham go jak małe dziecko: ze skupieniem, z uśmiechem.
Widownia śmiała się, pan Skubik opowiadał. Wiersz dla sepleniących Strasna zaba podbił moje serce. Znów
widać i słychać świetny talent aktorski. Niezwykła dykcja, żadnego zająknięcia.
Druga część spektaklu była iście kabaretowa.
Teraz czeka nas jeszcze wspólna
improwizacja. Edmund Skubik powiedział, że widownia potrafi zjednoczyć się z
aktorem i wspólnie działać. Dzieli salę na dwie części: jedna ma na jego znak
udawać głos kota, druga tygrysa. Po chwili wybrawszy z sali trzech ochotników,
daje im zadanie - muszą wypowiedzieć słowa: wyindywidualizowałem
się z rozentuzjazmowanego tłumu.
Zadanie nader trudne i tylko jeden z uczestników wypowiada je bezbłędnie, ale
wszyscy zostali nagrodzeni zasłużonymi brawami. Na koniec kolejnych dwóch
ochotników ma przedstawić scenkę: kolega robi psikusa koledze. Wyszła bardzo ciekawie, udało im się rozbawić
widownię. Spektakl dobiegł końca.
Na
paryskim bruku to
kolejny w moim życiu spektakl i kolejne spotkanie z niesamowitą osobowością,
Edmundem Skubikiem. Jest to człowiek, który kunszt swojego aktorstwa pokazuje
widzom z wielką dbałością o szczegóły. Nie gra marnie, tylko dlatego, że stoi
przed tłumem młodzieży. Dla niego każdy widz jest ważny. Dzięki niemu doceniłem
Gałczyńskiego, usłyszałem poezję Mickiewicza tak, jak powinna być
przedstawiona. Spektakl był jak najbardziej warty uwagi, oderwał mnie od
rzeczywistości i przeniósł w świat poezji. Świat, który na długo zapamiętam.
Rafał
Grafika:
http://www.skene.pl/media/picture/5841/pic/120124103106.jpg
Powiem tak post lepszy niż samo przedstawienie.;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rafała.;) Świetny post.;D
OdpowiedzUsuńJeśli można wiedzieć to, z której klasy jesteś? Chciałabym Ci osobiście pogratulować.:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma mnie już w szkole. Tyle ciekawych rzeczy teraz się tam dzieje. Humaniści górą.^^
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Humaniści rządzą.:)
UsuńI w klasach humanistycznych są najładniejsi chłopcy. Bez urazy mat-fizofcy.;D
UsuńPan Edmund Skubik zagrał z ogromną precyzją, eksponując każdy gest. Widać, że żyje on aktorstwem i jest to jego pasją.
UsuńBardzo dobry post, chociaż muszę przyznać, samo przedstawienie mnie nie przekonało - może dlatego, że nie przemawia do mnie taka "szkolna" forma teatru. Aczkolwiek kunsztu aktorskiego panu Skubikowi odmówić nie można :)
OdpowiedzUsuńPrzedstawieniem, niestety, nie byłam zbyt bardzo zachwycona. Być może dlatego, że nie był to prawdziwy spektakl, lecz "teatralna lekcja poezji". Zabrakło mi też "Rozmowy lirycznej" Gałczyńskiego - mojego ulubionego wiersza tego pisarza. I zawiodłam się też tym, że czynny udział w przedstawieniu mogli brać tylko chłopcy. Chętnie zgłosiłabym się do jakiegoś zadania. Myślę jednak, że nie był to czas stracony, a w główce na pewno coś pozostało. :D
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z Tobą
UsuńSpektakl był ciekawy, jednak po wyjściu z Domu Kultury czułam niedosyt. Spodziewałam się czegoś więcej. Warsztaty aktorskie były moim zdaniem za krótkie. Trzeba jednak przyznać, że Pan Edmund Skubik ma niesamowitą dykcję. Każdy wyraz wydobywający się z jego ust był przejrzysty, tak że słuchało się go z przyjemnością. Myślę, że humaniści powinni uczestniczyć w takich wyjściach. :)
OdpowiedzUsuńInteresujący spektakl. Jednak wydaje mi się, że warsztaty były za krótkie. Bardzo chciałam wziąć w nich udział.:D
OdpowiedzUsuńŻałuję, że moja klasa nie była na spektaklu. Z chęcią usłyszałabym biografię Mickiewicza wykonaną z fragmentów jego własnych dzieł :)
OdpowiedzUsuńSala teatralna Domu Kultury jest okropna. Zimno, ciemno, obskórnie. Od razu chce się wyjść.
UsuńZgadzam się! Spektakl przesiedziałam w kurtce, bo myślałam, że zamarznę :D
UsuńAnonim do Anonima. Zgadzam się, że sala okropna. Ale ja napisałbym: obskurna.
UsuńNie byłem niestety na spektaklu ale czytając ten post poczułem jakbym przez chwilę tam był. Dzięki Fratellino!
OdpowiedzUsuńWiększej szmiry nie widzialam. I co ma Gałczyński do Mickiewicza? Czuję się oszukana.
OdpowiedzUsuń