Ekspansja anglicyzmów
Nie jestem przeciwnikiem języka angielskiego,
to piękny i bardzo
ciekawy język Szekspira.
Ale chodzi mi o to,
by Polak mówił lepiej po
polsku niż po angielsku.
(Kazimierz Ożóg)
W ostatnich latach pojawiły się nowe słowniki: Nowy słownik poprawnej polszczyzny Andrzeja Markowskiego. Nowy słownik języka
polskiego Edwarda Polańskiego. Nowy słownik ortograficzny Edwarda Polańskiego.
Dlaczego? Dlatego, że język się zmienia, choćby
ze względu na ekspansję anglicyzmów. Do tej pory znaczenia zapożyczonych
wyrazów szukało się w Słowniku wyrazów
obcych Władysława Kopalińskiego. Obecnie trafiają one do słowników
języka polskiego.
Językoznawcy wyróżniają wśród siebie dwie
skrajne postawy: ogrodników- purystów językowych i botaników- liberalistów
językowych – pisze Maja Wolny. „Ogrodnik to ten,
który od wieków hoduje te same rośliny i dba o ich gatunkową czystość. Zawsze
jako pierwszy dostrzega chwasty, które natychmiast wyrywa i pali. Botanik z
ciekawością obserwuje wszystkie rośliny, zastanawia go ich pochodzenie i
funkcja. Nigdy niczego nie tępi, każdą nowość umieszcza w swoim zielniku i
skrzętnie opisuje”.
Większość badaczy języka traktuje zapożyczenia
życzliwie. Nie zgadza się jednak na takie, które są przejmowane jedynie ze
snobizmu, gdyż mają swoje odpowiedniki w języku polskim. Niepotrzebny sponsor, bo jest fundator. Po co deficyt, skoro
mamy niedobór
lub niedostatek?
Dlaczego mamy partycypować
w czymś, jeśli możemy uczestniczyć? Z
kolei jednak wyrazów obcych, już zadomowionych, nie należy na siłę zastępować
polskimi (na przykład grilla). Problemy
są także z pisownią wyrazów obcych. Część językoznawców jest zdania, że
zapisy powinny być spolszczone (dżinsy, dżojstik,
łykend, imidż), choć pewnie minie jeszcze sporo czasu, zanim zaakceptują to
użytkownicy języka.
W zastraszającym tempie język polski staje się
niezrozumiały, zwłaszcza dla tych, którzy nie mają do czynienia z angielskim. Z
drugiej jednak strony, trzeba niezwykłej mądrości, żeby w trosce o czystość
języka polskiego nie stworzyć potworków językowych, które wcale nie będą lepsze
od ich odpowiedników angielskich.
Wyobraźmy sobie taki oto słownik:
bilboard – reklamiak, plakaton,
panoramiak, planszeta;
body – cieleśniak, obciśniak,
ciałolubnik;
fast food – szykożer, żarłowisko,
zażerka, połyk;
jogging – truchcik, męczynóg,
przebieżka;
talk- show – słowotok, rewia mowy,
pogadaniec.
A teraz zadanie domowe! Tłumaczenia proszę
przysyłać za pośrednictwem komentarzy. Tuż po wyjściu na
ulicę na bilboardach przeczytałem, że banki oferują towary w leasingu,
ewentualnie factoring, developeling lub marketing. Zaskoczony zjadłem hot doga
w fast foodzie. Wciąż głodny poszedłem na lunch w pobliskiej restaurante. Nieco
zmęczony wybrałem
się na zakupy do marketu. Tam aż roi się od filter cigarets, produktów ligth,
milków, corn flakes, pop cornów, które są best before…Nie tylko jedzeniem
człowiek żyje. W poszukiwaniou
odrobiny luksusu poszedłem do perfumery (czy też perfumerie), a tam na półkach
znalazłem clearing milki, body lotiony, bath lotiony, powdery. Całe serie new
sensation, raz dla sensitive skin, raz dla dry skin, czasem for normale. Eye
make-up remover, nail polishremover, drywe ave-antyride. No chip, no smudges,
no more breaks, no more pealing, no more tears… Zmęczony zakupami zrelaksowałem
się w fitness clubie…
Miłośnik poprawnej polszczyzny
Grafika:
https://i.wpimg.pl/235x150/m.jejswiat.pl/angielski-0-0-0-5d98c2f840dc4024.jpg
Zdecydowanie - jestem ogrodnikiem. Chcę rozumieć bez słownika, o czym się mówi wokół mnie. Uważam się za dość rozgarniętą osobę, a jednak czasem czuję się nieswojo, jakbym znalazła się w obcym kraju.
OdpowiedzUsuńA ja jestem zdecydowanie botanikiem. Język dla mnie to jedynie narzędzie do przekazania informacji. Jeżeli zapożyczenia, czy nawet całe obcojęzyczne zwroty mogą mi umożliwić lepsze komunikowanie się, to jak najbardziej będę ich używał.
OdpowiedzUsuńCzęsto nawet myślę w języku angielskim wykonując jakieś pomiary, czy inne techniczne roboty. Nie wiem dla czego, ale lepiej myśli mi się o takich rzeczach po angielsku niż po polsku. Język to narzędzie, a każde narzędzie ma swoje wady, zalety i zastosowania.
Aby przekonać się, jak bardzo zmienia się nasza polszczyzna, nie trzeba daleko sięgać. Dookoła nas, gdziekolwiek się znajdujemy, możemy przeczytać, usłyszeć wiele niezrozumiałych słów, używanych przez ludzi na co dzień. Przerażająca jest sama myśl, co stanie się z naszym piękny, polskim językiem za kilkadziesiąt lat. Ba! Za kilkanaście...
OdpowiedzUsuńZwróćmy szczególną uwagę na ten problem, zwłaszcza my, ludzie młodzi, którzy przebywamy w różnych środowiskach, używając tamtejszego slangu. I od dzisiaj mówmy piękniejszym językiem.. Początkowo eliminując chociażby często używane przekleństwa i wulgaryzmy :)
Tuż po wyjściu na ulicę na plakatach reklamowych przeczytałem, że banki oferują towary na kredyt, ewentualnie pośrednictwo handlowe, rozwój lub handlowanie na rynku. Zaskoczony zjadłem parówkę w bułce na gorąco w barze szybkiej obsługi. Wciąż głodny poszedłem na obiad w pobliskiej restauracji. Nieco zmęczony wybrałem się na zakupy do marketu. Tam aż roi się od filter cigarets (?), produktów bez cukru, produktów mlecznych, płatków śniadaniowych, prażonej kukurydzy, które są najlepsze do spożycia przed... Nie tylko jedzeniem człowiek żyje. W poszukiwaniou odrobiny luksusu poszedłem do perfumerii, a tam na półkach znalazłem mleczko do demakijażu, balsamy do ciała, płyny do kąpieli i pudry. Całe serie nowości, raz dla skóry wrażliwej, raz dla suchej, czasem do normalnej. Mleczko do demakijażu oczu, zmywacz do paznokci, drywe ave-antyride (?). Żadnych pęknięć, żadnych smug, żadnych złamań, żadnych łez… Zmęczony zakupami zrelaksowałem się w centrum fitnesu…
OdpowiedzUsuńMajka. Nie udało Ci się wyeliminować do końca obcych słów: market, filter cigarets, drywe ave-antiride, fitnes. Kto je przełoży na ludzki język?
OdpowiedzUsuńJestem zagubiony!
Według mnie dużo groźniejsza od anglicyzmów jest wulgaryzacja naszego języka. Niestety problem ten nie dotyczy, jak niegdyś, marginesu społecznego, ale jest wszechobecny. Przerażają mnie matki pchające wózek z niemowlakiem i rzucające mięsem do koleżanki. Wulgaryzmy upowszechniły się też w mediach, a niektórzy celebryci wręcz się nimi popisują. Uważam, że jest to zastraszające zjawisko a niestety mające coraz większe przyzwolenie społeczne. Zgadam się z poprzednikiem apelującym o to żebyśmy zaczęli od siebie i swoich znajomych.
OdpowiedzUsuńPo dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jestem botanikiem.
OdpowiedzUsuńUważam, że dobrze iż powstają nowe słowniki, bo w języku polskim jest coraz więcej słów obcego pochodzenia. Jestem ich "supporterem". Haha :D
Kropko. A bądź sobie supporterem obcych słów! Mam nadzieję, że jednocześnie znasz polskie lub spolszczone wyrazy. Myślę, że w tym wszystkim chodzi o zdrowy rozsądek. Jesteś trochę przekorna, bo jednak nazwałaś się tak ładnie , zwyczajnie i po polsku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie też męczą zapożyczenia. Jestem za spolszczaniem zapisu. Zwłaszcza "łykend" mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńUważam, że spolszczanie zapisu jest złym pomysłem, gdyż wygląda dosyć komicznie, kiedy ktoś zna angielski. Trudno byłoby ,,spolszczyć'' pizzę, notebooka czy chipsy (widziałem w sklepach nazwę czypsy).
UsuńJejku, po przeczytaniu dochodzę do wniosku, że jestem BOTANIKIEM.;) Niestety nie przeszkadzają mi drobne spolszczenia. Jednak wasza propozycja nowego słownika jest bardzo interesująca. Myślę, że jeśli doszłoby to do skutku nasze rozmowy byłyby po prostu śmieszne.:D Dlatego należy odnaleźć chociaż odrobinę dobrego stylu.;] Oferta "planszety" jest cudowna.;P
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Według mnie zapożyczeń należy używać umiarkowanie. Język powinien się rozwijać. Warto, aby istniał puryzm językowy, lecz nie należałoby go surowo przestrzegać.
OdpowiedzUsuńNiektóre słowa pochodzące z j. angielskiego są potrzebne, jednak taka przesada, jaka została ukazana na końcu postu jest co najmniej niezrozumiała. Przypomniały mi się takie słowa: "Po co mam się uczyć języka obcego, skoro nie jestem w stanie zrozumieć własnego języka?"
OdpowiedzUsuńSądzę, że niepotrzebne jest używanie aż tak dużej ilości słów zapożyczonych z języków obcych, ponieważ tekst jest wtedy mało rozumiany i nie każdy mógłby go dobrze przetłumaczyć. Wszystkie teksty powinny być zrozumiałe i zawierać słowa, które zna każdy np. fast food , jogging i bilboard. ;)
OdpowiedzUsuńPurysta dbając o „czystość języka” dąży do eliminowania z niego wszystkich słów, które jego zdaniem „psują” język. Moim zdaniem jest to złe podejście do zapożyczeń językowych, ponieważ tym sposobem możemy wypowiadać nazwy które są estetyczniejsze od naszych polskich odpowiedników, tak jak w poście zostało napisane np. ; fast food – szykożer, żarłowisko, zażerka, połyk. Brzmi to bardzej estetycznie i praktycznie niż w języku polskim.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię nadmiaru używania słów zapożyczonych z języków obcych (najczęściej z języka angielskiego). Chociaż lubię język Brytyjczyków, to jednak przyjemniej jest słyszeć naszą polszczyznę. Najgorzej jest w przypadku najnowszych Polskich filmów. Niektóre są naprawdę bardzo dobre, lecz przesycenie anglicyzmów sprawia, że pozostaje niedosyt.
OdpowiedzUsuńRównież mam podobne zdanie na temat nadmiaru słów zapożyczonych. Także coraz więcej zapożycza się wyrazów z języka niemieckiego (np. czynsz, koszt).
UsuńMoim zdaniem niepotrzebnie używamy tak wielu słów z innych języków. Polska mowa jest równie piękna i ciekawa, a więc powinniśmy ją doskonalić a nie zapożyczać obce nam słowa. Teksty są po to żeby je zrozumieć a nie zastanawiać się nad znaczeniem obcojęzycznych zwrotów.
OdpowiedzUsuńMyślę, że z poprawnością naszego języka każdy ma jakiś problem. Musimy o niego dbać, gdyż uważam że język ojczysty to język najpiękniejszy.
OdpowiedzUsuńJestem przeciwny wprowadzaniu zapożyczeń do języka polskiego. Nasz język jest tak bogaty i piękny, że nie trzeba go niczym zaśmiecać. Może wydawać nam się, że używanie anglicyzmów jest modne, ale myślę, że bez tych słów nasz przekaz niejednokrotnie może być czytelniejszy, jaśniejszy dla odbiorcy.
OdpowiedzUsuńJęzyk polski jest bardzo bogaty, ale przy współczesnym natłoku różnorakich odkryć we wszystkich dziedzinach życia może on nam w pełni nie wystarczać. Często przyłapuję się na stosowaniu zapożyczeń, gdyż zapominam niektórych słów z ojczystego języka. O ile wprowadzanie zapożyczeń w celu wzbogacenia naszej mowy podoma mi się, o tyle ciągłe przyjmowanie przez nas języków Zachodu w celu zastąpienia naszego bardzo mnie niepokoi, ponieważ globalizując nasz język tracimy bardzo ważny element tożsamości narodowej.
UsuńSam odczuwam na własnym przykładzie nadużywania zapożyczeń z języka angielskiego, ale myślę że ma na to wpływ na przykład upowszechnienie internetu. 75% stron internetowych jest w języku angielskim i myślę że ma to duży wpływ na nasz język, a w szczególności język młodzieży.
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze stwierdzeniem, że niektóre słowa z języka angielskiego zagościły w naszym na stałe, lecz nie próbujmy być zbyt światowi, mamy własny, piękny język, więc korzystajmy z niego :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie, każdy obywatel, kochający naszą Ojczyznę powinien używać naszego ojczystego języka. Nie bez powodu nasi przodkowie walczyli o Niepodległość, byśmy teraz tego nie doceniali i sami niszczyli nasz piękny, choć trudny język.
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzają mi zapożyczenia występujące w języku polskim, lecz nadmierne używanie ich po prostu mnie drażni. Sam jednak myślę, że naszemu ojczystemu językowi nie brakuje niczego, więc tak naprawdę zapożyczenia nie są nam potrzebne.
OdpowiedzUsuńUważam, że do naszego pięknego języka zawsze wkradały się jakieś zapożyczenia... Kiedyś była to łacina, greka, a teraz angielski, rzadziej niemiecki.... Nie są one szkodliwe, a nawet są "pożyteczne", pod warunkiem, że używa się ich z umiarem.... Bo jak np. nazwalibyśmy "grilla": przenośne ognisko, czy ognisko podróżne? Niektórych "zagranicznych wynalazków" nie da się nazwać po polsku, np tablet, laptop, czy nawet komputer...
OdpowiedzUsuńPrzykład adaptacji wyrazów obcojęzycznych do języka polskiego: to procrostinate - zwlekać, procrostinator - osoba, która odkłada wszystko na później, polski odpowiednik - prokrostynator
OdpowiedzUsuńUważam, że spolszczeniu podlegać powinny jedynie nazwy własne. Poddanie takiemu zabiegowi zapożyczeń stosowanych w języku potocznym spowodowałoby jedynie niepotrzebny zamęt i na pewno nie każdy by je zaakceptował.
OdpowiedzUsuńNiestety to nieuniknione , zastępowanie polskich pięknych słów anglikanizmami . Jak dla mnie winą takich zmian jest niestety moda na Angielski. Nastolatki myślą..,uważają ,że dzięki temu będą czuły się modne -np. po co powiedzieć idziemy na zakupy , skoro można powiedzieć goingujemy shoppingować.. Przykre ale prawdziwe..
OdpowiedzUsuńNie przeszkadza mi takie zastępowanie słów, lecz tylko wtedy gdy jest ono używane z umiarem i w granicach rozsądku. Ja też czasami używam zamienników, ponieważ jest to nieuniknione, chociaż moim zdaniem powinno się używać anglikanizmów głównie dla nazw własnych. Język polski jest też piękny bez dodatków i powinniśmy posługiwać się nim z dumą.
OdpowiedzUsuń