A może poskromić lenistwo?
Kara jest
także rodzajem lekarstwa.
(Arystoteles)
(Arystoteles)
Długa kolejka rodziców przed drzwiami dyrektora
szkoły to w dzisiejszych czasach nic
nadzwyczajnego. Przecież „permissive parenting”,
czyli tzw. bezstresowe wychowanie
stanowczo wyklucza, aby dziecko było w
szkole dręczone przez kogoś z wykształceniem pedagoga. Czym jednak właściwie jest to „dręczenie” ? Groźne spojrzenie, a może zwrócenie uwagi klasowemu cwaniaczkowi, któremu
przecież prestiż w klasie nie pozwala na jakiekolwiek poniżenie. Od naszych
dziadków, a nawet rodziców możemy usłyszeć straszne historie o klęczeniu na
grochu czy kasztanach za
nieprzygotowanie do lekcji. Kiedyś statuty w szkołach nie ograniczały
nauczycieli do możliwości wpisania uwagi w dzienniku czy nagany przy całej klasie. A dyrektor ?
Obecnie może w najgorszych przypadku przenieść ucznia do innej klasy lub relegować go ze szkoły. Chociaż coraz częściej słyszy się o tym, że to nie uczeń się przenosi, tylko nauczyciel musi odejść , bo nie odpowiada takiej lub innej grupie uczniów. Nikt nie słyszy o biciu w szkołach, a jeżeli już taka wieść
rozejdzie się po świecie, pełno jest nagłówków w gazetach o znęcaniu się nad
uczniem. Sprawa nigdy nie jest przemilczana, a wręcz przeciwnie - dziennikarze
nagłaśniają takie problemy, domagając się wyjaśnień od „kata”. Jedno jest pewne - dla dzisiejszych
nastolatków największym poniżeniem jest ośmieszenie przy wszystkich. Każdy z
nas zna nauczyciela, którego żarty mogą być piętą achillesową ucznia. „Z czego się śmiejesz ? Powiedz na głos, może
pośmiejemy się razem”. Albo: „Może chcesz za mnie poprowadzić lekcje ?” To najbardziej popularne docinki nauczycieli. W podstawówce i gimnazjum takie
hasła działały jak środek na uspokojenie. Ale co z liceum, gdzie cwaniactwo
jest na wyższym poziomie ? Nauczyciele, którzy uczą kilkanaście lat, na takich delikwentów znajdą sposób. Tu już
wzywanie rodziców nie pomaga. Kiedy mieliśmy po 11 lat, hasło: „bo będę musiał wezwać twoich rodziców”, działało na nas z prędkością światła i stawało się dla nas motywacją do zachowania
postawy pilnego i systematycznego ucznia. Teraz, gdy jesteśmy trochę starsi i uważamy, że „wszystko nam wolno”, wizyta rodziców w szkole nie robi na nas większego wrażenia,
a przynajmniej nie dajemy po sobie tego
poznać.
Nauczyciel uderzyć ucznia nie może, ale czy
srogie spojrzenie jest już wykroczeniem ? Nie ! A jakie kary w szkołach
stosowano dawniej ? Oczywiście, nie mam tu na myśli średniowiecza, kiedy ludzi rozciągano na stole lub obcinano im uszy. Najpopularniejszą karą w
XIX wieku było bicie po
ramionach i dłoniach rózgą brzozową. Później nauczyciele używali przyborów
należących do uczniów, np. ołówków czy linijek. Nauczyciel uważał jednak , aby
nie ranić dotkliwie naczyń krwionośnych, dlatego też uderzał jedynie po
wewnętrznej stronie dłoni. Kary psychiczne uważano za najgorsze formy represji,
dlatego uczniowie doświadczali ich dość rzadko. Korona ze słomy lub ośla ławka z pewnością
nie były dla uczniów powodem do dumy. Jednak chyba każdemu z nas jest dobrze
znany sposób karania, który nigdy nie
„wyszedł z mody”. To pisanie po kilkadziesiąt razy w zeszycie wzoru
matematycznego lub poprawnie napisanego wyrazu, spędza sen z powiek niejednemu uczniowi. Kara
ta ma szczególną zaletę, bo przecież mimo odcisków na dłoniach, zyskamy wiedzę.
Wzór, który napiszemy siedemdziesiąt razy, będziemy pamiętać o każdej porze
dnia i nocy.
Kiedyś nikt się nie skarżył na nauczycieli, bo
po prostu uczeń wiedział, że
taki jego los. A dzisiaj ? Uczniowie niekiedy wykorzystują postawę rodziców
chuchających i dmuchających na swoje pociechy, byleby tylko włos nie spadł im z
głowy. Oto codzienność szkolna: jeden wkuwa, aby sprostać wymaganiom programu i nauczycieli, a
drugi błogo trwa w "krainie lenistwa" - jak wyżej na obrazie Hieronima Boscha- godzinami ogląda seriale w telewizji lub
siedzi na fejsie, a złe oceny
usprawiedliwia tym, że przecież
nauczyciel się uwziął. Jeden codziennie jest w szkole, drugi wciąż opuszcza lekcje, a potem nie rozumie, dlaczego ma kłopoty. Rodzice próbując ratować trudną sytuację, wydają fortunę
na korepetycje, zamiast zwyczajnie wyleczyć dziecko z lenistwa. I to jest uczciwsza wersja, bo są i tacy, którzy wiedzą, że jakoś to będzie. I na ogół jest - niestety! Rzadko stosują
szlabany, bo jak sprawdzić , co dziecko robi, skoro pół dnia
spędza się w pracy ? W XXI wieku sytuacja uczniów, w porównaniu z wiekiem XIX, diametralnie się
zmieniła i mimo niektórych, nieco
irracjonalnych zmian w systemie edukacji,
te dotyczące zniesienia kar cielesnych wydają się całkiem logiczne. Czym, w
porównaniu do bicia linijką, jest nowa
podstawa programowa wprowadzająca zamęt wśród nauczycieli i uczniów ?
Moją wypowiedź dedykuję rodzicom i nauczycielom,
apelując w imieniu uczniów, którzy przez cały rok w trudzie wykuwają swój
sukces, nie mając czasu na fanaberie i rozrywki. A potem połowę czerwca
tracą, patrząc, jak ich leniwi (i często cwani) koledzy usiłują po raz enty
bezskutecznie zaliczyć tę samą partię materiału. I z góry wiedzą, że i tak
tamci otrzymają promocję. Czyżby liceum niepostrzeżenie się stało szkołą
obowiązkową jak podstawówka? Może czas skończyć z fałszywą dobrocią i
bylejakością, a docenić wysiłek i wiedzę. Może dla odmiany ktoś się pochyli
nad uczniami ze średnią 4,0 czy 4,3? Może zapyta, ile ich to kosztowało trudu?
Może ich pochwali, da jakiś dyplom albo książkę lub pogratuluje rodzicom,
zamiast na siłę przepychać z klasy do klasy obiboków? Może ktoś pomyśli, że dla
niektórych osiągnięcie średniej 3,0 czy 3,5 to też sukces, okupiony ciężką
pracą? Przynajmniej ci, którzy uzyskali średnią 4,75 (lub wyższą),
mogą mówić o szczęściu, bo im chociaż Dyrektor uściśnie dłoń.
Mam takie marzenie! Wyobrażam sobie, że po
wakacjach przychodzę do szkoły i widzę, że jakaś dobra wróżka
uzdrowiła nasz chory system szkolnictwa. A nie muszę chyba tłumaczyć, że
ów system to nie abstrakcja, tylko ludzie!
Ola
Grafika:
http://forumeria.pl/attachment.php?aid=6152
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a5/Pieter_Bruegel_d._%C3%84._037.jpg
A! Kimkolwiek jesteś - dziewczyną czy chłopakiem. Dziwię się, że Ty się jeszcze czemuś dziwisz. Przecież popieranie miernot i cwaniaków to u nas już niemal cecha narodowa. Mamy magiczne słowo: znajomości, które otwiera wszystkie drzwi. Do wykształcenia, zdobycia pracy, kariery...
OdpowiedzUsuńDlatego potem polityk nie stworzy dobrej ustawy, tylko bubel, dentysta wyrywa zdrowy ząb, lekarz nie umie zdiagnozować choroby, urzędnik nie zna się na przepisach i lekceważy petentów, nauczyciel nie lubi uczniów i tak można wymieniać w nieskończoność. O ile w świecie takie rzeczy się zdarzają, to u nas stały się normą.
A weźmy takie ściąganie. Czy ktoś je potępia? W odczuciu większości to normalne, że uczeń zalicza klasówki dzięki ściąganiu, tak zdaje maturę, tak pisze pracę magisterską. Magister ściągający - to jakiś oksymoron przecież! Kogo się uznaje za nienormalnego? Tego, kto dochodzi do wszystkiego sam. A niechby poskarżył się na nieuczciwego kolegę, to zostanie zlinczowany. Sami hodujemy święte krowy, a potem się z nimi męczymy.
Zgadzam się! Całe społeczeństwo opiera się na jednej wielkiej ZNAJOMOŚCI. Kiedyś rozmawiałam z koleżanką i powiedziałam, że chciałabym zostać prawnikiem. Oczywiście wyśmiała mnie, bo jak można zostać prawnikiem, kiedy nie ma się w rodzinie nikogo z tej branży? To przecież jakieś szaleństwo i desperacja! Chciałabym jej tylko kiedyś udowodnić, że jednak się da. Pozdrawiam :)
UsuńNiestety w tym zawodzie tylko znajomości. Kogo nie zapytasz, to Ci powie to samo.:(
UsuńMam jednak nieco odmienne zdanie. Jeśli ktoś dąży do celu i wkłada w to ogromny wysiłek to w końcu ten cel osiągnie. Ten zawód to tylko znajomości? Oczywiście, bo ktoś powiedział - nie musze się uczyć, bo mój wujek jest prawnikiem. Jeśli ktoś nie ma znajomości, to nawet nie podejmuje próby, bo z góry uważa, że jest przegrany i woli pracować jako sprzątaczka, bo przynajmniej tam znajomości nie są potrzebne. Współczuje takim ludziom, bo niestety do niczego w życiu nie dojdą.
UsuńTwój punkt widzenia nazywa się idealizmem. To - oczywiście - nic złego, ale bardzo utrudnia życie i mocno rozczarowuje. Życzę Ci powodzenia, bo pewnie na nie zasługujesz. Boję się jednak, że dżungla ludzka bardzo szybko zweryfikuje Twoją postawę. Oby nie!
UsuńNiestety, sprawieliwości na świecie nie było, nie ma i nie będzie. To trochę przykre kiedy ktoś się uczy, osiąga wysoką średnią, a nie usłyszy nawet "gratuluję", bo w tym czasie nauczyciele i dyrekcja są zajęci poprawianiem (często na siłe) osób z jedynkami. Skoro te osoby nie chcą się poprawiać, to po co je zmuszać ? Ktoś nie zda raz, drugi, to na trzeci będzie wiedział, że nie ma nic za darmo. A może właśnie wszystko jest za darmo ? Może cały nasz wysiłek nie ma już sensu...
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam. Moim zdaniem takie osoby powinny powtarzać rok, a wtedy może coś by do nich doszło. A tak, jesteśmy skazani na niesprawiedliwość i litowanie się nad leniwymi pasożytami.
UsuńNie martwcie się! Urządzi się jakieś warsztaty, na których jakiś nawiedzony psycholog Wam wszystko wytłumaczy i od razu poczujecie się lepiej. Mamy przecież specjalistów od manipulacji ludźmi. Opowiedzą o asertywności, podmiotowości i innych bzdetach, które mają się nijak do rzeczywistości.
UsuńWiecie, jak to jest! Jedni mają wszystko za darmo, inni - nie. Widocznie trafiły się Wam marne karty, którymi musicie rozegrać własne życie.
Nie czuję, że tracę "połowę czerwca" przez tych, którzy muszą "po raz enty bezskutecznie zaliczyć tę samą partię materiału". Nie wiem, A., co masz na myśli...., pewnie dlatego, że uczę się zbyt intensywnie.
OdpowiedzUsuńWidocznie ani w gimnazjum, ani w liceum nie zetknęłaś się z taką sytuacją. Tylko się cieszyć.
UsuńNie wiesz, co ma na myśli A.? Przenieś się do innej klasy, to się przekonasz! Widocznie masz ambitnych i pracowitych kolegów.
UsuńZgubiłam "NIE" :)) Nie uczę się zbyt intensywnie. Może lepiej zostanę wśród "ambitnych i pracowitych kolegów"...
UsuńZgadzam się z Tobą odnośnie tych ocen i uważam, że nie ma sprawiedliwości w żadnej szkole. Ja nigdy nie chodzę do nauczyciela i nie proszę o ocenę, bo wolę mieć zasłużoną czwórkę, niż naciąganą piątkę. Ale niestety znam przypadek, kiedy to dziewczyna wmawiała nauczycielom kłamstwa i płaczem manipulowała, aż ma czerwony pasek! Nie pochwalam takiego zachowania i zdecydowanie krytykuję.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do kar, nie jestem ich zwolenniczką, jednak wydaje mi się, że choćby uderzenie linijką działało jakoś na ucznia i potrafiło poskromić niektórych cwaniaczków.
Bardzo spodobało mi się motto zawarte na początku wpisu. Uważam, że kara jest rodzajem lekarstwa, bo kiedy ktoś dostanie kilka jedynek, to prędzej, czy później weźmie się do roboty. Bardziej mnie martwi to, że przez cały czerwiec słyszymy o osobach które mają zagrożenia, a nikt nie wpspomina o tych z dobrymi ocenami...
OdpowiedzUsuńPatrycjo! Kara byłaby rodzajem lekarstwa, gdyby to był normalny kraj. Wtedy rzeczywiście może jedynki mobilizowałyby do nauki, bo inaczej byłoby powtarzanie roku. Ale po co się uczyć, jeśli ciocia (ojciec, znajomy...) załatwi promocję. Prośbą, groźbą, szantażem - różnie. Opowiedzieć Ci historię z mojej klasy? Jest u nas dziewczyna, która ma głównie jedynki i pusto w głowie. Jeszcze tydzień, półtora temu groziło jej 6 jedynek.Murowanych! I co? Z dnia na dzień zniknęły. Stał się cud bez jej intelektualnego udziału. Tylko jeden nauczyciel się nie ugiął. I jak tu mieć motywację do pracy?
UsuńA potem nauczyciele się dziwią, że nie mają autorytetu. Jakim prawem opowiadają na godzinach wychowawczych o ideałach, jeśli postępują zupełnie inaczej?
znajoma bajka ;)
UsuńMnie również podoba się motto. Proponuję też takie: "Szkoła bez karności jest jak młyn bez wody". (Jan Amos Komeński)
UsuńRównież znajoma sytuacja. Dziewczyna miała nie zdać a nagle ma szansę w sierpniu.
UsuńUważam, że kary stosowane kilkanaście lat temu np. bicie linijką, przynajmniej sprawiały, że uczeń dwa razy zastanawiał się, nim coś "wywinął" ;) A co do ocen, to chyba okres ich wystawiania nigdy nie był sprawiedliwy - "Pani da 3" :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie chciałabym być bita. Ale faktycznie, jeśli uczeń widzi, że nic nie musi robić, żeby przejść z klasy do klasy, to sam się nie zmotywuje do nauki.
UsuńDoris! Ty na pewno nie byłabyś bita! :)
UsuńDoris, nie będziesz bita, jeśli zgadniesz, fragment czyjego i jakiego obrazu znajduje się w środku postu.
UsuńJest to obraz Pietera Bruegel'a - "Kraina szczęśliwości", z 1567 roku. :)
UsuńBrawo, Patrycjo! Gratuluję wiedzy. Cieszysz się, że na dwa miesiące udajemy się do krainy szczęśliwości? Żadnych dzwonków! Ani w zegarku, ani w szkole. Zamiast szczęśliwego numerka, szczęśliwe życie!
UsuńTo jest bardzo poważny problem, którego nikt nie chce widzieć. Przecież takie przepuszczanie złych uczniów na siłę, wcale dobrze na nich nie działa. To nie jest dla nich przestroga, ale zachęta przez którą mogą później nie zdać matury.
OdpowiedzUsuńTakie przepychanie na siłę przede wszystkim nie działa dobrze na tych, którzy uczciwie pracują. Nawet jeśli człowiek jest koleżeński, to w pewnym momencie ma dość tak jawnej niesprawiedliwości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Jeden uczeń stara się jak może przez cały rok i jest na wszystkich lekcjach, ale jednak wyjdzie mu ta dwója niestety. Drugi przez cały rok nic nie robi, semestry niezaliczone, wagary a potem w czerwcu też ma dopuszczający. I taki uczeń, jak ten pierwszy się wtedy zniechęca. Ktoś kto nie robił nic przez cały rok się tylko głupio cieszy, że mu się udało. A jeszcze najgorsze jak ta sytuacja powtarza się kolejny rok. I nie ma tu mowy o braku koleżeństwa, tylko jak osoba wyżej napisała, tu chodzi o niesprawiedliwość. Myślę, że taka sytuacja jest w wielu klasach.
UsuńMyślę, że jeśli uczeń stara się cały rok to nie wyjdzie mu dwója, a to, że komuś się udało nie ma nic wspólnego z tym, jak powiedzie mu się na maturze. Przecież osoba, która uczciwie dba o lekcje pójdzie w innym kierunku, niż ktoś, kto się nie uczy i zdaje bezpodstawnie, na tak zwanym farcie. Mimo to denerwuje mnie obgadywanie takich sytuacji, gdyż inni nie są ani troszkę pokrzywdzeni przed tę sytuację. Poza tym wyższe oceny w szkole są niekiedy równie niesprawiedliwe... :) Każdy wie, co umie i w czym jest dobry i nie powinniśmy się kierować ocenami ze świadectwa, bo często są one niezgodne z tym na co zasługujemy
Usuń(oczywiście nie mówię o każdym przedmiocie) :)
Co do wyższych ocen ze sprawdzianów i tych na świadectwie to też mam takie zdanie ;)
UsuńRaczej jak ktoś przechodzi na farcie i definitywnie widać, że nic nie umie to na maturze na pewno mu nie pójdzie. Ile osób, tyle opinii.
UsuńJa jestem pokrzywdzony! Ja przez cały rok miałem 2 i mam tak na świadectwie. A mój kolega cały rok 1 i też ma na koniec 2...
UsuńJa jednak uważam, że inni są pokrzywdzeni i to bardzo, a najbardziej jest pokrzywdzona osoba, która dostała tę dwójkę za darmo.
UsuńDo j j. Nie w tym największy problem, że "się komuś udało", tylko w tym, że bezczelnie przechodzą z klasy do klasy uczniowie, którzy powinni mieć kilka jedynek. I nie chodzi tu o obgadywanie, tylko poczucie elementarnej uczciwości. I nie odgrywaj pierwszej naiwnej, że nie rozumiesz, o co chodzi. Niejeden by chciał leżeć przez cały rok do góry brzuchem, a potem za friko dostać promocję. Na szczęście są jeszcze i tacy, którzy wyżej sobie cenią wiedzę i dumę.
UsuńŚwietny post. Problem "lenistwa szkolnego" najbardziej widoczny jest pod koniec roku. Uczniowie ze słabymi ocenami nagle zdobywają chęci do walki o lepsze oceny (rychło w czas).
OdpowiedzUsuńTakie życie...
Trzezwo myslacy popieram twoje zdanie. Realia sa takie, ze kto potrafi sie zachowac to nie bedzie stwarzal klopotow, przyjmie to wszystko nie zawsze spokojnie, ale da sobie z tym rade . To wszystko zalezy od tego jak jestesmy wychowani, jak radzimy sobie w takich chwilach. W liceum nikt nas nie glaszcze, uczysz sie albo dowidzenia. Sa docinki,ale odchodza zaraz po dostaniu dobrej oceny.Wystarczy tylko byc kulturalnym i pokazac nauczycielowi, ze sie mylil, a nie robic jakies cyrki ..
OdpowiedzUsuń"W liceum nikt nas nie głaszcze, uczysz się albo dowidzenia" - mam pewne wątpliwości, czy oby na pewno tak jest. :)
UsuńNa pewno tak nie jest. Uczniowie się sami podlizują, nie wszyscy ale jednak.
UsuńJa to najbardziej nienawidzę podlizywania się i krętactwa wśród uczniów....
UsuńFakt, podlizywanie jest irytujące, chociaż ze względu na to, że tacy uczniowie dostają zaraz lepsze oceny, nie zasługując na to.. Znowu niesprawiedliwość.
UsuńW końcu poruszono ten temat na blogu! Nawet nie wiecie jak bardzo irytują mnie sytuacje, w których nauczyciele na siłe "naciągają" komuś oceny. To jest totalnie absurdalne, po co uszczęśliwiać kogoś, kto cały rok nie robił nic? Jeszcze go za to wynagradzać! Tak, wynagradzać, bo jak inaczej nazwać otrzymaną za darmo 2, czy 3? Tacy, to dopiero mają życie!
OdpowiedzUsuńCieszę się,że ktoś zauważył ten problem. Nasz system oświaty jest śmieszny zamiast utrzymywać stały poziom to ciągle go obniża. To nie uczeń ma dyktować warunki na jakich się pracuje ale szkoła i stalony program......8.....2...
OdpowiedzUsuńŚredniowieczne kary były okropne, te w XIX wieku także. W porównaniu do nich uderzenie linijką po rękach to nic...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Ci którzy ustalają to na jakich zasadach bedziemy zdawać maturę czy też program nauczania powinni być o wiele młodsi albo mieć dzieci w takim wieku jak my lub BRAĆ POD UWAGĘ ZDANIE UCZNÓW CZY TEŻ NAUCZYCIELI. Robią co chcą , nie patrząc na to, że jednak wszystko rujnują. Wydaje mi się, że ten temat pobudza do burzliwych dyskusji każdego polaka.
OdpowiedzUsuńInteresujący post! Wiem z opowieści mamy, że wystarczyło nie tak się popatrzeć a nauczyciel bił po rękach linijką. Co więcej moja mama została oduczona pisania lewą ręką w ten sposób. Temat szkolnictwa jest jak rzeka. Można o nim rozmawiać cały czas. Niekiedy staje się też przyczyną sporów. Jednak chyba nic nie możemy na to poradzić.
OdpowiedzUsuńWAKACJE! :)
OdpowiedzUsuńI ta piękna, wakacyjna, słoneczna pogoda! :)
UsuńZapowiadają chłodne lato i burze!
UsuńTaki pesymizm skoro się wakacje zaczynają? Więcej optymizmu, na pewno będzie ładnie:)
UsuńPierwsze skojarzenie (cytat) : " sprawiedliwość jest niesprawiedliwością " - Jan Twardowski.
OdpowiedzUsuńParadoks. Nie wiem jak odnieść te słowa do sytuacji... Ktoś ma pomysł? Pozdrawiam :)
Może sprawiedliwość (w znaczeniu: równość) jest niesprawiedliwa, gdy się wymaga tego samego od osób o różnych możliwościach. Może należy stosować inną miarę do zdolnych, a inną do przeciętnych i niezdolnych? (Wykluczam jednak z tego kręgu leniwych i bezczelnych! Dla nich nie ma litości.)
UsuńPrzychodzi mi też do głowy przypowieść o synu marnotrawnym. Młodszy syn - ten posłuszny - ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, bo nigdy ojciec nie urządził dla niego przyjęcia, a wita rozrzutnika. Ojciec (Bóg) jednak inaczej rozumie sprawiedliwość. I trudno się człowiekowi z tym pogodzić. Tyle na razie mi przyszło do głowy. Pozdrawiam Zagubionego, choć czuję, że on wcale nie jest taki zagubiony.
Każdy powinien liczyć na swoje umiejętności. Lenistwo, jak kłamstwo ma krótkie nogi. Podczas matury każdy pokaże, co potrafi.
OdpowiedzUsuń"Przepychanie" ucznia z klasy do klasy, podwyższanie stopni, wystawienie zachowań. To wszystko jest niesprawiedliwe. To co umiemy nie weryfikują oceny. Bardzo trudny temat autor poruszył w poście, uważam że każdy zasługuje na szansę, ale najważniejsze jest to aby.umieć z niej skorzystać. Może się udać raz, drugi, trzeci a potem puf i nikt nię chce pomóc. następnie płacz i zgrzytanie zębów. Skoro ktoś dostaje szansę np. w przypadku otrzymania promocji dzięki naciągnietej 2 to powinien pomyśleć i starać się być samodzielnym i ODPOWIEDZIALNYM. Niemniej jednak unikanie odpowiedzialnosci też nie jest odpowiednio obranym kursem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z pierwszą osobą komentującą post. Znajomości często są w stanie załatwić wszystko, nie raz słyszy się „ja pójdę”,” ja to załatwię” i jest to niestety na porządku dziennym.
OdpowiedzUsuńAle można się zastanowić skąd to się wzięło. Z tego co wiem kiedyś szkoła była restrykcyjna. Natomiast w okresie PRL-u wszystko można było ZAŁATWIĆ. Więc teraz pytanie: kto dorastał/żył w tamtych czasach…Większość naszych rodziców.
Nasuwa się prosty wniosek- to z góry wychodzi przykład cwaniactwa, bylejakości, nieróbstwa i oczekiwania, że „czy się stoi czy się leży 1000zł się należy”. Tymi słowami można opisać postawę uczniów, na których tutaj narzekamy. To się działo zawsze i dalej tak będzie. Nie mam pomysłu jak można zmienić myślenie rodziców.
Oczywiście nie myślę tutaj o każdym rodzicu, ale o takich, którzy po otrzymaniu kartki z zagrożeniami na drugi dzień nagle(po częstych nieobecnościach na wywiadówkach) pojawiają się w szkole i tłumaczą jak to ich dzieci się starają, nie wychodzi im, że siedzą nad matematyką całe noce, ALE chyba nie zauważyli włączonego komputera i otworzonego czatu na fb i przeglądania różnych mało związanych z uczeniem się stron internetowych. Rodzice powinni zająć się edukacją dziecka, a nie ocenami, które ma na świadectwie/dzienniku. Wiele jest przykładów tego, że ocena w małym stopniu odzwierciedla wiedzę.
Zadziwiają mnie także osoby, które po 9 miesiącach „nauki” nagle myślą, że są w stanie nadrobić wszystkie zaległości, zaliczają. Tylko co to za zaliczenie na 2(często też ledwie wymęczone)? Gdzie z czymś takim można pójść? Już lepiej mieć zawód po zawodówce, jak mówi jeden z naszych nauczycieli:„Liceum wam nic nie daje oprócz wiedzy, którą możecie wykorzystać lub nie”. Nikt z nas po szkole średniej, bez ukończenia studiów nie jest w stanie znaleźć dobrze płatnej pracy, która nas usatysfakcjonuje(ale tutaj też pojawia się myśl ZNAJOMOŚCI).
Pytanie jak to wszystko naprawić, skoro w kolejce do zmienienia jest myślenie rodziców, dzieci i nauczycieli, którzy także myślą, że danie szansy uczniowi z 2 jedynkami może wyjść na dobre. Na obecną chwilę nie widzę rozwiązania tego problemu, to odbiorcy absolwentów liceów i pracodawcy muszą zacząć lepiej weryfikować umiejętności, a nie pochodzenie.
Bardzo ciekawy post i zgadzam się z Tobą odnośnie tych ocen. Ja nigdy nie chodzę do nauczyciela i nie proszę o ocenę, bo wolę mieć zasłużoną trójkę , niż naciąganą czwórkę. Wolę żeby nikt mi nie mówił że ja mam 4 a ona ma 3 .Znam wiele przypadków kiedy to moi koledzy lub koleżanki błagają nauczyciela o ocenę , moim zdaniem to niesprawiedliwe. Każdy powinien zadbać o swoje oceny na początku roku i każdy by chciał żeby nauczyciel postawił mu lepszą ocenę.I gdzie tu sprawiedliwość.
OdpowiedzUsuńOceny tak na prawde nie weryfikują tego co my umiemy. Poczekajmy do matury, po niej sie okaże, kto uczył sie systematycznie. Ja wolę mieć gorsze oceny, ale zasłużone, niż wysoką średnią, wiedząc, że połowa ocen była naciągana. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post :) Jestem bardzo zadowolona,że w końcu ktoś poruszył ten temat, bo jest on na prawdę ,,na czasie''. Obecnie nie ma sprawiedliwości jeżeli chodzi o oceny, bo niektórzy starają się przez cały rok, a inni nauczą się pod koniec roku szkolnego 3 ostatnich tematów z lekcji i mają już dobrą ocenę...no ale cóż, sprawiedliwości nie ma chyba w żadnej szkole... :/
OdpowiedzUsuńA co do stosowania kar to z jednej strony to było dobre,gdyż na lekcji był spokój i w ogóle, ale jakbym miała wyrazic swoje zdanie na ten temat to stosowanie kar w dzisiejszych czasach jest niepotrzebne,gdyż uczniowie byli by tak zestresowani na lekcji,że nikt by się niczego nie nauczył, a tak na marginesie to nawet w XXI wieku są przypadki,że nauczyciele znęcają się nad uczniami, działając na ich psychikę...
Liceum nie powinno być dla wszystkich. Zgadzam się z autorem, jednak chciałabym poruszyć zjawisko "owalania" całej klasy. NIE UCZYCIE SIĘ, NIE CHODZICIE DO SZKOŁY, JESTEŚCIE KRĘTACZAMI itd. Oczywiście cała klasa jak jeden mąż nic nie robi. Takie komentarze na pewno nie motywują uczniów ambitnych. Kolejny problem to osoby z dwójkami. Niektórzy uczą się, tylko robią głupie błędy a tym samym dostają 2. OK. Bywa. Tylko teraz dlaczego Ci, którzy robią łaskę z tego, że wgl zapisali się do LO, mają prosić o łaskawość, lamentować, błagać o pomoc rodziców, bo świat jest niesprawiedliwi a oni są najbardziej poszkodowani... Dwójka dwójce nie równa. Pragnę zaznaczyć, że sytuacje "o nie, wychodzi kosa, poprawie się" powtarza się za rok itd. Zawsze się prześlizgają, potem maturę też zdadzą cudem i wydaje mi się, że tak całe życie. To tyle.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z 80+2 :)
OdpowiedzUsuńDlaczego przekreślacie tak na wstępie niektórych uczniów?
OdpowiedzUsuńZłe oceny niekoniecznie wynikają z lenistwa ... Dlaczego od razu wszyscy ludzie ZAWSZE oceniają wszystkich z góry? Niepowodzenia w szkole mają również inne podłoże ... Może mają problemy? Przecież nastolatkowie to ludzie wchodzący w życie, ludzie dojrzewający ... Na ich psychikę wpływają przeróżne czynniki ... Jedni są wrażliwi, a więc jedno niepowodzenie może skreślić u nich cel w życiu ... Są leniwi, ale na pewno nie są leniwi w takim stopniu, że NIC NIE ROBIĄ! Często wpływ na wyniki jakie osiąga się w szkole mają zajęcia dodatkowe uczniów, które zarówno jak liceum rozwijają ich psychikę i siłę fizyczną i są tak samo ważne jak liceum! Nauczyciele często przekreślają takich uczniów nazywając ich pogardliwie "gwiazdkami" bądź podobnie ... To są osoby, które są brane również za leniwych, wiem, bo ja jestem z tych osób i dlatego nie zgodzę się z powyższym postem, że poprawianie w czerwcu jest niesprawiedliwe ... Wy, prymusi szkolni pracujecie w szkole przez cały rok na tę dwóję ... Dobrze, jestem naprawdę wzruszona i dumna z takich osób nawet jeśli ich wysiłek nie jest szóstkowy ale moim zdaniem nie każdy ma takie same zdolności! Są osoby ZDOLNE i są osoby PRACOWITE! Należy odróżniać od siebie pracoholików i utalentowanych ... Tak więc proszę, nie miejcie za złe tym osobom, którym łatwiej jest w życiu ... Niektóre osoby swoim "urokiem osobistym" potrafią zdziałać cuda ... Dlaczego od razu zawiesza się na nich psy? Zazdrość? Bądźmy wszyscy racjonalistami i pogódźmy się z tym co jest nam pisane i mam wielką prośbę ... Nie wtykajmy nosa w czyjeś życie, bo mamy swoje życie, na które musimy szczególnie zwrócić uwagę ... Chyba nikt nie chce, żeby jakaś zazdrosna bądź zawistna osoba interesowała się naszym życiem i bezczelnie poza plecami za nim decydowała? :) Proszę Was, zastanówmy się i nie bądźmy zazdrośni! Apeluję, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i to nie my mamy decydować o wymierzaniu sprawiedliwości ... Nie życzmy źle nikomu niczego, czego nie chcielibyśmy samemu doświadczyć ... A więc jeszcze raz: NIE BĄDŹMY ZAZDROŚNI I NIE BĄDŹMY ZAWISTNI ... Mamy swoje życie, więc pilnujmy swojego życia :) Pozdrawiam wszystkich!
Jacy zawistni, jacy zazdrośni? Nie życzycie nikomu źle? No pewnie, bo przecież często korzystacie z pomocy tych pracowitszych. Nie mówimy tu o uczniach mających problemy zdrowotne czy rodzinne. My mówimy o notorycznych leniach, którzy się świetnie bawią cały rok, a potem na bezczelnego przełażą z klasy do klasy. I śmieją się wszystkim w twarz, nie mając nawet odrobiny wstydu.
OdpowiedzUsuńJak to jest? Przez cały rok masz problemy nie do pokonania, a w czerwcu już nie? Nic Ci wtedy nie przeszkadza? Przestań czarować! Ładnie się określasz - gwiazdką. Chciałabyś! Na to są inne, trafniejsze określenia. Masz urok osobisty?! No, no! Miss Zamojszczyzny czy mokrego podkoszulka? Moja rada! Poczytaj trochę i wzbogać zasób słownictwa, bo piszesz fatalnym językiem. Używasz pojęć, których nie rozumiesz, np. prymusi pracujący cały rok na dwóję.
W poście nie ma mowy też (jak Ci się wydaje) o mniej zdolnych i pracowitych, bo tym chętnie wszyscy pomagają i nie oni sprawiają problemy.
Więcej zastanowienia nad sobą życzę. I nie godzę się na tolerowanie nieróbstwa, bo jest demoralizujące!
Bardzo ciekawy post. Prościej jest przecież powiedzieć, że nauczyciel się 'uwziął' niz po prostu usiąść, otowrzyć ksiażke/zeszyt i sie pouczyć! Tylko dlaczego reszta klasy ma tracić dobrego nauczyciela przez cudze lenistwo?! Co do ocen, to one sa wazne ale nie najwazniejsze. Najwazniejsze jest to co ma sie w glowie, matura i tak wszystko zweryfikuje. A takie latanie za nauczycielem pod koniec roku szkolengo, blaganie o wyzsza ocene uwazam za dziecinne, niepowazne, uczen w liceum nie powinien juz tak robic. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak ktoś już wyżej napisał, przepychanie ucznia z klasy do klasy jest bezcelowe. Jeżeli komuś nie zależy na nauce, na zdobywaniu wiedzy to może znak, że powinien zmienić szkołę na zawodową, tam z pewnością byłoby mu łatwiej, a nie wysyłać rodziców z kwiatami do nauczycieli, żeby tylko liczbę poprawek sierpniowych udało się zmniejszyć do 2 i jakimś cudem przejść do następnej klasy. Według mnie trudno teraz doszukać się sprawiedliwości gdziekolwiek, ale po maturze każdy będzie miał to na co zasłużył. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Czasami obarcza się nauczyciela swoimi porażkami, jednak nie zawsze tak jest. Czasami trzeba się uśmiechnąć i przemilczeć wiele rzeczy, a nie wszyscy tak potrafią. Potem taki uczeń, który nie podpadł do gustu, jest nie lubiany przez nauczyciele i właśnie z tego powodu są późniejsze, liczne problemy. Jednak dodatkowo zgadzam się z tym, że wielu osobom się po prostu nie chce. Przemawia przez nich czyste lenistwo, choć nie chce mi się wierzyć, że żaden z blogowiczów nigdy w życiu nie przepisał pracy domowej choć raz. Zdarza się, ale trzeba pamiętać, że to nie może być notoryczne. Wtedy tylko zajmuje się miejsce w szkolnych murach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz rację. Wiele uczniów "olewa" sobie naukę i twierdzi, że złe oceny to zasługa wrednych nauczycieli. Ale są też tacy, którzy pracują naprawdę wiele i często zwyczajnie im nie wychodzi. Może zdarzyć się tak, że akurat w dniu najważniejszego sprawdzianu czują się fatalnie i nie mogą skupić się na zadaniach czy kompletnie nie rozumieją danego tematu. Dlatego właśnie nie powinniśmy oceniać książki po okładce.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post. Wreszcie ktoś poruszył ten problem. Sama stykam sie z osobami, które nic nie robią, na sprawdzianach oczekują, a nawet żądają (!) podpowiedzi od innych osób, które na naukę poświęciły dużo czasu, gdzie wtenczas tamte osoby oddawaly sie lenistwu i rozrywkom. Przychodzą nieprzygotowani na lekcje licząc, ze w razie czego uratują sie jakąś dobrą wymówka lub po prostu zaczna sie od wejścia podlizywać nauczycielom. Nie mogę patrzeć na to podlizywanie się kiedy przecież powinna liczyć sie praca. Nie rozumiem także dlaczego nauczyciele na silę przepychają uczniow na drugi rok, kiedy golym okiem widać , że ta osoba nie wiele umie i jakie ma podejście. Notoryczne ucieczki, nieprzygotowania.. Co wiec robi w tej szkole? Liceum przestalo juz byc samodzielnym wyborem z nastawieniem na ciężką pracę. Dużo osób idzie tam tylko dlatego "bo mama kazala" , "bo do budowlanki to wstyd". A później takie osoby zaniżają poziom i ogólną renomę klasy, szkoly. Moze warto by bylo wrocic do czasów kiedy to uczen bal sie ucznia a nie odwrotnie? Kiedy huknięcie na klasowego cwaniaczka nie kończylo się u dyrektora z przykrym skutkiem dla nauczyciela.. Jeżeli ktoś nie chce to niech sam przeniesie sie do innej szkoly, klasy. Niech to będzie jego wybor, bo jest to przecież jego życie.,a nikt za niego nie umrze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż nie raz myślałam nad pracą nauczycielki w szkole. Najczęściej mysle o języku niemieckim bądź biologią jednak gdy pomyślę sobie o tych dzieciach bądź nastolatkach których mogę spotkać w szkole od razu myśl o tym zawodzie szybko odchodzi. Bardzo podziwiam nauczycieli, ze mają do nas tyle cierpliwości!
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenia :) Współczuję tym wszystkim nauczycielom, którzy muszą zmagać się na codzień z wszechobecnym niezadowoleniem ze strony rodziców i uczniów.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post,który dotyczy pracy nauczycieli. Często gdy uczeń odezwie się w nieodpowiednim momencie i nieodpowiednim tonem do nauczyciela jest wtedy nalepiana na niego taka nalepka przez którą,gdy nauczyciel widzi tego ucznia od razu kojarzy go z tą sytuacja w której mu uczeń podpadł.Wiele uczniów też "olewa" sobie naukę i twierdzi, że złe oceny to zasługa wrednych nauczycieli,ale są też tacy, którzy pracują naprawdę wiele i często zwyczajnie im nie wychodzi i są nie doceniani po prostu.
OdpowiedzUsuńNależą się ogromne gratulacje za wykonany ten post dla autora.