30 marca 2013

Kącik młodego historyka


 

Ludobójstwo francusko – francuskie



14 lipca 1789 roku
podburzony, zrewoltowany tłum
"zdobył" niestrzeżoną Bastylię,
w której znajdowało się
kilku kryminalistów, morderców i pospolitych przestępców,
a nie  - jak głosiła legenda -
"męczenników" ideologii praw człowieka.
Tak rozpoczęła się Rewolucja Francuska.
(Grzegorz Kucharczyk)


Wandea – to kraina położona na zachodzie Francji, granicząca od północy   z  Loarą, a    od zachodu z  Oceanem Atlantyckim. Wandea jest również miejscem, gdzie na oczach całego świata prysł mit, że Rewolucja Francuska zaczęła się z inspiracji ludu i dla ludu. Jej mieszkańcy odczuli na sobie, co w rzeczywistości oznaczały pięknie brzmiące hasła "Wolność - Równość - Braterstwo".

Wszystko zaczęło się od zamordowania w Paryżu króla Ludwika XVI przez rewolucjonistów. W całej Wandei zawrzało. Mimo że była to uboga kraina - pozbawiona większych miast i trudniąca się rolnictwem - to jednocześnie bogata duchem i mocna wiarą. Stąd pochodzi Ludwik Maria Grignon de Monfort, autor zawołania do Maryi: Cały twój!, które stało się papieską dewizą Jana Pawła II. Wandejczycy stosowali na początku bierny opór, w odpowiedzi na ataki  rewolucji na Kościół i wiarę chrześcijańską. Nie chodzili na msze, które były odprawiane przez księży  zaprzysiężonych przez Rewolucję. Czara goryczy została przelana po zamordowaniu króla, uważanego w Wandei nie tylko za  głowę państwa, ale również za Pomazańca Bożego namaszczonego przez Papieża świętymi olejami. Wówczas chłopi chwycili kosy postawione na sztorc i ruszyli do walki, a jednym z bardziej znanych przywódców był chłop o nazwisku Chouan (stąd wzięła się późniejsza spolszczona nazwa powstańców - szuani). Był też legendarny przywódca Franciszek de Charette), który heroizm całej Wandei zawarł w słowach: Walczyć - często, dać się pobić - czasami, dać się zniszczyć - nigdy!  Powstanie w Wandei było powstaniem chłopskim. Na swoich sztandarach walczący wymalowali  symbol - czerwone serce z wyrastającym z niego krzyżem (zwane odtąd sercem wandejskim). Najczęściej powtarzały się napisy:  Za Boga i Króla  oraz  Chrystus Król. Powszechnie podkreśla się bohaterstwo przywódców powstania. Jeden z wodzów miał powiedzieć: Jeśli będę szedł naprzód - idźcie za mną, jeśli się cofnę - zabijcie, jeśli umrę – pomścijcie.  

Powstanie wandejskie osiągnęło 18 czerwca 1793 roku apogeum swoich sukcesów. Chłopi  zdobyli wtedy Angers - jedno z większych miast we Francji zachodniej. Stanęła wówczas przed nimi niepowtarzalna szansa marszu na Paryż i zakończenia krwawej Rewolucji Francuskiej. Jednak powstańcze  oddziały były ochotnicze i w decydującym momencie zabrakło żelaznej dyscypliny, która by powstrzymała wandejskich chłopów przed udaniem się do swoich domów na żniwa. Wroga armia wykorzystała tę  sytuację i mimo kilku jeszcze wygranych bitew, Wandejczycy ponieśli ostatecznie klęskę. Bezbronna Wandea stanęła w obliczu zwycięskiej Republiki.  Uchwała najwyższej władzy rewolucyjnej Francji - Komitetu Ocalenia Publicznego -  z 1 sierpnia 1793 – nakazała  zniszczenie Wandei: nie tylko jej mieszkańców, ale i bydła, roślinności, domostw, kościołów. Okrucieństwa popełniane w średniowieczu przez Mongołów Dżyngis-chana bledną w porównaniu z tym, co pod koniec XVIII wieku Francuzi, omamieni rewolucyjną ideologią, uczynili swoim rodakom.  Rewolucjoniści zaplanowali ostateczne rozwiązanie kwestii wandejskiej, a zapowiedzią tego były słowa napisane przez republikańskiego generała Westermanna z pola bitwy pod Savenay do władz w Paryżu: Obywatele republikanie, Wandea już nie istnieje! Dzięki naszej wolnej szabli umarła wraz ze swoimi kobietami i dziećmi. Skończyłem grzebać całe miasto w lasach i bagnach Savenay. Wykorzystując dane mi uprawnienia, dzieci rozdeptałem końmi i wymordowałem kobiety, aby nie mogły dalej płodzić bandytów. Nie żal mi ani jednego więźnia. Zniszczyłem wszystkich. Litość nie jest rewolucyjną sprawą! Przyznawał, że działał według nowej, rewolucyjnej moralności, która nie znała nie tylko kodeksu rycerskiego i wskazań płynących z Dekalogu i Ewangelii, ale odrzucała zwykłe poczucie przyzwoitości, odróżniające człowieka od zwierzęcia. Inne doniesienia brzmiały:  Cały czas poluję. Każdego dnia moi myśliwi przynoszą mi co najmniej 10 głów bandytów, by mi sprawić przyjemność... Ilość zwierzyny jednak się zmniejsza. Albo: Zabijamy ich dwa tysiące dziennie.  Wolę podcinać gardła, by oszczędzać naboje.  Generał Grignon po zamordowaniu 300 bezbronnych ofiar, z dumą napisał do Paryża: Paliłem i ścinałem głowy jak zwykle, a generał Huch, po wymordowaniu 700 osób, pisał z żalem: Było ich zbyt mało, by urządzić prawdziwą rzeź!

Celem eksterminacji Wandei było - ludobójstwo. Wojska Republiki podzielono na 20 kolumn, które koncentrycznym ruchem poruszały się w głąb Wandei, niszcząc dosłownie wszystko, co napotkały na swojej drodze. Obnoście wszystkich na ostrzach bagnetów. Wsie, zagrody, lasy, zagajniki, w ogóle wszystko, co może spłonąć, będzie wydane płomieniom -  tak brzmiał rozkaz gen. Turreau.  Władze Rewolucji  go wpierały: Eksterminować bandytów co do jednego - oto twoje zadanie.  Rozkazy władz rewolucyjnych były skrupulatnie wykonywane.  Zaczęło się systematyczne mordowanie mieszkańców w ich domach , a także w kościołach,  gdzie przebywali głównie starcy, kobiety i dzieci. Bezbronni ludzie  zostali zmasakrowani. Najmłodsza ofiara miała zaledwie 15 dni. W czasie działań "kolumn piekielnych" wojska Republiki wymordowały tysiące ludzi  uznanych za męczenników. Ojciec Święty Jan Paweł II dnia 9 lutego 1984 roku beatyfikował 99 osób (duchownych i świeckich). Republikanie chcieli  zaoszczędzić na czasie oraz  przyśpieszyć mordowanie. Jean Carrier, komisarz Republiki na Wandeę,  powiedział : Uczynimy z Francji cmentarz, jeżeli nie odrodzi się na naszą modłę.  Był prawdziwym technologiem zbrodni, dla usprawnienia ludobójstwa zaproponował masowe wytrucie ludności wandejskiej: Arszenik! Do studni, do żywności, wszędzie!  Opracował również  inny sposób zabijania, tzw.noyade.  Metoda  polegała na umieszczaniu ludności cywilnej (kapłanów, kobiet, dzieci, starców) w przedziurawionych barkach na Loarze, a na środku  rzeki wyciągano „zawleczkę” i barka wraz z ludźmi szła na dno. W przeciągu trzech miesięcy ( od 16 listopada 1793 roku  do 13 lutego 1794 roku ) odbyły się 23 noyady. Dla zobrazowania ogromu zbrodni przytoczę konkretne liczby: 23 grudnia 1793 roku utopiono w ten sposób 800 osób, dzień później 300 osób, 25 grudnia - 200 osób, 27 grudnia - 400 osób, 5 stycznia  - 400 osób, 17 i 18 stycznia - utopiono po 300 osób. Carrier z dumą donosił do Paryża:  Wydarzenie, które już nie jest niczym nowym. Oto ostatniej nocy 53 księży zamkniętych na barce zostało zatopionych w rzece. Cóż za rewolucyjna rzeka z tej Loary!  On również wymyślił tzw. małżeństwa republikańskie w Loarze.  Te barbarzyńskie praktyki polegały na związywaniu razem nagich chłopców i dziewcząt, a  następnie wrzucaniu ich związanych do Loary, gdzie tonęli. 
O ironio!  Carrier głosił hasło  "wolności, równości i braterstwa".  Carrier’a  i  innych mu podobnych katów chowu Rewolucji odróżniła od sowieckich i hitlerowskich oprawców tylko niemożność korzystania z osiągnięć technicznych XX wieku. Gdyby bowiem mieli do swojej dyspozycji gaz Cyklon - B czy pistolet "nagan", ich ludobójstwo szłoby w miliony. I tak jednak liczby są zastraszające. Ocenia się, że w ciągu półtora roku w Wandei zamordowano ok. 120 tysięcy  osób, a więc 15% całej ludności tego rejonu - pisze Grzegorz Kucharczyk.

Faktycznie, strach pomyśleć, co by było, gdyby ci ludobójcy mieli lepsze możliwości techniczne.

Mati

Grafika:
http://historykon.pl/wp-content/themes/sahifa/timthumb.php?src=/wp-content/uploads/2013/08/4.jpg&h=330&w=660&a=c
http://www.radiownet.pl/system/post_gallery_images/images/9969/normal/noyades-nantes2_PePx11ac.jpg

27 marca 2013

Spotkanie ze sztuką


      Międzynarodowy Dzień Teatru
  
Teatr
to jest pewien myślowy przekaz, skrót, filozofia.
Lustro – jak uważał Szekspir – w którym przegląda się świat,
ale ono jest też transparentne.
Przez nie widać coś dalej, głębiej, więcej.
(Andrzej Łapicki)


Jeden dzień, a ważny i wyczekiwany przez wiele ośrodków kulturalnych na świecie. To Dzień Teatru. Święto ma długoletnią tradycję, a wszystko zaczęło się od starożytnego dramatu greckiego, od świąt organizowanych ku czci Dionizosa  –  boga urodzajów i winnej latorośli. Podczas uroczystości na jego cześć śpiewano pieśni, zwane dytyrambami i tańczono. Teatr należy do bardzo ważnych osiągnięć greckiej kultury antycznej, jest kolebką dzisiejszego. Pomysł Dnia Teatru został zainicjowany w 1961 roku przez  Międzynarodowy Instytut Teatralny (International Theatre Institute, ITI). Święto  przypada 27 marca na pamiątkę otwarcia Teatru Narodowego w Paryżu. Od tego czasu Dzień Teatru jest obchodzony co roku przez ponad sto narodowych ośrodków ITI na całym świecie. Obchody mają na celu promocję, międzynarodową wymianę informacji na temat teatru, zwiększenie współpracy ludzi teatru oraz uświadomienie publiczności  rangi sztuki i artystycznej kreacji w życiu codziennym. Najważniejszym  celem jest zaznaczenie obecności teatru w kulturze.

Teatr jest miejscem, do którego ludzie przychodzą, by poznać sztukę. Ten rodzaj przeżycia kulturalnego jest odskocznią od  codziennej rzeczywistości. Kiedy siedzimy w wygodnych fotelach, chcemy zapomnieć o swoich problemach, a jedynie oddać się przeżywaniu widowiska, jakiego dostarczają nam aktorzy. Nasza wyobraźnia  zostaje pobudzona, a my wtapiamy się w  magiczny świat teatru, zapominając o całym świecie. W Polsce, aby zachęcić do udziału w obchodach, organizowana jest akcja „Dotknij teatru”. Akcja zrzesza artystów niezależnych, a w projekcie bierze udział ponad 100 instytucji: teatry, muzea, ośrodki kultury, a także fundacje. Serdecznie zapraszam do śledzenia obchodów właśnie tego dnia, a być może,  do czynnego udziału w wydarzeniu. 
Byliśmy w teatrze? Wracajmy zatem do niego jak najczęściej. Na co dzień oglądajmy przedstawienia teatralne w telewizji, a „od święta” wyjeżdżając do stolicy. Połkniemy bakcyla teatru i już nigdy się  z niego nie wyleczymy! Na szczęście dla nas! 

Aśka

Grafika:
http://dotknijteatru.pl/wp-content/uploads/2016/02/def-feat-img-250x250.jpg
http://viacitymap.pl/pub/img/place/gallery/fot_J._Lipowski_.jpg

25 marca 2013

Myśli o wychowaniu

  
      Babcie, dziadkowie, wnuczęta

Dziadkowie dają
 bezwarunkową miłość, oparcie
i od czasu do czasu zastrzyk gotówki.
Miejsce, gdzie wnuki zawsze mogą przyjść, jeśli tego potrzebują.
I nie mówią im, co powinni zrobić,
bo to aż w nadmiarze otrzymują od rodziców.
Pozwalają wnukom samym rozwiązywać swe problemy.
(Jennifer Weiner)


W dawnych książeczkach dla dzieci można zobaczyć obrazek babci – staruszki w okularach,  z siwym kokiem na głowie, robiącą na drutach skarpety dla wnuka. Obok dziadek – również sędziwy. Od jakiegoś czasu ten wizerunek się mocno zmienił. Dziś dziadkowie mają po 45-55 lat, są  w pełni sił fizycznych i duchowych. Nie zmieniła się jednak ich rola i ich stosunek do wnuków. 

We wnukach widzą przedłużenie własnego życia i dopełnienie uczuć. Mogą też odegrać poważną rolę w wychowaniu wnuków, przekazując im wartości materialne i kulturowe swej epoki, opowiadając zdarzenia  z dzieciństwa i młodości. Te relacje mogą być początkiem tradycji, tolerancji, zrozumienia istoty człowieczeństwa, kształtowania postaw i przekazywania cennych wartości. „Dziadkowanie” opiera się na więzi emocjonalnej, daje wnukom poczucie miłości i bezpieczeństwa. Dziadkowie mają czas dla wnucząt, częściej  z nimi rozmawiają, potrafią wyciszyć ich lęki po porażkach życiowych. Przedstawiają świat i jego problemy  w taki sposób, żeby był zrozumiały. Babcia najpierw opowiada baśnie, śpiewa kołysanki, pieśni ludowe, czyta książeczki,  a potem przekazuje historie oraz tradycje rodzinne. Dziadek bywa przyjacielem wnuka lub czasem staje się    dla niego bohaterem i wzorem. 

Bliskość dziadków i wnuków jest nie do przecenienia. Dzięki niej dokonuje się wymiana myśli  i doświadczeń. Niejednokrotnie spełnia rolę psychoterapeutyczną. Miłość i mądrość życiowa dziadków bywa źródłem wsparcia w okresach stresów i frustracji, zwłaszcza w okresie dorastania. Wnukowie - z kolei - uczą dziadków obsługi komputera, przekazują nowinki techniczne, mówią o swojej muzyce czy modzie. 

Kiedy dziadkowie oddziałują negatywnie? Tylko wtedy, gdy są nadopiekuńczy lub zbyt liberalni. Nadopiekuńczość prowadzi do ograniczenia samodzielności i podmiotowości wnuków. Pozwalanie wnukom  na wszystko, zwłaszcza wbrew zaleceniom rodziców, demoralizuje ich,  a dodatkowo wywołuje konflikty w rodzinie. Potrzebny jest więc umiar. Tak jak we wszystkim.

Przytoczę  jeszcze słowa Jana Pawła II: kruchość ludzkiego istnienia, w sposób najbardziej wyrazisty ujawniająca się w starszym wieku, staje się w tej perspektywie przypomnieniem o wzajemnej zależności i nieodzownej solidarności między różnymi pokoleniami, jako że każdy człowiek potrzebuje innych i wzbogaca się dzięki darom  i charyzmatom wszystkich.

Powyższa myśl jest może zbyt poważna dla młodych ludzi. Nie zaszkodzi jednak przywołać ją od czasu do czasu, pamiętając o tym, że życie nie stoi w miejscu. Zachęcam do dialogu pokoleń.  Zapraszam  również do opowiedzenia o swoich babciach i dziadkach.  

Roni

Grafika:
https://i.iplsc.com/zlozmy-naszym-babciom-i-dziadkom-najlepsze-zyczenia/0002QRDJ25KHP4H1-C122-F4.jpg

23 marca 2013

Co w trawie piszczy?



            Dzień otwarty w I LO 





My się zimy nie boimy,
Do „Pierwszego” popędzimy!


Dziękujemy wszystkim, którzy nucąc tak sobie pod nosem, odwiedzili naszą szkołę 15 marca.  Tegoroczny dzień otwarty uznajemy za niezwykle udany. Chociaż na dworze mróz dawał się we znaki, zaraz po przekroczeniu progu naszego liceum, wszystkich witała ciepła, przyjazna atmosfera.   Cieszymy się, że, jako starsi koledzy, mogliśmy spotkać się z Wami, pokazać Wam naszą szkołę, doradzić, podpowiedzieć w kwestii wyboru liceum. Oto krótka fotorelacja najważniejszych punktów dnia otwartego dla wszystkich tych, którzy nie mogli nas odwiedzić oraz dla tych, którzy chcą jeszcze raz przeżyć te chwile ;-)

W wypełnionej po brzegi publicznością auli muzyczno-taneczne talenty unosiły się 
w powietrzu.
 
Drobną zadymę wywołali nasi chemicy.
Sam Jan Zamoyski, na wieść o smakołykach czekających w przygotowanej 
przez uczniów i nauczycieli karczmie, złapał żonę za rękę i przybył do szkoły. 
Matematycy przyprawiali o liczbowy zawrót głowy. 
Ci, którym obrzydła „szarówa” za oknem, biuro podróży oferowało krótką wycieczkę na Malediwy, czy też Wyspy Wulkaniczne. 

Oczywiście, to tylko mały wycinek tego, co tak naprawdę działo się w I LO 15 marca. Były spotkania z przyszłymi dziennikarzami, prawnikami, lekarzami… Nie sposób opisać wszystkiego, co czekało na odwiedzających nas gimnazjalistów. 

Mamy nadzieję, że ze wszystkimi, których spotkaliśmy na dniu otwartym, zobaczymy się znów we wrześniu! ;-)

Majka

P.S. Wydarzenie śledzili z aparatami nasi fotografowie. Galeria znajduje się na szkolnym fotoblogu: www.1lozmc.blogspot.com, na który serdecznie zapraszamy. ;-)

Grafika: własna