24 listopada 2013

Spotkanie ze sztuką



        Podróż w świat poezji

To, co Polaka najbardziej wzrusza,
to pierwsze strofy Pana Tadeusza. 
(Rafał)


Dnia 15 listopada uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego wyruszają do Zamojskiego Domu Kultury. Ich celem jest spektakl Na paryskim bruku. Tytuł interesujący: Paryż, co jeszcze? Czym dziś zaskoczą nas aktorzy? Co ukaże nam spektakl? Odległość od ZDK coraz mniejsza, a moja ciekawość coraz większa. Przekraczamy próg budynku, zajmujemy miejsca. Oczekujemy rozpoczęcia spektaklu.

Na sali szum, rozmowy, skrzypienie siedzeń. Elegancko ubrany mężczyzna pojawił się na scenie. Wszystko zamilkło. Nie słychać było już rozmów, nawet stare siedzenia nie wydały z siebie  ani skrzypnięcia, ani zgrzytu. Nasze oczy skupiły się na aktorze, gdy tylko wypowiedział pierwsze słowo. Jego donośny głos rozniósł się po całej sali. Był to niesamowicie czysty głos, można było zrozumieć każde słowo, usłyszeć każdą głoskę. Edmund Skubik, aktor z warszawskiej Agencji Aktorskiej Skene, przedstawia nam plan spektaklu. Zapowiada się bardzo ciekawie. Krótka przerwa i zaczyna się. Czas się skupić i wsłuchać. Litwo! Ojczyzno moja!... - wybrzmiały słowa Inwokacji. Pan Edmund perfekcyjnie recytuje Mickiewicza, a gdy tylko kończy słowa pierwszych strof  Pana Tadeusza, okazuje się, że to przedstawienie jest biografią wielkiego polskiego wieszcza. Doskonała okazja, by zdobyć trochę wiedzy na temat poety. Aktor wcielając się w Mickiewicza, opowiada o jego życiu, a przy tym recytuje fragmenty jego wielkich dzieł. Piękno przyrody w Stepach akermańskich, tudzież rytmiczny wiersz  Pani Twardowska, Dziady cz. III  i inne wybitne utwory. Z gracją porusza się pomiędzy wyrazami, każde słowo w wierszu zostało dopieszczone. Edmund Skubik przekazuje  dziedzictwo Mickiewicza z wielkim uczuciem, prawdziwą grą aktorską, tak jakby sam wieszcz wspominał swe dzieła. Szarpie kurtynę, krzyczy, woła - po prostu gra, jak na prawdziwego aktora przystało. W milczeniu opuszcza scenę, za nim sypią się oklaski, jednak wraca i kłania się.

Obiecana przerwa. Zadumałem się, szukając odpowiedzi na moje pytania. Mickiewicz wspomina dzieciństwo, młodość, utęsknioną ojczyznę, przebywając w tytułowym Paryżu. Aktorzy? Aktor jest jeden, wystarczy. Zaskoczył mnie swoją grą. Co ukaże nam kolejny spektakl? - musiałem się jeszcze przekonać. Nie trzeba było czekać długo, po krótkiej przerwie pan Edmund wrócił do swojego żywiołu. Tym razem chce przedstawić widzom kilka wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w kabaretowym stylu. Zakłada kapelusz i ku naszemu zdziwieniu, powoli schodzi ze sceny. Spogląda w górę, podchodzi, mija już wiele rzędów. Zatrzymawszy się z entuzjazmem wykrzykuje: wróbelek!. W tym momencie trudno nam się nie śmiać, znów się świetnie zapowiada. Aktor nie przystaje jednak na tym słowie, gdyż jest to cały wiersz Gałczyńskiego O wróbelku. Gromkie brawa, wraca na scenę. Kolejny wierszyk - Dlaczego ogórek nie śpiewa. Słucham go jak małe dziecko: ze skupieniem, z uśmiechem. Widownia śmiała się, pan Skubik opowiadał. Wiersz dla sepleniących Strasna zaba podbił moje serce. Znów widać i słychać świetny talent aktorski. Niezwykła dykcja, żadnego zająknięcia. Druga część spektaklu była iście kabaretowa.

Teraz czeka nas jeszcze wspólna improwizacja. Edmund Skubik powiedział, że widownia potrafi zjednoczyć się z aktorem i wspólnie działać. Dzieli salę na dwie części: jedna ma na jego znak udawać głos kota, druga tygrysa. Po chwili wybrawszy z sali trzech ochotników, daje im zadanie - muszą wypowiedzieć słowa: wyindywidualizowałem się z rozentuzjazmowanego tłumu. Zadanie nader trudne i tylko jeden z uczestników wypowiada je bezbłędnie, ale wszyscy zostali nagrodzeni zasłużonymi brawami. Na koniec kolejnych dwóch ochotników ma przedstawić scenkę: kolega robi psikusa koledze. Wyszła  bardzo ciekawie, udało im się rozbawić widownię. Spektakl dobiegł końca.

Na paryskim bruku  to kolejny w moim życiu spektakl i kolejne spotkanie z niesamowitą osobowością, Edmundem Skubikiem. Jest to człowiek, który kunszt swojego aktorstwa pokazuje widzom z wielką dbałością o szczegóły. Nie gra marnie, tylko dlatego, że stoi przed tłumem młodzieży. Dla niego każdy widz jest ważny. Dzięki niemu doceniłem Gałczyńskiego, usłyszałem poezję Mickiewicza tak, jak powinna być przedstawiona. Spektakl był jak najbardziej warty uwagi, oderwał mnie od rzeczywistości i przeniósł w świat poezji. Świat, który na długo zapamiętam.

Rafał

Grafika:
http://www.skene.pl/media/picture/5841/pic/120124103106.jpg