13 marca 2015

Myśli o wychowaniu

      
                                              
        I po co właściwie ta szkoła?
   

 

Szkoła to jest taki karmnik,
gdzie każdy ptak musi dzióbać,
czy mu się to podoba czy nie.
(Edmund Niziurski)

Duży, kolorowy i naładowany książkami plecak, a przed nim zadowolony sześciolatek, który jeszcze nie wie, że za parę lat prawdopodobnie zdiagnozują u niego skoliozę lub inną wadę układu kostnego… Tak. Ten widok przypomina niemal każdego z nas sprzed paru, a właściwie kilkunastu lat. Przedszkole, podstawówka, gimnazjum, później liceum i właściwie ¼ twojego życia jest za tobą. Każdy czasem myśli, że chodzenie do szkoły jest zbędne, bo przecież i tak nie uczą tam rzeczy, które tak naprawdę się nam przydadzą. Owszem, funkcja kwadratowa lub przebieg hydrolizy soli  niekoniecznie będą nam przydatne kiedykolwiek w życiu. A reszta ? Bez zwykłej tabliczki mnożenia nie potrafiłbyś obliczyć,  ile pieniędzy musisz odłożyć, żeby kupić 4 czekolady po 5 złotych. Albo ile miesięcy musisz oszczędzać, żeby ze swojego miesięcznego kieszonkowego uzbierać na nowy telefon.  Z doładowaniem – oczywiście!

Na szkołę każdy czasem ponarzeka, bo co to byłby za uczeń, gdyby nie marudził, że woli siedzieć w domu niż spędzić pół dnia w szkole. Szkoła - oprócz obgryzionych z nerwów przed sprawdzianem paznokci, łez wylanych przez zagrożenie z matematyki lub sińców pod oczami z powodu porannego wstawania -  ma swoje zalety. Siedzieć w domu przed telewizorem można tydzień albo i miesiąc, ale co dalej? Za sprzątanie się nie weźmiesz, bo to nie dla ciebie, a spać też cały dzień się nie da. Pozostają znajomi, ale skąd ich wziąć?  Znajomości, które zawieramy w okresie szkolnym, często trwają  do późnej starości. Prawie każda mama ma taką koleżankę,  „co to z nią od gimnazjum na plotkach przy szarlotce lub serniku się spotykała’’. Gdyby nie szkoła i wysiadywanie godzinami na twardym krzesełku przy stoliku obklejonym gumami do żucia, wyroślibyśmy na bandę zamkniętych w sobie ludzi, którzy kontakt z drugą osobą traktują jak karę od losu.  Pierwsze miłości to zwykle towarzysze ze szkolnych ławek, którym po cichu podrzucaliśmy miłosne liściki albo karteczki z napisem: „Chcesz  ze mną chodzić ? Zakreśl TAK lub NIE ”.  A co z nauczycielami ? Ich zabawne teksty, które słyszeliśmy prawie codziennie rozśmieszają nas nawet po paru latach. Każdy z nas miał takiego nauczyciela, który sypał żartami jak z rękawa, a cała klasa lekcje z nim traktowała jak odpoczynek. To na szkolnych korytarzach dziewczynki wymieniały się kiedyś karteczkami z Witch lub innych bajek. Szkoła to tysiące wspomnień, za którymi za parę lat zatęsknimy, chociaż teraz niekiedy ranne wyjścia z domu traktujemy jak najgorszą torturę i karę za nie nasze grzechy.  
A gdyby tak spojrzeć na szkołę nie tylko z perspektywy cudownych wspomnień i długoletnich przyjaźni? Przecież to w szkole specjaliści, którzy budują maszyny i urządzenia,  uczą się swoich umiejętności. Gdyby nie egzaminy zawodowe, mielibyśmy na rynku pracy tysiące niewykwalifikowanych ludzi, którzy produkowaliby buble – wszystko jedno: meble  czy  samochody. A po wypadku samochodowym  nie miałby  kto ratować naszego życia, gdyby  lekarz wcześniej nie chodził do szkół. I tak można wymieniać wszystkie zawody  i umiejętności, które biorą początek w szkole. Szkoła to nie tylko miejsce, gdzie uczysz się wzorów skróconego mnożenia i tego,  że mazgajstwo nie wychodzi  na dobre. Gdyby nie ten budynek, który odwiedzasz częściej niż babcię mieszkającą pięć przystanków dalej, twoje życia wyglądałoby jak szara kartka papieru. Chociaż nie zawsze jest przyjemnie, to pamiętaj - po burzy zawsze wschodzi słońce, a po roku szkolnym zawsze przychodzą wakacje.   Tej optymistycznej postawy zresztą też się nauczyłam w szkole - od   Kochanowskiego.   

Ola

Grafika:
http://img.iap.pl/s/714/6391/Edytor/Image/spr.gif
http://images.dlaprzedszkoli.eu/przedszkole345/dzieci-idace-do-szkoly-3.jp