25 sierpnia 2016

Kącik młodego historyka



    Obozowe zwycięstwa



                               Dla wielu ludzi piłka nożna   jest jak religia.                                                Ale dopiero w niemieckich obozach koncentracyjnych              
 stała się nią naprawdę,
bo tam bywała jedyną nadzieją na zbawienie.
  (Andrzej Krajewski)

 
Nasza  reprezentacja nigdy nie wygrała z Niemcami. Jednak statystyka ta nie zawiera jednego meczu, w którym to my byliśmy lepsi. Rozegrano go w obozie w Gross- Rosen na Dolnym Śląsku. Polscy więźniowie przeciwko Niemcom. Grali o puchar, który sami sobie wystrugali z drewna, ale stawka była dużo większa. Wygrali 1:0, a zwycięskiego gola strzelił Lewandowski.

W dzisiejszych czasach wielu z nas myśli, że podczas II wojny światowej sport w ogóle nie istniał. Otóż, spostrzeżenie to jest mylące. W obozach były organizowane mecze piłki nożnej, które dawały więźniom chwilę wolności, wytchnienia, zapomnienia o panującym terrorze, głodzie i  śmierci. Niejednokrotnie były też walką o przeżycie. Jednym z pierwszym pojedynków,  jaki został zorganizowany w czasie II wojny światowej, była potyczka pomiędzy Polakami i Niemcami osadzonymi w obozie koncentracyjnym. Reprezentacja Polski wygrała mecz 1 : 0, a gola na wagę zwycięstwa strzelił jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy - Zdzich Lewandowski, który grywał niegdyś w największych klubach świata. Wkrótce mecze stały się elementem obozowego życia.  Następne  spotkanie odbyło się  w Auschwitz latem 1941 roku na życzenie  Ericka  Gronke – nieformalnego  przywódcy kapo i zarazem zapalonego piłkarza.  Drużyna więźniów miała rozegrać mecz z jego zespołem.
Polscy więźniowie  mimo warunków, w jakich się znajdowali, z entuzjazmem kompletowali drużynę. Jak się okazało, wśród więźniów były prawdziwe gwiazdy futbolu: Sylwester Nowakowski, Antoni Łyko, Wawrzyniec Staliński.(na zdjęciu: Antoni Łyko i Józef Korbas) Do wymienionych tuzów dołączyło  kilku zawodowych piłkarzy z niższych przedwojennych polskich lig.  Mecz rozegrano na placu apelowym. Polska reprezentacja wygrała 3:1. Kolejne mecze rozgrywano, pomimo  zmniejszania się reprezentacyjnego składu.Szczupli i drobni na tle potężnych, brzuchatych przeciwników, górowaliśmy nad nimi szybkością i techniką. Ogrywaliśmy ich jak dzieci, co wywoływało na widowni salwy śmiechu, również wśród Niemców funkcyjnych i esesmanów, a u przeciwnika wściekłość. - wspominał Kazimierz Albin autor wspomnień "List gończy", który jako 18-latek trafił do Auschwitz. Piłkarze umierali z wycieńczenia  lub ich mordowano. Tych, którzy odchodzili, zastępowali inni. Jednym z nowych zawodników polskiej kadry był Józef Korbas, były wspaniały piłkarz Cracovii.  Z jego wydatnym wsparciem Polacy rozgrywali kolejne mecze. Już nie tylko z Niemcami, ale również z więźniami innych narodowości, którzy tworzyli swoje drużyny. Dla niektórych była to sprawa życia lub śmierci. Każdy angażował się w grę. Był również dumny, że gra dla swego kraju. Członek drużyny  za wygrany mecz dodatkowo dostawał  plasterek salami. Czasem esesmani w nagrodę za dobrą grę rzucali na boisko papierosy.

Moda na piłkę z biegiem czasu przeniosła się również do innych obozów: Majdanka i Dachau, ale nigdzie nie rozbudowano sieci rozgrywek w takim stopniu jak w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen.  Kapo utworzyło  zespół Deutsche I, polski komitet zaś tworzył reprezentację Polen I. Książkiewicz i Morgała wyszukiwali zawodników grających  przed wojną w piłkę. Doliński dbał, aby zawodnicy wykonywali lżejsze prace i dostawali zwiększone przydziały jedzenia. W 1944 roku zorganizowano rozgrywki, w których reprezentacja Polski w finale spotkała się z kadrą Niemców. Po około dwóch godzinach walki  polska drużyna triumfowała. Niestety, zwycięstwo 1:0,  po golu Zdzisława   Lewandowskiego, nie spodobało się komendantowi obozu  esesmanom oglądającym mecz. Wieczorem do bloku, w którym przebywali polscy jeńcy, wpadli uzbrojeni niemieccy żołnierze i zakatowali polską kadrę.

W obozach koncentracyjnych wyróżniali się nie tylko polscy piłkarze, ale również zawodnicy innych narodowości. Węgierski bramkarz Ferenz Moros podczas meczu zorganizowanego w 1944 roku  w Hirschbergu zatrzymał wszystkie ataki esesmanów na własną bramkę.  Ponadto obronił  rzut karny. Stał się dla współwięźniów bohaterem, ale niemiecki żandarm  celowo go potem postrzelił i Węgier zmarł w obozowym lazarecie. Taki los spotkał wielu więźniów, nie tylko piłkarzy.  Jednak ci, którzy przeżyli, nie mieli wątpliwości, że to futbol ich ocalił.

Bartek

Grafika:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4-1VuVIwMKXbkO2Zg1XhvwGDn7xzODifBOWu83VGybn3BDeIhTz96rEB_vd_ZnfGP_dbCTsokfLw2Eq6s2BXmaEaaHinT_SbkdCn8YW8efXSjsa42vvkVMgB0m5FtNEJlBrArITuwo-K/s1600/ob%25C3%25B3z.png
https://v.wpimg.pl/LTE4OTMwJT1qAntgNUN0ZWpdYSM9WTw4alVgMmIdPDEiG3xmfkR7eylNJDsSHCMmJ1U8C3tCfDVrXj8xKg==/