30 września 2023

Kącik młodego historyka

 

Człowiek wymazany z historii

 

Starałem się tak żyć,

aby w godzinie śmierci raczej się cieszyć niż lękać.

(Witold Pilecki)

 

Ostatnio byłam w kinie na ,,Raporcie Pileckiego". Film okazał się niezwykle inspirujący i był dla mnie impulsem, żeby zgłębić biografię  tytułowego bohatera.  

Witold Pilecki jest polskim bohaterem narodowym. Pamięć  o nim chcieli zniszczyć komuniści i dopiero  w 1990 roku została ujawniona prawda o jego działalności. Był człowiekiem honoru, który pozostał wierny ojczyźnie do końca swojego życia. Przez ponad dwa i pół roku każdego dnia obcował  ze śmiercią w niemieckim obozie zagłady, ale został  zamordowany  przez komunistów.

Witold Pilecki urodził się w 1901 roku w patriotycznej  rodzinie pozbawionej majątku za udział w powstaniu styczniowym.  Nic więc dziwnego, że  od najmłodszych  lat angażował się w działalność konspiracyjną – należy pamiętać, że Polska (będąca pod zaborami) odzyskała niepodległość dopiero w 1918 roku. W 1913 roku związał się z Towarzystwem „Sokół”, w 1915 roku odbył kurs paramilitarny organizowany przez Związek „Strzelec” i w tym samym roku założył Harcerstwo (Zastęp, który w 1917 roku rozrósł się do rozmiarów Hufca). Członkami  zastępu byli patriotyczni chłopcy, którzy chcieli pomóc swojej ojczyźnie. Harcerze dokonali zamachu na magazyn wojskowy Rosjan pod Orłem. Mimo  że akcja nie powiodła się tak,  jak zamierzali, to udało się wykraść broń i mundury wojskowe. Dzięki przeprowadzonej akcji ośmiu ochotników z drużyny zyskało niezbędne wyposażenie i mogło się zgłosić do I Korpusu Polskiego  generała Józefa  Dowbor- Muśnickiego.  Jednym z nich był Witold Pilecki, a działo się to wiosną 1918 roku.

Pierwsze doświadczenia konspiracyjne Witold Pilecki  rozwinął i wykorzystał w późniejszej działalności. W gimnazjum związał się z Polską Organizacją Wojskową założoną przez Józefa Piłsudskiego i w 1919 roku został pierwszy raz powołany do walk o Wilno. Rok później, w 1920 roku, brał udział w obronie Grodna. Udowodnił wtedy swoje męstwo (wraz  z  towarzyszem broni wojsko uratował 8 żołnierzy). Przedostał się z żołnierzami do Warszawy, dołączył do wojska polskiego i wziął udział w Bitwie Warszawskiej oraz w bitwie w  Puszczy Rudnickiej, za co   został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

W okresie międzywojennym Witold Pilecki  studiował   w Poznaniu i w Wilnie, a także  odbywał  kurs oficerski.  

W sierpniu 1939 roku Pilecki został zmobilizowany do służby w Wojsku Polskim, a jego oddział został rozbity  już na początku września, ale on – wbrew rozkazowi dowództwa - rozwiązał  go dopiero 17 października. Wówczas  rozpoczął swoją działalność w Polskim Państwie Podziemnym (pod pseudonimem „Witold”)  - w  Tajnej Armii Polskiej. W 1940 roku kilku członków organizacji TAP zostało uwięzionych przez nazistów w obozie  w Auschwitz. Witold Pilecki otrzymał zadanie skontaktowania się z uwięzionymi członkami  Tajnej Armii Polskiej, zebrania informacji o funkcjonowaniu obozu oraz  zorganizowania w nim ruchu oporu. Do Auschwitz   trafił  z  łapanki w nocy z 21 na 22 września. Pierwszą informację o sytuacji panującej w obozie przekazał już w październiku  1940 roku - do Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej, gen. Stefana Roweckiego  i do Londynu. Po kilku tygodniach od aresztowania Pilecki zorganizował ruch oporu (wspieranie więźniów, zdobywanie żywności, lekarstw i odzieży oraz gromadzenie  informacji do przekazania na zewnątrz).

Przetrwać  obóz  oraz wykonać zadanie pomógł mu system wartości, któremu był wierny:  patriotyzm, solidarność z ludźmi,  silna wiara  w Boga. Po dwóch latach i siedmiu miesiącach, w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku, Witold Pilecki wraz  z dwoma więźniami uciekł z obozu.  Wstrząśnięty  piekłem Auschwitz, opracował plan odbicia więźniów przez  Tajną Armię Polską  i zorganizowany przez niego ruch oporu w obozie. Pomysł jednak został odrzucony, ponieważ uznano, że represje zastosowane przez nazistów na pozostałych więźniach byłyby niewyobrażalnie wielkie.

O Auschwitz mówił:  To miejsce we wspomnieniach moich nazwałbym momentem, w którym kończyłem ze wszystkim, co było dotychczas na ziemi i zacząłem coś, co było chyba gdzieś poza  nią. (…) W głowy nasze uderzały nie tylko kolby esesmanów – uderzało coś więcej. Brutalnie kopnięto we wszystkie nasze pojęcia, do których myśmy się na ziemi przyzwyczaili (…)

W latach 1943–1944  służył w oddziale III Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, brał  również  udział w powstaniu warszawskim, a następnie trafił do oflagu w Murnau, gdzie  przebywał do połowy 1945 roku.

Po powrocie z oflagu  Witold Pilecki, wierny przysiędze  złożonej prawowitemu rządowi Rzeczypospolitej Polskiej i jej dowództwu wojskowemu, nie uznawał władz komunistycznych („agentów wrogiego mocarstwa”). Między innymi próbował nawiązywać  kontakty z  organizacją „NIE”.  Władza szybko jednak  dowiedziała się o działaniach Pileckiego -  w  jego mieszkaniu znaleziono antykomunistyczne ulotki, broń, amunicję, notatki. W maju 1947 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu na Rakowieckiej, gdzie poddano go  straszliwym torturom. Wyrok komunistycznego sądu brzmiał: trzykrotna kara śmierci. Ze względu na antyniemieckie zasługi Witolda Pileckiego komuniści zaproponowali mu współpracę -  publiczne oskarżenie innych członków organizacji. Pilecki odmówił, wierny  zasadzie honoru. Potwierdził własne słowa:  Starałem się tak żyć, aby w godzinie śmierci raczej się cieszyć niż lękać.

Został zamordowany strzałem w tył głowy w mokotowskim więzieniu 25 maja 1948 roku po ponad roku  niewyobrażalnych tortur. Witolda Pileckiego pochowano w bezimiennym grobie. Miał zostać zapomniany przez historię.  

Dzisiaj już wiadomo, że ciało rotmistrza Witolda Pileckiego, legendy polskiego podziemia niepodległościowego, spoczywa na Łączce – zbiorowej mogile na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Brytyjski historyk Michael Foot  zaliczył Witolda Pileckiego do grupy „sześciu najodważniejszych ludzi ruchu oporu II wojny światowej”. Był on żołnierzem wyklętym, niezłomnym, ostatnim ułanem Rzeczypospolitej, uciekinierem z Auschwitz, a w naszej pamięci już na zawsze powinien zostać jako polski bohater narodowy.

Tatiana

 

Grafika:

https://s.ciekawostkihistoryczne.pl/uploads/2017/12/Witold_Pilecki_%C5%82awa_oskar%C5%BConych_1948.jpg

https://i.iplsc.com/rotmistrz-witold-pilecki-w-mundurze-2-korpusu-polskiego-i-w-/00047NX350M3KLAP-C122-F4.jpg

https://stacja7.pl/wp-content/uploads/2022/05/WLASCIWE.png

23 września 2023

Myśli o wychowaniu

 

Czy i ty tworzysz mity o szkole?

 

Przez powtarzanie, przez powtarzanie

najsnadniej tworzy się wszelka mitologia!

(Witold Gombrowicz)

 

Użyte przez Gombrowicza słowo najsnadniej pochodzi od  przestarzałego wyrazu snadnie, tłumaczącego się: łatwo, bez trudu, bez wysiłku. Mitologia natomiast to zbiór mitów, a mit  z kolei  ma kilka znaczeń, między innymi  przenośne: fałszywe mniemanie o kimś lub o czymś uznawane bez dowodu, ubarwiona wymyślonymi szczegółami historia o jakiejś postaci  lub o jakimś fakcie, wydarzeniu; wymysł, legenda, bajka. Jest wreszcie słowo mitomania, które Jan Tokarski (Słownik wyrazów obcych) wyjaśnia jako skłonność do zmyślania, do opowiadania kłamliwych historii, również o sobie. W każdych czasach powstawały  mity i powstają nadal.  

Do rangi mitologii urosły   także  opowieści  o szkole  jako instytucji, tworzone przez uczniów i absolwentów, ich rodziców, ale też przypadkowe osoby. Kto z nas nie słyszał zdań: Matematyk się na mnie uwziął. Gdyby polonistka się na nią nie uwzięła, miałaby świadectwo z paskiem?  I wszystko jasne!  A  jak pięknie tłumaczy lenistwo, nieuctwo lub brak zdolności! Można jeszcze dorzucić i to, że szkoła niczego pożytecznego nie uczy, a większość nauczycieli nie nadaje się do zawodu. Czemu nie? Przyprawmy szkole gębę!

Bardzo często powtarza się  w owych mitologicznych historyjkach  przekonanie, że szkoła zabija w  uczniach samodzielne (kreatywne) myślenie  i produkuje bezwolne automaty.  Owszem, może tak się zdarzyć, ale z winy samych uczniów, którzy skupiają się jedynie na wkuwaniu i zaliczaniu wiedzy. Nie przytrafi się natomiast tym, którzy mają szersze zainteresowania, a  naukę traktują jako niezbędną bazę do własnych dążeń naukowych, artystycznych  czy społecznych. System szkolny jest tak pomyślany, że zdobytą wiedzę trzeba zaliczyć, co raczej nie może być zbyt kreatywne. To oczywiste i nie ma co tworzyć mitów. Kolejny mit – szkoła wymaga  działań  zgodnie z kluczem. Wymaga, ale w tylko  przypadku klasówek, sprawdzianów i matury, ponieważ musi być standaryzacja. Trzeba to zaakceptować  i dostosować się (nieraz trzeba będzie to robić w dorosłym życiu), a także  przyswoić umiejętność zaliczania.  Żaden klucz nie dotyczy jednak  sposobu uczenia się czy uczestniczenia  w kołach  zainteresowań. Kolejny mit mówi o tym, że szkoła uczy rzeczy nieprzydatnych w życiu. I tak i nie!  Pewnie ktoś chciałby nauczyć się obsługi maszyn, inny projektowania ubrań albo pisania powieści, ale to tak nie działa. Szkoła uczy podstaw: biologii  dla przyszłych lekarzy czy psychologów. Biologia z kolei potrzebuje podstaw z chemii i fizyki. Ekonomia – podstaw matematyki oraz logiki. Do czytania książek przydatna jest znajomość języka polskiego czy też  angielskiego. Poza tym, kolejnym mitem jest obwinianie szkoły za niepowodzenia, ponieważ  ma  ona zagwarantować… No właśnie, co?  Dobre studia, dobrą pracę? Nie! Ona daje fundamenty wiedzy i logicznego myślenia, a  o resztę każdy musi się sam zatroszczyć, bo życie to ciągłe starania. Taki roszczeniowy mit tworzą osoby szukające dla siebie usprawiedliwienia. Funkcjonuje też mit, że szkoła nie przygotowuje do prawdziwego życia. I znowu pytanie: jakiego życia?  Zanim uczeń zrozumie, czym chce się zajmować w przyszłości, szkoła jest dobrą symulacją prawdziwego życia.  Uczy więcej niż się nam zdaje. A potem, bazując na podstawach wyniesionych ze szkoły, musimy sami się dostosować do tegoż życia. Szkoła (liceum)  jest  tylko  po to, żeby zdać dobrze maturę – to następna błędne mniemanie. Owszem, matura jest uwieńczeniem nauki  w szkole średniej i furtką do dalszego wykształcenia,  ale sama w sobie nie ma za wielkiej wartości. Proponuję nie  obrażać  się i pomyśleć, że szkoła to miłe miejsce, w którym młody  człowiek poznaje przyjaciół, uczy się czegoś nowego, ma nowe doznania, dojrzewa do wielu spraw.

Z pewnością szkoła nie jest idealna, jak każdy system zresztą, ale ma przecież sporo dobrych stron. Nie jest tak, że spotyka się w niej same przeszkody i problemy czy ponosi porażki. Jeśli nawet one się zdarzają, to nie warto od nich uciekać i szukać winnych, tylko je rozwiązywać. Tak przecież będzie w dorosłym życiu. Jeśli ma się otwarty umysł i zapał, to wszystko wydaje się łatwe, a szkoła jest ważnym okresem w życiu. Dlatego może warto zrezygnować z  roszczeń oraz  wymówek i samemu również wziąć odpowiedzialność za własne życie?

Tinos


Grafika:

https://cdn.pixabay.com/photo/2018/04/16/18/30/learn-3325484_960_720.jpg

https://cdn.pixabay.com/photo/2016/12/01/09/11/calculation-1874770_960_720.jpg