20 grudnia 2015

Co w trawie piszczy?



             „Magia” świąt
   Najważniejsze jest, 
by gdzieś istniało to, czym się żyło: 
i zwyczaje, i święta rodzinne. 
I dom pełen wspomnień.
                                                                                (Antoine de Saint-Exupery)


Świąteczne zakupowe szaleństwo. Połowa listopada. Zwykłe szare popołudnie, ludzie starają się za wszelką cenę znaleźć miejsce jak najbliżej wejścia do ogromnego centrum handlowego. Wewnątrz galerii można dostrzec krzykliwe napisy zachęcające do zakupów. W tle leci "Last Christmas" z repertuaru zespołu Wham!, niekwestionowany hit świąteczny, przez jednych kochany, przez innych nienawidzony. Ale to nic, przecież wpada w ucho.
Panga po dziewięć złotych... Wezmę ze dwa kilo i zamrożę, będzie już na święta...
- Dla mamy perfumy od Calvina Kleina, siostra chciała ten ładny beżowy sweter i książkę... Gdzieś widziałam taki elegancki zegarek, może ojcu się spodoba?... Och nie, jeszcze dla tych beznadziejnych kuzynów. Nie wypada nie kupić, przecież co roku coś przynoszą...
- Co za zbieranina! W sumie co się dziwić, święta idą...

Świąteczne życzenia. Wigilia Bożego Narodzenia. Przy pięknie nakrytym stole zebrali  się domownicy i goście. Babcia cicho czyta fragment Ewangelii: ... owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla Nich miejsca w gospodzie.
Wszyscy patrzą, jak z niezwykłą delikatnością odkłada Biblię na półkę i po chwili zaczyna drżącym głosem:  Bóg się rodzi, moc truchleje...
Reszta niemrawo dołącza do śpiewania.  Kłopotliwe -  myśli wnuczek. Porusza ustami, z których wydobywają się tylko pomruki. Każde święta to dla niego męczarnia. Dobrze, że przynajmniej najeść się można.
- A  słowo ciałem się stało i mieszkało między nami.
- Uff, nareszcie.
Całość wychodzi nijako, mało energicznie. Ale cóż, odśpiewać coś trzeba. Taka tradycja. Nikt nie komentuje mało udanego występu, babcia bierze w dłoń opłatek i podchodzi do swojego najstarszego syna.
... i żebyś tyle nie pracował i więcej czasu spędzał z rodziną.
- Dziękuję, mamo, postaram się - całuje jej pomarszczone policzki.
Syn jest kierownikiem działu statystycznego w polskiej filii wielkiej zagranicznej korporacji, do domu przyjeżdża średnio trzy razy w miesiącu.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego! - przytula swoją żonę. Uśmiechają się zdawkowo, lecz nikt tego nie zauważa. I dobrze, rodzina  jeszcze nie wie o planowanym rozwodzie. Po co psuć taką informacją  świąteczną atmosferę?
Co ja powiem tej zołzie? -  zastanawia się gorączkowo nastolatka, widząc zbliżającą się kuzynkę. - Zdrowia, szczęścia i słodyczy, dużo pieniędzy siostra ci życzy! - wypala bezmyślnie pierwszą lepszą formułkę, która przychodzi jej do głowy.  I żebyś w końcu znalazła chłopaka, bo masz zadatki na starą pannę.
Świąteczna kolacja, modne święta. Matka przez cały tydzień obmyśla, co przygotować na święta. Nikt oczywiście nie przyniesie jedzenia, wedle powiedzenia: Przyjechali na gotowe. I tak co roku zresztą.  Stół – zgodnie    ze zwyczajem - ugina się od wszelkiego rodzaju ryb, makowców, gołąbków  i barszczu z uszkami. A wśród tych wspaniałości można dostrzec nowoczesne smartfony niczym "trzynastą potrawę". Ojciec czeka na wiadomość od szefa, matka wysyła wszystkim sąsiadkom rymowane wierszyki o reniferach i aniołkach, a ich córka przegląda profil znanej blogerki modowej na Instagramie, na którym zamieściła fotografię swojej stylowo udekorowanej choinki. Młoda dziewczyna śladem swojej idolki zamierza udostępnić zdjęcie wszystkich prezentów otrzymanych od rodziny. No, może nie wszystkich. Dostała od małego siostrzeńca niezbyt ładną laurkę (w dodatku umazaną powidłami!), a od ciotki tandetne wełniane skarpetki. Takie nieudane podarki wyglądałyby wręcz śmiesznie przy ekskluzywnym naszyjniku i drogiej wodzie toaletowej. Bo przecież trzeba udokumentować swoje idealne święta i jakoś wypaść przed znajomymi.
Świąteczne wspomnienia, świąteczne rozmyślania. Choinka przy zgaszonej lampie wygląda wprost wspaniale. Goście przez krótką chwilę podziwiają niezwykłą grę świateł na gałęziach drzewka, po czym pogrążają się w cichej rozmowie. Najmłodsi bawią się swoimi prezentami w drugim pomieszczeniu.  Babcia siedzi w kącie i uśmiecha się.  Wspomina czasy, kiedy   w sklepach ciągle brakowało towaru, największym marzeniem dzieci była torba wypełniona pomarańczami, kolędy śpiewano wspólnie -  głośno i radośnie. Czasy, kiedy nie było tej sztucznej radosnej atmosfery, a ludzie wybaczali sobie błędy. Teraz niby wszystko jest tak, jak dawniej - też są prezenty, kolędy, dzielenie się opłatkiem. Tylko dlaczego wydaje jej się, że wszystko  jest jałowe   i puste?
- Babciu, dlacego płaces? - zagaił wnuczek, patrząc ciekawskim wzrokiem. Nawet nie zauważyła, że łzy kapią jej na stare, spracowane dłonie. Dziecko kontynuowało: Nie płac, psecies te święta są wesołe! Pats, jaką mamy choinkę, jakie mamy fajne zwycaje świątecne!
- Widzę, kochanie. Po prostu zwyczaje ulegają zmianie, bo ludzie idą z duchem czasu.
Malec wzruszył ramionami.

Obraz przerysowany czy prawdziwy? Jakie Wasze przemyślenia na ten temat? Warto się zastanowić, czy słowa „szczególny czas” straciły swój pierwotny sens, czy jednak wciąż potrafimy z całego serca czerpać radość ze wspólnego przeżywania świąt.

Z okazji świąt życzę Wam ciepła i miłości w rodzinnym gronie.

Magda