7 marca 2020

Przeczytane, przemyślane, skomentowane


 
                  Herod - baba


Kobieta z gatunku tych,
którym ojcowie nasi dali miano herod-baba.
Ruchliwa, krzykliwa, nieustraszona,
gotowa zawsze do celów swych ludzi za gardła brać
albo im oczy wydzierać.
W biały dzień i na ulicy wyłajać bliźniego może ona tak dobrze,
jak przełknąć ostrygę.
(Eliza Orzeszkowa)


Jutro Dzień Kobiet,  coroczne święto obchodzone 8 marca od 1910 roku. Święto, które kobiety wywalczyły sobie same, a które podkreśla ich  ogromną rolę w społeczeństwie oraz prawo do równouprawnienia. W związku z jutrzejszym świętem przedstawiam wizerunek nietuzinkowej kobiety Lucyny  Ćwierczakiewiczowej. Zapraszam do lektury!

Obecnie media prześcigają  się w doradzaniu. Jedna perfekcyjna pani domu jedynie uczy sprzątania, a druga – sympatyczniejsza -    wyręcza bałaganiarzy. Gospodyni kuchennych rewolucji, a także  inni znani kucharze,  zdradzają  tajniki gotowania. Dwaj mili panowie  pokazują,  jak upiec  dobre ciasto (ale ciacho!).  Jedna Maja jest przewodniczką po ogrodzie, druga Maja  uczy  stylu ubierania. Pani Gadżet zapoznaje z nowinkami technicznymi, które ułatwiają życie. Inna z kolei prowadząca  wyjaśnia, co nas truje i zachęca  do zdrowego żywienia. To tylko kilka przykładów  spośród  niezliczonych tego typu programów telewizyjnych. Wiek XIX wcale  nie był gorszy - miał również kobietę, która uczyła, jak prowadzić dom i dbać o siebie. A może nawet był lepszy, gdyż Lucyna Ćwierczakiewiczowa, autorka książek kucharskich  i różnych poradników, znała się niemal na wszystkim. Oto  niektóre jej prace. Cokolwiek bądź chcesz wyczyścić, czyli Porządki domowe przez Lucynę C.; Nauka robienia kwiatów bez pomocy nauczyciela; 365 obiadów za 5 złotych; Kurs gospodarstwa dla kobiet; Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast;  Poradnik porządku i różnych nowości gospodarskich; Poradnik porządków i różnych higienicznych wiadomości. Można śmiało powiedzieć, że Lucyna Ćwierczakiewiczowa była wyjątkową osobą – przedsiębiorczą, pracowitą  i niezależną, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę  mało znaczącą rolę kobiet w życiu społecznym XIX wieku. 
Do tej imponującej listy książek należy dodać  Kolędę dla gospodyń przez Autorkę 365 obiadów,  liczącą około 200 stron i ukazującą się każdego roku w latach 1875 – 1899. Czym była owa kolęda?  Kalendarzem  i poradnikiem jednocześnie, zawierającym rady  dotyczące prac  na każdy miesiąc, przepisy, artykuły na temat higieny, medycyny, kultury i nowinek technicznych. Przyjaciel Lucyny Ćwierczakiewiczowej, Bolesław Prus, z charakterystycznym dla siebie humorem, pisał w „Kronikach”: Kalendarze […] są koniecznym składnikiem naszej literatury gwiazdkowej. Śnieg, post, opłatki nie dowodzą jeszcze bliskości Bożego Narodzenia. Dopiero gdy wyjdzie „Kolęda dla gospodyń”, czujesz w powietrzu Wigilię. Innym znowu razem stwierdzał:  Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i ''365 obiadów za 5 złotych'' Ćwierczakiewiczowej . Ona sama  pisała:  Śmiało, bez zarozumienia co do mojej znajomości kulinarnej,  powiedzieć mogę: Nie mam dziś […] konkurencji w tym kierunku. Ceniąc swoje umiejętności, stwierdzała:  Kucharka to artystka, scjentystka i pragmatyk jednocześnie, zatem osoba o szerokich horyzontach: widzi ona świat nie z perspektywy kuchni, lecz kuchnię z perspektywy świata. Miała też i inne powiedzenie: Jeden jest tylko Szekspir i  jedna Ćwierczakiewiczowa.  Cóż można na to powiedzieć?

Przez prawie  30 lat współpracowała z pismem dla kobiet Bluszcz, redagując dział porad gospodarskich i dział mody, a do Kuriera Warszawskiego dodatkowo pisała korespondencje z uzdrowisk.  Jej książka 365 obiadów miała 24 wydania w latach  1860 – 1923. W 1883 roku za wydane  książki otrzymała najwyższe w Warszawie honorarium, 84 tysiące rubli, tym samym przewyższając  dochody  Henryka Sienkiewicza za Potop oraz Bolesława Prusa za Faraona. Z  kolei nakłady jej prac przewyższyły nakłady książek Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Takie to były potrzeby ówczesnego rynku. Co mogła kupić za uzyskane pieniądze?  Prawie 3 duże majątki ziemskie!  Jako osoba znana i majętna, prowadziła w Warszawie salon, w którym co czwartek na obiedzie spotykali się artyści, ludzie z towarzystwa oraz ważni urzędnicy –wówczas Rosjanie, między innymi naczelnik Cytadeli. Od zaborców zdobywała informacje o więźniach i załatwiała dla nich przywilej przesyłania jedzenia oraz widzenia z rodziną. Sama Eliza Orzeszkowa pisała, że Ćwierczakiewiczowa pomagała w opiece nad zesłańcami na Sybir po powstaniu styczniowym. Znana jest historia, że na Krakowskim Przedmieściu zatrzymała powóz, ściągnęła buty z nóg pasażera, aby dać je bosemu więźniowi w kibitce. Poza tym opiekowała się niezamożną młodzieżą.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jej trudny charakter i grubiański styl bycia. Darowano by jej celebryckie życie, a także ogromne bogactwo, ale ostatecznie nie darowano tego, że była la femme terrible (straszną, okropną, potworną kobietą). A na to miano sama sobie zapracowała!  Do dziś przetrwały różne opowiastki związane z Lucyną Ćwierczakiewiczową,  na przykład o spotkaniu z Elizą Orzeszkową. Ich rozmowa była krótka. Pisarka spytała: Pisze pani o plackach?  Ćwierczakiewiczowa odparła: A pani pod placki. W owych czasach  używało się makulatury  jako papieru do pieczenia, więc odpowiedź była wyjątkowo złośliwa. Zresztą Lucyna Ćwierczakiewiczowa  każdemu potrafiła powiedzieć coś nieprzyjemnego, nie bawiąc się w dyplomację. Przekonał  się  o tym protegowany przez cara arcybiskup  Feliński, a Zofia Kossak  przytacza anegdotę na ten temat:  środkiem opróżnionej nawy kroczy postać doskonale znana: potężna i groteskowa […] kobieta niespożyta. [..] wali prosto przed ołtarz, staje i donośnym, choć piskliwym głosem woła: Powolny sługo carski, arcybiskupie Feliński! W imieniu dobrych Polaków, co wyszli z katedry, w imieniu całego narodu polskiego, przeklinam ciebie, przeklinam do trzeciego pokolenia!  To powiedziawszy zawraca, szeleszcząc fałdami sukni żałobnej. Nieodparty komizm postaci i słów wywołuje efekt nieoczekiwany... Ludzie wracają do katedry. Niemal wszyscy bali się jej jak ognia, ponieważ będąc z wizytą  u znajomych, wypatrywała kurzu na meblach, by na nich  coś napisać, czyli zostawić wizytówkę. Podczas przedstawień w teatrze objadała się czekoladkami  oraz  głośno komentowała grę aktorów. Przy tym wszystkim była podobno bardzo skąpa, więc wykłócała się o każdy grosz z dorożkarzami lub handlarzami. Dlatego nadano jej przydomki: Ćwierciakiewiczowa, prostacka przekupka. Krążyły po Warszawie opowieści o tym, że Lucyna Ćwierczakiewiczowa po schodach chodzi tyłem ze względu na ogromny biust i brzuch. Miara się przebrała jednak ostatecznie po opublikowaniu przez nią  tekstu Sylwetki moich panien do towarzystwa, w którym wyszydziła te nieszczęsne dziewczęta, wytykając  im głupotę, niechlujstwo, nieuczciwość i niezdarność. Wtedy ludzie okrzyknęli  ją mianem paszkwilantki i odwrócili się od niej.  Nikt jej nie bronił,  nawet – wierny dotąd – Bolesław Prus.

Nie ma więc jednej prawdy o tej nietuzinkowej kobiecie, która należała do najpopularniejszych postaci dawnej Warszawy. Do tego stopnia znanej, że  została uwieczniona przez pisarzy – Bolesława Prusa w noweli Wigilia raz w komedii Michała Bałuckiego Klub kawalerów. Ignacy Paderewski ponoć pisał:  […] Czymże są moje muzyczne sukcesy wobec sławy Pani? Iluż to mężów, których żony dzięki Pani znają się na kuchni, błogosławi i po wsze czasy błogosławić będzie działalność Pani, kiedy już moja muzyka przebrzmi?” Lucyna Ćwierczakiewiczowa odpowiedziała:  Ktoś powiedział, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek. Do tego zdania zastosowałam moją działalność,  Ty zaś, Mistrzu, grą i twórczością swoją trafiasz do dusz i serc wszystkich ludzi. Mamy więc oboje pewne, choć różne zasługi […] No cóż, nie tylko Paderewskiemu, ale i Szekspirowi równa! Oczywiście, stwierdzam to z przymrużeniem oka.

Isqa

Grafika:
http://bi.gazeta.pl/im/cb/b4/b9/z12170443ICR,Cwierczakiewiczowa.jpg
http://buwlog.uw.edu.pl/wp-content/uploads/2017/11/przepis_na_e-bUW_%C4%86wierczakiwiczowa_karykatura.jpg
https://histmag.org/grafika/2016_articles/cwierczakiewiczowa/cwierczakiewiczowa4.jpg

9 komentarzy:

  1. Marta Sztokfisz, autorka książki o Lucynie Ćwierczakiewiczowej:

    „Ta inspirująca postać wyprzedzała swoje pokolenie o całe stulecia. Świetnie odnalazłaby się w świecie Instagrama czy YouTube`a. Śmiało można ją nazwać influencerką XIX wieku. Zmieniła myślenie i kuchnię Polaków, sprawiła, że kobiety zaczęły myśleć o sobie w innych kategoriach niż tylko żony i matki. Pasja, determinacja i przebojowość to cechy z którymi już na zawsze będzie mi się kojarzyć Lucyna Ćwierczakiewiczowa. To historia, którą trzeba znać.”


    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy wcześniej nie słyszałam o postaci Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Jest to kobieta na pewno interesująca. Jej charakterystyka nie wpisuje się w obraz kobiety XIXw. który często mamy w głowie mysląc o tym okresie w historii. Jak widać również i w tamtym czasie poradniki cieszyły się zainteresowaniem. Taki stan utrzymuje się do dziś, tylko zmieniła się forma przekazu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lucyna Ćwierczakiewiczowa, to kobieta o której nigdy wcześniej nie miałam okazji usłyszeć, czego żałuję ponieważ dzięki Twojemu artykułowi, wydaje się ona być dość ciekawą postacią i z chęcią dowiem się więcej ciekawostek na jej temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci więc książkę „Pani od obiadów. Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Historia życia” Marty Sztokfisz.

      Od wydawnictwa:

      „Poznajcie polską Julię Child! Trzęsła warszawską socjetą końca XIX wieku. Bywała na salonach, nadawała ton dyskusjom i balom. Żadna inna kobieta w Królestwie Polskim nie odniosła takiego sukcesu jak Lucyna Ćwierczakiewiczowa.”

      A Julię Child możesz znać dzięki filmowi „Julie i Julia”, w którym występują : Amy Adams jako Julie Powell oraz Meryl Streep jako Julia Child.

      Usuń
  4. (e)redaktorka15 marca 2020 03:57

    Twój post przeczytałam jednym tchem. Myślę, że nietuzinkowa postać Lucyny Ćwierczakiewiczowej również teraz miałaby tyleż zwolenników co przeciwników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Postać Lucyny Ćwierczakiewiczowej jest rzeczywiście kontrowersyjna, tym bardziej patrząc przez pryzmat XIX - wiecznego wzorca zachowania. Jednak podziwiam ją za to, że w tych czasach odważyła się bez skrępowania wyrażać swoje zdanie. Mogła być przykładem dla innych kobiet, zniewolonych przez ówczesne zwyczaje, w walce o swoje interesy. Mimo to czasem mogła oszczędzić drugiej osobie przykrych komentarzy, ale z jej charakterem trudno się temu dziwić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o Lucynie Ćwierczakiewiczownej i mogę przyznać, że jej historia zrobiła na mnie duże wrażenie. Kobieta nietypowa, przekreślająca wszystkie normy. W tym trudnym czasie panującej pandemii przeczytanie tego wpisu spowodowało u mnie sporo śmiechu. Ciekawa historia, dziękuję, że mogłam ją tutaj przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo interesujący artykuł, dał mi wiele do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sto lat temu nikt nie znał słowa „celebryta”, za to każdy znał Lucynę Ćwierczakiewiczową oraz jej książki.

    Mówi się o niej, że była pierwszą warszawską celebrytką na długo przed tym, gdy upowszechniło się to określenie.

    Była znana z ciętego języka, przesadnej oszczędności i nieco grubiańskiego sposobu bycia.

    Mnóstwo jej przepisów wciąż jest obecnych w naszych kuchniach, w tym sposób na pączki.

    OdpowiedzUsuń