9 czerwca 2016

Wspomnienia, wspomnienia








                            W szkole też  bywa wesoło
Bo coś w szaleństwach jest młodości (…)
co jest mądrzejsze od mądrości
I rozumniejsze od rozumu
                                                                                         (Leopold Staff)


W szkole nie musi być smutno i poważnie. W każdym razie nie zawsze. Wszystkie roczniki – odkąd chyba istnieje szkoła – potrafiły pogodzić szacunek oddawany pedagogom z odrobiną  szaleństwa i przekory, charakterystycznych dla młodych ludzi. Przekonałyśmy się o tym, rozmawiając z absolwentami, którzy przybyli na obchody 100-lecia naszego liceum. To były bardzo szczere i sympatyczne zwierzenia.

Jedno z pytań brzmiało: jakiego nauczyciela Państwo najmilej wspominają? Panie  Lucyna Bura i  Elżbieta Kłos,  maturzystki z  1972 roku odpowiedziały: Naszego  wychowawcę  - Jerzego  Suchodoła.  Gdy w auli było PO (przysposobienie obronne), bo nas uczył PO, to  robił nam zbiórkę dwójkami i  wydawał  rozkaz: „Baczność!”
 
Ksiądz   profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na wydziale prawa - Leszek Adamowicz,  maturzysta z  1979 roku  wspomniał różnych nauczycieli. Było parę  osobowości, które w tamtych czasach były rzeczywiście  filarami szkoły. Profesor Teofil Lawgmin - chemik, pan  profesor  Henryk Rodzik –fizyk, pan profesor Andrzej Borkowski - anglista, który tylko  przez jakiś czas nas uczył, bo potem przeniósł się do Lublina (zresztą w  bieżącym roku zmarł),  pani profesor Janina Barańska - matematyczka. I jeszcze - oczywiście - wychowawca pan Jerzy Suchodół.
 
Pani doktor stomatolog, pracująca w Zamościu (nie ujawniła nazwiska), maturzystka z 1981 roku powiedziała:  Najbardziej to jednak profesora Lawgmina. Dużo mu zawdzięczam. Bardzo miło wspominam panią Gondek od biologii. Ale najbardziej pana Lawgmina. Był surowy, wymagał,  ale później to zaowocowało. Zawsze się go baliśmy. Trzymał dyscyplinę. A najzabawniejsza historia to była taka, że przy szkole było kiedyś zoo. I kiedy było okno otwarte, profesor zaczynał stukać palcami w blat i mówić: „A do odpowiedzi idzie...”, a tu nagle ryknął  lew i  pojawiła się podwójna groza. No i później kogoś tam wybrał. To było fajne. Miło to wspominam, ale każdy obawiał się, że będzie pytany. Profesor zawsze pytał z materiału  „do tyłu” - nie z kilku ostatnich lekcji, tylko z całego materiału od początku roku.  Cały materiał trzeba było mieć w małym paluszku.
 
Pani Małgorzata Kleban - Turos  - nauczycielka fizyki w I Liceum Ogólnokształcącym  w Zamościu, która maturę zdawała  w 1990 roku ceni sobie z kolei  profesora Stanisława  Kasztelana -  nauczyciela  fizyki. Dla mnie to był  najlepszy nauczyciel, jakiego w życiu miałam.  Chodzi o wiedzę, którą nam przekazał, ale również o to, jak traktował uczniów. To  najważniejsze wspomnienie. 
 
Pani Paulina  Siwiłło – Adamowicz,  maturzystka  z  1993  roku - nauczycielka wiedzy o społeczeństwie  w I Liceum Ogólnokształcącym w  Zamościu  opowiada nam: Chodziłam do klasy C - humanistycznej. Moją wychowawczynią była pani profesor Chwiejczak, nauczycielka rosyjskiego. Bardzo ją lubiłam, ponieważ zawsze o nas dbała i się nami interesowała. Do grona nauczycieli, których najbardziej zapamiętałam, należał również Pan profesor Małkowicz, nauczyciel matematyki , który również prowadził szkolny chór. Co do pozostałych nauczycieli, to muszę przyznać, że bardzo ich podziwiałam. Każdy bowiem profesor był pasjonatem, czymś się interesował i zarażał nas pozytywną energią oraz  chęcią do nauki.
 
Pani Joanna  Szozda - nauczycielka języka angielskiego w I Liceum Ogólnokształcącym  w Zamościu, maturzystka z  1995 roku  pamięta kilku swoich pedagogów:  Panią wychowawczynię i wuefistkę jednocześnie - Danutę Kostrubałę, pana Janusza  Korczaka od  PO, pana Stanisława Kasztelana od fizyki. Wszyscy nauczycieli byli fajni. Miałam fajnych nauczycieli.
 
Pan Jakub Litwińczuk prokurator,  maturzysta  z 1997 roku z sentymentem wraca do lat licealnych:  Najlepiej wspominam te cztery lata spędzone w liceum. Mimo że byliśmy klasą matematyczno – fizyczną,  dobijaliśmy  czasem do 10 godzin języka polskiego tygodniowo. Pani profesor  Marianna  Chwil brała każde zastępstwo. I naprawdę muszę powiedzieć, że dało mi to bardzo dużo dobrego. Miło wspominam Panią  profesor Chwil, Pana profesora  Korczaka. Wielu  nauczycieli  zostało mi w pamięci. 
 
Zadawałyśmy też absolwentom pytanie: Jakie mają Państwo wspomnienia ze szkoły  i czy pamiętają  jakieś zabawne sytuacje? Pan Eugeniusz Cybulski, maturzysta z 1953 roku opowiada: W dziesiątej klasie profesor Miler przychodzi w maju na zajęcia. Podchodzi do mnie i mówi: ,,Cybulski informuję, że masz zaległość 20 żab. Jeżeli nie przyniesiesz, dostaniesz dwóję  z biologii”. No więc co robić?  W poniedziałek  rada pedagogiczna,  a więc umówiłem się z kolegami w niedzielę. Przyjechałem rowerem do parku, koledzy przynieśli wiadra. Ludzie idą do kościoła, a my w parku kijami łapiemy żaby. Zanieśliśmy profesorowi 20 żab. No i otrzymałem pozytywną ocenę z biologii.
 
Panie  Lucyna Bura i  Elżbieta Kłos, maturzystki z 1972 roku opowiedziały:  W ubiegłym roku umarł profesor od języka francuskiego, który był bardzo  fajny. Robiliśmy mu psikusy, tak jak wszyscy. On wchodził do klasy , a tu  nie ma ani jednej osoby, puste ławki. A my wszystkie  siedzimy za kurtyną. Albo zbieraliśmy po złotówce i chodziliśmy do zoo (obok szkoły)  i po francusku nazywaliśmy zwierzęta. 
 
Pani doktor stomatolog, maturzystka z 1981  roku  wspomina fajne wagary  z wychowawczynią, która była piękną osobą. Chyba nadal pracuje w tej szkole – to profesor  Magdalena Hrynkiewicz. Byliśmy jej pierwszą klasą. I pamiętam, że  poszliśmy  całą klasą na wagary w pierwszym dniu wiosny, a  chłopcy myśleli, że to nasza koleżanka z klasy. A  tymczasem to była wychowawczyni. Gdy był Dzień Nauczyciela, chłopcy bili się o to,  kto ma Pani profesor  wręczać kwiaty, ponieważ każdy chciał być przez nią wyściskany. Ta sama pani pamięta lekcje wuefu: Na dole był wuef, na dziedzińcu.  Zawsze, jak biegałyśmy  po dziedzińcu, (a na dole mieściło się technikum elektryczne) chłopcy nam dokuczali: a to że za wolno biegamy, a to że jesteśmy za grube. 
 
Pani Małgorzata Kleban -Turos - maturzystka z 1990 roku wspomina dwie historie,  które utkwiły jej  w  pamięci.  Jedna zabawna  sytuacja  wiąże się z wychowawczynią, która była  nauczycielką historii. Ona bardzo dbała o naszą klasę. W tamtym czasie naszą salą była dwójka. To była chyba najładniejsza klasa w szkole. Pani Jędruszczak  stworzyła w niej salę historyczną i bardzo  dbała o jej wystrój.  Na  tylnej  ścianie wisiał wykonany ze sznurka kontur  Polski z zaznaczonymi ważniejszymi miejscami - pewnie Wisła, Odra, stolica i parę innych miast. I między nimi była  gablota, a w niej  jakieś eksponaty.  Pamiętam sporą figurkę, około 40 centymetrów -  dziecko z powstania warszawskiego. Nie wiem, czy to było śmieszne, ale koledzy czasami robili  sobie  psikusy i jeden drugiemu chował tę figurkę do plecaka. I – oczywiście -  wtedy plecak sporo więcej ważył. Niektórzy się zorientowali, że było im za ciężko,  otwierali plecak i po prostu figurkę odstawiali do gabloty. A niektórzy  zanosili  ją do domu. Przychodził do domu człowiek z plecakiem o kilogram cięższym i wyciągał właśnie taką figurkę. Takie sytuacje nie były zbyt fajne dla Pani Jędruszczak, bo znikała jej figurka - główny eksponat w gablocie. No, ale w ostateczności zawsze się odnajdywała – wracała z uczniowskich domów. Pani Turos zapamiętała także,  jak jej klasa radziła sobie z opanowaniem mapy na lekcjach geografii. Przypominam sobie różnych nauczycieli i nasze ówczesne problemy. Czasami bywa tak, że nie chce nam się  uczyć wszystkiego i szukamy różnych prób uniknięcia nadmiernego wysiłku. W związku z tym  przypominam sobie różne sytuacje, jak udawało nam się oszukać nauczycieli. Może podam przykład. Geografii uczył nas profesor  Ryszard  Konior i zamęczał kartkówkami z mapy. Kartkówka wyglądała tak, że rzucał nam 15 - 20 nazw i trzeba było określić,  co to jest:  jaka rzeka, jaki dopływ i gdzie się znajduje, jaka górka itd.  Czy to Afryka, czy Europa i jakie państwo. To wymagało olbrzymiej wiedzy. I my te kartkówki notorycznie pisaliśmy i ciągle sporej grupie  nie udawało się ich zaliczyć. Tylko pojedyncze  osoby  były obkute. Wpadliśmy na taki pomysł, że to my sobie ustalimy, jakie profesor nam nazwy podyktuje. Pan Konior dyktował swoje nazwy, a my pisaliśmy co innego. Znaliśmy już preferowane przez niego pojęcia , bo pisaliśmy dużo tych kartkówek. No i wtedy udało nam się wszystkim tę kartkówkę zaliczyć, na szczęście. Wszyscy mieliśmy tak  samo, ale profesor jakoś nie wpadł na to, że  to nasz  pomysł. No i jakimś cudem cała klasa po pół roku, bo tak z pół roku pisaliśmy te kartkówki,  zaliczyła nieszczęsną mapę świata. Gdybyśmy cały czas próbowali podporządkować się panu  Koniorowi,  to chyba do końca większa część klasy  zaliczałaby te rzeki, dopływy, górki, pagórki, stolice.
 
Pani Paulina  Siwiłło – Adamowicz, maturzystka z 1993 roku wspomina: Przez cztery lata liceum wydarzyło wiele śmiesznych sytuacji.  Najbardziej pamiętam zwyczaj froterowania podłóg. Często było one pastowane przez nas- uczniów, ponieważ mieliśmy bardzo dużo czasu na przerwach.  Zresztą robiliśmy to z przyjemnością, bo była to dla nas również świetna zabawa. Woziliśmy się i ciągnęliśmy się nawzajem na szmatach. Oczywiście, zabawa zaczęła się z czasem rozkręcać. Doszło do tego, że te szmaty zaczęły fruwać po korytarzach i salach. Zdarzało się, że zabawa trwała także na lekcjach, dopóki nauczyciel nie wszedł do klasy. Pani profesor Pilszczek, nauczycielka historii, spóźniła się  na lekcję i kiedy wchodziła do klasy, jedna ze szmat przefrunęła jej nad głową.  Oczywiście, przeprosiliśmy  Panią profesor, ale na szczęście, oprócz wielkiej cierpliwości i wyrozumiałości do nas, miała ona także poczucie humoru.  Ta sytuacja rozbawiła zarówno ją,  jak i nas. Pani profesor Adamowicz zapamiętała też dość zabawną sytuację wiążącą się z profesorem  Julianem Małkowiczem, który  postanowił  zrobić na lekcji  matematyki  przesłuchanie do chóru. Wszyscy musieli coś zaśpiewać.  Była to bardzo zabawna sytuacja, ponieważ każdy mógł zaprezentować to, co chciał  i jak chciał.  A my jakoś nie krępowaliśmy się niczego i  nie traktowaliśmy poważnie tego castingu. Był on raczej okazją do uniknięcia lekcji i pośmiania się. Najbardziej pamiętam mojego kolegę Wojtka, który  śpiewał bardzo grubym głosem, barytonem.  Zaprezentował nam popularny wtedy przebój   Formacji Nieżywych Schabuff, który ciągle leciał w radiu. Piosenka opierała się głównie na słowach: „A gdybym chciał cię zjeść, to co byś powiedziała? Chciaaałabym, chciaaała, chciałaaabym, chciaaała (…)”. Mieliśmy wtedy wielki ubaw, bo postanowiliśmy się dołączyć do  kolegi i razem z nim śpiewać. Trzeba zaznaczyć, że wokal tego chłopaka bardzo spodobał się panu profesorowi, jednak Wojtek nie był zainteresowany propozycją wejścia do szkolnego chóru. Zaśpiewał  jedynie dla żartów.  Dziewczyny chętniej się zgadzały na udział w chórze.
 
Panie Katarzyna Czerniej -  Kulik, Agnieszka Misztal  i  Magdalena Godek, maturzystki  z  1994 roku  mówią zgodnie, że w szkole było:  wspaniałe. Jedna z nich wyznaje: W klasie maturalnej spotkałam chłopaka i już 22 lata jesteśmy małżeństwem, więc mam bardzo miłe wspomnienia. A potem dodają: Nasza klasa była głównie męska i dziewczyny z innych klas  często do nas przychodziły. My myślałyśmy, że do nas - dziewczyn,  a one przychodziły i mężów sobie szukały. Albo: w dzień wagarowicza pierwszą lekcją był polski. Uciekliśmy całą klasą.  I na tablicy napisaliśmy: „chwilowo nieczynne”. Chciałabym wrócić do szkoły choć na chwilę. To  były najlepsze lata – mówi jedna z pań.
 
Pani Joanna  Szozda,  maturzystka  z 1995 roku najprzyjemniej wspomina  lekcje
matematyki z profesorem Markiem Sędłakiem. Zdecydowanie. Ponieważ chodziłam do klasy, która nie musiała zdawać matury z matematyki, profesor nie cisnął nas nad miarę, a lekcje były bardzo sympatyczne.
 
Wysłuchałyśmy takich oto wspomnień  absolwentów naszej szkoły. Wszystkie są ciepłe i przepełnione nostalgią. Nasz post zawiera jedynie małą cząstkę  zwierzeń, gdyż wszyscy dziennikarze przeprowadzili ponad dwieście wywiadów z byłymi uczniami naszego liceum.  A teraz kolej na nas! Zapamiętujmy wszystko, bo w przyszłości to nam przypadnie  w udziale tworzyć historię szkoły. No i trochę rozrabiajmy, żeby było co pamiętać.

Kinga & Kasia & Sylwia & Patrycja &Kinga & Michał

Grafika: własna

46 komentarzy:

  1. Bardzo fajny post. Najzabawniejszy był ten żart z dniem wagarowicza "chwilowo nieczynne", ktoś był bardzo pomysłowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleżanka opowiadała mi, że na prima-aprilis podobny kawał zrobili swojemu nauczycielowi. W sali na biurku zostawili kartkę: "Poszliśmy po lody do biedronki". Najbardziej lubi się nauczycieli z dużym poczuciem humoru :)

      Usuń
  2. Fajnie, że powstał taki post "zbiorczy", bo to właśnie takie zabawne sytuacje najmilej się wspomina i jestem pewien, że każdy z nas(nawet pierwszoklasistów) już ma w pamięci kilka takich sytuacji, które będzie wspominał w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam, że Pani Turos jest absolwentką naszej szkoły :) Ciekawe jak to jest spędzić niemal całe życie w szkole. To musi być zarówno męczące, jak i bardzo korzystne dla wiedzy - zarówno uczniów, jak i nauczycieli, którzy mają dzięki uczniom ciągły dostęp do najświeższych nowinek z wszelkich dziedzin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam zaskoczona tym,że Pani Turos jest absolwentką I LO. Będzie miała jeszcze więcej miłych wspomnień związanych z tą szkołą.

      Usuń
  4. Najbardziej rozśmieszył mnie pomysł klasy pani Turos. Podjęli spore ryzyko, ponieważ profesor mógł ich nakryć, jednak jak widać opłacało się. Słyszałam kilka opowieści o nauczycielu geografii i wydaje się, że był bardzo interesującym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. To wspaniała pamiątka dla przyszłych pokoleń. Mimo że trwała zaledwie(?) cztery lata wiele się zdarzyło. Żałuje się, że nie da się wrócić do tych czasów, ale inaczej nie doceniłoby się ich, ponieważ to ta nietrwałość sprawia, że są tak cenne.
    Cieszę się, że mogłam poznać szczegóły szkolnego życia osób, które obecnie zajmują wysokie stanowiska. Warto zauważyć, że to właśnie nauczyciele mieli spory wpływ na wybór zawodu tych osób.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba każdy z absolwentów naszej szkoły ma jakieś wspomnienia z nią związane. Niektóre z historii wymienione wyżej są naprawdę śmieszne. Rozśmieszyła mnie historia wkładanych eksponatów z gablotki do plecaka. Chciałabym zobaczyć minę osób, które przychodzą do domu, otwierają plecak i widzą figurkę w środku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje, że też zapamiętam wiele wspomnień z liceum. Musimy się jakoś wpisać w historię 1 LO.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając ten post,po raz kolejny przekonałam się,że nasze liceum to naprawdę magiczne miejsce. Mam nadzieję,że i ja za kilkanaście lat będę miała równie wspaniałe wspomnienia co powyżsi absolwenci.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie tak przeczytać wspomnienia innych związane z naszym Liceum :)
    Mam nadzieję, że i ja będę miała również tak świetne historie ze szkoły...Dopiero pierwszy rok, ale jestem zadowolona ze szkoły i już budują się moje wspomnienia, będę miała co opowiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przypadł mi do gustu pomysł z nieczynną klasą, może kiedyś z moją klasą podejmiemy się realizacji tego pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo rozśmieszyła mnie sytuacja z Panią Profesor Pilszczek, kiedy to froterowano podłogi. Jak widać nauczyciel nie zawsze musi podchodzić do wszystkiego z powagą. Mam nadzieję, że ja też będę mogła wspominać naszą szkołę w taki sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspomnienia absolwentów naszego liceum są bardzo ciekawe. Lubię czytać o ich zabawnych sytuacjach, dowiaduję się dzięki nim jak licealiści kilkadziesiąt lat temu sobie dokuczali i jakie były ich wybryki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam czytać posty o wspomnieniach, ponieważ zawsze poprawią humor :) Ja również zbieram powoli własne wspomnienia z liceum.Mam nadzieje, że będą nadal tak ciekawe jak dotychczas.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeprowadziliście bardzo ciekawy wywiad z absolwentami I LO.
    Czytając wszystkie posty związane ze stuleciem naszej szkoły mam uczucie, że po ukończeniu liceum będę mile wspominała chwile w nim spędzone.
    Dzięki wzmiankom byłych uczniów możemy się dowiedzieć, jacy nauczyciele uczyli we wcześniejszych latach.
    Bardzo rozbawiła mnie historia z pytaniem profesora i jednoczesnym rykiem lwa. Szkoda, że przy naszym liceum już nie ma zoo.
    Mam nadzieję, iż po ukończeniu szkoły będę wracać do chwil mile spędzonych z moją klasą i nauczycielami.

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło jest czytać takie wspomnienia. Nauczyciele, którzy teraz nas uczą, także kiedyś byli na naszym miejscu. Ciekawe jak czują się po tylu latach spędzonych w jednej szkole. Najpierw jako uczniowie, potem jako nauczyciele. Cieszę się, że wybrałem tę szkołę. To naprawdę miejsce z historią i wspomnieniami. Mam nadzieję, że sam będę miło wspominał naukę w tej szkole! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kolejny post, który potwierdza, że uczniowie, którzy nie pojawili się chociaż na chwilę na 100-leciu, powinni tego żałować. Wywiady niesamowite, tak samo jak post, w który autorzy włożyli naprawdę dużo pracy i wysiłku!

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny post! ("chwilowo nieczynne" bardzo mnie rozbawiło)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo lubię czytać wspomnienia absolwentów naszej szkoły, które
    zawsze opisują zabawne historie. Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja z panią profesor Pilszczek podczas froterowania podłóg, kiedy jedna ze szmat przeleciała nad jej głową. Pokazuje to, że W szkole nie zawsze musi być smutno i poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. @kamil.skwaryło9 czerwca 2016 12:51

    Kolejny post napisany o wspomnieniach z lat szkolnym,ogromnie mi się takie podobają.Chciałbym mieć dużo wspomnień z moją klasą jak i szkołą.

    OdpowiedzUsuń
  20. Miło czyta się wspomnienia byłych absolwentów szkoły, do której sama teraz uczęszczam. Fajnie czyta się o wygłupach i głupich pomysłach uczniów. Myślę, że pomimo, że teraz zdarza nam się narzekać na niektórych nauczycieli i kolegów, to za parę lat będziemy wspominać czasy liceum jako najlepszy okres w naszym życiu. Autor postu ma racje - Teraz to my tworzymy nową historię i nowe wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kolejny fajny post na temat wspomnień szkolnych. Dzięki temu postowi dowiedziałem się jak absolwenci spędzali czas w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zawsze post o wspomnieniach bardzo mnie zainteresował. Każdy pamięta o jakichś zabawnych szkolnych sytuacjach i to bardzo miło ze strony absolwentów, że chcieli podzielić się wspomnieniami z młodzieżą. Mam nadzieję, że podczas następnej rocznicy szkoły ja również będę mogła opowiedzieć innym o swoich ulubionych nauczycielach czy opisać śmieszne sytuacje, których już teraz jest całkiem sporo.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawy post.Gratulacje dziewczyny!Ja również prowadziłam wywiady z absolwentami naszej szkoły.Bardzo mile słuchałam opowieści,wspomnień,najgorszych wybryków absolwentów szkoły.Mam nadzieję,że ja również będę miała co wspominać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Liczba przeprowadzonych wywiadów jest naprawdę imponująca! Jednak myślę, że to dopiero maleńka część tych wszystkich ważnych, często zabawnych wspomnień. Wiadomo, każdy odbiera szkołę inaczej, zapamiętuje często zupełnie inne rzeczy i ta różnorodność jest właśnie piękna, a to, że mamy do niej dostęp - wspaniałe, dlatego czekam na kolejne posty i na jeszcze inne spojrzenie na naszą szkołę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czytałam to z uśmiechem na twarzy,
    nie mogąc wyjść z podziwu jak absolwenci doskonale zapamiętali i teraz wspominają czas spędzony w naszym liceum.
    Ja po niemal roku spędzonym w nim, również miałabym co wspominać.
    Powinniśmy być wdzięczni naszym pedagogom, gdyż w większości to ich zasługa.

    OdpowiedzUsuń
  26. #olamazurek3219 czerwca 2016 22:00

    Bardzo lubię posty o wspomnieniach. Te historie zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy. Też chciałbym przeżyć tyle wspaniałych chwil w swoich latach szkolonych. Nie wiedziałam, że tyle naszych nauczycieli było absolwentami I LO. Z chęcią poczytam więcej opowieści ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Wspaniały post. Uwielbiam czytać I słuchać historii z dawnych lat, wtedy było trochę inaczej, co jest dla mnie bardzo ciekawe. Przy niektórych wypowiedziach naprawdę się uśmiałam.

    OdpowiedzUsuń
  28. Super wspomnienia. Wiele ciekawych i zabawnych sytuacji związanych z nauczycielami.

    OdpowiedzUsuń
  29. Kolejny już post poświęcony historiom absolwentów Pierwszego Liceum. Bardzo ciekawy, pokazujący jak spędzano kiedyś czas w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie wiedziałam ze tylu naszych nauczycieli było absolwentami pierwszego liceum. Kolejny świetny post wspomnień zwiazanych z naszą szkoła. Czytając wspomnienia pojawia się uśmiech na twarzy, tylko pozazdrościć takich wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo ciekawy post. Najbardziej spodobały mi się zabawne historie o wagarach i kartkówkach z geografii.

    OdpowiedzUsuń
  32. Uwielbiam posty wspomnieniowe. Można się z nich dowiedzieć o wielu zabawnych sytuacjach. Świetny post. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak dużo milych wspomnień. Najbardziej rozbawiło mnie rozwiązanie sprawy z kartkówkami z geografii. Mam nadzieję, że za parę lat też będę mogla wspominać śmieszne chwile z moją klasą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, to było genialne posunięcie ;p

      Usuń
  34. Interesujący post, takie stare wspomnienia, które bardzo często są zabawne
    czyta się zawsze z większym zainteresowaniem niż te inne, mające mniej komiczny wydźwięk. Post uświadamia także to, że w szkole nie zawsze jest nudno i ponuro.

    OdpowiedzUsuń
  35. Lubię czytać wspomnienia absolwentów, ich refleksje, przeżycia, historię które były ich udziałem...Mam takie wrażenie, że bez względu na to, czy ktoś chodził do szkoły 30, 20 lat temu czy chodzi teraz, jako uczniów wiele nas łączy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo przyjemnie się czyta szkolne wspomnienia osób, które ukończyły liceum kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu. Można się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Posty wspomnieniowe są moimi ulubionymi. Każdy zawiera niesamowite historie wspaniałych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  38. Bardzo ciekawy post. Miło poczytać wspomnienia absolwentów naszej szkoły. Najbardziej rozbawiła mnie wypowiedź pana Jakuba Litwińczuka, który będąc w klasie matematyczno-fizycznej czasami miał 10 lekcji polskiego w tygodniu. Mam nadzieję, że mi się to nie przytrafi.
    Hmmm
    A może byłoby to jednak miłe zaskoczenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakub Litwińczuk18 maja 2017 11:25

      Jako uzupełnienie dodam, że dzięki temu maturę pisemną z polskiego zdałem na "mocne 3" ;-) i poszedłem na studia humanistyczne.

      Usuń
  39. Wywiady przeprowadzane na 100-leciu są istną skarbnicą zabawnych sytuacji. Od razu człowiekowi robi się weselej, czekam na więcej. :D

    OdpowiedzUsuń
  40. Bardzo przyjemnie czyta się posty ze wspomnieniami, uwielbiam je przede wszystkim za to jak prostym językiem są pisane. Ukazują też jak po ukończeniu szkoły będziemy wspominać naszych aktualnych nauczycieli oraz znajomych z klasy. Ciekawe co czuje absolwent szkoły, który po latach wraca w mury swojego dawnego liceum, przeprowadza się z nim wywiad i zostaje uwieczniony na szkolnym blogu. Ponownie tworzy część liceum. To musi być wspaniałe uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Sytuacje, które przeżyli absolwenci, są naprawdę zabawne. Jestem pewna, że za kilkanaście lat też będę mogła przypomnieć sobie miłe zdarzenia z czasów liceum.

    OdpowiedzUsuń
  42. Ciekawe czy my ,obecni uczniowie naszego liceum będziemy tak wspominać czasy naszej nauki . Obyśmy mieli wiele zabawnych do wspominania - ale najpierw , trzeba coś porządnie nabroić :)

    OdpowiedzUsuń