Małe Ojczyzny moich dziadków
Nieuchwytna od szeregu lat.
Z policyjnych obław uchodziła cała,
Z łupem uchodziła w ciemny las.
W bandzie żyła Murka- dziewczę czarnookie,
Nie wiadomo, skąd ją przywiał wiatr.
Lecz czuwała banda nad jej każdym krokiem,
W bandzie żyła już od wielu lat.
Kiedy po robocie na kieliszek wina
Do kawiarni weszliśmy we trzech.
Tam tańczyła Murka przy dźwiękach pianina,
Przy stoliku Murki siedział szpieg.
Z policyjnych obław uchodziła cała,
Z łupem uchodziła w ciemny las.
W bandzie żyła Murka- dziewczę czarnookie,
Nie wiadomo, skąd ją przywiał wiatr.
Lecz czuwała banda nad jej każdym krokiem,
W bandzie żyła już od wielu lat.
Kiedy po robocie na kieliszek wina
Do kawiarni weszliśmy we trzech.
Tam tańczyła Murka przy dźwiękach pianina,
Przy stoliku Murki siedział szpieg.
Tam w bondyrskim lesie jest mogiła mała,
Zagubiona pośród leśnych drzew.
Pochowano Murkę przy dźwiękach muzyki,
Bo za zdradę bandy czeka śmierć...
Zagubiona pośród leśnych drzew.
Pochowano Murkę przy dźwiękach muzyki,
Bo za zdradę bandy czeka śmierć...
(anonimowy
twórca)
Po pierwsze - poznać. Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego tak
często nie rozumiem moich dziadków. Niejednokrotnie dziwiłam się , że tak
często wspominają przeszłość, używają zwrotów typu :,, za okupacji" albo
,, jak tu byli Niemcy". Nie wiedziałam też, dlaczego tak trudno im
przystosować się do współczesnego świata. Zdałam sobie sprawę , że aby lepiej
zrozumieć pokolenie dziadków, muszę przede wszystkim poznać historię mojego
regionu. Poświęciłam parę wieczorów na spokojną z nimi rozmowę. Ich relacje uzupełnił tato. Mimo że urodził się dwadzieścia lat po wojnie, od
dziecka słuchał opowiadań stryjów, którzy chętnie opowiadali o tych bardziej i
mniej chlubnych czynach obywateli Zamojszczyzny. Opowiadania są bardzo
prawdziwe. Nikt ich nie upiększa, nie ukrywa negatywnych zdarzeń. Mówią wprost, przedstawiają wersje wydarzeń , które
zostały utrwalone w pamięci mieszkańców i ja im wierzę.
Gdzie ten Bondyrz? Opisywane przeze mnie wydarzenia rozgrywały się
na terenie Roztocza (głównie Środkowego i Zachodniego). Bondyrz ( pisany często
przez ,,ą" lub ,,ż") to mała miejscowość, obecnie licząca około
sześciuset mieszkańców. Przez długi czas słynęła z prężnie działającej fabryki
mebli, o której wspomnę później. Roztocze ma bardzo
urozmaiconą rzeźbę terenu. Występuję tutaj wąwozy, doliny, kotliny , pagórki ,
debry i inne. Ponadto ponad połowę obszaru porastają lasy ( głównie iglaste), które stworzyły dobre
warunki dla ukrywającej się partyzantki. Warto dodać, że bondyrskie lasy są dość zdradliwe. Debra
jest podobna do debry, ścieżka do ścieżki i nawet dorośli mężczyźni , którzy się
tutaj wychowali, gubią się w gąszczu
drzew. Mówiło się, że las był domem
partyzantów, natomiast Niemcy „bali się
lasu".
,,Córciu, a tutaj się chowaliśmy..." Poznawanie historii
rozpoczynam od rozmowy z babcią
Danusią. Urodziła się w 1938 roku, więc wojnę pamięta tylko ,, jak przez
mgłę". Babcia mówi, że jej tato
wykopał dla niej, brata i mamy schron w lesie. Wspomina, że ziemia sypała im się na głowę . Słyszała, jak gdzieś w oddali ,,dudni ziemia", lecz
wojny na oczy nie widziała. Zapytałam babcię,
czy i tato był z nimi w bezpiecznym schronie. Okazało się, że nie. Mój pradziadek pilnował krów
gdzieś głęboko w lesie. Trudno jest nam wyobrazić sobie, jak ważne pełnił zadanie. W tamtych czasach
krowa była podstawą wyżywienia całej rodziny. Dawała mleko, mięso, ser, masło. Była zbyt cenna, by zostawić ją
na pastwę losu. Babcia wspomina, że jej
mama już po wojnie wskazywała okop i mówiła: ,,Patrz córciu , a w tym dole
ukrywaliśmy się od Niemców". Babcia
wychowywała się w Hutkach oddalonych o osiem kilometrów od Bondyrza.
Paradoks wojny. Franciszek, przyszły mąż Danusi, urodził się w
Bondyrzu (dom rodzinny dziadka
niestety został zburzony). Wspomniana wcześniej fabryka mebli uratowała
okolicznych mężczyzn od przymusowych prac w III Rzeszy i od przesiedleń.
W jaki sposób ? Otóż, na początku wojny fabrykę przejął Niemiec, zatrudniając wiejskich mężczyzn. Chłopi
deklarujący pracę w fabryce
byli ,,zostawiani w spokoju". Mężczyźni, którzy nie pracowali w fabryce, byli wysłani na
roboty. Niektórzy z nich wrócili, ale potem wszyscy chorowali na astmę. Wracając do fabryki... Babcia relacjonuje, że odważni mieszkańcy
produkowali broń dla partyzantki właśnie w fabryce. Co więcej - w zakładzie (na przykład w szybach
wentylacyjnych) ukrywali się mieszkańcy, którzy byli śledzeni przez okupantów.
Szczęście w nieszczęściu. Przenieśmy się teraz do gminy
Zwierzyniec. Tutaj mogę porozmawiać z
drugą babcią - Anną. Jej opowieści są zazwyczaj przesycone dygresjami i
zabawnymi anegdotkami. Tym razem babcia
zachowuje powagę. Mama mojej babci,
mając podczas wojny dwoje dzieci, starała się, by miały jak najlepsze warunki,
mimo całego chaosu wokół. Nocą chodziła na wieś, by dostać trochę mleka lub
sera. Niestety, pewnego wieczoru miała pecha - została złapana i wtrącona do
obozu (wraz z mężem). Bez żadnej przyczyny, po prostu. Była wtedy w zaawansowanej ciąży.
Niemcy nie zwracali na to wcale uwagi, więc była zmuszona do noszenia cegieł
przez cały dzień. Ciężka praca fizyczna
przyspieszyła poród. Prababcia w stajni urodziła siedmiomiesięcznego wcześniaka.
Dziecko było martwe. Małżeństwo uciekło z obozu tylko dlatego, że pradziadek
mówił biegle po niemiecku. Podsłuchał, gdzie znajduje się dziura w ogrodzeniu.
Uciekli, zabierając ze sobą ciało dziecka. Prababcia czuła obowiązek, by
przynajmniej godnie pochować swoją pociechę.
Inne dziecko prababci cudem uniknęło śmierci. Historia pięcioletniego
wówczas wujka Janka mrozi krew w żyłach. Otóż, przez wioskę przejeżdżali Niemcy
konno. Nieopatrznie zgubili dwa koce. Chłopczyk, jak tylko zobaczył ciepły materiał, natychmiast wybiegł z domu (pewnie w izbach
panował chłód, skoro tak żywo zareagował). W ostatniej chwili zobaczył, że nie wszyscy Niemcy odjechali, więc czym
prędzej położył się na kocu i udał martwego. Okupanci nie zatrzymywali się, by
sprawdzić, na czym leży dziecko. Wujek przeżył tę przygodę. Opowiadał ją nawet
swoim prawnukom.
Prochy potrafią mówić. Niestety, duża część rodziny nie przeżyła
wojny. Dziadkowie mojej babci a więc moi
prapradziadkowie) mieszkali w Wielączy. Niemcy masowo zabijali mieszkańców tej
wioski. Dziadkowie chcieli uciec do lasu, jednak niemieccy saperzy
byli szybsi. Zostali zastrzeleni po prostu na polu. Rzeź była tak ogromna, że okupanci zaprzęgali konie w brony i ściągali w ten sposób ciała na stos. Stos – oczywiście
- spłonął. Ciocia (córka zamordowanych dziadków) pozbierała prochy z ziemi, by chociaż symbolicznie pogrzebać rodziców.
Pudełeczko z prochami przez tydzień trzymała w domu. Był to tydzień bezsenny
dla całej rodziny. Co noc domownicy słyszeli głosy. Wspominali, że było słychać jakby słowa "
Zwróć to...". Zupełnie jakby ludzkie prochy domagały się powrotu do ziemi. Można w te nadprzyrodzone siły
wierzyć lub nie, ale ja słuchając opowiadania, miałam gęsią skórkę. Historia
skończyła się tak, że ciocia poszła ze wspomnianym pudełeczkiem do
księdza, który pracował w Katedrze w Zamościu. Staruszek przyznał, że ogień z płonących ciał
widział aż z kościoła. Powiedział, że sam się nimi zaopiekuje. Przygarnął
pudełeczko, a głosy umilkły...
Trochę gorsza strona Polaków. Wojna była sytuacja
ekstremalną. Nie każdy potrafił zachować godność w obliczu tragedii. Niektórzy
mieszkańcy Roztocza zasłynęli jako bohaterowie, inni zyskali miano koniokradów. Pewnie wiele
osób zastanawia się teraz, kim właściwie był koniokrad. Śpieszę z wytłumaczeniem.
Koniokrad to człowiek, który wykorzystywał wojnę, by się wzbogacić. Zbierał informacje na przykład o partyzantach
, by później sprzedać je Niemcom i mieć duże profity. Wyobraźmy sobie… Wieś
Lasowe, hektary lasów wkoło, dobrze zakamuflowani partyzanci, wartownicy... Aż pewnej nocy podchodzą
Niemcy, wiedzą dokładnie, gdzie jest
obóz i nawet gdzie są straże. Dokonują rzezi na bezbronnych. Przecież to bzdura
! Oczywiście, że wojsko polskie zostało
zdradzone. Od taty się dowiedziałam, w jaki sposób i wtedy zwątpiłam w
dobroć i bezinteresowność ludzi. Partyzantów zdradził chłop, który zdenerwował
się , bo ci w obliczu głodu zabrali mu jedną świnię. I tak oto
za jednego prosiaka podpisał wyrok śmierci na kilkadziesiąt osób. Oficjalnie nie mówi się o żadnej zdradzie w Lasowym, ja jednak wiem swoje.
Mówi się czasem, że
Żydzi zarzucają Polakom bierność i brak pomocy w czasie wojny. Być może jest to
przesada, lecz nie można powiedzieć, że
Polacy nie byli antysemitami. Tato mówi wprost: na wsi nie lubiano Żydów. Widząc moją zdziwioną minę kontynuuje: Żyd by Cię kupił i sprzedał, miał na tym
zysk, a ty byś się nie zorientowała. Tak mówiono o
Żydach, mając na myśli ich smykałkę do interesów. I Żydzi zarabiali dużo pieniędzy, handlując
drzewem. Byli przy tym bardzo sprytni. Nie wykonywali żadnej pracy, po prostu
innym wzorem liczyli średnicę pni drzew. Tato mi to dokładnie rozpisał i
faktycznie - zrozumiałam. Korzystając z okazji, bogacili się. Dlatego rzadko
mówi się o ludziach,
którzy przetrzymywali Żydów w czasie wojny.
Historia Roztocza jest
bardzo ciekawa. Szczególnie w czasie II wojny światowej Bondyrz i okolice stały się miejsce partyzanckich
potyczek. Tutaj także rozgrywały się liczne rodzinne dramaty. Cieszę się, że
poznałam losy moich bliskich. Warto było poświęcić chwilę , by zrozumieć
starsze pokolenia. Te rozmowy były dla mnie lekcją nie tylko historii, lecz
także pokory. Teraz bardziej doceniam pokój i harmonię, które panują w mojej
Małej Ojczyźnie.
Minionek
Grafika: własna
Ja, niestety, o swojej rodzinnej miejscowości wiem niewiele. Ani moja mama, ani tata stamtąd nie pochodzą. Dziadkowie już nie żyją, tak więc o swoich wojennych doświdczeniach opowiedzieć mi nie mogą. Jedynie rodzice wspominają często swoje dzieciństwo i opowieści moich dziadków oraz pradziadków.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Zachęciłaś mnie do poznania historii mojej miejscowości.
OdpowiedzUsuńDowiedziałem sie bardzo dużo nowych rzeczy o moim Roztoczu. Faktycznie było to miejsce pamietające wiele potyczek partyzanckich,rzeźi i czynów bohaterskich. Po przeczytaniu tego tekstu mogę docenić w jak dobrym czasie się urodziłem.
OdpowiedzUsuńObawiam się , że po przeczytaniu 1 artykułu niestety nie możesz. Zachęcam do dalszej lektury lub zwykłej rozmowy z osobami, które doświadczyły dużo więcej niż my...
UsuńBardzo dobrym miejscem do nauki historii było Muzeum w Bondyrzu, jednak jego kustosz , a zarazem patriota i znawca regionu - zmarł.
Moja babcia również często opowiadała mi o wojnie (mieszkała w okolicach Krasnobrodu). Poruszała bardzo często kwestie Żydów. Jedno wydarzanie zapamiętała szczególnie. Opowiadała mi jak jej mama pomogła kobiecie z dzieckiem (byli Żydami) pozwoliła im się schornić w ich domu. Na ich nieszczęście przyjechali Niemcy. Nie znaleźli ukrytej matki z synem ,jednak moja prababcia obawiała się o życie własnej rodziny ,dlatego w odpowiedniej chwili (gdy wydawało jej się ,że nic złego ich nie spotka) kazała uciec (przerażonej) kobiecie. Z tego ,co wiem historia nie zakończyła się szczęśliwie. Kobieta z dzieckiem została zastrzelona. Inną historie słyszałam od mojej starszej sąsiadki. W jej domu również próbowali schronić się Żydzi (jednak bez jej wiedzy). Kiedy przyjechali Niemcy znaleźli ich i zabrali. Ucierpiał również mąż mojej sąsiadki ,który został ukarany za pomoc Żydom.
OdpowiedzUsuńTakże słyszałam historię o przetrzymywaniu całych rodzin żydowskich. Do mojej kuzynki do tej pory przyjeżdżają potomkowie ocalonych w czasie Wojny Żydów i dziękują za uratowanie ich przodków. Ja jednak wcale nie dziwię się , że niewiele rodzin decydowało się na ukrywanie Żydów. Za taki czyn całej rodzinie groziło na przykład uwięzienie w obozie. Polacy po prostu bali się narażać swoje dzieci na takie niebezpieczeństwo.
UsuńMoi dziadkowie również wiele opowiadali mi o historii mojej rodziny w czasie wojny, również o losach wsi, w których się wychowywali. Ich wspomnienia spisał mój wujek w publikowanym przez lokalną gazetę biuletynie. Lektura tych wspomnień była dla mnie niezwykłym przeżyciem.
UsuńPoczytaj o Wielączy w czasie II wojny światowej.
OdpowiedzUsuńhttp://xxwiek.pl/dzien/1942-12-05/Wielacza_wies_k_Szczebrzeszyna_Przymusowe_udanie_sie_Polakow_do_punktu_zbornego_w_celu_wysiedlenia_/7231
Wiadomość dla zainteresowanych: w Bondyrzu znajduje się Muzeum Armii Krajowej.
OdpowiedzUsuńWiadomość od zainteresowanych:
UsuńPan Sitek- kustosz muzeum był uznanym historykiem i wielkim patriotą. Pracując na własną rękę zgromadził ogromną ilość eksponatów związanych z historią Roztocza.
Był to człowiek z pasją i ogromną wiedzą, którą chętnie się dzielił. Po śmierci kustosza muzeum jest w stanie....troszkę gorszym.
Muszę przyznać ,że czytając ten post ,łza cisneła mi się do oka . Moja prababcia również opowiadała mi historię z dzieciństwa jak była zdrowsza ma już 91 lat . Jednej jej historii nigdy nie zapomnę ,gdy mówiła tak emocjonalnie o tym gdy raz Niemiec nakrył ją gdy karmiła bydło . Wspominała ,że w myślach godziła się ze śmiercią . Bardzo się bała . Niemiec jednak nic jej nie zrobił .
OdpowiedzUsuńNaprawdę interesujący post ,zwrociłaś uwagę na coś bardzo ważnego - naszą własną historię .
Zazdroszczę Ci, że wykazałaś/eś się mądrością i porozmawiałaś z Dziadkami. Tego, że zdążyłaś to zrobić. Ja przegapiłam dogodny czas, kiedy moi Dziadkowie mogli przekazać mi swoją historię, a teraz już ich nie ma i na wszystko jest za późno. Bardzo tego żałuję, bo to strata nie do odrobienia. Trzeba jednak znać swoją historię - nie tylko kraju, ale i rodziny.
OdpowiedzUsuńHistoria opowiedziana ładnie. Gratuluję.
PS. Co znaczy słowo minionek?
Znalazłam coś w internecie na temat znaczenia słowa "minionek" :) Słowo jest prawdopodobnie zaczerpnięte z filmu pt. "Minionki rozrabiają" w reżyserii Pierre'a Coffina i Chrisa Renauda. Jest to amerykański film animowany. Znalazłam nawet opis filmu: "W domku na przedmieściu mieszka sobie Gru wraz z córeczkami i całą gromadką Minionków. Gru nie jest już superprzestępcą, lecz wytwórcą dżemów i żelek. Minionki dzielnie pomagają mu w pracy, objadając się galaretkami i innymi słodkościami. Ale pewien tajemniczy złoczyńca chce je wykorzystać, by podbić świat. Specjalny eliksir zmienia dobre Minionki w paskudne fioletowe Minionki-Demonki, które są w stanie pożreć wszystko, co im stanie na drodze. Gru rusza do akcji, by ocalić swoich żółtych przyjaciół. Musi znaleźć sposób, by Minionki-Demonki wróciły do dawnej postaci. Na drodze stanie mu tresowana kura obronna, laserowe zasieki i wiele innych przeszkód".
UsuńMinionek to stworek z filmu animowanego "minionki rozrabiają ". Wpisz w google to zobaczysz jak wyglądają .
UsuńMuszę przyznać się, że niesamowicie zazdroszczę Ci tego, że mogłaś porozmawiać ze swoimi pradziadkami. Ja niestety nigdy nie miałam takiej okazji, czego zawsze bardzo żałuję. Poznawanie historii swojej rodziny, to niezwykle cenne doświadczenie. Jest poniekąd budowaniem własnej tożsamości. Chciałabym więc wspomnieć o postaci Thomasa Blatta. Był on więźniem obozu zagłady SS-Sonderkommando Sobibor. Urodził się w typowym żydowski sztetlu - Izbicy. Jego rodzina zginęła w komorze gazowej. On sam uciekł po powstaniu w obozie. Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczony, gdzie prowadził on dokumentację hitlerowskich zbrodni. Wielokrotnie powracał do Izbicy...
OdpowiedzUsuńDroga Licealistko!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
Minionki to najzabawniejsza animacja , jaką kiedykolwiek widziałam. Minionki poznałam oglądając bajkę o tym samym tytule i od razu te żółte stworki podbiły moje serce.
A oto jeden z moich ulubieńców:
https://www.google.pl/search?q=minionek&tbm=isch&imgil=V92gm5UA6MCLhM%253A%253Bd4Mym0tvgCmPXM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fadopcja-minionki.blogspot.com%25252F&source=iu&pf=m&fir=V92gm5UA6MCLhM%253A%252Cd4Mym0tvgCmPXM%252C_&usg=__atumfUoHkvQrzSJ_8wz_W0ojlMI%3D&biw=1561&bih=675&ved=0CC0Qyjc&ei=hSG4VNWHDMey7QbdlIH4Cg#imgdii=_&imgrc=V92gm5UA6MCLhM%253A%3Bd4Mym0tvgCmPXM%3Bhttp%253A%252F%252F2.bp.blogspot.com%252F-YkpXSfc8Xxk%252FUiHFAxfIqFI%252FAAAAAAAAANs%252FohJfD3ZGKws%252Fs1600%252Fchiquita-minionek1.png%3Bhttp%253A%252F%252Fadopcja-minionki.blogspot.com%252F%3B350%3B300
No i co ze mnie za licealistka, skoro przegapiłam Minionki?! Muszę uzupełnić te braki w edukacji filmowej. Dziękuję koledzy (Minionku, Karlo i Ja(Ty?) za szybką odpowiedź. Pozdrawiam.
UsuńPraca godna pochwały- zebranie tak dużej ilości informacji o historii twojego regionu. Warto docenić, że pokazuje Polaków nie tylko jako dobrych ludzi, ale udowadnia, że można w historii napotkać slabe jednostki, które dla własnego zysku gotowe są poświęcić nawet życie innych osób.
OdpowiedzUsuńJa niestety historie z czasów wojny czerpałem tylko od jednej babci, ale nawet mimo to sporo się dowiedziałem o historii mojej miejscowości- Nielisza. Z tego co pamiętam, u nas także byli Żydzi. Jednak byli postrzegani bardziej pozytywnie(może nie zajmowali się handlem, nie bogacili się). Mieszkańcy pomagali Żydom- babia opowiadała, że jej ojciec słysząc ciche stukanie w nocy do drzwi bez słowa brał kawałek chleba/bułki i wystawiał za drzwi Żydom, którzy ukrywali się w lesie.
Rozmawiałam z mamą o wysiedleniu mojej wsi. Moja babcia miała wtedy 15 lat. Niemcy przyszli nagle i wypędzali ludzi z ich domów. Zgromadzili.wszystkich ze wsi i furmankami zawozili ich do Zwierzyńca. Podczas podróży, mojej babci wraz z niewiele starszym rodzeństwem udało się uciec. Poszli do Niemierówka, gdzie mieszkali dalsi krewni. Rodzice mojej babci niestety trafili do tzw ,,ochronki'' w Zwierzyńcu . Tam byli przetrzynywani w barakach ogrodzonych wysokim płotem z drutów. Miejsce to było blisko stacji kolejowej u stamtąd wysiedleńcy mieli być transportowani do Niemiec na roboty . Babcia razem z rodzeństwem przez długi okres czasu chodziła do Zwierzyńca by przynosić rodzicom jedzenie. Z resztą nie tylko rodzicom. Nie mogli tam wejść więc rzucali chleb przez druty. Rodzeństwo musiało pokonywać codziennie wiele kilometrów. To tylko jedna z opowieści, które opowiedzieli mi rodzice. Przyznam szczerze, że ten post zmotywował mnie do tego, aby dowiedzieć się więcej o historii swojej wsi.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, w Zwierzyńcu znajdował się "obóz przejściowy", warto o nim poczytać.
UsuńBardzo spodobał mi sie twój post. W niedziele jade do dziadków i napewno poprosze ich o opowiedzenie historii ich regionu.
OdpowiedzUsuńTrzymam Cię za słowo. Mam nadzieję, że po powrocie od Dziadków opowiesz nam co nieco.
UsuńSzymon czekam na sprawozdanie! :)
UsuńNaprawdę się postarałaś jest tu bardzo dużo rozmaitych informacji o Bondyrzu. Po przeczytaniu tego postu dużo się dowiedziałem o rym regionie i z chęcią tam pojadę obejrzeć chociażby te Bondyskie lasy. Dowiedzieć się też można o okresie wojny na tym terenie, który jest naprawdę dobrze opisany.
OdpowiedzUsuńLosy twojej rodziny, krewnych są naprawdę ciekawe. Twój post czytałem z zapartym tchem, nie mogąc oderwać wzroku od tekstu. Nigdy nie słyszałem o losach Bondyrza oraz jego mieszkańców w czasie wojny. To, co usłyszałeś od swoich krewnych jest naprawdę cenne. Mało kto z naszego pokolenia zdaje sobie sprawę z wydarzeń, które miały miejsce w Bondyrzu, a są one niezwykle interesujące... Już któryś raz z kolei, dzięki wizytom na tym blogu dowiaduję się wielu nowych informacji na temat działań wojennych, losów mieszkańców Roztocza itp. Dziękuję Ci za ten post. Uświadomił mi, jak ważne jest podtrzymywanie pamięci o takich wydarzeniach i przeżyciach. Czytając ten wpis uświadomiłem sobie, że podobne sytuacje miały również miejsce w mojej rodzinie... Najgorsze jest to, że niewiele o nich wiem... Muszę je jak najszybciej poznać, bo kto, jak nie my, będzie pamiętał o tych wszystkich wydarzeniach....
OdpowiedzUsuńWspaniały post, który daje dużo do myślenia. Bardzo fajnie, że zainteresowałaś się historią swojej miejscowości. Sadzę, że niewielu z nas jest w stanie pochwalić się taką wiedza o swoim regionie. Czytając to zrozumiałam, że właściwie niewiele wiem o wojennej przeszłości mojej miejscowości i mojej rodziny. A przecież to działo się tak niedawno, zaledwie dwa pokolenia w tył. Bardzo fajnie też ukazałaś sylwetki Polaków, zarówno z dobrej jak i tej strony o której każdy wolałby zapomnieć. Zazdroszczę Ci też, że miałaś z kim porozmawiać o tych sprawach, bo sądzę, że wielu z czytających ten post nie będzie miało już takiej szansy.
OdpowiedzUsuńNo i masz babo placek! Nie wiedziałem, co to jest debra. Najwyraźniej przespałem jedną z lekcji geografii. Już wiem, od czego bowiem jest rodzina, na przykład ciocia Wikipedia.
OdpowiedzUsuńDebra – dolina o przekroju poprzecznym w kształcie litery V, powstała w wyniku działania erozyjnego wód okresowych na podłożu mało spoistym.
Anakolucie ! Cieszę się , że pośrednio dzięki mojej pracy znasz nowe pojęcie. Jednak wątpię , by było omawiane na geografii. Od zawsze kojarzyło mi się z językiem potocznym. Podobnie słowo "wygon", jednak w GPS-ach pojawia się , na wojskowych mapach również.
UsuńCiekawe, czy wiesz, co to jest wygon?
UsuńWiem , jest to wspólna droga , którą prowadzi się krówki na pastwisko :) Dlatego nie skojarzyłam tego terminu ze słownikiem języka polskiego. Tak wiem , jestem nieskomplikowana..
UsuńPiszesz o Hutkach. Zamościanom pewnie kojarzą się jedynie z dobrym miejscem do zbierania grzybów. Ja natomiast znalazłam krótkie informacje o historii tej wsi.
OdpowiedzUsuńMiejscowość pierwszy raz została zanotowana w 1827 r. (w zapisie: Chutków). Nazwa pochodzi od rzeczownika hutka; zapis przez ch może być hiperstaranny, spowodowany unikaniem ukraińskiego h.
Pod koniec XIX w. wieś liczyła 519 mieszkańców, w tym 499 katolików, 9 prawosławnych i 11 żydów. Można zatem uważać, że w XIX w. skład narodowościowy wsi był prawie zupełnie jednolity, wieś była polska. W czasie II wojny światowej Hutków, podobnie jak wiele innych miejscowości Zamojszczyzny, dotknęły masowe wysiedlenia i wywózki do obozów koncentracyjnych, jako że zgodnie z planami hitlerowców Zamojszczyzna miała być pierwszym w Polsce regionem osiedleńczym dla Niemców.
Ja również mam historie z czasów II Wojny Światowej. Tata opowiadał mi o pilocie, który rozbił się niedaleko mojej miejscowości. Niestety nie udało mu się przeżyć. Jego szczątki zostały pochowane w lesie, nie opodal mojego domu. Jak przez mgłę pamiętam, jak z tatą chodziliśmy postawić znicz na jego grobie w dzień Zaduszek. Stał tam stary krzyż, zmurszały już, i obrośnięty mchem, oparty o stary dąb, pod którym pochowano ciało. Kiedy miałem około 6-7 lat, szczątki zostały przeniesione na cmentarz.
OdpowiedzUsuńPerez! Jaka to miejscowość?
UsuńChętnie poznam szczegóły tego wydarzenia historycznego. Tata opowiadał Ci o tym coś więcej? Oczywiście rówież dołączam się do pytania Zainteresowanego, bardzo mnie to ciekawi. Własną historię z II Wojny Światowej w rodzinie ma większość osób. W moim przypadku to dziadek ze swoimi siostrami i matką. Byli oni wysiedleni w 1943 roku i posiadają nawet zdjęcie przedstawiające ich obok baraku. To nie wszystko, gdyż mama mojego dziadka była na Syberii.
UsuńNaprawdę podoba mi się ten post.Jest tu bardzo dużo rozmaitych informacji o Bondyrzu. Po przeczytaniu tego postu dużo się dowiedziałem o tym regionie i z chęcią wybiorę się tam w najbliższym wolnym czasie.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla Twojej pasji śledzenia historii rodziny, Poza tym ta historia jest opowiedziana bardzo ciekawie. Fragment "Prochy potrafią mówić" to kawał wspaniałej literatury! Fragment wstrząsający i dojrzały. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :) nie dziwie Ci się, że zainteresowałaś się historią.. W 6 klasie podstawówki miałam za zadanie napisać o mojej rodzinie podczas wojny. Na początki nie byłam zachwycona taką pracą domową (trzeba było sporo czasu na nią poświęcić) ale później nie mogłam się od niej oderwać! Godzinami z wielkim zainteresowaniem i łzami w oczkach słuchalam opowieści dziadków. Nie przepadam za historią, ale byłam (i w dalszym ciagu jestem) zadowolona z pracy domowej, którą otrzymała moja klasa. Myślę, że każdy młody człowiek powinnien wiedzieć co sie działo z jego rodziną, miejscowością podczas wojen. ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWspaniały post Minionku,prawdziwa z Ciebie humanistka :D
OdpowiedzUsuńHistoria mojej rodziny jest bardzo ciekawa,ale własnie sobie uświadomiłam jak zdawkowe informacje posiadam... Ojciec mojej mamy był żołnierzem w Zamościu,woził ciała z Rotundy na cmentarz przy ulicy Szwedzkiej (mogliśmy o tym cmentarzu przeczytać w listopadzie),mama mało wie na ten temat,bo w jej domu temat wojny był tematem tabu,babcia miała wtedy 13 lat i mieszkała pod Zamościem,nigdy nie opowiadała jak wyglądało życie w jej domu podczas wojny,szkoda,bo teraz jest już za póżno... W rodzinie znany jest kuzyn Maksymilian któremu udało się uciec z Oświęcimia i wrócić do Zamościa,a także kuzynka która pracowała w obozie przejściowym w Zamościu - mama mówiła,że nie zna szczegółów. Mam nadzieję,że na wakacjach uda mi się uzyskać więcej informacji o rodzinie mamy.U ojca okres wojny to okolice Krasnobrodu.Dziadek był jeńcem wojennym,ale o jego rodzicach i rodzeństwie to nigdy nie słyszałam,za to grób rodzinny babci odwiedzam kilkanaście razy w roku.Babcia miała dwóch braci,nie znam szczegółów,ale wiem,że przyszli Niemcy i rozstrzelali ich na środku własnego podwórka,wujek-brat taty zawsze mówi,że mama babci umarła "bo serce jej pękło patrząc jak zabijano jej synów",po jej wieku wnioskuje,że była małym dzieckiem,wychowała się z ojcem.
Niewiarygodne, że wydarzenia, o których czytamy w podręcznikach do historii działy się tak blisko nas. Słowa, że "Niemcy bali się lasu" słyszałam wielokrotnie z opowieści mojego dziadka. Bardzo często mówił, jak razem ze swoim rodzeństwem musieli ukrywać się w lesie. Wspomina również o dobrych i złych Polakach, tych którzy pomagali Żydom, albo wydawali ich na śmierć. Jak wielka różnica mentalności jest wśród ludzi mieszkający niemalże obok siebie, jedni bezinteresownie pomagają Żydom, a drudzy bez skrupułów wydają ich na śmierć.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Polacy wydawali na śmierć Żydów. Owszem, tak bywało. Ale też i bywało tak, że wydawali na śmierć Polaków - swoich sąsiadów. W mojej wsi mieszkało kilku folksdojczów i jeden z nich doniósł, że mój dziadek jest w akowskiej partyzantce. Przyszli Niemcy i dokonali egzekucji na całej rodzinie. Zginęli wówczas rodzice dziadka i jego dwaj młodsi bracia - prawie dzieci.
UsuńMusiał donieść też na innych, bo wówczas zamordowano trzy rodziny - łącznie 12 osób.
Znam nazwisko donosiciela, który po latach przyjechał cały i zdrowy z Ameryki, aby prosić dziadka o wybaczenie.
[Przypomina to mi postawę Żyda (Jewreja) z "Innego świata".] Jedno jest pocieszające, że miał jednak wyrzuty sumienia. Wyobrażam sobie, że niełatwo jest żyć ze świadomością, że się posłało na śmierć tyle osób. I na dodatek rodaków.
Historię swojej rodziny poznaję głównie z relacji mojej babci. Opowiadała mi o sytuacji w czasie wojny, podczas której mój prapradziadek i pradziadek chowali żydowską rodzinę-kobietę, jej męża, krawca i około dziesięcioletniego syna, przez kilka miesięcy w swoim domu w Siedliskach. Kiedy rozeszła się pogłoska, że wszyscy Żydzi mają zebrać się w jedno miejsca, rodzina postanowiła się tam udać, mimo próśb mojego prapradziadka przeczuwającego powód tej zbiórki, żeby zostawili chociaż synka. Około 20 lat po wojnie, do Siedlisk, przyjechał Żyd pochodzący właśnie z tej rodziny. Okazało się, że w chłopiec i matka zginęli, najprawdopodobniej na zamojskie Rotundzie, jedynie ojciec przeżył wojnę.
OdpowiedzUsuńCzęsto słucham opowieści mojego dziadka, który przybliża mi historię naszej rodziny oraz okolicy. Uwielbiam słuchać o tym jak było, gdy mój dziadek był w moim wieku, co robił w wolnym czasie, jakie miał obowiązki, co robili inni ludzie, gdzie pracowali, jak się wszystko zmieniało. To niesamowite ile można się dowiedzieć od bliskich, a nie z internetu od obcych ludzi.
OdpowiedzUsuńMiałem to szczęście, że o historii mogłem dowiadywać się od pradziadków, choć większość wiedzy czerpię z rozmów z babcią. Mieszkali w Rejowcu Fabrycznym(niedaleko Chełma). Podczas bombardowań w 1944 roku prababcia Józia wraz z dwuletnią wtedy babcią Marysią, innymi kobietami ze wsi i ich dziećmi ukrywali się w karierach przy cmentarzu. Karier to niewielki lasek położony na pagórkowatym terenie. Uciekali mając ze sobą część swojego dobytku, który mogli unieść(piernaty). Po dotarciu tam ukrywali się w zagłębieniu terenu i wyczekiwali aż Niemcy odlecą. Mężczyźni zaś(w tym pradziadek Józik)pilnowali pozostałej części dobytku. To były straszne czasy. Mam to szczęście, że nikt z mojej najbliższej rodziny nie został wywieziony na roboty do Rzeszy, ani do obozu, nikt nie zginął, ale ten czas zostawił ślad w ich pamięci, np.: pradziadek Józik wioząc kontyngent do Rejowca Osady był świadkiem jak Niemcy pędzili Żydów na stację kolejową w Rejowcu. Babcia mówi, że wrócił do domu bardzo zdenerwowany, że nie mógł pomóc tym ludziom.
OdpowiedzUsuńCzytając, bardzo utożsamiłam się z autorką. W wielu momentach byłam bardzo zainteresowana i ciekawa jak dalej potoczą się losy rodziny. Najbardziej zaciekawiła mnie historia mamy babci autorki, która mimo wojny chciała dzieciom zapewnić godne życie. Mimo zagrożenia chodziła na wieś po jedzenie dla rodziny. Zaintrygowało mnie to, że Niemcy nie mieli nic przeciwko, żeby kobieta w zaawansowanej ciąży musiała ciężko pracować (niestety tak to wyglądało). Bardzo mi było przykro dowiadując się, ze prababcia autorki urodziła mątwę dziecko. Dobrze zrobiła, gdy uciekła i zabrała ciało swojego dziecka i godnie je pochowała, bo w obozie zostałoby nieposzanowane tak jak powinno.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i post. Polecam przeczytać.
Ja niestety nie wiele wiem o historii mojej rodziny i mojej miejscowości - muszę się tego dowiedzieć.
Bardzo lubię słuchać przeróżnych historii opowiadanych przez mojego dziadka z czasów wojny, zawsze po rozmowach ciężko jest mi uwierzyć w to, co działo się w tych okrutnych czasach.
OdpowiedzUsuńPost był naprawdę bardzo ciekawy. Ważne jest to że zwróciłaś uwagę na to że byli i źli Polacy. Nigdy nie zrozumiem jak można być takim egoistą jak człowiek który zdradził Partyzantów bo był zły za kradzież świni.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze zrobiłaś że postanowiłaś porozmawiać ze swoimi dziadkami. Moja prababcia gdy była wojna miała jeśli się nie mylę to 5 lat także nie wiele pamięta. Opowiadała mi jednak kilka lat temu o tym jak przyszli Niemcy nad ranem i kazali iść w stronę lasu. Tak by chyba wszystkich zamordowali ale ktoś wybłagał by puścili wieś prababci wolno i Niemcy się zlitowali. Poza tym zdarzeniem już chyba nic się nie działo w miejscu zamieszkania mojej prababci.
Niestety mojej babci już nie ma. Byłam bardzo malutka, kiedy opowiadała mi o czasach wojny. Jedyna historia, jaką pamiętam była o tym, jak niemiecki żołnierz zastrzelił jej brata za domem ;/
OdpowiedzUsuńJak już pisałam , łatwiej zrozumieć dziadków, gdy poznamy ich historię i specyfikę okresu w którym dorastali. Doświadczenia wojenne, bieda , głód powojenny ukształtowały charakter naszych najbliższych . Dlatego teraz niejednokrotnie nie potrafimy zrozumieć ich działań , przyzwyczajeń , poglądów...
UsuńOd mojej prababci słyszałam jak chowała się w lesie przed Niemcami wraz z rodziną zabierając ze sobą to co najcenniejsze. Sama zaś była partyzantką niewiele od nas młodszą.
OdpowiedzUsuńNatomiast pradziadek był nadzwyczaj inteligentny. Po morderstwach w Katyniu miał przeczucie, że z tym miejscem wiąże się kolejna tragedia. Pięć lat po Jego śmierci spełniły się przypuszczenia.
Bardzo ciekawy post, który opowiada o tragicznych przeżyciach ludzi podczas wojny. Na pewno każdy z nas ma kogoś w rodzinie kto mógłby nam opowiedzieć niejedną taką historie. Ja sam wypytam babcie o jej przeżycia z czasów wojny.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie wszyscy mamy przodków, którzy żyli w czasie II Wojny . Mają oni zazwyczaj bardzo ciekawe, subiektywne spojrzenie na tematykę wojenną. Jeden z moich kuzynów mówił , że w czasie wojny ,,Najlepiej być lekko rannym". Przyznacie, ciekawa sztuka surviwalu ...:)
UsuńMinionku, post godny pochwały. Od samego początku wciąga czytelnika i do samego końca czytałam z ogromnym zainteresowaniem, szczerze gratuluję :)
OdpowiedzUsuńWarto czasem popatrzeć obiektywnie na losy i zachowania Polaków w czasach wojny. Nie zawsze jesteśmy tymi bezpodstawnie poszkodowanymi, czasami to i my sami potrafiliśmy zrzucić na siebie taki los...
Mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli przeczytać pracę Twojego autorstwa.
Pomimo tego, że historie o wojnie są bardzo drastyczne i strasznie to jednak każdy z chęcią ich słucha. To dosyć smutne, że ludzie byli traktowani przedmiotowo. Jedni uważali się za wyższych i lepszych niż drudzy. Obyśmy my, młodsze pokolenie nigdy nie musieli opowiadać swoim dzieciom, wnukom o tak trudnych wydarzeniach jakie spotkały nas.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że będę miała dar opowiadania taki jak ma moja babcia... Babcia potrafi z historyjki o śliwkach zrobić ciekawą opowieść pełną anegdot i "mądrości życiowych " .
UsuńDrogi Minionku, szczere gratulacje, na prawde świetny post :)
OdpowiedzUsuńJako iż jestem z Zamościa, chciałabym przybliżyć nieco historię tego miasta z czasów II wojny.
Na terenie Zamojszczyzny Niemcy zamierzali stworzyć „niemiecki okręg osiedleńczy”, co oznaczało wysiedlenie z tego terenu ludności polskiej, a sprowadzenie na jej miejsce ludności pochodzenia niemieckiego, głównie z krajów Europy Wschodniej. Powstały obozy dla ludności przesiedlanej m.in. w Zamościu przy ulicy Okrzei. W sumie wysiedlono około 110 tys. osób z blisko 300 wsi. Najtragiczniejszy był los dzieci, które tysiącami ginęły z głodu i zimna. Skutkiem terroru stosowanego wobec ludności polskiej było powstanie silnych oddziałów partyzanckich. Nieopodal Zamościa pod Wojdą 30 grudnia 1942 roku doszło do pierwszej dużej bitwy partyzanckiej na ziemiach polskich, a pod Osuchami, w dniach 24-26 czerwca 1944 roku, rozegrała się największa bitwa partyzancka w Polsce.
Przed wojną w Zamościu zamieszkiwało ok. 12 tys. Żydów, szacuje się ze 2/3 opuściło Zamość w 1939 roku wraz z wojskami radzieckimi, a pozostali zostali zamordowani głównie w, oddalonym od Zamościa o około 40 km, obozie w Bełżcu. Rotunda, w której zamordowano około 8 tys. osób stanowi dzisiaj mauzoleum ofiar wojny na Zamojszczyźnie. Natomiast przy wejściu do ratusza wmurowany jest krzyż Grunwaldu, który Zamość otrzymał 12 października 1944 roku za bohaterstwo mieszkańców w walce z okupantem hitlerowskim.
Dobrze, że wspomniałaś o Bełżcu przekorna Biała Wdowo!
UsuńMuzeum zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Odwiedziłam to miejsce trzykrotnie. W tym czasie obszar muzeum został wyremontowany i unowocześniony. Teraz jest to doskonałe miejsce by przynajmniej zetknąć się z historią. Co ciekawe, w Bełżcu na ruinach niedaleko obozu są napisy i daty na przykład 1939 rok ( Ewidentnie pochodzące z okresu II Wojny ), jednak nie są uznane za zabytek , nie potwierdzono ich autentyczności. Jednak czytając wyznania miłosne więźniów, uciekinierów, prześladowanych spowodowały, że łza zakręciła się w oku...
Moim jedynym źródłem informacji na temat zmagań mojej rodziny z wojenną codziennością jest moja mama. Opowiadała mi ona kiedyś o mojej prababci i pradziadku, których niestety nie miałam okazji poznać. Z opowiadań mojej mamy pamiętam, że prababcia przechowywała kiedyś żydowskiego chłopca, ale niestety nie znam szczegółów. Wiem tylko tyle, że jak każdego człowieka żyjącego podczas wojny życie jej nie oszczędzało. Przeżyła śmierć swojego dziecka i swojego męża, a mimo to miała na tyle siły by wychować resztę dzieci i zajmować się gospodarstwem. Wiem, że moja mama (co zresztą wcale mnie nie dziwi) ma najwiekszy żal za to, że jej dziadek przeżył Niemców, a po wojnie jako jeden z wielu otrzymał wyrok od Rosjan za to, że walczył o ojczyznę (przez co zostal uznany za zdrajcę) i został rozstrzelany na zamku w Lublinie.
OdpowiedzUsuńTakże słyszałam o " cichych rozstrzeliwaniach" nieopodal mojej rodzinnej miejscowości. Niestety bardzo często egzekucji dokonywali Polacy. To bardzo trudna część historii , ale i tak nasze pokolenia ma szczęście , że może swobodnie się wypowiadać np. o Katyniu..
UsuńWspółczuję tym,którzy dążąc do wielkiego "cywilizacyjnego" świata zapominają i nie doceniają wartości swojej małej ojczyzny.Nie wiedzą ile tracą odcinając się od miejsca, gdzie spędzili dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńMinionek przesyła pozdrowienia dla Matiego!
UsuńPodzielam Twoje poglądy. Masz rację , nie powinniśmy się odcinać od swojej historii, miejsca pochodzenia, a tym bardziej najbliższych. Prawda, nawet najgorsza powinna być wypowiedziana i przyjęta , a historia choć czasem haniebna poznana i upowszechniona.
Historia to zdecydowanie nie jest mój konik, ale takie opowieści są genialne! Uwielbiam kiedy w niedzielne obiady zbiera się cała rodzina i dziadkowie opowiadają nam różne historie dotyczące wojny na Zamojszczyźnie. Fajnie, że stworzyłaś taki post, bo moja wiedza nie opiera się już tylko na opowieściach członków mojej rodziny;)
OdpowiedzUsuńPamiętam parę historii o moim dziadku, lecz niestety mama mi opowiedziała je całkiem dawno. Mój dziadek w trakcie wojny ukrywał się w lesie na Czartorii. Pasł konie kiedy nagle pojawiło się dwóch Niemców. Kazali mu iść z nimi, ale dziadek powiedział, że musi swoje konie wystraszyć (nie pamiętam z jakiego powodu) i wtedy uciekł na jednym z koni. Wciąż pamiętam dom gdzie mój dziadek się ukrywał. Mama mi go pokazała rok temu w wakacje. W Czartorii chyba też partyzanci byli, ale nie jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńWspomnienia Twoich dziadków są bardzo poruszające. Moja babcia - mieszkanka Wielączy niestety już nie żyje, ale za życia opowiedziała mi jeszcze sporo historii z okresu okupacji. Często sięgała pamięcią do tamtych dni, zwłaszcza tych kiedy wraz ze swoim mężem ukrywała się przed Niemcami. Jedna, która szczególnie utknęła mi w pamięci to moment kiedy w dzień wysiedlenia moi dziadkowie zaspali i nie zdarzyli uciec do lasu wraz z pozostałymi mieszkańcami wsi. Ostatnią drogą ratunku była ucieczka na strych, ponieważ Niemcy krążyli już wokół domu. Moi dziadkowie schowali się za saniami, na których leżał kożuch, Okupanci przechadzali się po podwórku, wchodzi do domu, ale nie przeszukali strychu. W tym samym czasie moi dziadkowie z modlitwą na ustach prosili Boga by ocalił im życie. Ku ich szczęściu Niemcy opuścili wioskę. Jak dalej wspomina moja babcia mieszkańcy, którzy wrócili z lasu byli przekonani, że "Hanka i Walek" zostali schwytani. Innym zdarzeniem, które często opowiadała babcia był dzień, w którym wraz ze swoim mężem udała się z wizytą do ciotki, mieszkanki Szczebrzeszyna. Przechodząc przez most spotkali Żyda, którego oczy jak wspomina wołały o pomoc. Z dalszych relacji babci, która chciała zbliżyć się do mężczyzny, wynika, że podbiegł do niego Niemiec i strzelił mu prosto w głowę, po czym wrzucił ciało do wody. Mój dziadek chwycił żonę za rękę i pobiegł w kierunku kamienicy ciotki. Babcia mówiła wprost: "W tym momencie czułam, że on za chwilę strzeli do nas, ale odwrócił się jakby ta sytuacja nie miała miejsca." Te opowieści zawsze wzbudzały w niej silne emocje. Wspomnienia, które relacjonowała mi ta wspaniała osoba będą towarzyszyły w moim życiu i z pewnością przekaże je następnym pokoleniom.
OdpowiedzUsuń