Dokąd
zmierza polski teatr ?
Proszę państwa,
my możemy Hamleta
nago, na strychu, przy
świeczce wystawić.
Ino po co?
(Eugeniusz Fulde)
Od jakiegoś czasu toczy się dyskusja na temat
repertuaru polskich teatrów. O ile prywatne teatry mogą robić wszystko (?), aby
przyciągnąć widzów, to teatry dotowane przez państwo mają jednak do
spełnienia pewną misję i nie mogą ogłupiać ludzi za ich własne pieniądze
(pieniądze podatników). Jeśli się decyduję zobaczyć Fredrę, którego znam, chcę
widzieć postacie z jego epoki, mówiące językiem pisarza. Drażni mnie
nieuzasadniona wizja nawiedzonego reżysera. Przytoczę najpierw przykład Ślubów panieńskich
- filmu w reżyserii Filipa Bajona. Pani Dobrójska (poważna matrona u
Fredry) biega z telefonem komórkowym, bierze prozac, jest wyuzdana i
niewyżyta erotycznie.Inni bohaterowie też nie lepsi. Widzowie znający twórczość
komediopisarza ze wstydem ledwie dotrwali do końca tego żenującego „arcydzieła”.
W Teatrze Polskim w Warszawie wystawiono Zemstę Fredry w
reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Dyrektorem teatru jest Andrzej Seweryn,
obsada przedstawienia - niezła. Powinien więc wybrzmieć piękny wiersz
Fredry, nieprzysłonięty udziwnieniami. Tymczasem Cześnik siedzi goły w beczce
niczym jakiś Diogenes z Synopy. Ale nie, on się nie umartwia w niej, jego
kąpią. Ino po co? Klara
obściskuje się z Wacławem i piszczy ze szczęścia. Zadziera na głowę
sukienkę (nawet nie suknię!) i ukazuje swoją nagość. Podstolina też zrywa z
siebie suknię i rzuca się na Wacława. W innej scenie Klara leży na
stole (!), a na nią wskakuje Papkin. I takim Fredrą raczy widzów teatr
dotowany z publicznych pieniędzy. Czy wszystko musi być
zwulgaryzowane? Bo co? Widz inaczej nie zrozumie?
Również w Teatrze Polskim – pisze Katarzyna
Łaniewska, aktorka: w
pięknej romantycznej i sztuce Mazepa
Juliusza Słowackiego tuż po rozpoczęciu przedstawienia panienki w czerwonych
kostiumach kąpielowych tańczą na rurze. W drugim akcie dla odmiany są przebrane
za zakonnice. Dlaczego?
Grzegorz Jarzyna (uznany reżyser) z kolei,
odczytał Makbeta
Szekspira przez pryzmat współczesnych wojen w Afganistanie i w Iraku,
sięgając przy tym do amerykańskiego kina wojennego. Makbet przypomina momentami
Rambo. W tej sytuacji niepotrzebny był Szekspir. Po co zmieniać i fałszować
klasykę? Jeśli dla reżysera jest martwa, nie powinien po nią po prostu sięgać.
W Teatrze Narodowym Maja Kleczewska chciała
uzupełniać Oresteję
Ajschylosa fragmentami twórczości Ingmara Bergmana oraz przemówień
George`a Busha. I wtedy Grzegorz Małecki odmówił udziału w tej sztuce, w
imię zdrowego rozsądku.
Zbuntowali się również aktorzy Starego Teatru w
Krakowie: Anna Dymna, Tadeusz Huk, Anna Polony. Poszło o Nie - Boską
komedię Zygmunta Krasińskiego, której reżyserię dyrektor Jan Klata
powierzył Chorwatowi Oliverowi Frljiciowi. Reżyser postanowił, że
dramat Krasińskiego (jako rzekomo antysemicki) posłuży do rozliczenia polskiego
antysemityzmu. Aktorzy – bohaterowie mieli być Żydami recytującymi, że
nie chcą być Polakami. Mieli się myć mydłem zrobionym z Żydów. Przewidywano
śpiewanie polskiego hymnu na nutę "Deutschland, Deutschland über
alles" czy zjadanie przez aktorów ciasteczek w kształcie gwiazdy Dawida. Kicz,
głupota, bełkot? Ale Jan Klata chciał wziąć na klatę to przedsięwzięcie, nie
rozumiejąc oburzenia innych. Zbuntowała się też część widzów
w Starym Teatrze i zakłóciła przedstawienie Do Damaszku Augusta
Strindberga ze względu na skandaliczny język bohaterów i kopulacyjne
ruchy na scenie. Krótko mówiąc, Jan Klata przerósł skandalizującego w swoich
czasach dramaturga.
Dokąd więc zmierza polski teatr? Wiadomo,
że zdania będą podzielone. Pewnie znajdą się i tacy, którym obecny stan sceny
polskiej odpowiada. Ja jednak nie lubię tak daleko idących udziwnień w
dramacie, zwłaszcza klasycznym. Nie trzeba mi tak dosadnie wszystkiego
pokazywać, ponieważ mam wyobraźnię. A głupoty i uwspółcześniania na siłę
nie toleruję. Pamiętacie Gardzienice? O ile przeżyłam katharsis, oglądając Ifigenię
w Aulidzie, to Ifigenia
w Taurydzie wyprowadziła mnie z równowagi. Nie mogłam znieść wstawek
z carycą Katarzyną , Matką Boską, migawek z okresu Solidarności i innych
pomysłów dyrektora Włodzimierza Staniewskiego. Tak już mam! A
Wy?
Nika
Grafika:
http://img.day.az/2015/10/28/teatr_maska_3.jpg
https://i1.terazteatr.pl/teatry/narodowy-stary-teatr-im-heleny-modrzejewskiej-w-krakowi
Teatr, tak jak wszystko, ewoluuje, zmienia się. Nie przejmuję się więc zbytnio "zwulgaryzowanymi" przedstawieniami. I one przeminą. Może zbyt rzadko chodząc do teatru, nie odczuwam tej negatywnej zmiany.
OdpowiedzUsuńNależy pamiętać, że wystawienie jakiejś sztuki może ulec modyfikacji, bo każdy, kto przygotowuje sztukę, może mieć na nią jakiś pomysł, który widzowi może się nie podobać. Ale nie można z drugiej strony ukazywać czegoś innego, niż mówi o tym, np. powieść, na której się bazuje. Ja lubię wkład własny, ale do pewnego stopnia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach. Wiadomo, że można znaleźć pomysł na sztukę, ale też nie należy zbyt z tym przesadzać. Trzeba znaleźć złoty środek.
UsuńKlasyka ma to do siebie że najlepsza jest w swojej stałej nie zmiennej formie. Jej zmienianie oraz przekształcanie nie jest dobre. Nie jestem fanem teatru, ale również w nim da się zaobserwować to samo zjawisko.
OdpowiedzUsuńZgadam się w zupełności z Twoją opinią.. Ciekawy artykuł ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :) Trochę trudno jest mi się wypowiedzieć, ponieważ nie miałam przyjemności zobaczyć ani jednego z wyżej wymienionych spektakli. Postaram się to zmienić :)
OdpowiedzUsuńPo to są w teatrach wystawiane starsze dzieła literatury, by pokazać różnicę między wydarzeniami przeszłymi, a teraźniejszością i przedstawić nam ją. Nie rozumiem unowocześniania tak wielkich dzieł. Reżyserzy chcą pokazać swój dystans czy chcą się tylko dopasować do najniższego poziomu? Już sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńMoże nieudolnie próbują zwabić do teatru współczesną młodzież, którą jednakowo oceniają jako wulgarną, niewychowaną i grubiańską? Owszem, czasem natrafi się na kogoś z marginesu, ale takie osoby zwykle nie chcą nawet słyszeć o jakichkolwiek wzmiankach o sztuce.
UsuńWielu współczesnych reżyserów próbuje przekonać prostych ludzi do klasyki teatru chcą ich w pewien sposób zaskoczyć ,jednak uważam, że trzeba znać granice pomiędzy delikatna modyfikacja/ciekawą interpretacją, a kiczem .
OdpowiedzUsuńNiestety dzisiaj coraz więcej jest kiczu... O ile można by zaakceptować bardzo delikatną modyfikacje, to unowocześnianie sztuki na siłę jest śmieszne.
UsuńInterpretowanie w różny sposób dzieł słynnych pisarzy jest ciekawe, ponieważ możemy zobaczyć inny wymiar akcji dzieł i bujną wyobraźnię reżyserów. Niektórzy widzowie muszą zaakceptować inną możliwość przedstawienia dramatu itd. Chyba każdego nudziłyby teatry, w których przedstawiano by oryginalną wersję książki.
OdpowiedzUsuńOglądałam "Śluby panieńskie" w reżyserii Filipa Bajona. Miała to być komedia wszech czasów. Film można prędzej nazwać porażką wszech czasów. Wszystko zepsuły wstawki z telefonami komórkowymi, kadry z ciężarówką w tle... A przecież cała akcja toczy się w pierwszej połowie XIX w. Zgadzam się z B. Również nie przepadam za przesadzonymi udziwnieniami w ekranizacjach i spektaklach teatralnych. Ale zależy co kto lubi.
OdpowiedzUsuńDoris też widziałam ten film i nigdy więcej go nie obejrzę! Czasem innowacje są mile widziane, ale wszystko musi mieć swój dobry smak.
UsuńJa również widziałam ten film. I zgadzam się z J. - "Co za dużo, to niezdrowo."
UsuńOstatnio zauważyłam, że prawie każdy film polski bez względu na tematykę posiada sceny wulgarne czy erotyczne. W niektórych gatunkach filmów jest to niesmaczne i zupełnie niepotrzebne. Może reżyser chce przyciągnąć uwagę widza, zachęcić do oglądania ? Dziwi mnie sposób myślenia twórców filmowych czy teatralnych. Niestety nie miałam możliwości obejrzenia wyżej wymienionych spektakli. Uważam, że mimo unowocześniania świata , tradycyjne arcydzieła powinny zostać niezmienione.
OdpowiedzUsuńGrażyna Barszczewska, znana aktorka wspomina.
UsuńRektorem naszej uczelni (PWST w Krakowie) był (…) Eugeniusz Fulde – wspaniały aktor, reżyser i pedagog, który uczył nas rzemiosła na scenie. Krążyła wówczas taka pogłoska, że jeżeli rektor kogoś ze studentów pocałuje, to znaczy, że ten będzie musiał odpaść. Pewnego dnia, po jednym z egzaminów, szłam korytarzem i nagle rektor Fulde, którego mijałam, cmoknął mnie w czoło!!! Moi koledzy zamarli. Ale ja, niewiele myśląc, podbiegłam do niego i również pocałowałam go w czoło… Zastanawialiśmy się potem, kto z nas wyleci!
Eugeniusz Fulde to ten, który powiedział, że można - owszem - wystawić "Hamleta" na strychu i nago. Ino po co?
Klasyka to klasyka. Jeśli ktoś chce wprowadzać do teatru jakieś innowacje powinien stworzyć własną sztukę i na niej się "wyżywać".
OdpowiedzUsuńJa również uważam że klasyka powinna pozostać klasyką. Ma ona swoje wartości, nie potrzeba jej innowacji.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Należy oddzielić to co klasyczne od tego co współczesne, a nie tworzyć tzw. groch z kapustą.
UsuńChyba najbardziej przeraziłam się sytuacją polskich teatrów, gdy przeczytałam o pomyśle śpiewania polskiego hymn na nutę "Deutschland, Deutschland über alles" ! Ludzie są już aż tak ogłupieni próbami wprowadzenia innowacji, że strach pomyśleć co za 20 lat stanie się ''Makbetem'' czy innymi sztukami....O ile w ogóle za 20 lat teatry będą istnieć rzecz jasna, bo przecież e-teatr może zrobić to samo co audiobook z książką w okładce....
UsuńCiekawy post. Myślę, że reżyserzy nie powinni wprowadzać tak wulgarnych scen. Nie powinno się tak zaniżać poziomu klasycznych sztuk.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy czytam gdzieś o teatrze przypominają mi się słowa Williama Shakespeara: "Swiat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają". Teatr jest czymś więcej niż sztuką. Według mnie doskonale odwzorowuje on życie ludzkie. Człowiek cały czas odgrywa jakąś rolę w społeczeństwie, jest właśnie aktorem. Jednak to od nas zależy jakim aktorem będziemy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za post, jest genialny! Pozdrawiam :)
Myślę, że sztuka nie powinna być w taki sposób uwspółcześniana. Niewielkie innowacje w scenariuszu mogą być ciekawe i zaskakujące, ale nie na tyle, żeby prowadziły one do kiczu, zamiast pięknej, klasycznej twórczości.
OdpowiedzUsuńPost jest bardzo interesujący . Niemiałem pojęcia że uwczesne sztuki teatralne tak różnia sie od oryginału.
OdpowiedzUsuń+mike! Nie miałem - pisze się osobno, bo to partykuła z czasownikiem. Nie ówczesne (czyli dawne, wcześniejsze), tylko współczesne! No i nie "u", tylko "ó". Nie sie, tylko się. W jednym zdaniu 3 błędy. Nie za dużo?
UsuńPrzepraszam ! Pomyliłem się, za szybko piszę za wolno myślę :)
UsuńMoim zdaniem nic nie powinno się zmieniać. Jeżeli komuś bardzo zależy na wprowadzeniu obiegających od oryginału scen lub wulgarnych, powinien stworzyć własną sztukę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, thievesdreams. Klasyk to klask, jeżeli chcą coś zmieniać niech tworzą własną sztukę.
UsuńUważam, że współczesna "sztuka" (mam na myśli nie tylko teatr, ale także muzykę oraz film) przeżywa kryzys wartości. Zamiast prawdziwej sztuki, oglądamy półnagie ciała kobiet w teledyskach, nie wspominając o jakże głębokich tekstach piosenek. Nie ma już aktorów - są jedynie celebryci, wyznający zasadę "nie ważne, jak mówią, ważne żeby mówili". Niestety, teatr również nie zmierza w dobrym kierunku... A może my (odbiorcy) chcemy takiej "sztuki"?
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że coraz więcej artystów kieruje się zasadą "im dziwniej tym lepiej". Najważniejszy jest dziś oryginalny pomysł i zaskakiwanie widza. Skoro "produkuje" się tyle nowoczesnych spektakli, to najwyraźniej muszą mieć one spore grono odbiorców. Może szokowanie widzów jest opłacalne?
OdpowiedzUsuńNiektórzy reżyserzy nawet klasykę potrafią zamienić w tandetę. Taki reżyser nie jest profesjonalistą. Powinien wiedzieć gdzie leży granica "dobrego smaku", bo nie zawsze wszystko co nowoczesne jest dobre. Czasem wystarczy zwyczajne odtworzenie dzieła aby zachwycić widza.
OdpowiedzUsuńUważam, że sztuka nie powinna być uwspółcześniana. Może to prowadzić do złej interpretacji wybitnych dzieł i przerodzić się w tandetę. Klasyka zawsze powinna pozostać klasyką.
OdpowiedzUsuńW sumie nigdy nie miałam problemów z "unowocześnianiem" sztuki, ale tylko w rozumieniu "to drobna zmiana w tekście, żeby młodzież polska zrozumiała dane słowo". Myślę, że dobra sztuka przekazuje ponadczasowe wartości, więc takie zabiegi nie powinny przeszkadzać w przekazie - więcej, one powinny pomagać.
OdpowiedzUsuńFaktem pozostaje jednak, że nie należy 'wydziwiać'. Skoro mamy już fantastyczny materiał, to czemu go na siłę ulepszać? Po co na siłę próbować go zmienić? Bardzo się cieszę, że mamy do czynienia z czymś nowym i oryginalnym, ale naprawdę... Czy "oryginalne" aby na pewno znaczy lepsze?
Moim zdaniem, teatr tak jak wszystko we współczesnym świecie ulega zmianie. Niektórzy twierdzą,że to dobrze, a inni że nie. Ja jednak przyczyniam się do zdania autora/autorki,że ,,nie lubię tak daleko idących udziwnień w dramacie, zwłaszcza klasycznym. Nie trzeba mi tak dosadnie wszystkiego pokazywać, ponieważ mam wyobraźnię. A głupoty i uwspółcześniania na siłę nie toleruję.'' Sądzę również,że w dzisiejszych czasach nawet wybitne dzieła bardzo łatwo zamienić w tzw. kicz i myślę,że dobre dzieła trzeba po prostu wystawiać bo one same w sobie są dobre(bez żadnych dodatków).
OdpowiedzUsuńA post bardzo ciekawy :)
Nie mam nic przeciwko zmianom klasyki, bo przecież takie zmiany mogą sprawić że sztuka będzie ciekawsza. Inne nie musi znaczyć gorszego. Jednak jest pewna granica, a sytuacje opisane w tekście zdecydowanie ją przekraczają. Niestety żyjemy w czasach gdzie im coś jest dziwniejsze, tym lepiej się sprzedaje. Mam nadzieje, że sytuacja się zmieni i nie będzie się liczyć dziwność, ale wartość.
OdpowiedzUsuńInteresujący temat poruszający dosyć ważny problem. Myślę, że sztuka nie powinna być uwspółcześniana, ponieważ w tym klasycznym, czasem niezrozumiałym znaczeniu tkwi jej prawdziwe piękno.
OdpowiedzUsuńTeatr powinien ciagle rozwijac, z duchem czasu.
OdpowiedzUsuńPS! Co to jest - Twoim zdaniem - duch czasu? Gdy wszyscy (coraz starsi!) rozbierają się przy każdej okazji i bez okazji (w telewizji, w reklamie, w filmie, teatrze, wideoklipie, na zdjęciach, prywatkach i diabli wiedzą gdzie jeszcze? Gdy nie ma żadnych zahamowań - załatwia się potrzeby fizjologiczne, kopuluje się, rodzi, umiera przed kamerami na oczach świata.Gdy najwyższym przejawem podziwu i zachwytu jest wypowiadanie słowa zaje...? (zaje.... wykon!) Gdy wszyscy - dziewczyny i chłopcy, mniejsi i więksi - klną jak przysłowiowi szewcy? Na ulicy, przed kościołem, w telewizji itd? Czy duch czasu oznacza, że ludzie są coraz głupsi. Polacy biją rekordy w nieczytaniu. Spora część młodych ludzi nie wie, kiedy była I i II wojna światowa lub stan wojenny. To też duch czasu? Pewnie tak! Tylko czy wszyscy mają iść za owym duchem jak stado baranów? Dziwny to duch, gdy miernoty wyznaczają trendy. I ja się na to nie godzę!
UsuńUważam, że nie powinno uwspółcześniać się sztuki. Dzieło powstało w określonym czasie, ma ono swój charakter, swoje cechy. Według mnie, poprzez taki zabieg, dzieła tracą swoje wartości, niekiedy zamieniają się w kompletną porażkę. B. zgadzam się z Twoją opinią.
OdpowiedzUsuńTeatr zawsze kojarzył mi się z kulturą na poziomie - mam chyba nieaktualne spojrzenie .
OdpowiedzUsuńNo to mamy oboje (obie) nieaktualne spojrzenia. I dobrze! Pozdrawiam bratnią duszę.
OdpowiedzUsuńCiekawy post, mimo że nie znam sie na teatrze to warto wiedzieć takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opinią autora! Jak dla mnie uwspółcześnianie tak pięknych, wiekowych sztuk jest jak zbrodnia.
OdpowiedzUsuńUważam, że nie powinno się uwspółcześniać sztuki . Dzieło wystawiane w teatrze powinno nim pozostać, a nie przypominać serial.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie lubię uwspółcześniania sztuki, ale wiem też, że istnieją zwolennicy tego zjawiska. Uważam, że w teatrze mimo wszystko należy trzymać się pierwotnego scenariusza jest wiele innych sposobów na bardziej codzienną reinterpretację, np. w postaci filmu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem uwspółcześniać sztukę można, ale powinno się przy tym zachować zasadę Arystotelesa, zasadę złotego środka. Są dzieła dobrze uwspółcześnione, które ogląda się z przyjemnością, ale są też niestety takie, które, można powiedzieć ranią.
OdpowiedzUsuńTeatr od zawsze wzbudza kontrowersje.
OdpowiedzUsuńMolier wystawiając swoje komedie (m.in. "Skąpiec", "Świętoszek") nie od razu spotkał się z uznaniem publiczności. Jego sztuki doceniono wiele lat po jego śmierci.
Co do unowocześniania sztuk, uważam, że ma to swoje złe, ale też i dobre strony. Każdy reżyser próbuje wprowadzić do spektaklu jakąś innowację, coś "od siebie". Ma do tego pełne prawo. Sztuka, to sposób na wyrażanie siebie, oddanie swoich emocji i dzielenie się nimi. Czasami klasyka jest jedynie narzędziem do ukazania problemów współczesnego świata. Niestety, nie zawsze przynosi to pożądane efekty. W wyniku tego, zamiast poruszać, sztuka oburza widza.
Czasami zdarza się, że reżyser ulega panującej modzie. Np. modzie na "goliznę". Oczywiście, może wprowadzić taki element do przedstawienia, ale tylko pod warunkiem, że zrobi to umiejętnie. To z kolei należy do rzadkości.
Warto też pamiętać, że w sztuce nie powinno posuwać się zbyt daleko. Pewne normy i niedomówienia należy zachować, aby pozostawić widzowi możliwość własnej interpretacji i wprowadzić atmosferę tajemniczości.
Unowocześniać sztukę zawsze można, jednak niektórzy posuwają się za daleko. Sztuka ma pozostać sztuką a nie czymś co nie nadaje się do oglądania. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń"Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba" - To jest mój ulubiony cytat z "Zemsty". Często wracam do tej lektury. B. nie masz co się przejmować takim trendem jak wulgaryzmy w sztuce. Część z nich się przyjmuje, a część odchodzi w niepamięć. Możemy jedynie liczyć na to, że moda na brzydkie słowa przeminie :)
OdpowiedzUsuń