XIII Miesiąc Opowiadań
Pisanie jest moim sposobem na tworzenie nowej rzeczywistości,
w której zatracam się i odnajduję jednocześnie.
(Dominika Gałan)
Dzisiaj na szkolnym blogu prezentujemy zwyciężczynię XIII edycji konkursu Miesiąc Opowiadań. To Dominika Gałan, uczennica klasy I o profilu biologiczno- chemicznym, I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu. Autorka otrzymała Nagrodę za cykl opowiadań oraz Nagrodę za opowiadanie „Cena nieśmiertelności”.
Dominika o swojej pasji:
„Dla mnie pisanie zaczęło się dość niewinnie – od tworzenia w głowie innych zakończeń moich ulubionych bajek – a skończyło się na tym, że teraz stanowi nieodłączną część mojego życia. Szkolne klucze i reguły wybijały mnie nieco z rytmu, kiedy próbowałam tworzyć opowiadania wcale niepodzielone na trzy części, czy moje historie nie zawierały wymaganej puenty. Miałam szczęście, że spotkałam na swojej drodze moją polonistkę z podstawówki, która zachęcała mnie do pisania dla samej siebie i dzięki której nie przejmuję się już podążaniem za utartymi schematami. Teraz pisanie jest moim sposobem na tworzenie nowej rzeczywistości, w której zatracam się i odnajduję jednocześnie.”
Cena nieśmiertelności
Istniałem na długo przed tobą. Na tyle długo, że twe narodziny sprawiły
mi przyjemny szok.
Widziałem świat powstający do
swego bycia, a następnie upadający pod brzemieniem niespełnionego porządku.
Obserwowałem twoje nadejście, krąg zniszczenia pojawiający się wokół ciebie.
Byliśmy podobni, okazywaliśmy naszą uwagę poprzez destrukcję.
Nie
umiałeś mnie odkryć przez pewien czas. Ja tańczyłem z burzami na purpurowym
niebie, z niepowstrzymanym wrzaskiem przecinając chmury. Obejmowałem horyzont,
rozpalając niebo. Byłem kochankiem Słońca, tworzyłem je.
Ty przemierzałeś bezdenne
pustynie, rozwijając się i poznając ląd. W pewnym momencie oderwałem się od
błyskawicy i stałem się jednością z drzewem. Wtedy mnie zauważyłeś.
Bałeś się mnie. Nie mogłeś mnie okiełznać. Nie mogłeś przestraszyć. Nie mogłeś zdominować. Nie byłem podobny do stworzeń rodzących się na twojej ziemi. Nigdy nie uciekałem na twój widok. Krzywdziłem twoje nieznane palce, kiedy zbliżałeś się nieostrożnie. Śmiechem w trzasku drewna okazywałem swoje zainteresowanie.
Zechciałeś mnie poznać. Pozwoliłem ci na to. Twe naznaczone pracą dłonie próbowały mnie wezwać, jednak minęło wiele dni, zanim je tego nauczyłem. Zjawiłem się przed tobą w płaszczu barwionym słońcem i gniewem. Wpatrywałeś się we mnie jak w cud, którym w tamtej chwili byłem. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni.
Stałem
się twoim przyjacielem. Pokochałem sposób, w jaki byłeś ode mnie zależny. To ja
sprawiłem, że stałeś się zdobywcą. To ja dałem początek twej rewolucji.
Obdarowywałem cię ciepłem
podczas wieczorów lodu. Mój oddech otulał cię jak rodzicielskie ramiona.
Zasypiałeś w nich, a ja strzegłem cię w ślepocie nocy.
Ochraniałem cię przed istotami
o złych intencjach. Jedno moje spojrzenie w ich kierunku sprawiało, że
odchodziły ze skomleniem. Nadałem twoim narzędziom sens, gdy odstraszałeś nimi
przeciwników.
Nauczyłem cię przyrządzać
pożywienie. Pokarm, który trzymałem w objęciach, był dla ciebie radosnym
odkryciem, a ja dalej cię uczyłem.
Łączyłem
twoje zagubione w świecie dzieci. Swój blask unosiłem wysoko w przestrzeń, żeby
je przestraszone sprowadzić do domu. Moja łuna stanowiła dla nich
najprawdziwszy kompas.
Sprowadziłeś mnie bliżej
siebie. Zrozumiałeś, że kiedy moja siostra schodziła z chmur na ziemię, ja
oddawałem jej swoje miejsce. Z osłoną nade mną obserwowałem ją poszerzającą
kałuże.
Kiedy
wstąpiłem w twe serce, nauczyłem cię miłości. Podarowałem namiętność i
pożądanie, troskliwość i współczucie. Patrzyłem, jak rozrastasz się i zaludniasz
świat.
Później pokazałem ci
nienawiść. Zaszczepiłem w tobie szczep gniewu i chęci władzy, despotyzmu i
tyranii. Nie opuszczałem cię ani na krok, kiedy rozrywałeś świat.
Upodobniłem cię do siebie.
W
końcu i ty mnie pokochałeś. Ukochałeś te wszystkie umiejętności, które ci
podarowałem. Uwielbiłeś swoją siłę, mimo że w żadnym stopniu nie dorównywała
mojej. Uważałeś, że nic na świecie nie jest w stanie cię pokonać.
Śmiałem się, a drewno
trzaskało pode mną.
Byłeś zależny od mojego rodzeństwa w skali, której nie
potrafiłeś sobie nawet wyobrazić. Ja żywiłem cię o brzasku poranka i krańcu
dnia, moja siostra poiła cię, a jej obecność decydowała o twych plonach. Nasz
starszy brat pozwalał ci po sobie stąpać, a młodszy jednym oddechem mógł zerwać
strzechę z dachu twojej chaty szybciej, niż mógłbyś go nazwać.
Byliśmy jednak zbyt do ciebie
przywiązani, żeby odejść. Twoja osobowość, tak duża pewność siebie, wysokie
poczucie wartości.
Bawiłeś nas. Byłeś wszakże
przekonany o swojej ważności w świecie, który jedynie pozwalał ci w nim
istnieć.
Czciłeś nas. Świątynie
sięgające koron najwyższych drzew, rzeźby i pomniki. Nie byłeś świadomy, jak
bardzo twoje wyobrażenia na nasz temat odbiegały od rzeczywistości. Nawet
gdybyś chciał poznać nasz najprawdziwszy wygląd, nie mógłbyś go pojąć.
Straciłbyś wzrok, gdybym
ukazał ci się w całej okazałości.
Ze świeczników i ognisk
obserwowałem twoje modlitwy. Nigdy nie przejmowałem się podniosłym tonem czy
uroczystymi słowami. Doceniałem jednak twą pamięć.
W dalszym ciągu byliśmy
przyjaciółmi. Przybywałem na twoje wezwania, nawet jeśli zależało ci jedynie na
moich darach. Czasami tylko chwytałem twoją rękę by zauważyć twą reakcję,
usłyszeć, jak mnie przeklinasz. Zobaczyć, że wciąż mnie zauważasz.
Pragnąłem twojej uwagi.
Widziałem całe twoje życie,
poznałem twe potomstwo. Każde twoje dziecię obdarowałem, jakby było moim
własnym. Byłem przy narodzinach, uczestniczyłem w pogrzebach. Prowadziłem
dusze, oczyszczałem je. Znałem każdą z nich.
Zabrałem cię na wojnę. Kierowałem
twoimi pragnieniami. Wchodziłem w pochodnie, a one lśniły w ciemności nocy,
oświetlając każde pojedyncze cierpienie. Szybowałem z prochem i kulami,
uderzając w mury z okrzykiem. Pochłaniałem miasta i twoje dzieci, przykrywałem
ich wrzaski dymem i śmiercią.
Podczas każdego podboju
trzymałem twą rękę. W pewnym momencie to ty prowadziłeś mnie pośród pól
zniszczenia.
Pokochałeś
destrukcję. Rozumiałeś mnie coraz bardziej. Chciałeś być jak ja.
Tęskniłeś za mną w czasach
pokoju. A dla mnie nie było niczego przyjemniejszego niż towarzyszenie ci
podczas wypraw. Pchałeś mnie w stronę lasów, a ja z chichotem łamiących się
gałęzi ruszałem do tańca śmierci.
Obejmowałem drzewa. Głaskałem wszystkie stworzenia. Zataczałem kręgi, po czym kładłem się z powrotem na ziemi. Dosięgałem każdego krańca lasu, stawiając kolejne kroki w walcu. Mój młodszy brat zanosił mnie, gdziekolwiek zechciałem. Barwiłem niebo na czarno, roztaczałem woń spalenizny wokół mnie.
Nie
reagowałem na twoje sprzeciwy. Mogłem robić, co tylko przyszło mi na myśl. Nie
byłeś w stanie mnie zatrzymać.
Znienawidziłeś mnie za to.
Często myliłeś się w rozpoznawaniu winowajcy sytuacji. Zapominanie o przykrych
sytuacjach leżało w twej ziemskiej naturze.
Zirytowałeś mnie.
Przywoływałeś mnie, jednak nie zwracałeś na mnie uwagi.
Sądziłeś,
że jesteś moim władcą. Uważałeś, że mnie usidliłeś, zamknąłeś w więzieniu bez
możliwości wyjścia. Myślałeś, że jesteś w stanie mnie kontrolować. Mimo to,
wciąż mnie wzywałeś. Nie mogłeś poradzić sobie beze mnie.
Znieważyłeś mnie.
Wyrwałem się z żelaznych
okowów pieców i palenisk. Stopiłem świece i rozgrzebałem ogniska. Pochłonąłem
świątynie i pałace. Wniknąłem głęboko w ziemię i rozdzieliłem ją na pół.
Zburzyłem fundamenty twych schronień, krusząc je. Przez szczeliny znalazłem się
w środku gór i wydrążyłem je od środka. Rzeźbiłem wulkany i kazałem im wznieść
się wysoko. Osuszyłem morza, odepchnąłem je daleko poza horyzont.
Tworzyłem porządek świata,
którego nie byłeś w stanie udźwignąć.
Zaprosiłem cię do tanga śmierci, a ty nie byłeś w stanie odmówić.
Schwytałem
cię w ruinach twych miast. Roztoczyłem krąg wokół nich i umocniłem go.
Śpiewałem głosem uwięzionych w śmiertelnej pułapce. Zanosiłem agonalny chór w
każdą stronę świata. Przykryłem niebo warstwą dymu ciemnego jak środek nocy.
Dołączyłem do twych krzyków,
śmiejąc się głośno poprzez upadek budynków.
Zniknąłeś tak niespodziewanie,
jak się pojawiłeś.
Moja siostra przybyła, gasząc
me siły swoimi łzami. Płakała, ratując ziemię.
Stanąłem obok niej i
westchnąłem głęboko w ostatnim syku płomieni.
Powstanie kolejny ród ludzki.
Ale ja i tak go przeżyję.
Ogień wszak jest nieśmiertelny.
Blogerka
Grafika:
Własne zdjęcia
https://media.istockphoto.com/id/1189578941/pl/wektor/kolorowy-obraz-atramentu-z-pi%C3%B3rem-pi%C3%B3ra-na-bia%C5%82ym-tle-ilustracja-wektorowa.jpg?s=612x612&w=0&k=20&c=jC3r8joLhuXWmHH4HsTbpGxgiLtJ9RfMHq90VT11jLw=
Cóż za wyobraźnia! Dojrzałość, piękno języka, lekkość pióra.
OdpowiedzUsuńZasłużona nagroda. Gratuluję Ci, Dominiko.
Przeczytałem opowiadanie z ogromnym zaciekawieniem, bardzo mi się podobało. Podczas czytania przeniosłem się w świat wyobraźni i tajemniczości. Gratuluję wielkiego talentu. Dominiko, nagroda zasłużenie trafiła w Twoje ręce.
OdpowiedzUsuń"Cena nieśmiertelności" to niezwykle tajemnicze, lecz interesujące opowiadanie. Początkowo trudno rozpoznać narratora tekstu, pomimo, że jest on pierwszoosobowy, jednak, gdy dostarcza on nam tylu informacji, że można wywnioskować kim on jest, wszystko układa się w piękną całość. Gratulacje dla Dominiki - bardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawe opowiadanie. Przez większość tekstu zastanawiałem się kim jest osoba mówiąca, a gdy zakończenie go ujawniło, zdałem sobie sprawę z piękna jakie niesie za sobą opowiadanie. Życzę dalszych sukcesów i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Autorki! Pomysł i wykonanie perfekt.
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie napisane, nagroda jak najbardziej zasłużona. Gratulacje dla autorki i powodzenia w dalszej twórczości.
OdpowiedzUsuńPiękny tekst. Dojrzały i świadczący o talencie autorki. Pisz dziewczyno bo naprawdę masz potencjał ! Miesiąc Opowiadań to ciekawy konkurs odkrył już nie jeden literacki talent.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne i interesujące opowiadanie.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla autorki!
Genialne opowiadanie! Jestem pod ogromnym wrażeniem tak wielkiego talentu, niezwykłej wyobraźni i kultury języka. Zdecydowanie ten tekst zasługuje na duże zainteresowanie a autorka opowiadania na uznanie i uwagę. Gratuluję wygranej i czekam na więcej opowiadań Dominiki!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla autorki! Świetne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem talentu autorki. Najpierw myślałem że opowiadanie dotyczy Boga, który jako wszechmocny Stwórca dał człowiekowi życie, różne umiejętności i dzięki niemu człowiek mógł przeżyć i się rozwinąć. Później jednak pod koniec opowiadania domyśliłem się że chodzi o ogień. Faktycznie jest to żywioł obosieczny- pozwolił rozwinąć się ludzkiej cywilizacji i dobrze wykorzystany jest naprawdę pożyteczny ale w momencie gdy służy do zabijania i destrukcji staje się niszczycielską siłą...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się podoba. Gratulacje dla autorki:)
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie , z każdym kolejnym wersem moja ciekawość wzrastała. Gratuluję autorce!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla autorki! Bardzo interesujące opowiadanie.
OdpowiedzUsuńGratuluję autorce tekstu i życzę kolejnych sukcesów.
OdpowiedzUsuńDominika wielkie brawa! Podziwiam cię i życzę dalszych sukcesów.
OdpowiedzUsuń