13 października 2016

Wspomnienia, wspomnienia







 
                         Belfegor  w  starym ogólniaku
 
Gdy wieczór zapada i ciemno się robi dokoła,
Ja biorę gitarę i  śpiewam o Tobie, Paloma.
Paloma, Paloma , jak pięknie melodia ta płynie...
Paloma, Paloma, ja śpiewam o swojej dziewczynie.
(autor nieznany)


Jak się ma Paloma do Belfegora? Otóż,  piosenkę zaśpiewano na pierwszej imprezie  klubu - z okazji Dnia Kobiet -   i tak się spodobała, że  stała się jego hymnem. Panowie byli z tej okazji odpowiednio ubrani – kronikarka zanotowała, że mieli   bajeczne, olbrzymie, niezwykle eleganckie muszki z zielonej bibułki.  Na zdjęciu rozpoczynającym  post:  śpiewający  panowie (bez muszek): dyrektor Bolesław Hass (z prawej) oraz  matematyk  Julian Małkowicz (z lewej).

Wspominam  Belfegora  nieprzypadkowo!  Uważam , że jego historia jest warta  zapamiętania  i kontynuowania. Historia  emocjonalnej więzi ludzi wspólnie pracujących, ludzi nietuzinkowych, którzy kierowali się pragnieniem tworzenia czegoś więcej poza przypisany etat.  Wspominam Belfegora, ponieważ mogę powiedzieć,  parafrazując  słowa Mickiewicza: I ja tam z gośćmi  byłam.  Byłam –świeżo przyjęta do pracy nauczycielka - na ostatnim już chyba spotkaniu wigilijnym. Miałam przyjemność zejść do klubowej piwnicy i spotkać się z wyjątkowymi ludźmi.

Kronikę  klubu nauczycieli I Liceum Ogólnokształcącego  otwiera  taki oto wpis: Najpiękniejszym aktem życia są narodziny. Zawsze są oczekiwane z niepokojem, obawą i entuzjazmem. I u nas nie było inaczej. Pierwsze, jeszcze nieśmiałe ruchy, pojawiły się w końcu 1976 roku. Wiedzieliśmy, że nasze dziecko musi być czymś doskonałym, niepowtarzalnym. I przyszedł dzień 8 marca 1977 roku. Nareszcie! Jest! Daliśmy mu imię Belfegor.  Dlaczego Belfegor?  Członkowie klubu pamiętają, że nazwa miała się kojarzyć z belfrem.  Początkowo podobno nazwę zapisywano Belfe(go)r. Może pomysł się zrodził pod wpływem francuskiego filmu Belfegor, czyli upiór Luwru? A może ma związek  z okultyzmem, w  którym  Belfegor to demon odkryć i znakomitych pomysłów. Jeżeli tak, to nazwa okazała się odpowiednia, gdyż członkom klubu  rzeczywiście nie brakowało  wspaniałych pomysłów ani zapału do ich realizacji. Szefem i duszą Belfegora  był wuefista Władysław Pańczyk, który dzięki sile  entuzjazmu, skupił wokół siebie wiele osób z inicjatywą.  

Może dziś trudno uwierzyć, ale w tamtym okresie wśród nauczycieli  była więź, a w szkole panowała dobra atmosfera.  Dyrektor  Bolesław Hass tak wspominał  ten czas: Tworzyliśmy niepowtarzalną rodzinę. Kwitło życie towarzyskie(…)  Spotykaliśmy się po pracy, mieliśmy sobie wiele do powiedzenia, rozwijaliśmy wspólne zainteresowania. Było miło, wesoło, pożytecznie. I nikt nas do tego nie zmuszał. Potrzeba solidarności wśród nauczycieli wyszła sama z siebie. Halina Chwiejczak – rusycystka, która była kronikarką Belfegora, dodała: Owładnęła nami chęć wspólnych dyskusji o filmach, spektaklach teatralnych, o poezji i koncertach, chęć spotkań przy kawie, na boisku sportowym czy uczestniczenia we wspólnych eskapadach.

Spotkania odbywały się najpierw w internacie I Liceum, a potem w piwnicy szkoły, obok kotłowni. Piwnicy samodzielnie wysprzątanej, odmalowanej  i ogrzanej. Dyrektor Bolesław Hass zlecił zrobienie podłogi (jasnej, lakierowanej), zainstalowanie okienka z wentylacją, postarał się o ławy i pufy. Wiadomo było jednak, że wuefista – Władysław Pańczyk -  i tak każe wszystkim wyjść na świeże powietrze oraz  zachęci ich do ruchu. Kronika zawiera informację o dwukrotnym jesiennym „rowerowym spacerze” –do Topornicy (1977 rok) oraz  do Kątów II (1979 rok). Pan Pańczyk relaksował też koleżanki i kolegów zimą. W 1978 roku,  gdy Józef Łuszczek odniósł sukcesy na mistrzostwach świata  w  Lahti, klubowicze postanowili również    zadbać o swoją formę. Wybrali się na „spacer narciarski” po odbyciu  szkolenia: w jaki sposób połączyć w pary nogi i narty.   Chyba nie było łatwo, bo kronikarka pisze: Nie rozumieliśmy, dlaczego śnieg jest taki śliski, narty takie długie, a kijki tak nieposłuszne naszej woli. Najwyraźniej  jednak to nikogo nie zniechęciło, ponieważ  zimą 1979 roku członkowie Belfegora byli aż pięć razy na narciarskich spacerach. Naturalnie każdy z takich sportowych wysiłków był nagradzany ogniskiem, kiełbaskami i bigosem, co ilustruje poniższe zdjęcie.
W marcu 1979 roku – z okazji Dnia Kobiet – panowie zwrócili się do swoich koleżanek: Jesteś najpiękniejsza, najmilsza i najzgrabniejsza. Żebyś taką pozostała do końca życia, Belfegor zaprasza na gimnastykę kosmetyczną. Każdy poniedziałek o godzinie 18 lub 19.15 Nauczyciele organizowali także wakacyjne biwaki, spływy kajakowe, jeździli z uczniami na obozy OHP. W duchu sportu i dbałości o zdrowie przebiegały również akcje antynikotynowe. Tak dużo się mówiło o szkodliwości palenia, że ponoć niektórym z członków przestały smakować papierosy i patrzyli na nie z obrzydzeniem.

Belfegor  żył nie tylko sportem,  ostatecznie zrzeszał nauczycieli różnych dyscyplin. Czego nie było na wieczorach klubowych?! Jerzy Zaborowski (nauczyciel muzyki) prezentował kolegom muzykę stereofoniczną.  Władysław Pańczyk przedstawiał  kompozycje  Jana Sebastiana Bacha, innym znów razem – twórczość  Piotra Czajkowskiego. Kiedy Belfegor organizował  wieczory muzyki poważnej, wówczas  grali Władysław Pańczyk  i Julian Małkowicz.   Spotykano się też, aby posłuchać  lżejszej muzyki - choćby piosenek  Waldemara Matuszki  i Karela Gotta. Jeden z wieczorów poświęcono poecie Sergiuszowi Jesieninowi – czytano jego wiersze w oryginale, a nawet na gorąco komponowano do nich melodie i wspólnie śpiewano. Były  również opowieści o sztukach plastycznych, na przykład polonistka Marianna  Kamińska zaprezentowała twórczość Władysława Hasiora. W klubie nauczyciele dyskutowali o wartościowych filmach,  na które czasami wspólnie chodzili do kina Stylowy. Kronika wspomina Mroczny obiekt pożądania Luisa Buñuela (1979 rok). Geograf Ryszard Konior był przewodnikiem po Kubie – opowiadał o klimacie, egzotycznej roślinności, o sambie, kawie i cygarach.  Z  kolei Andrzej Pawlik (romanista) – zapalony myśliwy i człowiek o niezwykłym poczuciu humoru – snuł „opowieści z leśnych ścieżek”. Bawił słuchaczy ciekawostkami  o dawnych polowaniach:   królewskich  oraz w  Ordynacji  Zamojskiej.  O wabieniu grubego zwierza, o jego instynkcie i zwyczajach, o nieprzebytych puszczach. 

Członkowie klubu zawsze starannie się przygotowywali do obchodów rocznic patriotycznych – między innymi    związanych z hetmanem Janem Zamoyskim, Zamościem oraz  Akademią Zamojską, na przykład do 400-lecia miasta. Na ten temat  miała wiele do powiedzenia historyczka Danuta Witkowska, ale też poloniści. Kronikarka donosi, że 27 listopada 1978 roku odbyło się spotkanie klubowe z okazji 60-lecia Ojczyzny. Ten wieczór miał bardzo bogaty program. Pani Danuta Witkowska przedstawiła szkic historyczny narodzin i pierwszych chwil życia Polski. Jerzy Zaborowski  opowiedział o Karolu Szymanowskim, a także zaprezentował poemat na skrzypce i fortepian  Źródło Aretuzy i balet-pantomimę Harnasie. Następnie czytano utwory z okresu dwudziestolecia międzywojennego: Wiatr od morza Stefana Żeromskiego, wiersze Bolesława Leśmiana, Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej, Juliana Tuwima. Słuchano piosenek Hanki Ordonówny i Zuli Pogorzelskiej.

Belfegorowcy  urządzali też spotkania wigilijne i sylwestrowe. Jedne i drugie są barwnie opisane w kronice. Czyta się więc o kolędach śpiewanych w różnych językach, a także o  opłatku,  kutii, gołąbkach  i śledziach. We wspomnieniach przewija się motyw silnej więzi łączącej tych pracujących w szkole ludzi. Swoje spotkania i przemyślenia zamieszczali nie tylko w kronice, ale także w Gazetce Klubowej.  Można było w niej znaleźć na przykład słowa Marka Twaina ku przestrodze innym: Nie dlatego się nie bawimy, że się starzejemy// ale dlatego się starzejemy, że się nie bawimy.

Panowie z klubu Belfegor każdego roku uroczyście świętowali Dzień Kobiet, sprawiając  tym ogromną  przyjemność koleżankom z pracy. 8 marca 1980 roku  w  Gazetce Klubowej znalazła się piosenka Wojciecha Młynarskiego Dwanaście godzin z życia kobiety.  Na spotkaniu  z paniami natomiast,  zagrał  zespół Czarne Pantery  w osobach: szef – Bolesław Hass (pierwszy z prawej), perkusista – Władysław Pańczyk (najwyższy w środku), akordeonista – Andrzej Pawlik (drugi z prawej), pianista – Jerzy Zaborowski (pierwszy z lewej) oraz gitarzysta basowy – Julian Małkowicz (drugi z lewej). To się dopiero działo! Była – oczywiście - i Paloma! Panom dziękowała Halina Chwiejczak (zdjęcie niżej).
Takie to były zabawy(…) w one lata w klubie Belfegor – można rzec słowami wieszcza.  Przed wakacjami 1979 roku napisał o tym Sztandar Ludu: Warto, by do członków klubu Belfegora dołączyli również nauczyciele z innych zamojskich szkół. Koledzy z I LO zapraszają do współpracy.

Nastał – niestety - 13 grudnia 1981 roku. Władysław Pańczyk zapisał: (…) okrutna była wtedy pogoda. Mierne samopoczucie. Zaczął się stan wojenny, internowano  jednego z uczestników spotkań klubowych – rusycystę Adama Kułaja. Przyszedł   smutny i niepewny czas. Ostatni wpis w kronice pochodzi z 15 marca 1983 roku: To przez obniżenie stopy i przez wiele innych żalów Belfegor przestał być potrzebny. Odrodzi się kiedyś w innym czasie, pośród innych ludzi i w innej scenerii.  

Tak oto zamknął  działalność klubu nauczycielskiego jego założyciel i jednocześnie dobry duch – Władysław Pańczyk. Czy rzeczywiście klub się odrodzi?

Blogerka 
 
Grafika:  własna

19 komentarzy:

  1. Cudowne wspomnienia. Klub był niezwykłym przedsięwzięciem. Sprawiało to nauczycielom duzo radości. Na pewno zostały z nimi wspomnienia, które przypominają im o tych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajnie byłoby gdyby klub Belfegor się odrodził. Myślę, że to bardzo pomysłowe i do tego nieczęsto spotykane. Wspólne rozrywki dla nauczycieli są bardzo integracyjne i uważam, że pan Władysław Pańczyk wpadł na genialny pomysł.
    Myślę, że fajnie byłoby też obejrzeć kronikę klubu i dowiedzieć się czegoś więcej o tej grupie towarzyskiej

    OdpowiedzUsuń
  3. To wspaniałe, że nasza szkoła ma taką bogatą historię. Powstanie klubu było cudownym pomysłem. Z tego wpisu wynika, że nauczyciele mieli wiele pasji, a w szkole nigdy nie można się było nudzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super post! Myślę, że odrodzenie klubu byłoby dobrym pomysłem na integracje nauczycieli, w dzisiejszych świecie czas pędzi i wszyscy zapominają o takich wartościach jak przyjaźń czy dobra zabawa. Czasem warto się zatrzymać na chwilę i pomyśleć o spędzeniu czasu z innymi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoła i jej pracownicy to jedna wielka rodzina, z której wyciągamy niezliczoną ilość wartości życiowych. Uczniowie po tych trzech latach są ze sobą niesamowicie zżyci, dlaczego więc z nauczycielami miałoby być inaczej? W tej sytuacji przecież współpraca nie kończy się na kilku krótkich latach, a w związku z tym jest zalecane utrzymywanie przyjacielskich relacji.
    Atmosfera w pracy jest bardzo ważna. Najlepiej robić coś, co daje nam poczucie spełniania się. Brak satysfakcji z tego co wykonujemy powoduje, że zawód jest dla nas strasznie męczący i źle na nas wpływa. Posiadanie dookoła siebie ludzi, z którymi utrzymujemy bardzo dobre stosunki to dodatkowa dawka pozytywnej energii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za cenny artykuł, a przede wszystkim za moc włożonej pracy kronikarskiej. Miałam wielką przyjemność i honor osobiście spotkać na swojej drodze większość osób z Belfegora jak i Blogerkę, która zamieściła materiał. Czerpanie z Ich dorobku to niezwykła i cenna rzecz - coś co zostaje na zawsze i powraca w najlepszych wspomnieniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Anonimowa Koleżanka doceniła moją pracę. Dziękuję. Podpisuję się pod Jej słowami: "Czerpanie z Ich dorobku to niezwykła i cenna rzecz - coś co zostaje na zawsze i powraca w najlepszych wspomnieniach". Właśnie dlatego postanowiłam opowiedzieć młodym czytelnikom o więzi i ciekawych pomysłach wspaniałych pedagogów I Liceum. Chciałam, żeby przetrwała pamięć o tej cząstce 100-letniej historii naszej szkoły.

      Usuń
  7. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tego typu społeczności, w gruncie rzeczy, szkolnej. Teraz to raczej niespotykane, po pracy czy szkole każdy śpieszy się do swoich własnych spraw, a tych wraz z upływem czasu coraz bardziej przybywa. A szkoda, że niektórych znajomych możemy spotkać najwyżej na Messengerze lub Snapchacie, a podczas przypadkowego spotkania 'w realu' nie mamy o czym rozmawiać...
    Mimo takiej smutnej refleksji, post napawa optymizmem, bo skoro belferowie, którzy podobno są bez serca (tak słyszałam od kogoś, kto w następnym tygodniu ma 3 sprawdziany, kilka kartkówek i spodziewa się pytania ;) ) potrafili się zjednoczyć i stworzyć taką wspaniałą grupę, to dlaczego my nie możemy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Uczniowie szkół zakładają najróżniejsze koła spotkań, koła hobbystyczne, więc dlaczego nauczyciele mają tego nie robić? Belfegor musiał być naprawdę niesamowitym przedsięwzięciem, które na pewno dostarczało jego członkom wiele radości, zabawy, a także spełnienia w tym wszystkim czego się podejmowali.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie słyszałam o czymś podobnym odkąd zaczęłam uczęszczać do 1 Liceum w Zamościu. Czytając historię założenia klubu Belferów zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę szkoła powinna jednoczyć nie tylko uczniów ale także same grono pedagogiczne a ta forma organizacji była najlepszym tego przykładem. Nauczyciele i pracownicy szkoły po ciężkich tygodniach pracy również zasługują na odpoczynek. Tym samym mogliby spróbować czegoś nowego, spędzić miło czas i lepiej się poznać,dlatego byłabym jak najbardziej na TAK za odnowieniem tego typu społeczność szkolnej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo miło się czyta posty dotyczące bezpośrednio naszej szkoły. Gratuluję autorce niezwykłych wyników poszukiwań i wspaniałego artykułu. Pierwszy raz czytam o kole zainteresowań, który założyli nauczyciele. Tym ciekawiej, że byli to nauczyciele naszego liceum. Coś takiego mogłoby powstać ponownie. Byłaby to na pewno dobrze przyjęta inicjatywa. Przecież nie tylko młodzież może spotykać się po lecjach i rozwijać wspólne pasje - nauczyciele też. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że jest to bardzo interesujący post. Fantastycznym pomysłem było założenie klubu przez nauczycieli. Co ciekawe, każda osoba zajmowała się w nim różnymi sprawami oraz atrakcjami. Obecnie bardzo rzadko spotyka się nauczycieli, którzy spędzają razem czas po pracy. Uważam, iż reaktywacja Belfegoru byłaby dobrą ideą.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miło się czyta takie wspomnienia, gdzie grupa ludzi jest zintegrowana, gdzie tak na prawdę wszyscy zachowują się jak jedna większa rodzina. I to jest cudowne. Nie ma bowiem rzeczy piękniejszej, jak piękne przyjacielskie uczucia w grupie. Jestem pod wrażeniem, bowiem w dzisiejszych czasach nie jest to często spotykanym zjawiskiem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy post.
    Myślę, że znajdzie sie jeszcze taka osoba która będzie chciała odtworzyć Belfegor. Dla nauczycieli ten klub miał bardzo duże znaczenie, mogli się oni lepiej poznać i spędzić w swoim towarzystwie miło czas.

    OdpowiedzUsuń
  14. Miło dowiedzieć się czegoś nowego na temat naszego liceum. Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek istniało coś takiego jak Belfegor, ale sądzę stworzenie go było bardzo dobrym pomysłem. Przecież nauczyciele też mają swoje zainteresowania, wydarzenia dnia codziennego, którymi chcą się podzielić z innymi lub po prostu porozmawiać, zwłaszcza, że w gronie innych nauczycieli przebywają bardzo często, więc nawiązują wiele znajomości. Dobrym sposobem na taki odpoczynek był właśnie klub. Dlatego szkoda, że jego działalność musiała być zamknięta. Jednak zdanie z ostatniego wpisu ("Odrodzi się kiedyś w innym czasie, pośród innych ludzi i w innej scenerii.") brzmi jak obietnica i dobra przepowiednia, więc wierzę, że ktoś, kiedyś podejmie się reaktywacji klubu Belfegor.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy bym nie przypuszczał, że istniała taka społeczność - tym bardziej w szkole! To świetnie, że znalazła się grupa ludzi, którzy poza codzienną rutyną potrafiła wspólnie się spotykać i miło spędzać czas. Często mawia się, że nauczyciele nie widzą niczego poza swoją pracą. Ten post jest zaprzeczeniem tej tezy. Nauczyciel to też człowiek i ma prawo do czerpania przyjemności z życia - mowa tu o ciągłym sprawdzaniu wypocin uczniowskiej społeczności bądź zajmowaniu się ważnymi dokumentami. Liczą się nie tylko obowiązki, które są nam określane, ale ważna też jest miła atmosfera. To właśnie ona jest kluczem do lepszego samopoczucia, nawiązywania bliższych kontaktów z innymi. Grunt to dobry zespół. Uważam, że grono pedagogiczne powinno się ze sobą integrować i pomagać sobie nawzajem. Można stwierdzić, że jest to swego rodzaju ''rodzina''. Mam nadzieję, że ten klub kiedyś wznowi swoją działalność. Jak się okazuje, zawód nauczyciela to nie tylko liczne obowiązki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Z przyjemnością czyta się o przeszłości naszego liceum. Pokazuje ona, że nauczyciele to nie tylko nasi profesorowie, ale także osoby, które mają swoje zainteresowania oraz ciekawe sposoby na spędzanie czasu wolnego. Myślę, że Belfegor był dla nich odskocznią od codziennej rutyny i "akumulatorem" na następny dzień.

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie jest dowiedzieć się trochę o swojej szkole. Nie spodziewałbym się takiej historii. To niesamowite, że ludzie w szkole kiedyś tak współpracowali ze sobą. Ciekawy post, czytałem z uśmiechem na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej, nie miałam pojęcia, że nauczyciele mogą się tak miło zorganizować. Przyjemnie się o tym czytało. Nie wiem nawet, czy obecnie istnieje podobna grupa wśród naszych nauczycieli. Na pewno trudno byłoby taką stworzyć, gdy każdą wolną chwilę poświęcają na przygotowanie nas do matury.

    OdpowiedzUsuń