Trzy pokolenia absolwentów
Starość we wszystko
wierzy.
Wiek średni we wszystko wątpi.
Młodość wszystko wie.
(Oscar Wilde)
Zbliżające się 100-lecie
I Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu skłoniło nas do przeprowadzenia wywiadu
z absolwentami naszej szkoły: Panem Czesławem Bojko - emerytowanym lekarzem
(matura 1951), Panią Renatą Czerwieniec - nauczycielką matematyki (matura 1987)
i Anią Czerwieniec - studentką (matura 2010). Bardzo cieszymy się,
że naszymi respondentami zostały osoby, których dzieli różnica wieku, ale łączą
więzi rodzinne i zgodność zdań w kwestii, która nie podlega dyskusji - I LO w
Zamościu jest po prostu najlepsze.
Czym
kierowali się Państwo przy wyborze szkoły średniej?
Pan: Za moich czasów w Zamościu funkcjonowały jedynie
dwa licea: mechaniczne i ogólne. Decyzję o wyborze jednego z nich podjął mój
ojciec. Kiedy pewnego dnia wróciłem do domu, rodzice oznajmili mi, że moją
przyszłą szkołą zostanie I Liceum Ogólnokształcące w Zamościu. Nie
sprzeciwiałem się temu postanowieniu.
Pani: Kiedy byłam w waszym wieku, w Zamościu
działało jeszcze drugie liceum i muszę przyznać, że także brałam je pod uwagę.
Myślę, że największy wpływ na mój wybór miała tradycja rodzinna. Zarówno mój
tato, jak i moja mama, a później mój brat uczęszczali do tej szkoły. Ponadto
nasze liceum od zawsze cieszyło się dobrą sławą.
Ania: Myślę, że w moim przypadku także zaważyła
tradycja rodzinna. Byłam już trzecim pokoleniem naszej rodziny uczącym się w tej
szkole. Wybrał je także mój młodszy brat Tomek.
Jakie były
profile i na jakie się Państwo zdecydowali?
Pan: W moim poziomie były
trzy klasy o profilach: przyrodniczym, matematycznym i humanistycznym. Były one
dość liczne, ponieważ łączono nas w grupy o podobnych zainteresowaniach i w
różnym wieku. Wynikało to z tego, że uczęszczałem do liceum w okresie zmian w
systemie oświaty. Pamiętam, że na początku moja klasa liczyła około
pięćdziesięciu osób. Dyrektor osobiście egzaminował uczniów i decydował o ich
dopuszczeniu do matury, do której ostatecznie przystąpiło dwudziestu
licealistów. Dzięki temu nasza szkoła utrzymywała wysoki poziom. Ja wybrałem
profil przyrodniczy. Dlaczego? Bo był łatwiejszy od matematycznego.
Pani: Kiedy ja chodziłam do
szkoły, mogłam wybrać jedną z pięciu klas: matematyczno-fizyczną,
biologiczno-chemiczną, humanistyczną, ogólną z rozszerzonym angielskim lub
francuskim. Zdecydowałam się na tę pierwszą zgodnie z zainteresowaniami. Uczęszczało
do niej 25 osób.
Ania: W moim roczniku było
około 6 klas: matematyczno-fizyczne, humanistyczne oraz przyrodnicze. Moja liczyła
41 osób. Większość stanowili chłopcy, dziewcząt było jedynie 10, a w tym aż 4
Anie! Gdy ktoś nie miał pewności co do imienia którejś z dziewczyn, zwracał się
do niej „Aniu”. Na początku roku miały miejsce ogromne rotacje między klasami. Już
po pierwszym miesiącu zabrakło miejsca w dzienniku dla nowych uczniów.
Czy
obowiązywały Państwa mundurki?
Pan: Owszem, obowiązywały
zarówno mundurki, jak i specjalne kaszkiety. Jednak były to trudne czasy,
dlatego ze względów finansowych nie każdy mógł sobie pozwolić na zakup
mundurku. Jeżeli ktoś go miał, to chodził w nim także poza szkołą, a
przynajmniej w kaszkiecie. Był to znak rozpoznawczy. Pytacie, czy dla chłopców
i dziewcząt były takie same? I tu was chyba zaskoczę – uczyłem się w szkole
męskiej. Oddzielnie funkcjonowała placówka żeńska.
Pani: Pełny mundurek obowiązywał nas tylko na uroczystościach
szkolnych. Dla dziewcząt była to kamizelka i spódnica, natomiast dla chłopców jedynie
marynarka. Na co dzień musieliśmy nosić jakiś akcent szkolny – kamizelkę,
marynarkę albo chociaż tarczę. Pamiętam, że wychowawca sprawdzał te mundurki i
brał je pod uwagę przy wystawianiu ocen z zachowania. Na długich przerwach
nauczyciel robił nam „naloty” i wtedy każdy szybko wyciągał kamizelkę z plecaka
i nakładał ją na siebie.
Ania: U mnie nie było
mundurków, chociaż bardzo bym chciała.
A jak wyglądała matura?
Pan: Zdawaliśmy egzaminy
pisemne z matematyki, języka polskiego oraz nauk o Polsce i świecie
współczesnym. Każdy test trwał około 4
godzin.
Pani: Była i pisemna, którą
zaliczaliśmy około 5 godzin, i ustna. Zdawane przedmioty w dużej mierze zależały od profilu klasy. Jednak język
polski i wiedza o społeczeństwie były
obowiązkowe dla wszystkich. Oprócz tego, konieczne było zdecydowanie się na
jakiś egzamin ustny. Jedynie ocena bardzo dobra z części pisemnej zwalniała nas
z tego. W moim przypadku miałam do wyboru fizykę lub matematykę. A co z
językami obcymi? Także je zdawaliśmy, ale tylko ustnie.
Ania: Ja pisałam maturę
zgodnie ze współczesną podstawą programową.
Czy popularne
były zajęcia pozalekcyjne i czy Państwo w nich uczestniczyli?
Pan: Był to powojenny okres,
dlatego zajęcia pozalekcyjne nie były prowadzone. Pamiętam jedynie, że
funkcjonował poczet sztandarowy i orkiestra, do której zresztą należałem.
Grałem na skrzypcach.
Pani: Aktywnie pracowałam w samorządzie szkolnym i należałam do pocztu
sztandarowego. Prężnie działało także zarówno harcerstwo, jak i szkolny zespół
pieśni i tańca prowadzony przez nauczyciela języka rosyjskiego – pana Adama Kułaja.
Ania: W każdą sobotę było organizowane kółko matematyczne, na które uczęszczałam.Wspólnie rozwiązywaliśmy wtedy najtrudniejsze zadania, a mieliliśmy ich bardzo dużo…
Pan
Bojko w drugim rzędzie od góry, drugi od prawej strony (ze skrzypcami w ręku)
Jak wspominają Państwo nauczycieli?
Pan: Wszystkich moich nauczycieli raczej dobrze
wspominam. Pamiętam, że język polski wykładała pani Kunowa. Studiowała na
KUL-u, a w czasie okupacji nauczała nie tylko polskiego, ale również historii i
matematyki. Bardzo nam imponowała, gdyż była wszechstronnie wykształcona.
Matematyki uczyła mnie pani Franciszka Górska, absolwentka Uniwersytetu
Kijowskiego. Nazywaliśmy ją „Frania”. Szczególnie zapadł mi w pamięć biolog,
Stefan Miler, założyciel zoo, które kiedyś przylegało do naszej szkoły. Był to
nauczyciel bardzo wymagający. Owszem, często zdarzało mu się przysnąć na
lekcji, co nie zmienia faktu, że był rygorystyczny i surowy. Miał ciekawy
system kar. Jeśli ktoś się nie nauczył, musiał zbierać po 100 żab dla bocianów
w zoo. Przyznam, że ja także kiedyś łapałem te żaby. Jednak moim ulubionym
nauczycielem był profesor Borkowski, który objaśniał nam niełatwe zagadnienia
fizyczne. Otrzymał od nas przezwisko Piksafon.
Wzbudzał w nas uznanie i podziw swoją wiedzą, a umiejętnościami
matematycznymi przewyższał nawet matematyczkę!
Ukończył on Uniwersytet Warszawski.
Pani: Moim ulubionym
nauczycielem był profesor Stanisław Kasztelan. Myślę, że wynikało to też z
zamiłowania do przedmiotu, którego nauczał – fizyki. Bardzo lubiłam także profesora Adama Kułaja,
który uczył języka rosyjskiego. Zainteresował nas literaturą, kulturą rosyjska,
a oprócz tego często rozmawiał z nami o
codziennych, szkolnych i międzyludzkich sprawach.
Ania: Bardzo dobrze wspominam angielski z panią
Moniką Borowską, a później z panią Barbarą Gruszką. Lekcje
matematyki również należały do moich ulubionych.
Czy były
dyskoteki, zabawy szkolne?
Pan: Rzadko, ale zdarzały się. To były trudne
powojenne czasy, więc pewnie dlatego.
Pani: Dosyć często były organizowane potańcówki i
dyskoteki. Za moich czasów bardziej obchodziliśmy takie dni jak np. andrzejki.
Nie mogło się obejść bez wróżb i innych różnych zwyczajów.
Ania: Ja nie pamiętam żadnej dyskoteki szkolnej,
ponieważ na żadnej nie byłam. Czemu? Hmm… być może dlatego, że opiekunką była
moja mama?
Jak
wyglądała studniówka?
Pan: Studniówka odbywała
się w auli. Obowiązywały nas stroje szkolne, czyli garnitur, a w przypadku
dziewcząt - czarna spódnica i biała bluzka. Uczęszczałem do szkoły męskiej,
dlatego dziewczyny zapraszaliśmy z przyległego ogólniaka damskiego.
Pani: Moja studniówka również
odbywała się w szkole ze względu na znacznie mniejszą liczbę uczniów. Pamiętam,
że muzyka grała w dwóch miejscach. DJ był w auli, w której bawiła
się głównie młodzież, a w sali nr 3 grała orkiestra umilająca czas
nauczycielom. Każdej klasie została przydzielona sala, którą należało
tematycznie udekorować. My wybraliśmy motyw dżungli. Oczywiście, na zabawę
można było przyjść z osobą towarzyszącą. Nie mogłyśmy niestety wykazać się
kreatywnością w ubiorze; obowiązkowa była czarna lub granatowa spódnica i biała
bluzka. Wielkim zaskoczeniem było założenie czarnej sukienki przez jedną z
uczennic, która natychmiast stała się przedmiotem zainteresowania. Była to Beata
Ścibakówna, którą możecie kojarzyć, gdyż jest znaną aktorką.
Ania: Kiedy ja byłam w
szkole, studniówka wyglądała podobnie jak teraz, z tą różnicą, że wówczas
panowała moda na krótkie sukienki koktajlowe, a nie tak jak teraz - na długie.
Czy
organizowali Państwo ze swoimi klasami wycieczki szkolne?
Pan: Nie, nie było czegoś takiego. Tak jak
wspominałem, czasy były trudne i myślę, że niewiele osób mogłoby opłacić taki
wyjazd.
Pani: Tak, organizowaliśmy
jednodniowe wycieczki tematyczne. Czasem także rajdy po Roztoczu, gdyż bardzo
lubiliśmy aktywny wypoczynek. Niestety, nasz wychowawca nie miał czasu ani
możliwości zabrania nas na dłuższy wypad, ale nie narzekaliśmy.
Ania: W pierwszej klasie pojechaliśmy na dwudniowy
wyjazd integracyjny do Krasnobrodu.
Innym razem wybraliśmy się na kajaki do Zwierzyńca oraz na spektakl do
Warszawy. A tak poza tym, jeździłam z Panią Krystyną Kamińską i Panią Magdaleną
Lis na wycieczki teatralne, które bardzo
mile wspominam.
Czy
pamiętacie Państwo swoje najciekawsze wspomnienia związane z klasą lub szkołą?
Pan: Pewnie, że tak. Najwięcej zabawnych sytuacji
miało miejsce podczas zajęć. Pan profesor Miler często bywał zmęczony i zaspany
na naszych lekcjach biologii. Zdarzało się, że wraz z moimi kolegami robiliśmy
mu żarty. Najczęściej polegały one na tym, że ktoś z ukrycia starał się wydawać
odgłosy latających po sali pszczół. I muszę przyznać, że były one wystarczająco
wiarygodne, bym sam mógł się na nie nabrać. Po chwili nauczyciel gwałtownie się
budził, uciszał wszystkich i dalej pilnie nasłuchiwał, gdyż bardzo lubił ten
dźwięk.
Pani: Pamiętam tylko, jak nasz kolega zrobił sobie
nietypową wtedy fryzurę i wszyscy w szkole przychodzili do naszej klasy, by ją
podziwiać. Chłopak miał ogoloną głowę, z wyjątkiem cienkiego pasma włosów na samym środku. Jeden
z bardziej śmiałych profesorów skomentował: „Tylko przemalować na czerwono i
piękny kogucik będzie! ” Ponadto różne żarty robił nam profesor od
przysposobienia obronnego. Na przykład, kiedy mieliśmy zajęcia z użyciem noszy
medycznych, jako osobę, która miała być transportowana, wybierał zawsze
najcięższego ucznia, którego waga wynosiła ponad 100 kg! Albo kiedy
testowaliśmy maski gazowe, zatykał otwór, którym wpuszczano powietrze i pytał, jak nam się
oddycha.
Ania: Koledzy z mojej klasy byli bardzo kreatywni i dowcipni.
Na ogromnym kartonie napisali hasło: „Akcja poszerzania korytarzy”. Oczywiście
był to żart, ale wielu licealistów i nauczycieli, w tym moja mama, potraktowali
to zupełnie poważnie. Na drugi rok został zrobiony transparent z napisem: „Konserwator
zabytków nie zgodził się na poszerzenie korytarzy, dlatego rozpoczynamy akcję
zwężania uczniów! ”.
Czy
chcieliby Państwo powrócić do tamtych lat?
Pan: Marzenie ściętej
głowy. Bardzo chciałbym powrócić do tych czasów, ale z
wiedzą i mądrością, którą posiadam teraz.
Pani: Pewnie, że bym
chciała. Kto by nie chciał! Ale mam wrażenie, że teraz nie umiałabym wzbudzić w
sobie takiego zapału do nauki tak, jak kiedyś.
Ania: Były to bardzo fajne i
beztroskie czasy, ale chyba nie chciałbym do nich wracać. Nie ze względu na
szkołę. Miałam wtedy mętlik w głowie i nie wiedziałam, kim chcę zostać w
przyszłości. Teraz znalazłam pomysł na siebie, dzięki któremu czuję się pewniej.
Bardzo
dziękujemy Państwu za miłą rozmowę przy herbacie i
przepysznych ciastkach.
Angelika,
Jagoda, Sylwia
Grafika: własna
Bardzo lubię czytać wywiady, a ten wywiad jest niezwykły. Trzy pokolenia, które chodziły do jednego liceum. Mimo różnicy wieku i czasów w jakich chodzili do szkoły się różnili, mają cudowne wspomnienia. Czytając ten post możemy zobaczyć jak zmieniała się nasza szkoła i uczniowie. Świetna praca!
OdpowiedzUsuńKiedy przemierzam korytarz naszego Liceum, czasem zastanawiam się jak wyglądała szkolna codzienność dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt lat temu, jak bardzo różniła się ona od obecnego obrazu szkoły. Dzięki wywiadowi przeprowadzonemu przez dziewczyny, dowiedziałam się nieco o historii mojej szkoły, ludziach tworzących jej społeczność. Interesujące są zmiany, które zachodziły w naszym Liceum na przestrzeni lat. Cieszę się, że wybrałam szkołę o tak bogatej i barwnej historii. Barwnej dzięki ludziom, którzy byli jej częścią. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miło wspominać lata tutaj spędzone.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Fajna tradycja rodzinna, można porównywać jak szkoła wyglądała i wspominać.
OdpowiedzUsuńMoją tradycją rodzinną jest to ,że każdy z rodziny uczestniczył do I Liceum Ogólnokształcącego ,tradycja jest utrzymywana już od 36lat! Ja jestem trzecim pokoleniem, które kształci się w murach tej szkoły.
UsuńPost jest jednym z ciekawszych, jakie czytałam. Miło się dowiedzieć, jak "to było kiedyś" i porównać to z dzisiejszymi czasami. Mam nadzieję, że za kilkadziesiąt lat będę szczęśliwie wspominała liceum, tak jak Panem Czesław Bojko, Panią Renatą Czerwieniec i Ania Czerwieniec :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej ciekawiły mnie wypowiedzi pana Czesława. To niesamowite móc przeczytać o życiu szkolnym młodzieży z ciężkich powojennych czasów.
OdpowiedzUsuńMnie też podobają się wypowiedzi Pana doktora Bojki.
UsuńNa przykład mówi on: "Jeśli ktoś się nie nauczył, musiał zbierać po 100 żab dla bocianów w zoo".
I super! Wychowanie i "przepędzanie lenia" przez pracę (i to użyteczną społecznie!). Gdyby tak obecnie zastosować tę karę, pewnie wszystkie bociany w zoo pękłyby z przejedzenia. I to nie tylko zamojskie bociany, może jeszcze w jakimś innym ogrodzie.
Pozdrawiam wszystkich leniów z naszej szkoły.
A ja poddaję pod rozwagę - uczniów i nauczycieli - poniższe słowa Pana Doktora: "Pamiętam, że na początku moja klasa liczyła około pięćdziesięciu osób. Dyrektor osobiście egzaminował uczniów i decydował o ich dopuszczeniu do matury, do której ostatecznie przystąpiło dwudziestu licealistów. Dzięki temu nasza szkoła utrzymywała wysoki poziom."
UsuńSzkoła utrzymywała wysoki poziom, ponieważ nie pchała na siłę wszystkich - jak to się odbywa dzisiaj. Obecnie wszyscy muszą być ""uczeni"". Podwójny cudzysłów nieprzypadkowy!
Bardzo lubię czytać posty ze wspomnieniami. Wyobrażam sobie wtedy, jak wyglądała nasza szkoła 20 czy 30 lat temu. Mam nadzieję, że też przeżyję w tej szkole niezapomniane chwile.
OdpowiedzUsuńWypowiedzi bohaterów tego wywiadu pokazują, że chociaż czasy, w których żyli bardzo się różniły, to połączył ich fakt, że uczeszczali do tego samego liceum. Nie umiem zdecydować, który okres w szkole jest najciekawszy. Historie opowiadane przez Pana Czesława, Panią Renatę i Anię zawierają w sobie coś magicznego i zachwycajacego. Pan Bojko zachwycił mnie niespotykaną karą za nieprzygotowanie, jaką było zbieranie żab dla bocianow z pobliskiego zoo. Natomiast historia Pani Czerwieniec o koledze z klasy, który przyszedł do szkoły z "szaloną" fryzurą pokazała mi jak wiele się zmieniło. Zapewne gdyby teraz ktoś zrobił sobie taką fryzurę, większość uznała by to za normalne. Muszę przyznać, że akcja poszerzania korytarzy, a nastepnie zwężania uczniow z lat szkolnych Ani Czerwieniec wywołała uśmiech na mojej twarzy. Bardzo ciekawy post!
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł! Gratuluję pomysłu na post. Wywiad z absolwentami naszej szkoły, którzy reprezentują różne pokolenia, pozwala poznać historię i zrozumieć fenomen I Liceum. Wydaje mi się, że czasy, ludzie zmieniają się, ale duch tego ogólniaka pozostaje niezmieniony. Czytając ten post oraz inne dotyczące wspomnień uczniów, przekonuję się, że wybór właśnie tej szkoły był słuszny. Być może i ja będę opowiadała kiedyś o swoim liceum i o swoich przygodach.
OdpowiedzUsuńWywiady to bardzo ciekawa forma w jaki sposób można stworzyć post i tym razem też bardzo mi się podoba.Czytając ten post można zauważyć jak bardzo zmieniła się szkoła uczniowie i nauczyciele i porównać do teraźniejszych czasów w których żyjemy.
OdpowiedzUsuńZestawienie trzech zupełnie innych pokoleń jest bardzo ciekawe i wspaniale się to czyta :) Od razu czuć, jak jednocześnie zmieniały się czasy, ale nie zmieniło się I LO. Ta szkoła ma w sobie jakąś wyjątkową stałość, niezmienność od stuleci. Chyba to czyni ją tak wyjątkową.
OdpowiedzUsuńCzytając ten post, możemy dowiedzieć się jak w przeciągu lat zmienia się szkoła i sposoby nauczania. Co roku zapewnia uczniom nowe przygody którymi w przyszłości będą mogli podzielić się z najbliższymi. Bardzo ciekawy post ! :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe mieć tak wiele wspólnych wspomnień związanych z jednym miejscem, dzięki temu dostrzegamy jak nasze liceum zmienilo sie na przestrzeni wieków.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na post. Szkoła łącząca pokolenia, wspaniała sprawa, bo od kogo można dowiedzieć się na temat szkoły, jak nie od uczniów? To warta wspomnienia pamiątka, która zapada w pamięć i czyni liceum miejscem spójnym, uniwersalnym, ponadczasowym, a wręcz magicznym.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post.Bardzo lubię czytać wspomnienia absolwentów naszego liceum.Trzy różne pokolenia uczęszczające do naszego liceum,trzy różne historie,ale jakże piękne wspomnienia z młodości.Nasze liceum łączy pokolenia,panuje w nim wspaniała atmosfera.To miejsce ma swój ponadczasowy charakter.
OdpowiedzUsuńBardzo miło czyta się takie posty. Wspomnienia i to jak kiedyś ubierali się uczniowie. Rozbawiła mnie przytoczona sytuacja z wyciąganiem mundurków z plecaków kiedy nauczyciel robił "naloty".
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post! Najbardziej zainteresowały mnie wypowiedzi pana Czesława, a zwłaszcza historia o mundurkach. Cieszę się, że teraz nie musimy się bać "nalotów" i możemy ubierać się jak chcemy.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny i ciekawy wywiad, nie zauważyłem nawet kiedy się skończył. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńGratuluję udanej realizacji wywiadu z interesującymi ludźmi, absolwentami naszego liceum. Z wypowiedzi Pani profesor Renaty Cz. dowiedziałam się, że chodziła do nas znana polska aktorka. Opowieści o żartach uczniów wprowadzają trochę humoru.
UsuńWywiad pokazuje rodzinną tradycję uczęszczania do tej samej szkoły - z pokolenia na pokolenie, co jest bardzo cenne.
Bardzo miło poczytać o minionych czasach szkoły. Chyba wiem kto uczył Panią Beatę Ścibakównę języka polskiego. Bardzo mile poczytać o dawniejszym poczuciu humoru uczniów i akcji poszerzania korytarzy.
OdpowiedzUsuńJakby było cudownie wybrać z tych trzech okresów w historii szkoły to, co było najlepsze i stworzyć taką szkołę.Tylko pytanie - najlepsze dla uczniów (matura z 1951 roku), czy nauczycieli (mundurki?). ale niestety każde pokolenie ma .... Możemy tylko zachować wspomnienia takie jak te. Oby ich było jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czyta się wspomnienia absolwentów naszej szkoły. Dowiadujemy się dzięki temu jak szkoła wyglądała kiedyś, jakie obowiązywały zasady oraz jak w zabawny sposób uczniowie starali się je omijać. Z uśmiechem na twarzy czytałam wspomnienie Pana Czesława dotyczące nauczyciela biologii i kary jaką musieli ponieść uczniowie, którzy nie przygotowali się do lekcji. Rozbawiła mnie też wspomniana przez Anię "akcja poszerzania korytarzy" i reakcja rodziców. Mam nadzieję, że po ukończeniu szkoły, ja również wyniosę z niej wiele ciekawych wspomnień.
OdpowiedzUsuńInteresujące a zarazem miłe wspomnienia, cieszę się że nasze liceum jest tak dobre że zrzesza ze sobą trzy pokolenia jednej rodziny.
OdpowiedzUsuńWspomnienia te ciekawsze są dla mnie tym bardziej, że mają inną niż zwykle formę wypowiedzi-wywiadu.
Podziwiam naszą szkołę za historię i ludzi, którzy do niej uczęszczali! Często wśród swoich znajomych dumnie i z domieszką śmiechu opowiadam o tym, że chodzę po tym samym korytarzu, po którym przechadzał się założyciel zamojskiego ZOO, czy też sam Jan Zamojski. Post na 6 z plusem.:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post w formie wywiadu.To niesamowite,że aż trzy pokolenia uczęszczały do naszej szkoły.Jak można zauważyć,czasy bardzo się zmieniły,nie jesteśmy już zmuszani do noszenia mundurków czy odbywania kar w formie zbierania żab ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, który opowiada nam jak zmieniła się szkoła w przeciągu tych kilkudziesięciu lat.
OdpowiedzUsuńGratulacje dziewczyny, świetny post! Bardzo chętnie czytam posty związane ze wspomnieniami absolwentów naszego liceum. Również chciałabym w przyszłości miło powspominać tę szkołę.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy post. Po wypowiedziach Ani można stwierdzić, że niewiele się zmieniło, a także zaskoczyła mnie wiadomość o studniówce w naszej niewielkiej auli.
OdpowiedzUsuńMiło jest dowiedzieć się jak było kiedyś. Cieszę się, że wybrałam szkołę z tak ciekawymi historiami. Mam nadzieję, że również będę miała takie dobre wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTo jest najciekawszy post jaki czytałam! Świetny pomysł na połączenie wspomnień trzech pokoleń. Jak czytam takie wspomnienia, sama zastanawiam się czy za kilkanaście lat będę miała tyle pozytywnych i budujących wspomnień.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzenie jednego wywiadu z reprezentantami trzech pokoleń to naprawdę fantastyczny pomysł! Miło dowiedzieć się jak to było kiedyś w naszym wspaniałym liceum.
OdpowiedzUsuńTo niewiarygodne, że po upływie tylu lat ILO nadal jest uznawane za najlepszą szkołę w Zamościu. Jestem bardzo dumny, że uczęszczam do tej szkoły. Mam nadzieje, że mimo reform szkół, które są planowane, ILO nadal będzie najlepsze!
OdpowiedzUsuńKolejny świetny post ze wspomnieniami. Podziwiam rodzinę, za utrzymanie tradycji uczęszczania do 1 Liceum. Oby więcej takich rodzin!
OdpowiedzUsuńGenialny post! Bardzo mnie zaciekawił ale najbardziej zaciekawiły mnie wspomnienia Pana Czesława.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, bardzo dobrze wyszło pokazanie liceum w różnych okresach. Czekam na więcej postów tego typu. Mam nadzieję, że pojawiają się w nich zabawne wspomnienia związane z nauczycielami i uczniami.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się porównanie wspomnień osób z 3 pokoleń. Lubię czytać wspomnienia absolwentów i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńUważam, że to jeden z najlepszych postów o wspomnieniach. Ukazano tutaj ciekawe porównanie naszego liceum na przestrzeni trzech pokoleń. Najbardziej zainteresowały mnie wspomnienia o nauczycielach. Bardzo dobry wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze przeprowadzony wywiad, post jest ciekawy i możne wyobrazić sobie jak wyglądała szkoła 65 lat temu
OdpowiedzUsuńMiło jest przeczytać jak nasza szkoła wyglądała kiedyś. Zaszło wiele zmian. Bardzo fajne jest to, że rodzinie udało się podtrzymać tradycję.
OdpowiedzUsuńCzłowiekowi można odebrać wszystko ale nie wspomnienia. One pozwalają nam przenieść się w czasy dzieciństwa i młodości... Miło jest poczytać wspomnienia absolwentów naszej szkoły i cofnąć się z nimi kilka lat wcześniej.
OdpowiedzUsuńFajnie wyszedł pomysł zestawienia wspomnień trzech różnych pokoleń, bo daje to możliwość porównania naszej szkoły z różnych okresów. Wspaniale też, że padło pytanie o ciekawe wspomnienia, gdyż zawsze czytając tego typu posty, z niecierpliwością oczekuję na nie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie ukazane zestawienie trzech pokoleń absolwentów naszego liceum. Są tu pokazane różnice jakie występowały w szkole na przestrzeni lat. Świetny i wciągający wywiad.
OdpowiedzUsuńPost jest interesujący, ponieważ ukazuje porównanie nauki i odczuć byłych uczniów od czasów powojenych, przez komunistyczne aż po czasy współczesne.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze zrealizowany wywiad. Czytało się go szybko i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że skończył się tak szybko.
Przeczytanie perspektyw trzech pokoleń stanowiło ciekawe doświadczenie.
Świetny post, tak trzymać! :)
Bardzo dobrze przeprowadzony wywiad, przyjemnie się go czyta i ma się chęć na więcej. Zestawienie trzech pokoleń absolwentów naszego liceum aby ukazać różnice jakie występowały Wszkole na przestrzeni lat. Ciekawy i wciągający post, mam ochotę na więcej :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, interesujące jest to jak szkoła zmieniła się z czasem. Przyjemne uczucie być w miejscu, w którym ludzie mają miłe wspomnienia i dobre zdanie o nim.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad. Dzięki niemu można porównać życie szkolne trzech pokoleń. Zawsze ciekawiło mnie, jak wyglądały szkolne realia podczas wojny. Post przybliżył mi obraz szkoły sprzed kilkunastu lat.
OdpowiedzUsuńZadanie tych samych pytań przedstawicielom trzech pokoleń to bardzo ciekawy pomysł. Dzięki temu możemy zobaczyć, co w różnych latach zmieniało się w naszym liceum. Co prawda, czasy, w których do 1 LO chodziła Ania są nam bliskie i już niewiele się od wtedy zmieniło, ale każda wypowiedź daje nam możliwość porównania. Gratuluję pomysłu na tak świetny post!
OdpowiedzUsuńKary świętej pamięci profesora Milera były genialne!
OdpowiedzUsuńA żaby nie są teraz pod ochroną? Traszki na pewno są ;p
UsuńJeśli są, to co teraz jedzą bociany? Przeszły na wegetarianizm?
UsuńBardzo lubię czytać posty, w których zawarte są wspomnienia. Mam tylko nadzieję, że kary Pana Milera w żaden sposób nie zainspirują naszych nauczycieli.
OdpowiedzUsuń