Wybieraj: polszczyzna
czy polglisz!
Ekspansja angielskich
zapożyczeń leksykalnych
jest obecnie nakierowana na odbiorców kultury masowej,
którymi, choć w różnej mierze,
jesteśmy wszyscy.
(Anna Kłaczyńska)
Kiedy
rozmyślałam nad błyskotliwym wstępem do rozważań o bezmyślnym i nieuzasadnionym
używaniu anglicyzmów, znalazłam wypowiedź na forum.mlingua.pl: Polacy mają to do siebie, że bardziej cenią to, co zagraniczne niż własne. Po
co na przykład używać słowa „cafe” ,
zamiast „kawiarnia”, czy „sale”
zamiast „wyprzedaż”? Nie jest to tylko proces językowy, ale też kopiowanie
innych kultur, bo nasza przecież jest gorsza. Przytaczam ten komentarz, ponieważ całkowicie się z nim zgadzam. Nie da się
chyba sensowniej wytłumaczyć tego owczego pędu do popisywania się pojedynczymi
słowami lub zwrotami angielskimi. Nie należy w żadnym razie jednak mylić tego
zjawiska ze znajomością języka angielskiego. Inna internautka trafnie bowiem zauważa:
(…) ludzie, którzy mają problemy ze skleceniem
poprawnego zdania w języku angielskim, nagminnie „gwałcą” polszczyznę
angielskimi wtrętami. Walczmy z tym! Jeżeli nie zaczniemy tępić tego
niepokojącego zjawiska, niedługo zamiast polszczyzny będziemy mieli polglisz.
Polglisz
(polglish), czyli mieszankę języka polskiego z językiem angielskim. Mam wrażenie, że już od
jakiegoś czasu ją – niestety – mamy. Weźmy na przykład pod uwagę słowo krejzol. W języku angielskim mówi
się: You’re so crazy, co oznacza: Jesteś wariatem/Jesteś szalony/Jesteś zwariowany.
Ale my nie mówimy po polsku, bo to nie jest trendy. Mówimy: Jesteś krejzolem. Byłam w kinie z tą
krejzolką Gośką. Zresztą tam zobaczyłam wielu
odlotowych krejzoli. Od słowa crazy
(fon.: krejz-i) tworzy się wyrazy: krejzol/ka, krejzolski (styl); krejzolstwo (niestandardowe zachowanie). Było
nice (z krejzolką Gośką w kinie)! Czy nie można zwyczajnie wyrazić
zachwytu: dobrze, świetnie, wspaniale? Po seansie z Gośką obiecujemy sobie: Bądźmy w intaczu. Bo przecież jest zwrot: We will be in touch. Wprawdzie można powiedzieć: będziemy w kontakcie, ale angielska
wersja tak nas dowartościowuje. Naturalnie z krejzolką można się też spotkać
na
flacie lub w hałsie. Broń Boże, nie w
domu czy w mieszkaniu, bo to
takie niemodne! Spotkać się face to face, bo spotkanie twarzą w twarz jest staroświeckie.
Następnym razem pójdziemy na dyskotekę i
będziemy mieć mega fun, bo to jest cool. Dobrze
bawić się to nie to samo przecież. Możemy też wpaść na mecz, ale koniecznie
siądziemy w fanzonie (czyli w strefie
dla kibiców). Musimy jednak mieć odpowiedni look – przecież nie wygląd, strój. Dżizas, seriously? –
spytacie. Poważnie, na serio! Nasze
znajome rozsiadły się w fanzonie jak
jakieś celebrytki( celebryśki) (od
celebrity). Zresztą, wokół widzimy celebryckie pozy, słowem istny celebrytyzm.
Jednak obie z Gośką skupiamy się na boisku, gdyż tam jest wspaniały
napastnik – fighter (fajter) – bojownik,
silny.
Dorośli pracują
w korporacji. Team manager zwołuje meeting w conference roomie. To zdanie możemy wyrazić
po polsku: Kierownik zwołuje spotkanie w sali
konferencyjnej, ale bezpowrotnie umknąłby
nam światowy ton. Po spotkaniu
ktoś zrobi risercz ( research), zamiast analizy
czy badań, a następnie wyniki przeforwarduje ( froward, forwarded), bo
przecież nie prześle ani nie
przekaże. Gdzieś między
10.00 a
13.00, ponieważ chcą być tredny
i cool, idą do fajnej i na topie
knajpki, na brancz ( brunch),
gdyż nie wypada im zjeść drugiego
śniadania. Tam zjedzą jakąś zdrową sałatkę polaną lekkim dresingiem (a nie sosem!) Jeszcze niedawno jedli lancz (lunch), jednak brancz jest bardziej kultowy (cult). Czasami są umówieni na diner
(dinner
– późny obiad, kolację) z
ważnym klientem firmy. Zdarzają się
także iwenty (eventy, czyli przyjęcia, koncerty, prezentacje produktów), które wymagają od nich szczególnej dbałości o
imidż (image - wizerunek), a o dizajn (desing
– wystrój, projekt) zatroszczą się organizatorzy. Wszystko musi być perfect!
Gdy już wszyscy wrócą na hałs, włączą smartfony, aby przejrzeć newsy,
pośmiać się z memów i selfie znajomych,
polajkować, pohejtować, zajrzeć na fanpage. Ups, sorry, to znaczy: przepraszam, nie wszyscy tak się snobują i kaleczą polszczyznę,
używając jakiejś przedziwnej mieszanki
językowej. Alarmujmy jednak, dopóki do końca nie zalał nas polglisz (polglish). I
pamiętajmy, że już kiedyś, w przeszłości nasz naród zgubiło małpie naśladowanie
cudzych wzorów. Pamiętajmy nie tylko z okazji Międzynarodowego Dnia Języka
Ojczystego, ale i w pozostałe dni roku.
Witi
Grafika:
https://i.4static.pl/Xcg1YO4BhJ4k3cTcID115PznSC8=/1280x720/smart/img1.papilot.pl/2015/10/angielskie-wtracenia-19855677.jpg
https://scontent.fwaw5-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/46283545_2029109637135720_6679810962993709056_o.jpg?_nc_cat=106&_nc_ht=scontent.fwaw5-1.fna&oh=277e9b27a0eb55c93e83954727ca037a&oe=5C7E2D6F
Jan Miodek, Słownik polsko@polski:
OdpowiedzUsuńDaj mi fona, jak już będziesz fri, to wezmę dzień offa i wydamy trochę keszu.
Drajwnij mojego kara na kornerze naszej strity.
Kolnij po plambersa, bo nam się tapsik brejknął (albo: pajpa brejknęła).
Rano lepiej jechać sabłejem, niż brać basa, bo w city jest okropny trafik.
Odbierz kola od frenda. Pewnie ma brejka i zamiast iść na lunch, postanowił się z tobą spiknąć.
Takie oto kwiatki zgromadził profesor Jan Miodek. Kto przetłumaczy je na język polski?
Chętnie podejmę się tego wyzwania.
Usuń1. Zadzwoń do mnie, jak już będziesz wolny, to wezmę urlop i wydamy trochę pieniędzy.
2. Przejedź się moim samochodem na rogu naszej ulicy.
3. Zadzwoń po hydraulika, bo nam się kran zepsuł (rura pękła).
4. Rano lepiej jechać metrem niż autobusem, bo w mieście jest okropny ruch.
5. Odbierz telefon od kolegi. Pewnie ma przerwę i zamiast iść na drugie śniadanie, postanowił się z tobą spotkać.
I od razu to lepiej brzmi! A ile w polskich słowach "brzęczenia, dźwięczenia, szelestu"! Na przykład w wyrazach: zadzwoń, będziesz, przejedź, przerwę, odbierz...
UsuńA przecież nie ma tu jeszcze takich pięknych słów jak: dżdżownica, szczypawka, dżdżysty, Szczebrzeszyn, chrząszcz, świszczy, grzmi, brzęczy, skrzypi, rzępoli. I kto by wymienił pozostałe, najpiękniejsze na całym świecie słowa?!
Zdecydowanie mieszanki języków polskiego i angielskiego nie mają żadnego zastosowania i w większości przypadków, a już na pewno w przytoczonych tutaj, są niepotrzebnymi zamiennikami doskonale nam znanych słów z ojczystego języka. Czy naprawdę tak wstydzimy się naszego wspaniałego języka, iż cały czas musimy tworzyć zbyteczne nawet w mowie potocznej anglicyzmy? Język polski rozwija się od wieków, dlatego zamiast kaleczyć, warto dumnie się nim posługiwać, odsuwając na bok zwroty z zagranicy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Zgadzam się z Tobą. Znalazłam nawet piękną wypowiedź o polszczyźnie. Autorką tych słów jest Karolina Błażejczyk, zwyciężczyni konkursu „Język polski jest piękny, ponieważ...”.
Usuń"Polszczyzna jest piękna, ponieważ szeleści jak jesienne liście, skrzypi jak mróz zimową porą, świszczy jak wiosenny wiatr, ale i tak rozgrzewa nas, niczym lato,ortografią i interpunkcją".
Nie podoba mi się tak nadmierne używanie zapożyczeń. Uważam, że język polski jest piękny sam w sobie i nie potrzeba wprowadzać tego typu wyrazów. Jest to (świadome lub nie) oszpecanie języka, a na pewno zbedne!
OdpowiedzUsuńNiektóre angielskie słowa już dawno na stałe przyjęły się w polskiej mowie i przestały razić. Inną sprawą jest nadmierne wtrącanie w zwykłej rozmowie, angielskich słówek. Rozumiem , że globalizacja, przenikanie kultur, ale nie zapominajmy o naszym pięknym, bogatym, ojczystym języku.
OdpowiedzUsuńWszystko się rozwija i ciągle zmienia, język też, i uważam, że jeśli czasem do naszej wypowiedzi wpleciemy słówko z innego języka, to świat się nie zawali! Oczywiście, jak ze wszystkim, należy mieć umiar i znać granice, ale jeśli używamy zapożyczeń czy też spolszczeń z głową, to nie jest to nic złego.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się świat nie zawali! Gorzej z polszczyzną, która jest wypierana przez polglisz. Co to znaczy: "jeśli używamy zapożyczeń czy też spolszczeń z głową"? Kiedy jest z głową, a kiedy bez głowy? Gdzie jest między nimi granica? Jakie spolszczenia masz na myśli?
UsuńŚwiat też się nie zawali, gdy będziemy robić podstawowe błędy ortograficzne, bo nie chce nam się zajrzeć do słownika ani nauczyć poprawnej pisowni. Ani wtedy, kiedy będziemy używać wulgaryzmów. Będzie nadal stał, gdy nie będziemy czytać książek itd. Ale chyba nie o to chodzi! Chodzi o jakość tego świata!
Uważam, że w pojawianie się między innymi anglicyzmów w polskim języku nie jest niczym niewłaściwym, bo świat się rozwija, a język razem z nim. Użycie jednego czy dwóch takich słów w wypowiedzi nie jest niczym złym (sama czasami to robię, bo staje się to popularne i powszechne). Jednak tak duże nagromadzenie sprawia, że wypowiedź staje się trudniejsza do zrozumienia, szczególnie dla osób, które nie mają styczności z tym słownictwem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że trzeba posługiwać się poprawną polszczyzną. Lecz gdy czasami użyjemy jakiegoś zagranicznego słowa to świat się nie zawali. Po prostu starajmy się unikać takich słów i będzie wszystko w jak najlepszym porządku.
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo rzadko spotykam się z tego typu problemem, ale uważam że ma on pewną ciekawą zaletę. Przysłuchując się czyjemuś sposobowi wysławiania się jesteśmy w stanie łatwo i szybko wyrobić sobie zdanie o stosunku do języka jaki ma nasz rozmówca. Jak wiadomo tylko ignoranci lub osoby z małym zasobem słownictwa posługują się polgliszem.
OdpowiedzUsuńSama dość często używam anglicyzmów, ale jakoś wcześniej nie myślałam o tym, dlaczego tak jest. Ten post skłonił mnie do refleksji.
OdpowiedzUsuńNa codzień nie słyszę tylu zapożyczeń z języka angielskiego, choć zdaję sobie sprawę z ich przesilenia w naszym kraju. Myślę że powinniśmy dbać o nasz ojczysty język. Podobno kraj tworzą ludzie, a co jeśli zaczniemy na codzień rozmawiać między sobą po angielsku? Zastanówmy się nad tym co mówimy.
OdpowiedzUsuńNie jestem zwolennikiem łączenia języka polskiego z językiem angielskim. Moim zdaniem, zaburza to komunikację pomiędzy ludźmi i prowadzi do zaprzepaszczenia języka polskiego.
OdpowiedzUsuń