Cud stąpania po wodzie
Uczniowie,
zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze,
zlękli się myśląc, że to zjawa,
i ze strachu krzyknęli,
Jezus zaraz przemówił do nich:
Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się…
(Mt 14,22-33)
zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze,
zlękli się myśląc, że to zjawa,
i ze strachu krzyknęli,
Jezus zaraz przemówił do nich:
Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się…
(Mt 14,22-33)
To wydarzenie z życia Chrystusa opisali wszyscy
ewangeliści, chociaż w odmienny sposób – różnice dotyczyły czasu,
miejsca i okoliczności „cudu kroczenia
po wodzie”. Święty Mateusz zrobił to
jednak najlepiej, ponieważ w
jego bardzo plastycznym opisie można dostrzec najwięcej dramaturgii, emocji.
Myślę, że trudno jest współczesnemu, racjonalnie myślącemu człowiekowi
wyobrazić sobie tę biblijną scenę. Wszak dzieją się tu zjawiska sprzeczne z
prawami fizyki, wbrew naturze, wbrew logice – dokonuje się cud. Potrzeba
wielkiej wyobraźni danej tylko wielkim artystom, aby przedstawić malarską wizję
tego wydarzenia.
Takiej próby podjął się Jacopo Robusti, zwany
Tintorettem, przedstawiciel słynnej szkoły weneckiej w malarstwie włoskim doby
renesansu. Tintoretto był artystą szczególnym. Jako niedoszły uczeń Tycjana,
sam dam doskonalił swój malarski warsztat i poszukiwał własnych środków wyrazu.
Nie gościł na królewskich dworach, nie malował portretów Medyceuszy, jak to
czynił Tycjan. Nie przedstawiał wielkich
uczt jak Veronese. Na swoich obrazach utrwalał Wenecję – z tłumem wędrowców,
żeglarzy i rybaków. Tintoretto zasłynął jako twórca jednego z największych w malarstwie
włoskim cyklu obrazów religijnych.
Jedno z najbardziej dojrzałych jego dzieł, obraz
Chrystus stąpający po jeziorze,
nawiązuje do zacytowanego przeze mnie we
wstępie wydarzenia, o
którym pisze ewangelista Mateusz. Data i okoliczności powstania obrazu są do
tej pory zagadkowe dla historyków sztuki. Przeważają opinie, że jest to jedna z
ostatnich prac artysty, datowana na 1591 lub 1592 rok. Zagadkowy jest też sam obraz. Co zatem
powoduje, że to malarskie dzieło przykuwa uwagę współczesnego odbiorcy? Co
niepokoi, zmusza do refleksji nad życiem, wiarą i przeznaczeniem człowieka? W
czym tkwi siła jego wielkiej ekspresji?
Obraz Tintoretta dosyć wiernie przedstawia
ewangeliczny przekaz. Chrystus stoi na powierzchni jeziora, zwrócony do swoich
uczniów znajdujących się w
miotanej falami łodzi. Przyzywa ich do siebie. Tylko jeden z apostołów – święty
Piotr odpowiada na jego wezwanie, wskakując bez namysłu do wody.
Centralną część obrazu zajmuje łódź z załogą.
Jednak spojrzenie widza kieruje
się ku falom jeziora, stanowiącym przeważającą część kompozycji. Niespokojne,
wzburzone, mocno kołyszą łodzią, dosięgając prawie krawędzi burty. Wdzierają w
głąb lądu, by za chwilę w nagłym zwrocie z impetem uderzyć o łódź. Ich
szarozielonkawa barwa, bliżej lądu żółtobrunatna, budzi lęk. Wodna otchłań
przeraża. Ostre, spienione grzbiety fal wyglądają groźnie. Patrząc na obraz,
odnosimy wrażenie, że ze wzburzoną wodą
harmonijnie łączy się burzowe niebo. Pokrywają je ciemne, skłębione masy
chmur, rozjaśnione miejscami świetlistą bielą błyskawic. Przewalają się nad
horyzontem, całkowicie zasłaniając jego linię. Są ciężkie, w różnych odcieniach
szarości, w stłumionej zieleni i turkusu. Koloryt nieba jest prawie taki sam
jak wody. W centrum tych dwóch, jakby zgodnie szalejących żywiołów znajduje się
łódź z załogą. Gwałtowne porywy wiatru wyginają maszt żagla tak silnie, jakby
za chwilę miał się złamać. Mocno napięty żagiel łudząco przypomina kształt
ciernia.
Osoby znajdujące się w łodzi z trudem utrzymują
równowagę , próbują oprzeć się burzy. Ich sylwetki, ledwo zarysowane, bez
widocznych twarzy, wyrażają strach przed żywiołem. Jedni kurczowo trzymają się
burty i masztu, inni z przerażeniem
patrzą na wzburzoną toń jeziora. Najspokojniej zachowuje się sternik, którego
zadaniem jest bezpiecznie doprowadzić łódź do brzegu. Święty Piotr jako jedyny
dostrzega Chrystusa, odpowiada na jego wezwanie. Wiedziony nagłym przypływem wiary kieruje się w stronę
swego mistrza. On jeden
uwierzył, że potrafi dojść po wodzie do swego Pana i Nauczyciela.
Postać Chrystusa malarz umieścił w lewej części
obrazu, ale nie mamy wątpliwości. Że
jest to najważniejszy jego element. Chrystus stoi nieruchomo na wzburzonej
wodzie, pełen majestatu. Nie dosięga Go burza, wiatr nie rozwiewa Jego szat i
włosów. Jego sylwetka jest charakterystycznie wydłużona, skierowana w stronę
płynącej łodzi. Prawą ręką wyciągniętą w stronę uczniów, zdaje się ich
przywoływać do siebie. Tintoretto nie pokazuje całej twarzy Jezusa, jedynie jej
profil. Wyraz twarzy, samo spojrzenie,
pozostają tajemnicą dla odbiorcy. Artysta nadaje Chrystusowi postać nieziemską,
boską. Przez stopy prześwieca bowiem zieleń jeziora, a głowę w chmurach otacza
świetlista aureola. Wskazujący palec ręki łączy się z oddalonym brzegiem lądu.
Dolna część szaty Chrystusa, w kolorze morelowo - różowym, mocno kontrastuje z barwą wody. To On jest
Panem, władcą nieba i ziemi.
Symetrycznie – po prawej stronie obrazu –
znajduje się wysmukłe drzewo, którego korona ginie gdzieś wysoko w chmurach. Z
jego wydłużonego pnia wyrasta gałązka z kwitnącymi, białymi kwiatkami. Drzewo,
podobnie jak Chrystus, oparło się burzy. Jego gałęzi i liści nie porusza wiatr.
Chrystus i drzewo to
jedyne miejsca nieobjęte burzą, to oazy bezpieczeństwa i trwania. Te elementy
kompozycji silnie kontrastują z niespokojną tonią jeziora, burzliwym niebem i
ludźmi objętymi trwogą w kruchej, chybotliwej łódce.
Zarówno kompozycja, jak i kolorystyka obrazu są
pełne ekspresji – zdaje się, że słyszymy trzeszczenie masztu, łopot żagla,
koncert żywiołu. Jacopo Robusti, zwany Tintorettem, wenecki
kolorysta, mistrzowsko operując barwą, umiejętnie kładąc cień i światło,
stworzył dzieło wizyjne i ponadczasowe.
Na obrazie, który możemy podziwiać w Nationale Gallery of Art. w
Waszyngtonie, pokazał, jak kruche niczym maszt jest życie człowieka w świecie chaosu i zamętu. Ciemne
chmury ciągle wieszczą niebezpieczeństwa i zagrożenia. Łódź, jako biblijny symbol
życiowej mądrości, pozwala się schronić przed żywiołem, dotrzeć do lądu, lecz w
każdej chwili może zatonąć. Z
wielkim trudem udaje się w niej zachować równowagę. Żagiel w kształcie ciernia
to oznaka ludzkiego życia pełnego cierpienia, bólu, wyrzeczeń. Wzburzone fale
symbolizują ciągłe wzloty i upadki człowieka w podróży do portu przeznaczenia. Czy tylko drzewo z obrazu Tintoretta każe
trwać w uporze życia, wbrew
wiatrom? Czy tylko gałązka z pnia tego drzewa, obsypana białymi kwiatami, może
dawać człowiekowi nadzieję? Czy człowiek w świecie nieprzyjaznym mu może
znaleźć punkt oparcia – autorytet moralny? Tintoretto udowadnia, że możliwe
jest dokonanie cudu. Chrystus z jego obrazu stąpa po jeziorze, pokazuje cel,
wzywa do siebie. Jest kimś więcej niż światło morskiej latarni dla żeglujących.
Nie wszyscy Go dostrzegają i odpowiadają na Jego wezwanie. Tylko Piotr tak
mocno uwierzył, że bez wahania wskoczył w wodną otchłań, aby dojść do
swego Pana. On też miał chwilę
zwątpienia – zaczął tonąć. Tej sceny Tintoretto nie namalował, dowiadujemy się
o tym od ewangelisty
Mateusza i wiemy, że Chrystus podał tonącemu Piotrowi rękę. Tak więc cud się dokonał, wszak
„wiara czyni cuda” i to jej potęgę sławi malarz.
Tak odczytuję główną myśl obrazu, który ma
ponadczasowy charakter. Mimo że współczesnemu człowiekowi trudno uwierzyć
w cud, to jednak chciałby go doświadczyć osobiście. Ciągle się spieszący,
zagubiony, szukający autorytetu, bezbronny pod maską pewności, gdzieś głęboko,
we własnym wnętrzu tęskni za spotkaniem z Mistrzem. I wyobraża sobie, że
– jak na obrazie Tintoretta – wyciąga do niego rękę.
Joanna
R. (klasa II b, profil biologiczno-chemiczny, 2001 rok)
Grafika:
http://i.iplsc.com/tintoretto-chrystus-stapajacy-po-jeziorze-ok-1575-80/00053XNXAGI58Q35-C122-F4.jpg
Gdy po raz pierwszy spojrzałam na ten obraz, pierwsze co przyszło mi na myśl to coś niemożliwego. Nigdy nie dało się bowiem bosymi stopami stąpać po wodzie, chociaż ludzie od wielu, wielu pokoleń próbowali przełamać prawa fizyki - nadaremnie. Jakby wydawało się to czymś banalnym, a w głębi niemożliwym do wykonania. Tak jest też z pomocą. Jezus na obrazie, jak i w Biblii chciał pomóc uczniom. Ich jedynym zadaniem było uwierzenie, że uda im się wykonać coś niemożliwego, czym było chodzenie po wodzie. Święty Piotr od razu zaufał swojemu Panu i został uratowany. Tak też jest we współczesnych czasach. Ludziom czasami wydaje się, że potrzebujących jest bardzo łatwo wesprzeć. Nic bardziej mylnego. Każdy kto potrzebuje pomocy, został postawiony w takiej sytuacji, przez jakieś wydarzenie. Ma za sobą przeszłość, która najczęściej jest bardzo trudna i ciężka. Nie potrafi, uwierzyć, że można go uratować. Tak jak uczniowie, po zaoferowaniu wsparcia ze strony Jezusa, nie potrafili go wykorzystać... zaufać.
OdpowiedzUsuńRozejrzyj się dookoła. Możliwe, że twój kolega z ławki potrzebuje bratniej dłoni. Może sąsiadka, którą codziennie mijasz ma problem, który właśnie ty możesz rozwiązać. Zastanów się. Takim ludziom wystarczy poświęcić chwilę, może akurat przekonają się i twoja dłoń, okaże się pomocna.
Czasami niemożliwe , staje się możliwe, a niesiona pomoc, może uratować komuś życie :)
"My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać." Epikur
Bardzo trafna wypowiedź. Również uważam podobnie. Niektórzy tylko czekają na naszą pomoc, tylko nir mają odwagi o nią poprosić. Musimy sami dostrzegać sygnały, które nam wysyłają i dążyć z pomocą takim ludziom.
UsuńJezus dokonał wielu cudów a jednym z nich było chodzenie po wodzie. Pokazał dzieki temu swoja moc i wielkość. Chrystus robił rzeczy,które normalny śmiertelnik nie jest w stanie zrobić. Pokazał w ten sposób, że nie ma dla Niego rzeczy niemożliwych i uświadomił dzieki temu,że pomoże nam w każdej sytuacji. Scena ukazana na obrazie właśnie o tym mówi-Bóg zawsze nam pomoże,jeżeli uwierzymy w Niego. Święty Piotr uwierzył i choć tonął Nauczyciel podał mu rękę i uratował go. Jedynym warunkiem aby Jezus nam pomógł jest zaufanie do Niego. Niby tak mało a tak wiele... Na dobrą sprawę każdy z nas może pomóc drugiemu człowiekowi. Nic to nie kosztuje a może zdziałać bardzo wiele.
OdpowiedzUsuńChodzenie po wodzie tak jak samo istnienie siły wyższej jest tematem ciągle podważanym. Jednak mimo tych sprzecznych sądów ludzie płyną w stronę Jezusa tak jak Piotr. Za tym obrazem kryje się nauka uniwersalna. Tylko ktoś kto wierzy, nie czuje się zagubiony. Ludzie w łodzi są ślepo dążącymi za pragnieniami, nie świadomymi zjadaczami chleba, którzy nie chcą uwierzyć, bo co? Bo czasem cierpią, mają źle? Czyż to jest myślenie właściwe? Wystawieni na próbę uświadamiają sobie, że Boga nie ma, a więc nie przechodzą próby. Ulegają słabościom, pokusom, są słabi i grzeszni, bo nie świadomi, zagubieni. Każdy z nas jest tym człowiekiem na łodzi targanym przez nieujarzmiony żywioł, który da się pogodzić, będąc oświeconym czyli wierzącym w Boga. I choć często w tym zabieganym świecie nie potrafimy się zatrzymać warto czasem pomyśleć nad celem, jaki został nam postawiony.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, ten obraz wzbudza bardzo wiele emocji. Myślę, że najciekawszą postacią jest Piotr, który w całej tej chaotycznej scenerii "wyrywa się" z rąk niebezpieczeństwa i płynie ku Jezusowi, nie mając żadnej pewności, że Ten go uratuje. Gdyby przyjrzeć się tej sytuacji bliżej, można by ujrzeć tu idealne odwzorowanie mechanizmu wiary. Ostatnio czytam książkę o. Adama Szustaka "Ewangelia dla nienormalnych". Ojciec wiele razy wspomina, że wiara jest właśnie takim skokiem w ciemną toń. Gdzieś w oddali słyszymy głos Boga - nie wiemy, czy prawdziwy, czy tylko nam się to zdaje - i stajemy przed wyborem. Zostawić wszystko i rzucić się w przepaść, czy pozostać w swojej bezpiecznej przystani? Jezus wyraźnie wzywa każdego ze swoich uczniów, mówi "pójdźcie za Mną". Nie wyklucza, że droga będzie ciężka i pełna cierpień. Wybranie Go nie oznacza bowiem, że wszystkie nasze problemy znikną. Nawet św. Paweł pisał, że do końca życia będzie się zmagał z "ościeniem grzechu" w pierwszym liście do Koryntian, mimo wielkich cudów, jakie Pan mu uczynił.
OdpowiedzUsuńBoże Narodzenie jest dobrym czasem, by zadać sobie pytanie - czy kroczę w takiej ciemności, ale pełen ufności, czy ogarnia mnie strach i wolę miejsce, w którym jestem, choć niekoniecznie szczęśliwy? Dla ludzi z takimi rozterkami przytaczam piękny cytat, który zawsze motywuje mnie do działania:
"Życie rozpoczyna się tam, gdzie kończy się strefa bezpieczeństwa."
Człowiek wierzący w Chrystusa z pewnością chciałby go spotkać osobiście, otrzymać wskazówki dotyczące życia. Jednakże "Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
OdpowiedzUsuńTematy religijne zawsze inspirowały ludzi, tak jak "wielkość" ludzkiego umysłu, honor i inne cnoty.
OdpowiedzUsuńCuda Jezusa ukazują jego wielkość i boskość.Po przez cud chodzenia po wodzie Jezus zaprasza każdego z nas do siebie.W obliczu naszych smutków i niepowodzeń Jezus zaprasza nas słowami: „Przyjdź po wodzie do mnie, tylko nie patrz na siebie, na swoje ograniczenia, na otoczenie, które wydaje się wrogie. Patrz na mnie! Przyjdź do mnie!”.Wiara czyni cuda, sprawia,że doświadczamy rzeczy niemożliwych.Sprawia,że Bóg przychodzi z pomocą.
OdpowiedzUsuń"Wiara czyni cuda", oznacza to, że jeśli w coś bardzo wierzymy i do czegoś bardzo dążymy to wbrew logice osiągniemy sukces. Podobnie jak Św. Piotr zaufał Panu, nie mając pewności czy dojdzie po wodzie. Zaistniała sytuacja, w której Św. Piotr zwątpił, lecz Pan mu pomógł, podał mu rękę. W życiu człowieka często bywa tak, że upada na duchu, w chwilach słabości, kiedy myśli, że jest już na dnie i nie ma możliwości podniesienia się, zdarza się jakby "cud", ktoś życzliwy podaje rękę pomagając mu się podnieść. Ludzka życzliwość jest jak Boża dłoń, która pomaga podnieść się ze zwątpienia w najmniej oczekiwanym momencie.
OdpowiedzUsuńBóg zawsze poda nam rękę; musimy jednak odrzucić swój egoizm i sposób myślenia, stanąć przed nim w pokorze. Bo On jest..
OdpowiedzUsuńW ludzkim życiu czasami zdarzają się takie momenty w których człowiek przestaje wierzyć w siebie i sens swoich poczynań, czasami momenty te mogą zostać zapoczątkowane przez problemy w pracy, szkole, kłótnie rodzinne czy nawet utratę bliskiej osoby. W tedy to właśnie człowiek może przestać wierzyć w głębszy sens swojego życia. Stan ten może trwać tak długo aż dana osoba nie nabierze na nowo wiary w siebie i swoje możliwości, niekiedy na drodze takiego załamanego człowieka może stanąć ktoś, kto będzie potrafił mu pomóc lub przeżył podobną sytuację i stanie się dla niego autorytetem i ostoją spokoju.
OdpowiedzUsuńBóg zawsze nam pomoże, więc należy w niego wierzyć. Każdy, kto w niego wierzy, ma życie wieczne.
OdpowiedzUsuńObraz Tintoretta został omówiony bardzo dokładnie i jego opis jest napisany zrozumiałym językiem.Dzieło przypadło mi do gustu,ponieważ jest zastosowany kontrast między ciepłymi i zimnymi barwami.
OdpowiedzUsuńBrawa za tak plastyczny opis obrazu.
OdpowiedzUsuńpodaję link dzieła w większej rozdzielczości aby można było lepiej się przyjrzeć szczegółom na obrazie. https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/Tintoretto,_Jacopo_-_Christ_at_the_Sea_of_Galilee.jpg
OdpowiedzUsuńJezus dokonał wielu cudów a jednym z nich było chodzenie po wodzie,dzięki temu udowodnił tym co nie wierzyli jego ogromną moc.W życiu trzeba być dobrym człowiekiem,należy dostrzegać ludzi którzy potrzebują pomocy,czy to są chorzy,biedni,niepełnosprawni.Pomoc innym ludziom daje nam satysfakcje,bezcenne uczucie że się zrobiło dobry uczynek i komuś pomogliśmy.Warto dzielić się z innymi ludźmi też uśmiechem,ponieważ on powoduje radość u innych.
OdpowiedzUsuńCud, który został przedstawiony na obrazie, jest jednym z wielu. Inne to m.in. wskrzeszenie Łazarza czy rozmnożenie chleba i ryb. Wiara w cuda jest sprawą indywidualną.
OdpowiedzUsuńObraz jest intrygujący i wbrew pozorom-niebanalny, oryginalny.
Tak jak większości, mnie także było trudno wyobrazić tę scenę biblijną. Artysta w bardzo realistyczny sposób przedstawił przejście Jezusa po wodzie. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać posty na tematy religijne, są dla mnie bardzo interesujące i wciągają. Czekam na więcej takich wpisów. :)
OdpowiedzUsuńMi również ciężko wyobrazić sobie tą scenę lecz sposób w jaki opisałaś ten obraz pobudził moją wyobraźnię. Coś niemożliwego i niewyobrażalnego dla człowieka natomiast dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
OdpowiedzUsuńObraz jest przepiękny! Kontrasty są bardzo wyraźne, dokładnie widać, że Jezus na lądzie jest "niedotknięty" przez burzę, a morze jest wzburzone. By stworzyć takie dzieło potrzeba prawdziwego talentu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze posty o takiej tematyce będą pojawiać się częściej.
OdpowiedzUsuń