Śladami pisarzy
Każda znajdująca się tu książka,
każdy tom, posiadają
własną duszę.
I to zarówno duszę tego,
kto daną książkę napisał,
jak i dusze tych,
którzy tę książkę
przeczytali
i tak mocno przeżyli,
że zawładnęła ich
wyobraźnią.
(Carlos Ruiz Zafon)
Są tacy czytelnicy, którzy lubią podróżować do
miejsc znanych z literatury lub miejsc związanych z jakimś pisarzem. Ja
zdecydowanie do nich należę. I co
ciekawe, nie pociąga mnie paryski Montparnasse, Saint Germain czy Dzielnica
Łacińska, przez które przewinęły się takie sławy, jak: Flaubert, Cortazar czy
Sartre. Podróż tam wydaje mi się
snobistyczna. Może dlatego, że nie lubię tłoku ani owczego pędu. Przypomniałam
sobie o swoim upodobaniu podczas lektury Grobu
Agamemnona Juliusza Słowackiego. Mamy tam bowiem poetę – Polaka, który
mierzy się z duchem i talentem Homera. Jednocześnie
przywołuje bohaterskich potomków Atrydów
i robi „własny oraz
narodowy rachunek sumienia”.
Najwcześniej odkryłam Kuncewiczówkę w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.
Uczciwiej byłoby powiedzieć, że odkryli go dla mnie rodzice. Wracałam do niej
niezliczoną ilość razy. Nie zapomnę jednak pierwszej wyprawy wąwozem
Małachowskiego w poszukiwaniu domu znanej pisarki Marii Kuncewiczowej. Musiałam poczuć klimat twórczości mojej
ulubionej pisarki. I ujrzałam zdjęcie
jej matki, która była prototypem Róży z Cudzoziemki.
Nie mogłam uwierzyć, że oddycham tym samym powietrzem, którym oddychała
Kuncewiczowa, pisząc Dwa księżyce.
Oczywiście, chodziłam też śladami miejsc opisanych w tym przepięknym
opowiadaniu, a barwnie ukazanym w filmie przez Andrzeja Barańskiego. Najbardziej lubię tam jeździć na
wiosnę lub jesienią, bo w lecie Kazimierz jest zadeptany przez tłumy turystów.
Wyżej: Kuncewiczówka.
Może powinnam zacząć od Zamościa i Hrubieszowa?
Lubię sobie wyobrażać, jak Bolesław Leśmian spaceruje uliczkami
tych dwóch prowincjonalnych przedwojennych miast. Do Hrubieszowa przybył w
1918, a do Zamościa w 1922 roku. I tu, i
tu pracował jako notariusz. Pracował - to dużo powiedziane, bo głównie się
skupiał na pisaniu. W Hrubieszowie przygotował do druku Łąkę (na wstępnym rysunku moje wyobrażenie Leśmianowskiej
łąki), a w Zamościu Napój cienisty. Wystarczy przejść się na ulicę Żeromskiego, żeby
stanąć przed przepiękną kamienicą, w
której mieszkał poeta. W Hrubieszowie – niestety – dom Leśmiana został
rozebrany. Dowiedziałam się o tym, gdy bezskutecznie szukałam tam z rodzicami
jego śladów. Bardzo lubię poezję Leśmiana i zupełnie nie przeszkadza mi fakt,
że on nie lubił Zamościa i kiedy tylko
mógł, uciekał z niego.
Po przeczytaniu Zagłady oraz Zmierzchów
i poranków Piotra Szewca, znanego pisarza
pochodzącego z Zamościa, na nowo odkryłam swoje miasto. Dom po domu,
szczegół po szczególe. I byłam urzeczona. U Szewca – podobnie jak u Schulza –
miasto jest zwyczajne i uwznioślone jednocześnie. Miasto prowincjonalne jest wcieleniem harmonii ziemskiej oraz dowodem
opieki Boskiej nad stworzeniem. I otworzył się przede mną dawno miniony
przedwojenny świat. Wyżej: stary Zamość.
Innym znowu razem byłam z rodzicami w
Bieszczadach. Nie mogłam pominąć Dukli, z którą był związany Andrzej Stasiuk.
Po przeczytaniu jego Opowieści galicyjskich oraz Dukli musiałam
poczuć tamte klimaty. Pojechałam tam i zobaczyłam prowincję w całej jej
krasie. Sam Stasiuk tak ją opisuje: No więc Dukla. Dziwne
miasteczko, z którego nie ma już dokąd pojechać. Dalej jest tylko Słowacja,
a jeszcze dalej Bieszczady, lecz po drodze diabeł powtarza jak litanię swoje
"dobranoc" i nic z rzeczy ważnych się nie przydarza, nic tylko kruche
domy przycupnięte przy szosie jak wróble na drucie, a
pomiędzy nimi wietrzne wygony nieodmiennie zakończone niebem, które wznosi się
a potem przegina, zawisa nad głową, by wesprzeć się o przeciwległy skraj
horyzontu. Tak jest - Dukla, uwertura
pustych przestrzeni. Wyżej: Dukla.
Mogłabym też opowiadać o tym, jak przegoniłam
rodziców do Wólki Krowickiej oraz Lubaczowa w poszukiwaniu
rodzinnych śladów niezwykle oryginalnego i utalentowanego poety Eugeniusza
Tkaczyszyna – Dyckiego. Co sobie wyobrażałam? Że go spotkam? Nie spotkałam,
ale zostały mi w pamięci tamte krajobrazy i sporo ciekawych zdjęć.
Mam wiele innych wspomnień związanych z
tropieniem pisarzy i bohaterów literackich. I wiem, że nigdy mi to nie
przejdzie – na szczęście. Mamy nawet anegdotę rodzinną. Choćbyśmy byli w
Nałęczowie setny raz, tato nas woła i mówi: tu Judym wepchnął do sadzawki
Krzywosąda. I wszyscy wiemy, że to niekoniecznie ta sama sadzawka,
ale nikomu to nie przeszkadza. Moim największym marzeniem jest pojechać do
Drohobycza i Truskawca. I wczuć się w świat Brunona Schulza. Może kiedyś…
Kto wie?
Kirsi
Grafika:
http://news.o.pl/wp-content/i/2015/06/boleslaw-lesmian-garbus-il-jerzy-flisak-fot-janusz-zimon-bwa-galeria-zamojska-2015-06-23.jpg
https://4.bp.blogspot.com/-QeLpJJExy2Q/VDvxub42TfI/AAAAAAAAG4U/-F7NcPtjigM/s1600/DSC00314.JPG
http://www.zamosconline.pl/img/zamosc/spotkaniakultur-11-3.jpg
http://www.blog.endurome.com/wp-content/uploads/2011/08/Cergowa-5.jpg
Bardzo ciekawe hobby masz, Humanistko. Mnie nigdy nie przyszło do głowy, by pojechać tam, gdzie rozgrywa się akcja danej książki albo tam, gdzie mieszkał kiedyś jej autor. Z "Dwóch księżyców" faktycznie wyłania się przepiękny, sielski obraz Kazimierza Dolnego. Kuncowiczowa tak barwnie opisuje to miasteczko, że po przeczytaniu książki, tak jak Ty, obejrzałam jej ekranizację.
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś pojedziesz do Kazimierza Dolnego. Jesteś już po "Cudzoziemce" i "Dwóch księżycach" , więc Twoja wędrówka po mieście i okolicy będzie bardziej świadoma. Przypomnisz sobie kadry z filmu albo pomyślisz o Róży (matce Kuncewiczowej) w domu pisarki. Pójdziesz na rynek staroci i na pewno pomyślisz o Żydach mieszkających tu przed wojną. Ciągle można jeszcze dostać świecznik lub jakieś naczynia obrzędowe.
UsuńMożesz poszukać śladów różnych malarzy, którzy tu mieszkali lub odpoczywali.
Byłam w Kazimierzu już kilka razy, ale jeszcze przed przeczytaniem książek Kuncewiczowej. 😊 Nie byłam świadoma niezwykłego charakteru tego miasteczka.
UsuńBardzo ciekawy post. Ja tez bardzo często z rodzicami lub przyjaciółmi odwiedzam miejsca twórczości i zamieszkania znanych poetów pisarzy.
OdpowiedzUsuńOdwiedzanie miejsc związanych z poetą czy pisarzem to bardzo ciekawe doświadczenie. Jest to zapewne atrakcja turystyczna, ale dla niektórych to chwila spędzona z "duchem" ulubionego autora książek.
OdpowiedzUsuńMasz interesujące hobby, Humanistko! :)
Świetny post. Najbardziej zainteresował mnie wątek Bolesława Leśmiana. Nie wiedziałam, że nie lubił Zamościa. Liczę na to, że kiedyś pojadę w podróż Twoim szlakiem. Dzięki Humanistko :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu o Twoim hobby, sama zaczęłam się zastanawiać, którą z miejscowości, który z krajów opisanych w szkolnych lekturach chciałabym odwiedzić. Ku mojemu zaskoczeniu pierwsza na myśl przyszła mi Rosja, którą opisuje Fiodor Dostojewski z "Zbrodni i karze". Słyszałam, że Petersburg to piękne miasto, z wieloma cennymi zabytkami, chciałbym się przekonać, czy to prawda.
OdpowiedzUsuńPetersburg to chyba niezły pomysł. Nietrudno byłoby chodzić śladami Raskolnikowa. Pamiętasz mapkę dołączoną do powieści? Czysty żywy realizm. A Petersburg jest piękny, ale wiem to od znajomych.
UsuńBardzo ciekawy post. Życzę Ci żeby żadna z Twoich podróży Cię nie rozczarowała.
OdpowiedzUsuńAleż masz oryginalną pasję! Fajnie jest móc jednocześnie spełniać swoje marzenia i zdobywać wiedzę o świecie. Szkoda, że zamieściłaś tak mało zdjęć! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJedni zbierają znaczki, inni podróżują po górach, a jak widać są i tacy, których ciągnie do miejsc tak bliskim poetom. Nigdy nie myślałam, żeby pojechać w miejsca, w których bohaterzy literaccy przeżywali swoje miłosne uniesienia czy tragiczne chwile. Bardzo ciekawy post i interesujące hobby.
OdpowiedzUsuńCudownie, że wspólnie z rodzicami urządzacie sobie takie wycieczki. Mogę podpowiedzieć, że niedaleko Zamościa znajdują się Wojsławice znane z książek Andrzeja Pilipiuka. Nie wiem czy interesuje Cię taki typ literatury, ale pomnik Jakuba Wędrowycza - głównego bohatera cyklu powieściowego można obejrzeć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację. Już teraz o tym poczytałam, ale wcześniej nie wiedziałam. Pewnie dlatego, że nie przepadam za tym typem literatury. To jednak - oczywiście - mnie nie usprawiedliwia. Pozdrawiam - najwyraźniej - bratnią duszę.
UsuńGdy dowiedziałam się, że Leśmian tworzył w mojej niedalekiej okolicy, byłam zadowolona, ale też zdziwiona, że wcześniej nie miałam takiej wiedzy. Dzięki poznawaniu świata, takiego jak znali go pisarze, można odnaleźć coś, czym oni się zainspirowali. Można dotknąć czegoś niezwykłego, wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :) Szczerze mówiąc to masz niezwykłą pasję! Osobiście często wybieram się na różne przejażdżki ale nigdy nie pomyślałam żeby łączyć je z odrobiną wiedzy...Bardzo zainteresował mnie Bolesław Leśmian-nie wiedziałam,że nie przepadał za Zamościem...a tak z drugiej strony to ciekawe czemu go tak nie lubił...
OdpowiedzUsuńDlaczego nie lubił? To złożona sprawa i najlepiej poczytać o tym w biografii Leśmiana. (myślę, że jest w naszej bibliotece). Po pierwsze - miał duszę poety, a musiał pracować w sądzie jako notariusz. Serdecznie nie znosił tego zajęcia, a na dodatek jego współpracownik - oszust zdefraudował ponad 30 tysięcy złotych, które poeta musiał oddać, żeby nie iść do więzienia. Leśmian był traktowany przez zamościan jak dziwak. Nie był na pewno typem mieszczucha, który by się wpasował w środowisko. Pewnie, że byli tu i ludzie wyjątkowi, którzy potrafili docenić poetę, ale ilu? Do ciągłych ucieczek z Zamościa skłaniały go też względy osobiste. W Warszawie miał bowiem kochankę - Dorę Lebenthal. To był wieloletni i trwały związek. Tak więc poeta dostawał od lekarza zwolnienie i wyjeżdżał z Zamościa nawet na kilka miesięcy. Dlaczego jeszcze uciekał stąd? Poszukaj i poczytaj, bo to ciekawa historia.
UsuńO jaki fajny pomysł na spędzenie czasu. Też bym chętnie się dowiedziała gdzie moi ulubieni pisarze tworzyli swoje książki, jak te miejsca na nich wpływały :D
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, to nie sądziłam, że w moim zamiłowaniu jest coś niezwykłego. Myślałam, że to naturalne, ale teraz się orientuję, że niekoniecznie. Tak czy owak, mam to od dawna i nie sądzę, aby mi przeszło. Może rzeczywiście jestem humanistką? Czy matematyk wciąż tropi nowe, ciekawe zadania, a biolog zastanawia się nad każdą roślinką albo zwierzątkiem?
OdpowiedzUsuńCiekawy post. : ) Twoje hobby to fajny sposób spędzania wolnego czasu . Mi jak dotąd, udało się zwiedzić tylko jedno takie miejsce, a mianowicie muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolasie i mogę też dodać, że warto było tam pojechać.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie, a po drodze mija się pomnik poety w Zwoleniu. W tym miejscu - zdaje się - urodził się i mieszkał Kochanowski. Byłam tam, jednak jakoś nie utkwiło mi to w pamięci. Nie mam pojęcia dlaczego. Oczywiście, to nie jest wina miejsc, które są naprawdę urocze. Polecam.
UsuńHumanistko, podziwiam Twoje zainteresowanie, ale przede wszystkim chęci poszukiwania, poznawania miast, w których bywali pisarze czytanych przez Ciebie książek. Z wymienionych autorów znam tylko Leśmiana, aż wstyd się przyznać. Muszę jednak zacząć czytać dzieła polskich prozaików i poetów, poznawać dorobek polskiej literatury.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny sposób spędzania wolnego czasu. Robisz to co lubisz i przy okazji zwiedzasz bardzo ciekawe miejsca oraz możesz chociaż przez chwilę być "na miejscu" poety. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie również zaciekawiło Twoje hobby Humanistko. Świetnie jest odwiedzić miejsce opisane w książce, niekiedy w bardzo odległym czasie. Można wczuć się w klimat, przeżyć na nowo przeczytaną powieść, wiersz z tą różnicą, że znajdujesz się w dokładnie tym samym opisanym miejscu (o ile dopisze szczęście).
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Nie wiedziałam, że Leśmian nie lubił Zamościa. Masz bardzo ciekawe i nietypowe hobby. Fajnie jest zobaczyć takie miejsca. Ja będąc na Litwie, miałam okazję zobaczyć dom Adama Mickiewicza.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że byłaś na Litwie i jeszcze do tego widziałaś dom Mickiewicza. Ja chciałabym zobaczyć jezioro Świteź. Może ciągle tam słychać jęk zatopionego przez świteziankę niewiernego kochanka? Trochę - oczywiście - żartuję, ale przy odrobinie wyobraźni, kto wie?
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za tak oryginalną pasję, wręcz nie mogę uwierzyć w to, że wolisz jechać zwiedzać małą wioskę, niż na przykład polecieć do Paryża. Czekam na kolejne wrażenia z Twojej podróży, wyrażone w postach. Szczególnie ciekawi mnie Drohobycz i Truskawiec, gdyż aktualnie omawiamy opowiadanie Schulza "Sklepy cynamonowe" i zainteresowały mnie bogate i tajemnicze opisy tamtejszego miasteczka! :)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ciekawe hobby Humanistko. Dla kogoś uwielbiającego literaturę, takie wycieczki są bez wątpienia wspaniałym przeżyciem. Dzięki odwiedzeniu miejsc, w których rozgrywała się akcja naszej ulubionej książki możemy jeszcze bardziej poczuć klimat ukochanej lektury.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się dom Marii Kuncewiczowej, muszę przyznać, na wakacjach na pewno odwiedzę tamte okolice ale najpierw muszę przeczytać "Dwa księżyce". Ciekawe to twoje hobby no i trochę nietypowe ;)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ciekawe i niespotykane hobby. Jeszcze u nikogo takiego nie spotkałam. Bardzo spodobała mi się Twoja rodzinna anegdota;) Po przeczytaniu Twojego postu, podobnie jak kilka osób powyżej zastanawiałan się, jakie miejsce ze świata książek chciałabym odwiedzić. I chyba byłaby to Werona z utworu Szekspira.
OdpowiedzUsuńDzisiaj z klasą wybieramy się na lekcję o Leśmianie do kawiarni:) Myślę, że to również jest ciekawy sposób na bliższe poznanie jego osoby.
Chciałoby się powiedzieć: też chcę taką rodzinę ;) Ciekawy sposób na życie i przy okazji dużo uczy. Super post !
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące hobby! Kiedyś byłam na wycieczce w dworku Jana Kochanowskiego w Czarnolesie, wycieczka była bardzo ciekawa. Krajobraz i uroki dworku, które mogliśmy zwiedzać urzekły niemalże wszystkich uczniów. Uwagę wycieczkowiczów przykuł kamień, na którym tworzył podobno sam poeta! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post i interesujące hobby . ;)
OdpowiedzUsuńGdybym tylko miała więcej czasu.. sama bym tak jeździła :<
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post! :) nie powiem, jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim hobby :)
OdpowiedzUsuń