O Rąbniętych Rusałkach i Marsjanach
Niezapomniane
młodzieńcze lata!
Szkolne wspomnienia
niezapomniane!
(Artur Oppman)
(Z pamiętnika pierwszoklasistki oraz z gazetek szkolnych „Bez
Tytułu”)
Część II
Jeśli
dobrze pamiętam... przebieraliśmy się namiętnie, zawsze i
wszędzie gotowi (a raczej – gotowe) do publicznego pokazywania się w
łachmanach, prześcieradłach, wymazane od stóp do głów. Na początku była chyba
historia, przebrałyśmy się za filozofów, główny punkt programu to, oczywiście,
nie dyskusja na lekcji, tylko przechadzanie się w tych prześcieradłach po
korytarzu. Później trzeba było to uwiecznić, więc przebrałyśmy się znowu i na
długiej przerwie zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową. Rzecz jasna, Magda i ja nie
zdążyłyśmy się przebrać i w takich strojach siedziałyśmy jeszcze na polskim.
Potem był rajd nocny w noc sobótkową, plotłyśmy
wianki podobne raczej do mioteł, sterczące we wszystkie strony i w tę właśnie
noc założyłyśmy Stowarzyszenie Rąbniętych Rusałek. W podobnych wiankach chodziłyśmy jeszcze
kilkakrotnie, przy okazji różnych rusałkowych świąt, na przykład podczas
przedstawienia na pożegnanie Pani Profesor Ch. na początku kl. II (nie było to
właściwie pożegnanie, bo Pani Profesor
nigdzie od nas nie odchodziła, przestała tylko być naszą wychowawczynią, kiedy została zastępcą dyrektora, ale i tak w
ramach protestu ubraliśmy się na polski na czarno i byliśmy bardzo obrażeni). W
prześcieradłach chodziłyśmy jeszcze raz, kiedy we cztery grałyśmy chór w „Odprawie posłów greckich”, wystawianej na
rynku (jak się można łatwo domyślić, chodziłyśmy w tych strojach jeszcze jakiś
czas po Starówce). Braliśmy też udział w jasełkach, Magda przebrana za śmierć,
z trupio białą twarzą (czym ona się wtedy tak wysmarowała? maścią cynkową?),
Chomik i Ksiądz Marek G.– za pastuchów,
Leszczo – za jakiegoś strażnika.
Oczywiście, obowiązkowe było bieganie w takich strojach po szkole i robienie
zdjęć. A na Dzień Nauczyciela przedstawienie pod tytułem: „Wszyscy byliśmy
dziećmi” (mój pomysł pierwotnie brzmiał: „Wszyscy jesteśmy dziećmi”, ale
zostało to ocenzurowane). Założyłyśmy wtedy fartuszki z falbankami (takie z podstawówki), krótkie spódniczki,
białe podkolanówki, tańczyłyśmy w kółku, śpiewałyśmy piosenki i mówiłyśmy
wierszyki z książki „Ananasy z naszej klasy”. O Pierwszym Dniu Wiosny nie
piszę, bo wtedy wszyscy się przebierali, więc nas to specjalnie nie pociągało
(chociaż tak, coś tam wtedy robiliśmy).
26 X 1991,
sobota. W dzień ślubowania
robiłam gazetkę z Elką N. (Elizą). Ona – Dzień Nauczyciela, ja – jesień.
Przypomniało mi się zdanie z pewnej piosenki: „Idzie jesień – nie ma na to
rady...” Zrobiłam z tego hasło i powiesiłam. Trochę wisiało i nic. Któregoś
dnia na fizyce Pani Profesor H. zainteresowała się tym (ona zawsze wypatrzy
takie rzeczy) i spytała, dlaczego mamy takie pesymistyczne hasło. Jak zaczęła
nam wyliczać powody do radości... Można się było polać! Dzisiaj Profesor Halina
Ch. też zahaczyła o to hasło. Ale o Dzień Nauczyciela też. Twardo nie zmieniamy
gazetki. Zobaczymy, co będzie dalej.
Kiedyś
sprzątaliśmy zaplecze i znaleźliśmy wspaniałe plakaty z hasłem Gomułki. Bardzo
nam się to spodobało (my już mamy taki spaczony gust...) i chcieliśmy nawet gdzieś
powiesić, ale nie było gdzie. Powiesiliśmy za to proporczyk z hasłem: „Ludziom
dobrej roboty” i z namalowaną czerwoną różą. Trochę wisiało i też nic. Aż
wreszcie zapomnieliśmy o tym. Na którejś fizyce kochana Profesor H. zaczęła nieznacznie (jakby z niesmakiem i
zdziwieniem) spoglądać na ten proporczyk. W końcu powiedziała:
- Takie hasła były modne w latach 50-tych. One wam się podobają?!
- Tak! Tak! – potwierdziliśmy z entuzjazmem, a na przerwie odwróciliśmy
proporczyk na drugą stronę. Widniał tam ogromny... młot i kłos zboża...
Jeśli
dobrze pamiętam... jeszcze
kilkakrotnie mieliśmy nietypowe gazetki. Raz zabrałam swojemu ojcu reklamy
środków ochrony roślin: rzadkiej urody buraków, ziemniaków, rzepaków, rolników
i traktorzystów, obowiązkowo na tle złocistych pól; do tego dołożyłam napis:
„Traktory zdobędą wiosnę”. Plakat z
jakimś szogunem czy innym samurajem, z hasłem: „Giń, szkodniku!”, nie zmieścił
się już na gazetce, ale wisiał przez dłuższy czas na innej ścianie, pod
kwiatkiem. Innym razem przyniosłam pożółkłe pocztówki z wodzami przeróżnych
rewolucji (likwidowali wtedy jakąś bibliotekę, miałam więc większą ilość takich
zdobyczy), idealnie pasował do tego napis: „To Marsjanie rządzą światem”. Na
drugiej tablicy wisiały zazwyczaj materiały Stowarzyszenia Rąbniętych Rusałek
(jakby inne nie były rąbnięte):
zasuszone wianki, karteczki z zabawnymi scenkami z lekcji, humorem zeszytów,
listy do św. Mikołaja, itepe. A – oczywiście - nasza najważniejsza gazetka –
już nie ścienna, ale papierowa – to „Bez Tytułu” (organ Stowarzyszenia
Rąbniętych Rusałek), którą wydawaliśmy od II klasy i w sumie przygotowaliśmy
kilka numerów. Były tam głównie scenki z lekcji oraz wszelkie rzeczy zabawne i
absurdalne, które nas spotkały.
Spotykamy
się z entuzjastycznym przyjęciem. Klasa wyrywa sobie drugi
numer „Bez Tytułu”, który świeżo wyszedł spod kserokopiarki. Andrzej Ch. biega
po sali, wymachując swoim egzemplarzem i
krzyczy:
- Kto tu o mnie napisał?!! Kto o mnie napisał takie głupoty?!!
Aneta K. (wyłania się spod
stosu gazetek i oblegającego go tłumu): Ja! A bo co?
Andrzej Ch. (pośpiesznie): A, nie,
nic. Tak tylko się pytam...
Jeśli
dobrze pamiętam... z
malowaniem ogrodzenia było tak. Jakoś niespecjalnie dobrze staliśmy z techniki (jak nie daty wynalazków, to
projekt nowoczesnej sali lekcyjnej), a koniec roku już się zbliżał. I wtedy
pojawiła się szansa i podciągnięcia trochę ocen, i wplątania się w kolejną
przygodę. Najpierw trzeba było przynosić pędzle, za każdy pędzel coś się
dostawało (plusa czy piątkę? już nie pamiętam), przyniosłam dwa. Potem okazało
się, że pilnie potrzebna jest metalowa szczotka do zdrapania poprzedniej farby.
Mama mi gdzieś taką wynalazła, dostałam więc następnego plusa (a może nawet
piątkę). Ale najważniejsze było samo malowanie, rwałyśmy się do tego okrutnie i
wymogłyśmy na Pani Profesor Donacie G. obietnicę, że to nasza klasa będzie
malować ogrodzenie. Pani Profesor obiecała, że nas zawiadomi, kiedy to będzie.
I nagle jednego dnia patrzymy, a tu jakaś klasa robi coś przy ogrodzeniu! Przy
naszym ogrodzeniu! Zrobiłyśmy straszne zamieszanie, szukając Pani Profesor po całej szkole, wywołując ją skądś, krzycząc,
że to przecież nasza klasa miała malować. Ale okazało się, że jeszcze nie
malują, na razie tylko zdrapują farbę. Błagałyśmy, że to my musimy malować, że
nikt inny tak dobrze tego nie zrobi, żeby na nas poczekać. Dobrze, postawiliśmy
na swoim, przebraliśmy się więc w stare ubrania, ja miałam nawet fartuch
roboczy, niektórzy po prostu gazety, przespacerowaliśmy się po korytarzu i
poszliśmy malować ogrodzenie. Wymazaliśmy się strasznie, nie zdążyliśmy
pomalować tego przez jedną lekcję, ale w kilka osób bardzo chętnie zostaliśmy
po lekcjach (ze szczególnym uwzględnieniem przerwy, kiedy to pół szkoły zebrało
się, żeby zobaczyć, co robimy i dlaczego tak wyglądamy). Za malowanie też były
jakieś plusy (a może piątki) (zaraz, a może nawet szóstki!).
Aneta
K., matura 1995
Grafika: własna
Z ciekawością śledzę posty ze wspomnieniami absolwentów naszej szkoły.Uważam,owe wpisy bardzo urozmaicają bloga.Odnośnie postu- na pierwszy rzut oka widać,że klasa była pozytywnie zakręcona! Nie wiem czy sama z taką samą gorliwością brałabym się do malowania ogrodzenia...lecz zapewne była to kolejna okazja do przeżycia nowej przygody.Najbardziej rozbawił mnie fragment opisujący szkolne gazetki, Stowarzyszenie Rąbniętych Rusałek niewątpliwie miało ciekawe pomysły, jak na przykład śmieszne scenki z lekcji czy listy do św.Mikołaja.Bo kto powiedział,że szkolne gazetki muszą być nudne? Pozdrawiam i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńKolejna porcja świetnych wspomnień szkolnych! Bardzo miło i przyjemnie się to czyta. Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
OdpowiedzUsuńPost jest super, bardzo zabawny. Lubię czytać takie wspomnienia, są ciekawe a do tego można poczytać o dawnych przygodach uczniów. W dzisiejszych czasach nie jest aż tak zabawnie na przerwach, szkoda że wszyscy teraz patrzą tylko na naukę.
OdpowiedzUsuńKolejny post dotyczący wspomnień... Dotyczący historii naszego liceum, ale od tej młodzieżowej i mniej oficjalnej strony... Każdy post o tej tematyce sprawia, że jestem szczerze wzruszona i zachwycona, dlatego też zastanawiam się bardzo często co muszą czuć autorzy wszystkich pamiętników i kronik... Chyba sama muszę się przełamać i zacząć kolekcjonowaćwydarzenia, które mają miejsce w naszej klasie czy szkole... Po upływie lat będzie to dla mnie wielka skarbnica wspomnień, która niejednokrotnie wzruszy lub poprawi humor.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe wspomnienia, jeszcze milej się czyta! Szkoła nie jest tylko ośrodkiem edukacyjnym ale również rozrywkowym. Taka zabawa w szkole sprawia, że nawet nauka staje się łatwiejsza. Post super!
OdpowiedzUsuńWspaniale jest przeczytać kolejną porcję zabawnych wspomnień absolwentów naszej szkoły.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe wspomnienia, które miło się czyta, a uśmiech sam pojawia się na twarzy.
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie zapał uczniów do pomalowania ogrodzenia, ale czego nie robi się dla lepszych ocen. Pomysły na gazetki też były świetne, szczególnie ten na gazetkę wiosenną, na pewno poprawiał humor wszystkim, którzy zobaczyli taką gazetkę. Czekam na więcej wspomnień.
OdpowiedzUsuńWięcej postów ze wspomnieniami! Miło jest się czasem oderwać od zeszytów i poczytać takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńCzuję się jak bym czytał czyjś pamiętnik z dawnych lat ... nawet bardzo ciekawy pamiętnik :) a najciekawszy tematem z tego ,,pamiętnika" jest: Stowarzyszenie Rąbniętych Rusałek . Podziwiam osoby , które są w stanie wymyślić coś pożytecznego i rozrywkowego jednocześnie .
OdpowiedzUsuńJeszcze jeden post o wspomnieniach. Czytam go i nie mogę oderwać wzroku od monitora. Czytając ten post zdałam sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach młodzież podczas akademii już niechętnie zakłada śmieszne stroje takie jak na przykład prześcieradło czy inne przebrania. Wstydzą się i nie chcą ośmieszyć się przed starszymi kolegami. Jednak z biegiem lat człowiek dostrzega, że to były naprawdę dobrze spędzone lata w liceum a śmieszne przebranie podczas akademii poprawiają nam humor i przywołują dawne czasy które już nie wrócą. Kronika szkolna to naprawdę super sprawa.
OdpowiedzUsuńTo już kolejny post dotyczący wspomnień absolwentów z naszej szkoły...Z wielką przyjemnością czyta się wspomnienia z dawnych lat. Jestem bardzo ciekawa czy teraz jakaś klasa z tak wielkim zaangażowaniem chciałaby malować ogrodzenie? Wzbudziły we mnie śmiech komentarze do gazetek Pani Profesor.Prowadzenie gazetek według mnie nie jest nudne,ponieważ kiedyś byłam w sekcji gazetkowej i faktycznie trzeba poświęcić temu trochę czasu. Chciałabym aby moja klasa była zaangażowana również w życie naszej szkoły, ponieważ jest potem co wspominać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawią mnie posty z kolejnymi opiwieściami dawnych uczniów. Czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. To już drugie przeczytane wspomnienie. Zawsze zastanawiałem się jak wyglądała kiedyś nauka w naszym liceum i jakich przygód doświadczali jej uczniowie. Teraz już wiem że z pewnością nie mieli czasu na nudę :)
OdpowiedzUsuńMoje przemyślenia zmierzają w tym samym kierunku.
UsuńKolejny post o wspomnieniach starszych roczników, po przeczytaniu postu można stwierdzić że klasa była bardzo zgrana i lubiła sobie pożartować.Dobrze czasem przeczytać co się wyprawiało kilka lat temu w naszej szkole.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, wspomnienia pozostają zawsze ,ale najtrwalsze są te śmieszne i nietypowe, jak przebrania w opisane w tym poście. Obecnie raczej mało realne są takie zachowania w śród uczniów naszej szkoły, ale może spróbujmy czasem pójść w ślady naszych poprzedników???
OdpowiedzUsuńWspomnienia uczniów I LO są częścią historii naszej szkoły. Dzięki nim można dowiedzieć się jak zachowywali się uczniowie w dawnych latach,jaka panowała atmosfera. Mam nadzieję, że kiedyś także będę wspominał bardzo dobrze moją szkołę średnią.
OdpowiedzUsuńale się uśmiałam! to dopiero musiał być szalony rocznik!
OdpowiedzUsuńjak sobie pomyślę, co mogłaby w tej chwili czuć osoba z tej klasy, czytając to dziś, to aż zazdroszczę tak ciekawych wspomnień :)
Posty związane ze wspomnieniami mogę porównać nawet do paru kartek dobrej książki, pamiętnika. Posty tego typu czyta się zdecydowanie przyjemniej.
Mam nadzieję, że miło będę wspominała moją klasę w przyszłości :) i nie tylko ja, rzecz jasna.
Oby profesorowie poradzili sobie z naszą kochaną liczną klasą! :D
pozdrawiam.
Poradzą sobie, bądź spokojna! Trafiłaś pod skrzydła fachowców.
UsuńKażdy rocznik jest inny, żadnego nie można porównywać do poprzednich. Inni ludzie i inne szalone pomysły. Czytając te wspomnienia uświadomiamy sobie że każdy był kiedyś młody! Nasi rodzice czy nawet dziadkowie, którzy przekraczali te progi przez okres LO jak my teraz. Może kiedyś to nasze wnuki będą czytać kroniki i opowieści o najlepszym okresie w naszym życiu, mam nadzieję że zapiszemy się z chlubą i humorem w historii szkoły :)
OdpowiedzUsuńDobrze napisane! Fajnie tak potem wspominać.. Z pokolenia na pokolenie te wspomnienia się zmieniają, ale każde z pewnością są niezapomniane i niezwykłe dla tego, kto je przeżywa :) Trzeba doceniać każdą chwilę i niczego nie żałować! Pozdrawiam.
UsuńMożna się uśmiechnąć ale i tak nic nie przebije profesora przybijającego gwoździe granatem :D
OdpowiedzUsuńTakich właśnie nauczycieli się zapamiętuje! Inteligentnych, dowcipnych, niebanalnie prowadzących lekcje. Bezbarwni - zacierają się w pamięci.
UsuńŻadnemu pokoleniu nie trzeba tłumaczyc, że szkoła zdecydowanie nie skupia się tylko na nauce... :) A już szczególnie nie w naszej pamięci. Dobry humor i dystans do siebie to podstawa wspaniałych wspomnień.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego postu można stwierdzić, że ma Pani cudowne wspomnienia ze szkolnych lat! A te śmieszne sytuacje i różne wygłupy muszą wywoływać na Pani twarzy (oraz na mojej po przeczytaniu Pani wspomnień) ogromny uśmiech :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe wspomnienia. Widać,że ten rocznik był szalony i energiczny.Uczniowie ci przeżyli wspólnie wiele niezapomnianych przygód.Uważam,że warto prowadzić kronikę klasową, która dostarcza wiele cudownych wspomnień.
OdpowiedzUsuńWspomnienia dawnych uczniów zawsze ciekawią następne pokolenia, więc cieszę się, że ostatnio jest więcej postów na ten temat. Szkoda, że teraz jest mniej takich zabawnych akcji. Jednak mam nadzieję, że będziemy równie miło wspominać nasze lata nauki w tej szkole.
OdpowiedzUsuńKolejna porcja wyjątkowych wspomnień którą czyta się z wielką przyjemnością po dniu pełnym nauki.
OdpowiedzUsuńKolejny wspaniały post, który zawiera w sobie wiele ciekawych i śmiesznych historii z przeszłości. :)
OdpowiedzUsuńDzięki refleksjom absolwentów naszej szkoły możemy bliżej poznać jej historię. Mam nadzieję, że opuszczając mury szkolne również będę miała zbiór tak wspaniałych wspomnień z czasów licealnych.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł aby umieszczać takie posty. Dzięki temu możemy dowiedzieć się trochę na temat poprzednich uczniów i jak wyglądają ich wspomnienia z tamtych lat.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry post, historia o malowaniu ogrodzenia była naprawdę ciekawa. Czekam (mam nadzieję, że się ukaże) na trzecią część.
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawy post ! Miło jest poczytać wspomnienia osób,które kiedyś uczęszczały do naszego liceum. Natomiast my sami, za kilka lat będziemy powracać pamięcią do czasów licealnych.
OdpowiedzUsuńMiło jest poczytać posty, wspomnienia, które są przepełnione zabawnymi przygodami! Zdecydowanie poprwiają humor.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, miło poczytać takie wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńTaka zgrana klasa, pewnie się nie nudzili
Ciekawie czytać o wcześniejszych rocznikach, jak to wyglądało :)
Te wspomnienia są prawdziwie ciekawe. Przyjemnie się je czyta. Prosimy o więcej!
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy artykuł. Dzięki zgranej klasie, pozostało wiele wspomnień.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się nazwa grupy tych dziewcząt i śmiało mogę powiedzieć, że w mojej klasie również jest kilka takich rusałek. ;)
OdpowiedzUsuńKolejna dawka ciekawych wspomnień. Wspaniały artykuł. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam odwagę dziewcząt. Nie wiem, czy zebrałabym w sobie siłę i motywację, aby wyjść w takich strojach na rynek. Aczkolwiek uwielbiam ludzi kreatywnych. Przez przepełnienie głowy wieloma cudownymi pomysłami, zarażają wszystkich dookoła pozytywną energią, której dzisiaj niestety bardzo brakuje. Szkoda, że dzisiaj tak rzadko spotykamy spontaniczność i radość wśród ludzi...
OdpowiedzUsuńBardzo poruszają mnie posty ze wspomnieniami z dawnych lat. Można dojść do wniosku,że każdy rocznik wniósł coś szalonego do naszego LO. Mam nadzieję,że my także zapiszemy się na kartach historii naszej szkoły.
OdpowiedzUsuńOjej co za dawka coraz ciekawszych wspomnień. Z tego co czytam, nie było nudów, ale to dobrze. Lubię jak coś się ciągle dzieje :)
OdpowiedzUsuń