Intertekstualność w filmie
(przysłowie arabskie)
W Centrum Kultury Filmowej
„Stylowy” wysłuchaliśmy wykładu na temat intertekstualności
oraz obejrzeliśmy film ilustrujący to zagadnienie. Wiemy
już teraz, że intertekstualnością są
wzajemne relacje między dwoma bądź wieloma tekstami kultury, obecność jednego
tekstu w innym. W każdym tekście kultury są obecne inne teksty. Ich
relacje mogą być różne: kontynuacja, naśladownictwo, przekształcenie, polemika.
Bywają więc wykorzystywane: trawestacja, parodia, pastisz, cytat, aluzja.
Intertekstualność może się odnosić tylko do pewnych elementów tekstu kultury
lub obejmować jego całość.
Co oznacza pojęcie tekst kultury? To tekst będący dobrem
zbiorowym, zachowywany, przekazywany i wzbogacany przez kolejne pokolenia. To
wynik współdziałania i twórczej aktywności wielu pokoleń, zdolny do
rozprzestrzeniania się i rozwoju. Teksty mają wymiar materialny i duchowy,
jednostkowy i globalny. Wymiar materialny to: książka, obraz, rzeźba, taśma
filmowa, zapis nutowy. Wymiar duchowy oznacza, że tekst wyraża idee, kształtuje
postawy, oddziałuje na intelekt i emocje.
Bez wątpienia wielu z nas niejednokrotnie oglądając jakiś film zauważyło, że występują w nim mniej lub bardziej zauważalne odwołania do innego utworu. Mogą dotyczyć gatunku, kreacji bohaterów, muzyki, ujęcia scen, języka, tematu. Właśnie takie zabiegi nazywamy intertekstualnością. Jednym z najlepszych przykładów, w których występuje to zjawisko, jest seria filmów o Robin Hoodzie. Pierwszy raz znany nam wszystkim bohater, który okradał bogatych, by dzielić się z biednymi, pojawił się na ekranach kinowych już w 1922 roku. Od tamtej pory powstało ponad 15 filmów o tej tematyce. Większość z nich ma wiele podobieństw z pierwowzorem. Najważniejszą wspólną cechą jest wygląd tytułowego bohatera. We wszystkich filmach o Robin Hoodzie strój bohatera jest wzorowany na tym, w jakim występował Douglas Fairbanks w 1922 roku. Mało tego, każdy kolejny reżyser główną rolę przydzielał aktorowi o podobnym do Fairbanksa wyglądzie. Zdarza się również, że reżyser decyduje się na użycie intertekstualności w celu ocenienia lub czasami nawet ośmieszenia filmu, który komentuje. Tak było w przypadku filmu Robin Hood:Faceci w rajtuzach, w którym grający tytułową rolę Anglik- Cary Elwes, w pewnym momencie mówi: Ja, w przeciwieństwie do innych Robinów Hoodów, mówię z idealnym, angielskim akcentem. To aluzja do roli Kevina Costnera, występującego w filmie Kevina Reynoldsa Robin Hood - książę złodziei z 1991 roku. Powstała w 1993 roku komedia Mela Brooksa Robin Hood: Faceci w rajtuzach jest parodią poprzednich filmów z tej serii. Jak łatwo się domyślić, w niej również można bez problemu zauważyć liczne odwołania do wcześniejszych realizacji.
Nie zawsze jednak intertekstualność dotyczy relacji film - film. W filmach stosowane są często odwołania do innych tekstów kultury (muzyki, malarstwa, literatury czy rzeźby). Takie nawiązania można znaleźć na przykład w Weselu Andrzeja Wajdy, czyli ekranizacji dramatu Stanisława Wyspiańskiego. W filmie występują nawiązania do malarstwa. Wyspiańskiego –Autoportret, Chochoły, Eliza Pareńska, Śpiący Staś, Głowa Helenki, Dziewczynka za oknem. Aleksandra Gierymskiego - Trumna chłopska. Jana Matejki - Stańczyk, Wernyhora, Rejtan, motyw kosynierów. Jacka Malczewskiego - Melancholia, Błędne koło. Włodzimierza Tetmajera – Muzykanci w Bronowicach.
Po wykładzie - jako przykład
stosowania intertekstualności - obejrzeliśmy film Nietykalni w reżyserii
Briana de Palmy. To film amerykański z 1987 roku. W głównych rolach – same tuzy
kina: Kevin Costner, Robert de Niro, Sean Connery i Andy Garcia. Sean Connory
otrzymał na rolę w tym filmie Oskara oraz Złoty Glob. Muzykę skomponował
Ennio Morricone. Film opowiada historię grupy agentów walczących z
nielegalnym handlem alkoholem w latach 30. XX wieku. Najłatwiej zauważalnym
przykładem omawianego przez nas zjawiska jest moment, którym agent prowadzący
śledztwo trafia na dworzec, na którym dochodzi później do strzelaniny. W tym
momencie pojawia się nawiązanie do radzieckiego filmu niemego nakręconego w
1925 roku przez Siergieja Eisensteina Pancernik Potiomkin. W Nietykalnych
przywołana została najbardziej znana scena z filmu Siergieja Eisensteina, w
której została przedstawiona masakra ludności na odeskich
schodach urządzona przez żołnierzy carskich. Przez dłuższy czas widzimy wózek z
dzieckiem, który po rozpoczęciu strzelaniny zjeżdża powoli w dół schodów. Ta
legendarna scena została również wykorzystana w wielu innych filmach: Déjà
vu Juliusza Machulskiego i Steps Zbigniewa Rybczyńskiego. Oglądając
film, cały czas mieliśmy wrażenie, że podobne sytuacje lub podobnych
bohaterów już widzieliśmy – w filmach gangsterskich lub westernach. Szkoda, że
po pierwszym seansie nie wszystkie analogie mogliśmy rozszyfrować.
Naszym zdaniem, wszyscy
uczniowie powinni brać udział w tego typu lekcjach. To nie tylko
rozrywka, ale też ważna wiedza podana w nieschematyczny, a więc
interesujący sposób. To etap przygotowania się do egzaminu maturalnego, w
którym chodzi o jak najlepsze wyniki. Ale nade wszystko chodzi o to , by
rozwijać się kulturalnie, jak na licealistów przystało.
Asia i Paweł
Grafika:
http://img.iap.pl/s/67/204531/Edytor/Image/phpThumb_generated_thumbnailjpg.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNhjnl_1Nhx-KWWOwJz8HlmZRKK4K3ksQL4ofBZZAMN69qtDC4XYZTl879zWnlfns6W7HoDSCWLoW-5YWp7uHKEZe3W61pNyu4qMYGNAZ58UOUvr86kJ0Kne6o_srPXDcLYAGDVm3A0Odr/s1600/wajdatrumnach%25C5%2582opska.JPG
http://klp.pl/admin-malarstwo/images/grafiki/6266.jpg
Lekcja była bardzo ciekawa, a pani która mówiłam miała głos który w pewien sposób hipnotyzował (coś jak u opowiadaczy bajek). Często oglądając jakiś film mam wrażenie ze już to gdzieś widziałam, to jest do czegoś podobne, dzięki tej lekcji wiem w końcu jak to się nazywa (intertekstualność). Na początku filmu myślałam ,,co to jest? jak ja nienawidzę takich filmów" ale po jakichś 10-15 minutach naprawdę mnie wciągną i po prostu wgapiałam się w ekran chłonąc każde słowo. Tak więc polecam ten film innym i zachęcam do brania udziału w takich zajęciach, bo to naprawdę coś.
OdpowiedzUsuńŚwietny post :)
OdpowiedzUsuńCo do samej lekcji w kinie, to było ciekawie i sądzę,że powinno być więcej takich wyjść, gdyż dzięki nim możemy się czegoś ciekawego nauczyć :)
Również byłam na tych zajęciach. Autorzy!!!, napisaliście: "Tak było w przypadku filmu Robin Hood - książę złodziei, w którym odgrywający tytułową rolę Kevin Costner (Amerykanin) w pewnym momencie mówi: Ja, w przeciwieństwie do innych Robinów Hoodów, mówię z idealnym, angielskim akcentem".", a jednak wciąż mam wrażenie, że mówił to ten "w rajtuzach", a Książę złodziei był całkowicie inaczej przedstawiony.
OdpowiedzUsuńMasz rację Skarpeto ;) Tę kwestię wypowiedział Cary Elwes w filmie "Robin Hood: Faceci w rajtuzach" w reżyserii Mela Brooksa. Cieszę się, że czytelnicy naszego postu są tak uważni. Szybko poprawimy błąd w poście. Pozdrawiam!
UsuńDroga Skarpeto. Rzeczywiście masz rację, popełniliśmy błąd. Ta kwestia rzeczywiście pojawia się w "Facetach w rajtuzach". To zdanie wypowiada Cary Elwes, który jest z pochodzenia Brytyjczykiem. Jest ono komentarzem do roli Kevina Costnera, który odgrywał główną rolę w filmie "Robin Hood - książę złodziei". Przepraszamy za niedopatrzenie. :)
UsuńDzięki waszemu opisowi lekcji twierdzę, że była bardzo interesująca.;) Szkoda, że nie uczestniczyłam w tym wyjściu do kina. Jednak po przeczytaniu artykułu wiem, co straciłam. Świetny post.^ ^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Lekcja w kinie to bardzo dobry pomysł. Cieszę się, że mogłam brać udział w tym wydarzeniu. Można obejrzeć ciekawy film, a przy tym dowiedzieć się czegoś nowego. :)
OdpowiedzUsuńRównież uczestniczyłam w tym wykładzie. Sam wykład raczej mi się podobał, choć nie lubię takich "suchych" faktów. Za to bardzo podobał mi się film ,,Nietykalni", bo uwielbiam filmy akcji i również jestem jak najbardziej na tak, odnośnie takich wykładów :)
OdpowiedzUsuńJeśli ten wykład to były "suche fakty", to ja jestem chińska księżniczka. Każde niemal zdanie było poparte fragmentem filmu. Kobieta pięknie mówiła, z cudowną wręcz dykcją! Każda lekcja mogłaby tak wyglądać. Co miała jeszcze dla Ciebie zrobić, żeby nie było sucho, tylko "mokro"? Rozebrać się? Zatańczyć kankana? Dorośnij!
UsuńTo, że Tobie się podobało, nie znaczy, że każdemu miało podobać ;) Wcale nie stwierdziłam, że ta kobieta źle mówiła, tylko nudzą mnie wykłady i rodzaje intertekstualności. Cziluj koleżanko, rozebrać możesz się sama, jeśli masz potrzebę :)
UsuńJakie Biedactwo! Nudzą je wykłady i rodzaje intertekstualności! Pewnie zmusiła Cię do pójścia do kina wredna polonistka. Biedne znudzone dziecko. Jak mówiłam, tylko rozbieranie albo kankan! Na drugi raz nie idź i nie rób obciachu swoim koleżankom. A przy okazji zaoszczędzisz parę złotych na popcorn, gdy pójdziesz ze swoją paczką na jakiś odjazdowy film. Najwyraźniej jeszcze nie dorosłaś do programu liceum.Też Cię pozdrawiam!
UsuńLicealistko, opanuj się! Może akurat Twoja przedmówczyni nie przepada za wykładami na temat filmu, literatury, intertekstualności, etc. To jej zdanie i jej wybór. Przypomnę, że w kinie były klasy o różnych profilach. Obciach robisz Ty, wypisując takie rzeczy. Mnie bardzo podobał się i wykład, i film. Kobieta prowadząca zajęcia miała faktycznie piękny głos, miły, spokojny, ale i donośny. To, co przedstawiała, również mnie zainteresowało. "Nietykalni" to film akcji, a ja jestem miłośniczką tego rodzaju filmów. To była najlepsza lekcja w kinie - jak dla mnie. :)
UsuńDoris! Coś Ty taka wyrozumiała dla znudzonych panienek i kawalerów? Nauczyciele się starają zorganizować coś ciekawego, aby młodzież się rozwijała i prezentowała sobą jakiś poziom, a ona bez żenady stwierdza, że coś jest głupie albo nudne. Ciekawe, że akurat Ty się nie nudziłaś! Liceum oznacza określone wymagania intelektualne, poniżej których nie można zejść, bo wtedy jest zwykła zawodówka. Najwyższa pora, aby młodzi ludzie to zrozumieli. Jakaś dziwna moda nastała, że wstydzą się ci, którzy się uczą, a z podniesioną głową chodzą lenie. Bardzo dobrze Licealistka podsumowała postawę *dreaming*. Na przyszłość niech się zastanowi, zanim coś napisze. A co do profilów, to wcale nie jest powiedziane, że humaniści (zwłaszcza w ostatnich latach) są w czymś lepsi od innych. Znam bardzo oczytanych ludzi z bil-chemu oraz mat-fizu i nic nieczytających humanistów.
UsuńLegens, po prostu rozumiem, że mógł ten wykład kogoś nie zainteresować. Myślę też, że *dreaming* miała prawo napisać to, co napisała. Jak już mówiłam, zajęcia w kinie mi się podobały, ponieważ lubię takie filmy, lubię takie zajęcia i lubię panią, która te wykłady prowadziła. A ktoś może mieć inne zdanie na ten temat i to toleruję.
UsuńWspominając o profilach, chodziło mi o to, że mnie na przykład nie zaciekawiłyby warsztaty fizyczne. Dlatego staram się zrozumieć osobę, którą nie zainteresowały wykłady na temat intertekstualności. Choć wiem, że polski wszyscy zdają na maturze i muszą oni być przygotowani na różne pytania z zakresu literatury, sztuki, etc.
UsuńŚledzę Waszą dyskusję i chcę dorzucić swoje obserwacje. Mam wrażenie, że najbardziej nudzili się na wykładzie ci, którzy zabawiali się telefonami. Mogli się też nudzić tacy, którzy nic z wykładu nie zrozumieli. A nie zrozumieli ci, którzy nie oglądają niczego wartościowego ani nie czytają. Mądrość na nikogo nie spłynie sama jak manna z nieba. Trzeba jej pomóc, a to z kolei wymaga wysiłku i jak najrzadszego nudzenia się. Tak uważam.
UsuńMyślę, że wykład był dosyć zrozumiały, przynajmniej powinien być.
UsuńBył zrozumiały dla znających "Wesele" i jego związki z malarstwem. Dla tych, którzy słyszeli o Wyspiańskim, Malczewskim, oglądali jakieś części filmu o Robin Hoodzie itd. Wreszcie dla tych, którzy się wsłuchiwali w wykład, a potem jeszcze poczytali trochę na ten temat, choćby w Internecie.
UsuńNie znasz takich, którzy po trzech latach gimnazjum i dwóch latach liceum nie potrafią znaleźć podmiotu lirycznego albo metafory? Spójrzmy prawdzie w oczy i nie udawajmy, że do liceum chodzą sami geniusze i pracusie. Przykro mi, że to muszę stwierdzić.
W pełni się z Tobą zgadzam, Oppositus.
UsuńTo, że ktoś się znudził jest dla mnie normalne- każdy lubi co innego. Jak już wspomniałyście, w liceum nie każdy potrafi się zachować i nie każdego interesuje jego przyszłość. To przykre, ale się zdarza.
UsuńLekcja w kinie bardzo mi się podobała. Popieram zdanie kogoś tutaj wyżej, ze takich wyjsc powinno być jak najwięcej, gdyż bardzo rozwijają i są pozytywnym urozmaiceniem szkolnej codzienności.
OdpowiedzUsuńCiekawy post.;)
OdpowiedzUsuńTaka ciekawostka.;D
OdpowiedzUsuńPierwsza publiczna projekcja wykonanego kinematografem filmu odbyła się 28 grudnia 1895 roku w paryskim Salonie Indyjskim Grand Cafe, gdy wyświetlono dwuminutowy obraz pt. Wyjście robotników z fabryki Lumière w Lyonie, a później m.in.: Śniadanie, Polewacz polany i Wjazd pociągu na stację w La Ciotat. Data ta oficjalnie uznawana jest za moment narodzin kina.
Skoro zaczęłaś, to i ja czegoś poszukałam.;3
UsuńPierwszy aparat do utrwalania scen ruchomych (tak zwany kinetoskop) zbudował w 1892 roku Thomas Alva Edison. Jeszcze wcześniej w 1886 roku działający prototyp takiego aparatu skonstruował urodzony w Polsce Ottomar Anschütz, według innych źródeł przypisuje się to także Polakowi Stanisławowi Jurkowskiemu.
Nie będę gorsza i tez coś znalazłam. =)
Usuń-W 1922 roku opatentowano metodę zapisu dźwięku (udźwiękowienia) na taśmie filmowej, co wpłynęło na szybki rozwój sztuki kinematograficznej pod względem technicznym, jak i artystycznym. Pierwszy fabularny film dźwiękowy – Śpiewak jazzbandu Alana Croslanda powstał dopiero pięć lat później – 6 października 1927 roku.
Ciekawy post jak lekcja i film.;) Dziewczyny dzięki waszym komentarzom dowiedziałem się kilku interesujących rzeczy.
OdpowiedzUsuńDzięki.;)
Bardzo dobre podsumowanie, informacje podane podczas lekcji w kinie na pewno się kiedyś przydadzą.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie była bardzo ciekawa. Dużo ciekawych informacji, które mogą przydać się na egzaminie maturalnym. Warto dodać, że prohibicja została zniesiona w 1933 roku, co było jednym z haseł kampanii wyborczej Franklina Roosvelta.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie była niesamowicie interesująca. Na pewno się w przyszłości przydadzą. Myślę, że większość osób (a w tym ja), nie miało pojęcia o licznych nawiązaniach różnych dzieł.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie była, niezmiernie ciekawa, bardzo dużo można było się z niej dowiedzieć a tenże wpis bardzo dobrze streszcza owo wyjście do kina.
OdpowiedzUsuńTa lekcja była bardzo ciekawa :) miło się tego wykładu słuchało :) niestety film mi się nie podobał :c i niestety kawałek przespałam...
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie była bardzo interesująca. Ciesze się, że mogłam brać w niej udział. Pani prowadząca wykład miała świetny głos, miło się słuchało. Film "Nietykalni" nie podobał mi się. Nie przepadam za takimi filmami.
OdpowiedzUsuńGłos pani prowadzącej wykład był zarówno "subtelny", jak i stanowczy, aż chciało się jej słuchać. Post stanowi świetne przypomnienie i utrwalenie informacji uzyskanych podczas lekcji w kinie. :)
UsuńBardzo podobał mi się wykład, głos pani prowadzącej aż zachęcał do słuchania:) Cieszę się, że nasza szkoła daje możliwość uczestniczenia w takiej formie zajęć. Na pewno przyda nam się to na maturze. Jednak film nie przypadł mi do gustu, ponieważ tak jak osoba powyżej, też za takimi nie przepadam.
OdpowiedzUsuńPani ma tak miły głos, że można słuchać jej godzinami! :)) Wykład bardzo ciekawy, szczególnie przypadł mi do gustu film na podstawie obrazu „Droga na Kalwarię” Pieter Bruegel
UsuńŚwietnie, że rozpoznałaś obraz i malarza, jednak jego imię i nazwisko należy odmieniać. Pieter (Piotr) Breughel (Bruegel), Pietera Breughla (Bruegla).
OdpowiedzUsuńKażda lekcja w kinie uczy nas czegoś pożytecznego. Świetny post. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię lekcje w kinie, z chęcią pójdę na kolejną, gdy tylko nadarzy się okazja. Ciekawy post.
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie to bardzo interesująca forma przekazywania wiedzy. Dowiadujemy się o różnych pojęciach związanych z ekranizacją, które mogą nam się w przyszłości przydać. Bardzo dobry post, pokazuje że kino nie tylko cieszy ale i uczy.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie to bardzo ciekawy i przyjemny dla oka i uszu sposób przekazania wartościowych informacji. Z pewnością metoda "uczyć i bawić" jest jedną z moich ulubionych i uczniowie mogą być wdzięczni postępowi technologicznemu za to, że takie lekcje w kinie w ogóle mogą się odbywać!
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie są naprawdę ciekawymi doświadczeniami. Na pewno jest to coś różniącego się od typowych lekcji w szkole, czy prywatnego wyjścia do kina. Z chęcią wzięłabym ponownie udział w kolejnej takiej lekcji :)
OdpowiedzUsuńOstatnio nasza klasa również brała udział w takiej lekcji w kinie. Lekcja ta dotyczyła wpływu reklam na zachowanie człowieka, najpierw odbył się wykład a następnie obejrzeliśmy film pt."Czeski Sen". Uważam że takie lekcje w kinie są o wiele bardziej ciekawsze niż te zwykłe w szkole, w klasie.
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie znacznie się różnią od tych w szkole, ponieważ połączone są ze scenami z filmów. Prowadzący zachęca do słuchania i uczestniczenia w lekcji. Po wykładzie oglądamy film dotyczący tematu lekcji. Jest to ciekawy sposób nauki.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post.Moim zdaniem lekcje w kinie są bardzo potrzebne,kształtują one światopogląd na niektóre sprawy.Ostatnio byliśmy na takiej lekcji której głównym tematem był wpływ reklam na człowieka.Myślę,że po tym spotkaniu będziemy bardziej świadomymi konsumentami.:)
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie są bardzo pouczające! Ostatnio dowiedziałam się jak człowiek ulega pokusom reklamowym. Zainteresował mnie cytat Marshalla McLuhana "Reklamy nie są przeznaczone do świadomego odbioru. Są to pigułki, które działają na podświadomość i rzucają na ludzi hipnotyczny czar".
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam okazję być na tego typu lekcji.Spotkanie dotyczyło mediów,a konkretnie języka reklamy i narzędzi perswazji. Aktor,który prowadził to spotkanie powiedział,że dobra reklama powinna opierać się na szczęściu,wywoływać emocje,zainteresować.Z chęcią poszłabym na kolejną lekcję.
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie są pożyteczne , ponieważ prowadzący ma możliwość zaprezentować to o czym mówi na ekranie kinowym i uczestnicy mogą lepiej zrozumieć niektóre rzeczy. Po wykładzie można obejrzeć film , który jest podsumowaniem całej lekcji.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak wy, ale ja zawsze czuję pewną dumę jak zauważę taką zależnośc. Mam też wtedy świadomośc, że reżyser usiłował "włożyc" w film pełnię środków przekazu, by jak najlepiej oddziałac na adresata. Wiele tekstów kultury znamy przecież nie tylko ze szkolnych podręczników, ale z codzienności i kojarzą się nam one z pewnym utartym schematem - przykładem może byc obraz przedstawiający Monę Lisę, który wszystkim chyba kojarzy się ze skromnym pięknem kobiety i tajemniczością, nierozwikłanymi zagadkami. Im więcej tekstów kultury w filmach tym lepiej!
OdpowiedzUsuńMiałam okazję uczestniczyć w podobnej lekcji .Było to niesamowite przeżycie i z cała pewnością długo pozostanie w mojej pamięci. Myślę
OdpowiedzUsuń,że każdy powinien przeżyć lekcje w kinie by być bardziej świadomym konsumentem .Z chęcią wzięłabym ponownie udział w kolejnej takiej lekcji.
Autorzy tego wpisu wspomnieli, że intertekstualność jest bardzo często stosowana w tekstach kultury. Zdecydowanie się z tym zgadzam. Myślę zresztą, że wiele innych osób to również zauważa. Sprawia to, że filmy są ciekawsze, mają szersze znaczenie, sprawia, że filmy zastanawiają. Jeśli zaś chodzi o lekcję w kinie to uważam, że zawsze jest to dobre doświadczenie, niezależnie od tematyki takiego spotkania.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie.. Ostatnio miałam możliwość być na takiej lekcji i nie żałuję. Są ciekawie prowadzone, a na koniec można obejrzeć podsumowujący film "pouczający".
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie to naprawdę ciekawa inicjatywa.Ostatnio nawet miałam okazję w takiej uczestniczyć,projekcję filmu poprzedzono krótką lekcją na temat reklamy która doskonale wprowadziła nas w klimat obrazu.Mam nadzieję,że takich lekcji w kinie będzie więcej :)
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie są bardzo przydatnym doświadczeniem. Dzięki urozmaiceniu wykładu wieloma krótkimi filmikami nauka staje się znacznie łatwiejsza oraz przyjemniejsza. Dzięki użytym materiałom multimedialnym szybciej i więcej zapamiętujmy, a wyniesiona z wykładu nauka pozostaje w nas na dłużej.
OdpowiedzUsuńLekcje w kinie to świetne doświadczenie. Tydzień temu sam miałem okazję w takiej lekcji uczestniczyć. Wiele się dowiedziałem i mam nadzieję, że będzie więcej takich wyjść!
OdpowiedzUsuńKażda lekcja w kinie na jakiej byłam czegoś mnie nauczyła, lecz nie słyszałam o czymś takim jak interseksualność i bardzo mnie to zaciekawiło. Po przeczytaniu tego postu uświadomiłam sobie, że niejednokrotnie się z tym spotkałam tylko nie wiedziałam jak to nazwać. Bardzo przydatny i interesujący wpis.
OdpowiedzUsuńLekcja w kinie to bardzo ciekawa forma nauki, inna niż normalna lekcja w szkole. Możemy dowiedzieć się dużo ciekawych rzeczy na dany temat. Moim zdaniem uczniowie chętniej uczestniczą w tych zajęciach i sam, kiedy tylko jest taka okazja chciałbym w nich uczestniczyć, choć nie zawsze mam na to czas. Super, że taki post został napisany, gdyż może się z niego dowiedzieć jak przebiega takie spotkanie.
OdpowiedzUsuń