24 września 2014

Kącik młodego historyka


    Śmiech jako broń

      
          

 
…śmiech ludzki jest zabójczą bronią,
Więcej on strącił koron z głów posępnych,
Niż ci się zdaje: o! śmiech to gadzina,
Która się w sercu wyśmianego kryje
I tam go kąsa, kąsa, do krwi kąsa,
Aż wreszcie siły w człowieku omdleją
I powie sobie: Jestem zwyciężony
   (Juliusz Słowacki)


Dlaczego Polacy, mimo klęski wrześniowej, kpili z okupantów?  Można tu przytoczyć słowa anonimowego autora, które wiele wyjaśniają.  Światełko jakieś błyska w chmurze,//mniej jakoś ciąży chamski but,//kiedy przeczyta się na murze// krótkie, cieszące wzrok: kaput.

Od czasów antyku wiadomo, że śmiech jest potężną bronią – wykpiwa wady i łagodzi lęk. Bardzo szybko powstały więc  szydercze dowcipy – szeptane, wydawane w konspiracyjnych pismach, rysowane na murach.  Ryszard Marek Groński pisze: Zwycięzców nazywano krótkobytkami. Kolumny nekrologów zabitych na frontach niemieckich żołnierzy nazwano marmoladą , później rąbanką. Rozstawione na placach głośniki – szczekaczkami. „Nowy Kurier Warszawski" zyskał miano szmatławca, jego odpowiednik „Goniec Krakowski” był Podogońcem. O foksdojczach mówiło się foksy, o szantażystach – szmalcownicy. Litera V, mająca symbolizować hitlerowskie zwycięstwa, opatrzona została komentarzem: V klasa loterii, milion już padł.
Tzw. motylek rozlepiany na murach (obrazek obok) wykpiwał  czytelników „Nowego Kuriera Warszawskiego”.
Pojawiły się humory, które były przeznaczone dla różnych odbiorców. Opowiadały o ówczesnym  życiu oraz  wyrażały nastroje ulicy. Poeta Wacław Bojarski mówił:  Śmiech – zdrowa, wesoła pogarda dla ciemiężyciela – to pierwsza oznaka siły ciemiężonego. Oto kilka dowcipów z czasów okupacji. ** Ile lat będą bili się Niemcy? – Pół roku z Anglią, pół roku z Sowietami i 49 lat – w piersi.
** Dlaczego Niemki noszą czarne majtki? – Obowiązuje zarządzenie o zaciemnieniu miejsc rozrywkowych.
**Zniszczę Sowiety i komunizm – mówi führer. – Zniszczę III Rzeszę i faszyzm – mówi Stalin. Przysłuchujący się temu Churchill wznosi oczy do nieba i mruczy: – Daj Boże, żeby wasze życzenia się spełniły.  ** Tramwaj. Na stopniach wisi dwóch warszawiaków. – Cześć Stachu, co robisz? – Jakby ci to… Handluję. A ty, co robisz Franiu? – Ja?  Ja się ukrywam!
 
Nie tylko takie dowcipy pozwalały przetrwać wojnę. Dotyczy to również napisów i rysunków pojawiających się na murach, plakatach czy w prasie podziemnej. To była jedna z form walki. Rysunki nie tylko doprowadzały do wściekłości Niemców, ale i podtrzymywały na duchu Polaków. Jednak należy pamiętać, że za takie działania można było stracić życie. W okresie okupacji powstawało wiele pism satyrycznych: "Szpilka", "Biały koń", "Nowa mucha" lub "Lipa". Drukowano wiersze, fraszki oraz felietony, dzięki którym wielu młodych artystów debiutowało pod pseudonimami, na przykład Stanisław Ryszard  Dobrowolski  jako  Giez. Bywało również, że swoje utwory publikowali mieszkańcy getta - zamkniętej dzielnicy Warszawy. Tworzeniem napisów na murach zajmowała się głównie młodzież z Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”. Ta organizacja jest Wam znana z książki Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec”. Aktywność żołnierzy podziemia nie ograniczała się do malowania kotwic Polski Walczącej i karykatur Hitlera, ale również z druku i kolportażu ulotek i wyklejanek na szybach, tak zwanych motylków. Czytamy na jednym z wielu motylków: Warszawskimi ulicami chodzą szkopy ze świniami.
                                                             
Jednym z pierwszych napisów był dwuwiersz: Słoneczko wyżej, Sikorski bliżej  i napisy na latarniach:  Nur für Deutsche, a także  żółw – jako wezwanie do spowalniania pracy dla Niemców. Pojawiło wiele różnych haseł instruktażowych: Chcesz umierać na suchoty, jedź do Niemiec na roboty! Albo charakterystyka: – Kto ty jesteś? – Folksdojcz cwany. Jaki znak twój? – Krzyż złamany. – Kto cię stworzył? – Zawierucha. – Co cię czeka? – Gałąź sucha… 
Nie można zapomnieć o piosenkach, które stały się bronią konspiracji antyhitlerowskiej. A zaczęło się to od parafrazy hymnu. W 1939 roku  śpiewano:  Jeszcze Polska nie zginęła, póki Bóg nad nami. Jeszcze Hitler będzie wisiał do góry nogami. Były i inne piosenki:Nad modrom  rzekom, goniąc spojrzeniem, siedzi Adolfek zgorzkniały… Führer doczekał się także kujawiaczka: Czemu ty, Hitlerze, tak pod Moskwą stoisz? Czy na Włocha czekasz, czy się Ruska boisz? Na Włocha nie czekam, Ruska się nie boję. Przymarzła mi d… i dlatego stoję. Jednak najtrwalej w pamięci zapisała się rymowanka:  Siekiera, motyka, piwo, alasz – przegra wojnę głupi malarz. Albo: Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje. Jak sprzedam kaszankę, słoninę, rąbankę, to bimbru się też napiję!

Dzieje podziemnej satyry oraz świadectwa tamtych lat zostały udokumentowane przed badaczy, często świadków i uczestników. W 2012 roku odbyła się wystawa w Muzeum Karykatury  w Warszawie. We wstępie do katalogu wystawy czytamy: Rodziły się dzieła proste, szybkie i godzące we wroga jak najostrzejsza broń, ale też piętnowały naganne zachowania rodaków. Obok wierszyków, ulicznych dowcipów i piosenek, stały się symbolem oporu i niezłomności, a także na taką skalę - zjawiskiem wyjątkowym w historii Europy.

Karolina

Grafika:
http://img.allearchiwum.pl/?817000005
https://image.slidesharecdn.com/karykatury-111016052422-phpapp02/95/karykatury-9-728.jpg?cb=1318742726
http://i3.fmix.pl/fmi867/72d26555000a441b52f7be6b

21 września 2014

Kącik młodego historyka



W okupowanej Warszawie

   Co tu robić, o czym śnić,
   Szwaby nam nie dają żyć.
   Im kultura nie zabrania,
   Na ulicach polowania! (...)
   
   Siekiera, motyka, bimbru szklanka,
   W nocy nalot, w dzień łapanka,
   Siekiera, motyka, światło, prąd,
   Kiedyż oni pójdą stąd.
     (Anna Jachnina)

Po wybuchu II wojny światowej oraz opanowaniu przez hitlerowców polskiej stolicy nastąpiły zmiany w funkcjonowaniu miasta. Okupanci odczuwali  na początku jesieni 1939 roku niepewność wynikającą z konieczności przystosowania się do życia w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Większość z nich mieszkała w koszarach lub internatach, niewielu mogło pozwolić sobie na własne mieszkanie. Okupanci najczęściej stołowali się w niemieckich kantynach, rzadko odwiedzali polskie restauracje  ze względu na wysokie ceny. Często zdarzało się, że Niemcy spędzali w kantynach również święta. Skoncentrowanie niemal wszystkich żołnierzy niemieckich w jednym miejscu było dla komendantury wojska bardzo ważnym zabiegiem. Miał on na celu integrację oraz odizolowanie od rozrywkowych pokus miasta, które mogłyby źle wpłynąć na morale żołnierzy. Dlatego niemieckie kantyny  musiały  zapewniać ciekawe  spędzanie wolnego czasu. Okupanci tworzyli również tzw. domy wspólnotowe, do których mogli przyjść wszyscy Niemcy spragnieni rozrywek. Na gości czekały liczne atrakcje: kawiarnie, sale do gry w bilard i tenisa stołowego, biblioteki, pokoje klubowe. Z biegiem czasu powstawało coraz więcej placówek przeznaczonych wyłącznie dla Niemców. W 1940 roku  okupanci otworzyli  pierwsze kino, do którego mieli wstęp jedynie Niemcy. Tworzyli  biblioteki z niemieckimi książkami, wydawali również niemiecką gazetę „Warschauer Zeitung”. Ważny był dla Niemców także sport – w szczególności piłka nożna oraz atletyka. Organizowali zawody, w których brali udział przedstawiciele nowo powstałych niemieckich klubów. Niemcy przeznaczali również swój wolny czas na rozrywki kulturalne. Ze względu  na niski poziom niemieckich teatrów oraz orkiestr działających w stolicy Polski, Niemcy chętnie uczestniczyli w przedstawieniach wystawianych przez polskich artystów. Ulubionymi formami rozrywki wśród okupantów  były najczęściej kabarety i variétés. Czasami, wbrew regułom, dochodziło do nawiązania bliskich relacji Niemców z Polakami. Dość często zawierane  były tzw. małżeństwa wschodnie, czyli związki Niemców z przedstawicielami „gorszej rasy”. Wielu żołnierzy niemieckich unikało sprowadzenia do Polski swoich żon, aby nie dopuścić do konfliktów z polskimi konkubinami. Gdy jednak „nieczyste małżeństwa” wychodziły na jaw, Niemców czekały z tego powodu problemy.
Okupanci nagminnie rabowali Żydów mieszkających w  gettach. Wzbogacanie się ich kosztem było dla nich czymś zupełnie normalnym. Niemal każdy niemiecki żołnierz czy urzędnik potrzebujący nowego łóżka, szafy lub stołu kierował się do getta. Na temat „dzielnicy żydowskiej” krążyło w Niemczech wiele opowieści, dlatego też nowo przybyli do Warszawy żołnierze III Rzeszy odwiedzali warszawskie getto. Organizowano nawet objazdy autobusowe po getcie. Najczęściej Niemcy widząc cierpienie Żydów twierdzili, że dostali  oni to, na co zasłużyli. Wyrazy współczucia były bardzo rzadko spotykane. Czasami zdarzało się, że przejeżdżający „turyści” dzielili się z mieszkańcami getta jedzeniem, jednak to było zabronione, dlatego niewiele osób decydowało się na tak ryzykowny akt  miłosierdzia. Dokonująca się w 1942 roku deportacja Żydów do Treblinki również była tematem rozmów niemieckich mieszkańców Warszawy. Niewielu z nich uważało jednak to wydarzenia za zbrodnię.

Mimo początkowego strachu wynikającego z konieczności przystosowania się do zupełnie nowej rzeczywistości, okupanci bardzo szybko  poczuli się pewnie  w polskiej stolicy. Wbrew pozorom, ich pobyt w Warszawie nie polegał jedynie na pełnieniu katowskich obowiązków. Był on również przepełniony przeróżnymi rozrywkami, a dzięki stworzeniu placówek i dzielnic przeznaczonych specjalnie dla nich, żyjąc w zupełnie obcym dla siebie miejscu, czuli się jak we własnym domu. Niestety!

Paweł

Grafika:
http://i674.photobucket.com/albums/vv108/theville_blog/Warszawa/Srodmiescie/PlacSaski-PomnikKsiecia/PomnikPoniatowskiego004.jpg
http://i.wp.pl/a//f/jpeg/34511/wiki_niemcy_warszawa_wrzesien_635.jpeg