28 marca 2020

Kącik motywacji



     Idź słoneczną stroną życia!


Jestem optymistą.
Bycie kimkolwiek innym,
nie zdaje się być do czegokolwiek przydatne.
(Winston Churchill)


Ostatnio, w okresie rozprzestrzeniania się  COVID-19,  bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy optymizmu. Wprawdzie  niemal  każdy uczeń marzył  o tym, by nie chodzić do szkoły, ale przecież  na jego zasadach, bez ograniczania mu wolności. Siedzę więc z konieczności w domu i rozmyślam, jak  by tu podnieść na duchu siebie oraz czytelników blogu. Przeglądam posty i widzę, że u nas już niemal wszystko było, również zachęta do tego, by myśleć pozytywnie:  http://1lozamoscblog.blogspot.com/2019_01_02_archive.html.  Ale co tam, nie poddaję się!  Trochę powtarzam do matury, więc  natknęłam się na notatki o renesansie, a  w nich widzę, że Jan Kochanowski namawia:  Nie porzucaj nadzieje,(..)//  po złej chwili piękny dzień przychodzi. Trochę słucham muzyki  i – jaki zbieg okoliczności! -  John Lennon też  mnie przekonuje:  Na końcu wszystko będzie dobrze.// Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Wchodzę do Internetu i wpisuję  hasła: optymizm/optymista.
Znajduję różności na ten temat, ale i –uwaga! – dowiaduję się, że istnieje Światowy Dzień Optymisty. Nie  miałam o tym pojęcia, a jest obchodzony  już od 2016 roku i to z inicjatywy polskiej Fundacji „Jestem Optymistą”. W jakim celu?  Aby zarażać  śmiechem oraz  zachęcać do pozytywnego myślenia. Wprawdzie ten dzień wypada  21 sierpnia, ale właśnie teraz mamy trochę czasu, aby nad nim się zastanowić. W  okresie  wakacji być może dołączymy do Festiwalu Optymizmu, który odbywa się w Żninie. Mariusz  Pujszo, który założył fundację i  jest pomysłodawcą festiwalu, mówi:   Naszym celem jest szerzenie optymizmu poprzez promocję postaw optymistycznych, pozytywnego myślenia i radości życia, życzliwego stosunku do ludzi i otoczenia, otwartości i społecznej aktywności na rzecz szeroko rozumianej zmiany na lepsze. Czytam, że właśnie w Żninie powstała pierwsza na świecie Aleja Optymistów, tam też postanowiono, że Hymnem Optymistów zostanie piosenka Uwielbiam ten moment Natalii Oprychał. Artystka śpiewa między innymi:  ja w oczach mam słońce/ choćby padał deszcz/ (…)  Dobre myśli mam/ i pogodne sny/ tańcem budzi mnie/ serca równy rytm. Fundacja „Jestem Optymistą”  jest organizacją non profit, która zachęca  do optymizmu, ponieważ:  daje życiową odwagę, by sięgać po to, o czym marzymy i by żyć pełnią życia. Daje też inną perspektywę ułatwiającą przetrwanie trudnych chwil, które spotykają każdego człowieka. Uczy dostrzegania w sobie samym, w ludziach i otoczeniu dobrych stron i odczuwania pozytywnych emocji.
Optymizm  jest najlepszą drogą do szczęścia – mogę się dowiedzieć z wielu artykułów. Śledzę również wypowiedzi naukowców, na przykład amerykańskiego psychologa - Martina Seligmana, o tym,  że optymiści są zdrowsi  i  mają silniejszy układ odpornościowy.  Dlaczego? Ponieważ   to wiąże się z  aktywnością hormonalną -  u optymistów   występuje na przykład niższy poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Niby większość z nas -Polaków  to rozumie, ale  gdy pada pytanie: co słychać?, odpowiedź  często  brzmi: stara bieda  lub bywało lepiej. W takim otoczeniu niełatwo zachować optymizm, ale tym bardziej warto. Dlaczego? Z wielu powodów, ale najogólniej można stwierdzić, że optymistom łatwiej się żyje. Z optymistami również! A więc do dzieła! Zwłaszcza  że  życiowego optymizmu można się nauczyć. Przede wszystkim trzeba siebie zaakceptować, nie wyszukiwać braków, lecz cieszyć się z tego, co się ma. Po drugie, należy pozbyć się nieprzyjemnych emocji (wspomnień, urazów), gdyż zbyt długo tłamszone, prowadzą do różnych zaburzeń lub chorób. Aby łatwiej się z tym uporać, trzeba otaczać się ludźmi szczęśliwymi, zadowolonymi, spełnionymi oraz takimi, którzy potrafią motywować do działania.

Żadne, nawet najmądrzejsze teorie jednak nie pomogą, jeśli sam człowiek nie zacznie działać. A może przecież wyjść od  niewielkich zadań – na początek – jeszcze w łóżku -  pomyśleć o czymś przyjemnym. Potem –  trochę się poruszać (na razie jedynie przy uchylonym oknie). Koniecznie musi znaleźć każdego dnia   trochę czasu tylko dla siebie, aby się zrelaksować.  Ważne też, aby być ciekawym świata i uczyć się wciąż czegoś nowego. Wreszcie, warto poćwiczyć asertywność, aby móc wyrażać własne potrzeby. Trudne? Chyba nie! No to powodzenia!  

Concilia

Grafika:
https://cdn.pixabay.com/photo/2020/03/16/17/29/everything-will-be-fine-4937736_960_720.png
https://www.kalbi.pl/assets/swieta/swiatowy-dzien-optymisty.jpg
https://ocdn.eu/images/pulscms/YzI7MDA_/37ab05ffc4987687ed15355970eb94bd.png

21 marca 2020

Moje hobby, mój świat


     
     Moja harcerska przygoda




Jestem harcerzem i mocno wierzę
We wszystkie szczytne ideały,
One są dla mnie niczym wyzwanie,
Któremu co dzień stawiam czoła…
(Ideały)

Mamy teraz trudny czas - w świecie, w kraju i w szkole, dlatego w imieniu twórców blogu  proponuję optymistyczny post o tym, jak można ciekawie spędzić wolny czas. Oczywiście wtedy, gdy skończy się przymusowe siedzenie w domu. Na razie czytajcie i inspirujcie się! Pozdrawiamy  wszystkich harcerzy,  którzy w trudnym okresie epidemii stają na wysokości zadania i  pomagają  potrzebującym.

Blogerka

Niejeden zastanawia się, czym właściwie jest harcerstwo i co daje jego członkom. Sami harcerze  również są postrzegani bardzo różnie. Jedni twierdzą, że jest to świetna organizacja.  Inni znowu, że to grupa dzieciaków biegająca z plecakami i sprzedająca ciasteczka.  Jeszcze inni, że harcerze tylko śpią w lesie i mają swój świat. W każdym z tych stwierdzeń jest jakieś ziarenko prawdy – ziarenko, o którym chcę Wam trochę opowiedzieć. 

Moja harcerska droga. Moi znajomi często pytają mnie, dlaczego wstąpiłam do harcerstwa. Prawda jest taka, że sama nie widziałam w nim nic interesującego. A  zapisałam  się tam, ponieważ chciałam zdenerwować pewną dziewczynę. Obecnie jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami! Już na wstępie mojej historii widać, że harcerstwo zmienia ludzi na lepsze.  Do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej wstąpiłam,  mając 11 lat. Byłam wtedy małą, wredną  i cichą dziewczynką. Nie wiedziałam nic o tej organizacji. Jednak z czasem zaczęłam się uczyć, bardziej otwierać na ludzi i angażować w zbiórki. Poznałam także Prawo Harcerskie, którego do dziś przestrzegam. Z czasem pojechałam na swój pierwszy obóz. Gdy byłam na miejscu, zaczęłam się rozglądać po lesie i szukałam jakiegoś domku. Jednak dookoła były tylko dziesięcioosobowe namioty i belki drewna.  Byłam zaskoczona, przerażona, a jednocześnie podekscytowana, gdy moja zastępowa powiedziała, że teraz mamy zbudować nasz obóz! Po 3 dniach ciężkiej pracy udało się! Później były następne obozy oraz chęć bycia coraz lepszym człowiekiem.
W 2015 roku na zimowisku w Hucie Krzeszowskiej złożyłam przyrzeczenie harcerskie, które brzmiało: Mam szczerą wolę całym swoim życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłuszną Prawu Harcerskiemu. Dostałam krzyż harcerski, który jest najważniejszym odznaczeniem na mundurze. Już wtedy wiedziałam, że jako czternastoletnia dziewczynka podjęłam się bardzo ważnego wyzwania, jakim wierność przyrzeczeniu. 
W tym samym roku dostałam swój zastęp. Mimo że nie znałam  dobrze dziewczyn, jednak  powoli udało mi się zdobyć ich zaufanie oraz nauczyć je wiele ciekawych rzeczy, dzieląc się swoim doświadczeniem. W 2017 roku zostałam przyboczną, czyli prawą ręką drużynowej. To  okazało się o wiele trudniejsze niż kierowanie zastępem. Teraz pomagałam w prowadzeniu zbiórek drużyny oraz w organizacji wyjazdów – zimowisk i obozów. Na zimowisku poświęconemu  służbie, musiałam się wykazać nie tylko  zaangażowaniem oraz odpowiedzialnością, ale też kreatywnością, aby zajęcia miały ciekawą formę. Pamiętam też obóz, na którym to ja byłam autorytetem dla moich harcerek, a więc korzystając z własnego doświadczenia,  uczyłam je, jak wyjść z uśmiechem z każdej trudnej sytuacji. Pewnej nocy przygotowaliśmy - kadra oraz starsze harcerki -  „pierwszakom” obozowym tak zwany chrzest biszkoptów.  A to oznaczało: alarm, a następnie z zamkniętymi oczami pokonanie kilku przeszkód (między innymi bieganie boso po szyszkach oraz zjedzenie masła orzechowego z keczupem i żelkami). Po wykonaniu zadań najmłodsze harcerki zostały oficjalnie przyjęte do drużyny.  A potem przyszedł następny etap mojego awansu w  Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Na początek jednak  musiałam  się zmierzyć się dwutygodniowym kursem metodyki harcerek. Po co? Po to, aby przejąć w przyszłości drużynę i pełnić jedną z najbardziej odpowiedzialnych funkcji, jaką jest bycie drużynową. Przez dwa tygodnie mieszkania w lesie uczyłam się  pisania:  planu pracy  jednostki, konspektów oraz KP.  Ponadto: prowadzenia  jednostki, stania na wartach w nocy, zawiązywania nowych przyjaźni i innych umiejętności.  Miałam nadzieję, że przejmę drużynę z Hrubieszowa, w której sama się wychowywałam. Tak się jednak nie stało. Była potrzeba, aby przejąć drużynę z Zamościa. Podjęcie decyzji było dla mnie bardzo trudne. Niełatwe było również  na początku prowadzenie jednostki z całkiem innego środowiska. Potraktowałam jednak to zadanie jako służbę i w krótkim czasie widziałam już efekty oraz byłam przekonana, że  będzie coraz  lepiej.

Stopnie i sprawności  harcerskie. Powszechnie wiadomo, że  harcerze zdobywają stopnie i sprawności. Ja również to robiłam, przechodząc kolejne etapy: ochotniczka, tropicielka, samarytanka, wędrowniczka. Chłopcy w harcerstwie zdobywają inne stopnie:  młodzik, wywiadowca, ćwik, harcerz orli. Najwyższym stopniem jest Harcerz/Harcerka Rzeczypospolitej. Opowiem o zdobywaniu przeze mnie jednego ze stopni oraz  jednej z najtrudniejszych sprawności. Najpierw stopień -  wędrowniczka!  Jakie zadania były przede mną? Po pierwsze, musiałam nazbierać pieniędzy na wyjazd do Włoch. Następnie miałam zrobić sobie zdjęcie w mundurze na włoskiej plaży, pójść na dwie msze odprawiane po włosku oraz pełnić we Włoszech służbę harcerską. Udało się – pojechałam, wykonałam zadania oraz spełniłam swoje marzenie o ciekawej podróży. Co dają stopnie? Przede wszystkim rozwój osobisty. A teraz o sprawności!O „Trzech Piórach”
mojej ulubionej oraz najtrudniejszej, a także mistrzowskiej. Mogą  ją zdobywać samarytanka i ćwik, jeśli ukończyli 16 lat. Z jakimi trudnościami się ona wiąże? Po pierwsze, przez dobę trzeba głodować (nawet jeśli wszyscy wokół jedzą lub trzeba gotować). Drugą dobę należy milczeć, mimo że obok  są ludzie. A przez trzecią dobę  trzeba się poddać próbie samotności. Ma się wówczas przy sobie ubranie, 3 zapałki i nóż. Można wprawdzie już jeść, ale tylko to, co się  znajdzie w lesie. W trakcie próby należy znaleźć 3 pióra, gdyż to jest warunek zdobycia sprawności. Przez trzy doby nachodzą człowieka wątpliwości, niepokoje, ale potem lepiej smakuje zwycięstwo. Wiem , że takie wyzwania kształtują charakter.

Warto być harcerzem. Dlaczego? Dlatego, że w harcerstwie znalazłam przyjaciół, którzy mnie otaczają.  Tam  nauczyłam się odpowiedzialności, asertywności, odwagi, samodzielności. Nauczyłam się współpracy z innymi ludźmi, a wśród nich zrozumiałam, czym jest jedność i braterstwo. Słowem, harcerstwo ukształtowało mój charakter. Tam również spełniłam swoje marzenia o podróżach, przygodach, o poznawaniu Polski i świata. Rozwijałam wiele pasji: śpiew, gra na gitarze, teatr, a także  działanie w  Harcerskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Wreszcie, lata działania w harcerstwie pomogły mi w wyborze profilu klasy w naszym liceum. Czy miałam chwile zwątpienia? Oczywiście, jak to w życiu! Zawsze wtedy jednak myślałam o słowach jednej z drużynowych: Nie sztuką jest odejść wtedy, kiedy jest źle, a sztuką jest zostać i to wszystko przetrwać.

Wędrowniczka  Izabela Zając
Czuwaj!

Grafika:
Zdjęcia: Izabela Zając, Klaudia Salamon, Krystian Strupieniuk