9 stycznia 2019

Literackie fascynacje



                  Śladami
Schulza i sklepów cynamonowych




(...) wszyscy jesteśmy "schulzoidami",
podróżującymi do Drohobycza
w poszukiwaniu (z góry bezskutecznym) sklepów cynamonowych...


Należę do tych ludzi, którym dużą przyjemność sprawia podróżowanie  do miejsc związanych  z literaturą i  jej twórcami.  Pewnie  dlatego  już od dłuższego czasu marzyłam o tym, żeby zobaczyć Drohobycz oraz Truskawiec, obecnie ukraińskie miasta, które kojarzą się z wybitnym polskim  twórcą - Brunonem Schulzem. W  National Geographic Polska (25 maja 2012) znajduję tytuł Schulznięci jadą do Drohobycza. To coś o mnie! Ale też i o innych pokrewnych duszach, bo dalej czytam: (…) od kilku lat zakochani w prozie Brunona Schulza pielgrzymują z całego świata do Drohobycza. Wędrują z egzemplarzem Sklepów cynamonowych i odczytują je na nowo, ponieważ  podobno tutaj dopiero w pełni odczuwają ich klimat.  Tu po kawałku zbierają ułamki tego, co obumarło. Może kiedyś i ja odbędę taką wędrówkę po mieście, na razie chłonę jego  klimat i przywołuję obrazy z prozy pisarza.
Tak więc jestem w mieście Brunona Schulza i Sklepów cynamonowych! Widzę, że Drohobycz, duże przecież miasto (prawie 80 tysięcy mieszkańców), zachowało swój  dawny  prowincjonalny klimat. I to mi się bardzo podoba. Jednak nawet przy pobieżnym spojrzeniu bez trudu zauważam piętno czasu oraz zaniedbania odciśnięte na budynkach i uliczkach tego miasta, co z kolei trochę mnie zasmuca.  Stoję w Rynku, spoglądam na miejsce, gdzie pod numerem 10 urodził się i  mieszkał Schulz, a także znajdował się  sklep  bławatny, należący do jego ojca – Jakuba. Wyobrażam sobie wtedy, że  znalazłam się w świecie sklepów cynamonowych, pachnących dalekimi i egzotycznymi krajami, pełnych magicznego uroku. Ale też w kręgu axis mundi  i sacrum.  Trzeba jednak mieć niezwykłą wyobraźnię osadzoną w kulturze oraz talent Schulza, żeby je odczuć pośród zwyczajności, która mnie otacza. I właśnie tu, jak nigdy dotąd, rozumiem, czym jest mitologizacja świata przedstawionego oraz konwencja marzenia sennego. Agata Tuszyńska w książce Narzeczona Schulza pisze o Drohobyczu:  Dziwne to było miasto (...) egzotyczne i rodzinne, jak z farsy i operetki, miasto - komik i przedmiot kawałów, miasto nagłych fortun i krachów, defraudant i spekulant. Właściwie - półtora miasta. Pół polskie, pół żydowskie i pół ukraińskie. Nie ma już „półtora miasta”, nie słyszę ani jednego słowa w języku jidysz, nie widzę ani jednej jarmułki, ani jednego chałatu. Nie zjawiają  się przede mną starzy (…) pełni godności, mądrości i wyrozumienia kupcy (…) Nie dostrzegam również chłopca, który wyrusza z teatru na poszukiwanie portfelu. Na miejscu domu rodzinnego Schulza postawiono  inny budynek i nie ma już w nim Jakuba Schulza, upodobnionego przez pisarza  do starotestamentowych proroków. Na próżno wypatruję też Adeli, która idzie z koszem pełnym zakupów.
Zachował się za to dom przy dawnej ulicy Floriańskiej 10 (zdjęcie wyżej), w którym Bruno Schulz mieszkał i tworzył w latach 1910 – 1941.  Widnieje na nim tablica upamiętniająca ten fakt. Choroba ojca zmusiła bowiem  rodzinę do sprzedania domu w Rynku, zamknięcia sklepu i zamieszkania tu u siostry Brunona – Hanny Hoffmanowej. Dodatkowo  rodzinę wspierał finansowo brat Brunona – Izydor,  który zajmował wysokie stanowisko w spółce naftowej.
Stoi również budynek dawnego Gimnazjum im. Władysława Jagiełły przy ulicy Iwana Franki 24, do którego w latach 1902 – 1910 uczęszczał Bruno Schulz. Lekcje rysunku pobierał u profesora Adolfa Arendta, czyniąc go potem bohaterem  Sklepów cynamonowych. W latach 1924 – 1939  pisarz pracował w tej szkole jako nauczyciel rysunków i prac ręcznych. Obecnie obok pracowni robót ręcznych znajduje się (od listopada 2003 roku) Izba Pamięci Brunona Schulza. Niżej: dawne gimnazjum.
Wracam do Rynku, z którego mam widok na ulicę Stryjską, czyli u Schulza ulicę Krokodyli. Przewodniczka Maria nie rozumie mojego podniecenia myślą o spacerze po tej ulicy, której  niezwykły obraz  mam w wyobraźni. Uprzedza mnie, że zachowała się jej niewielka część. Trochę zawiedziona zmierzam  w stronę tej komercyjnej dzielnicy, symbolu cywilizacyjnego postępu, ale i zepsucia miasta. Mam w pamięci stare zdjęcia, które pokazują ulicę w całej  jej krasie. Noszę też w sobie jej klimat, który przyswoiłam i polubiłam w trakcie lektury Sklepów cynamonowych.  Teraz ulica wydaje mi się jakaś  pospolita. Wkraczam w tę sferę profanum i znowu doznaję zawodu, gdyż  nie zauważam ani dziewcząt szkolnych ze smukłymi nogami i nieczystą skazą w spojrzeniu, ani przymilającego się subiekta, który robi wrażenie transwestyty, ani panienek sklepowych, szarych i papierowych jak ryciny. Nie przejeżdża żadna dorożka bez woźnicy ani tramwaj popychany przez tragarzy. Ot, zwyczajna ulica w zwyczajnym mieście. Jedynie w wyobraźni odtwarzam  mityczny czas i mityczne  miejsce. Niemożliwe jest jednak jego zatrzymanie. Jakże szkoda!
Bruno Schulz – jak wiadomo - miał kłopoty ze zdrowiem. Zachorował na serce i płuca, długo się leczył, między innymi w Truskawcu. Cierpiał  również na kamicę nerkową (dobra na nią naftusia!), więc w Truskawcu spędził wiele miesięcy. Tu też podobno w parku zdrojowym (wciąż pięknym, ale trochę zaniedbanym) czytał Zofii Nałkowskiej swoje teksty. Mówi się, że miał także z nią krótki romans. W okresie międzywojennym sanatoryjni kuracjusze mieszkali w willach,  pensjonatach i hotelach (było ich ponad 200). Do dziś przetrwało około 30 zabytkowych budynków, a jednym z nich jest willa „Goplana”. Międzywojenny kurort tak przedstawia Nowa Trybuna Opolska, 11 stycznia 2009: Truskawiec, położony między pięknymi, porośniętymi lasami wzgórzami, z tą swoją pachnącą świeżymi truskawkami nazwą, kusił i fascynował artystów, polityków i przemysłowców. Kusi do dziś!
Latem 1941 roku w Drohobyczu  hitlerowcy  utworzyli  getto, w którym znalazła się cała rodzina Schulza. Zdolnego pisarza i grafika chronił  szef gestapo Feliks Landau, wykorzystując go jednocześnie do porządkowania zrabowanych przez Niemców dzieł sztuki, a także do ozdabiania freskami willi, w której mieszkał. Schulz  narysował  na ścianach pokoju dziecięcego sceny  z bajek. Jego  prace  zostały odkryte w 2001  roku -  część z nich znajduje się w Yad Vashem w Jerozolimie, a część w Pałacu Sztuki w Drohobyczu, w dawnej Willi Bianki. Byłam w niej, widziałam freski i szkice artysty, próbując się przenieś wyobraźnią do jego niezwykłego świata. Poniżej fresk  Babusia.
Feliks Landau nie uchronił Brunona Schulza! Zginął on na ulicy obok parku, zastrzelony przez gestapowca Karla Günthera (w ramach prywatnych porachunków między obu Niemcami), w dniu zaplanowanej przez przyjaciół ucieczki, 19 listopada 1942 roku (prawdopodobnie o godzinie 11), w tzw. czarny czwartek, w czasie „dzikiej akcji” gestapo. Można powiedzieć słowami Schulza, że zginął (…) tak jak stał, niegotowy i niewykończony, w przypadkowym punkcie czasu i przestrzeni, bez zamknięcia rachunków, nie dobiegłszy do żadnej mety, w połowie zdania niejako, bez kropki i wykrzyknika, bez sądu… Tak naprawdę te słowa, pochodzące z Komety, odnoszą się  do końca świata. Ale czy śmierć człowieka nie jest dla niego zarazem końcem świata? I znowu potwierdziła się stara prawda, że śmierć  w nasze rozmowy o planach na jutro wtrąca swoje ostatnie słowo (Wisława Szymborska).  Po wielu godzinach (niektórzy mówią, że po kilku dniach) -  nocą   jego przyjaciel, adwokat Izydor Friedman, pochował go na starym cmentarzu żydowskim (dziś na jego miejscu stoją bloki mieszkalne). Nasza przewodniczka mówi, że  nie zna miejsca pochówku artysty.   
Od 2001  roku 19 listopada o godzinie 11 w miejscu, gdzie został zamordowany ten wyjątkowy artysta, przedstawiciel gminy żydowskiej odmawia kadisz, a wraz z nim modlą się duchowni – rzymskokatolicki i grekokatolicki. Tam też jest wmurowana  pamiątkowa tablica. (Zdjęcia: wyżej i niżej). Z inicjatywy Polaków i Ukraińców odbywa się  też Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza w Drohobyczu.
Może z marzeniem jest tak,  jak pisał Schulz? (…)  żadne marzenie, choćby nie wiedzieć jak absurdalne i niedorzeczne, nie marnuje się w wszechświecie. W marzeniu zawarty jest jakiś głód rzeczywistości, jakaś pretensja, która zobowiązuje rzeczywistość (…)  Tak więc  nie zmarnowało się moje marzenie  o podróży do miasta sklepów cynamonowych oraz  do magicznego świata Brunona Schulza. Świata niezwykłego, nasyconego fantazją, sensualnością, poetyckością, kolorami, symbolami oraz odniesieniami filozoficznymi. Świata wyobraźni, marzeń  i snów,  zawierającego zarówno   piękno, jak też groteskową brzydotę. Już  zatarło się wiele  śladów Schulza, jak zacierają się ślady każdego człowieka, który odchodzi. Czas  i tragiczna historia również nie sprzyjają trwaniu. Rozumiem to, dlatego oglądane w Drohobyczu i Truskawcu  miejsca uzupełniam wyobraźnią oraz obrazami z twórczości Brunona Schulza. Zresztą, w przypadku tego twórcy  nie o topografię  chodzi, tylko o duchowy krajobraz. Pobyt w obu miastach sprawił mi wielką radość i  wiem, że  zechcę tam wrócić.

Humanistka

Grafika:
http://www.e-teatr.pl/pl/zdjecia/pisarze,_poeci/polska/schulz1matteatrslaski.jpg
http://brunoschulz.info/wp-content/uploads/2013/11/b9-Drohobycz-plac-rynek-dom-Schulza-1024x634.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9b/Drohobycz_dom_brunona_schulza_2008.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Bruno_schulz_tablica_drohobycz_2008.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2c/Drohobycz_gimnazjum_schulza_2008.jpg
http://brunoschulz.info/wp-content/uploads/2013/11/b2-Schulz-ulica-stryjska-krokodyli.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/1/11420/z11420301V,Jeden-z-freskow-Brunona-Schulza.jpg
http://agencjakontakt.home.pl/new/images/stories/wystawy/bruno/f09_fresk.jpg
http://d1.niezalezna.pl/panel/ckeditor/plugins/imageuploader/uploads/712d94d5d.jpg
http://www.galeriamichalowski.pl/files/P1010840%20[1280x768].JPG