31 marca 2018

Przeczytane, przemyślane, skomentowane



            Sarmacka Wielkanoc



Wesoły nam dzień dziś nastał,
                    Którego z nas każdy żądał;                     
Tego dnia Chrystus zmartwychwstał,
Alleluja, alleluja!
(pieśń wielkanocna)


Ostatnio na lekcji języka polskiego rozmawialiśmy o sarmatyzmie, czytałam też post o zabawach i rozrywkach szlacheckich. (Jedz pij i popuszczaj pasa 12.10.2013; Rozrywki dawnych Polaków 6.05.2014). Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie specyficzne podejście szlachty żyjącej w siedemnastym wieku do rozrywek. Kto czytał post, wie, o czym mówię. A ponieważ zbliża się Wielkanoc, pomyślałam, że byłoby ciekawe dowiedzieć się, jak wyglądały te święta we szlacheckim dworze.

Wielki Post. Okres Wielkanocy poprzedza post. Był to czas refleksji i zadumy religijnej, ale też różnych obyczajów codziennych.  Podchodzono do niego bardzo poważnie, nie było mowy o zabawach, muzykowaniu czy tłustym jedzeniu. Warto też pamiętać, że ten okres jest związany  z tzw. przednówkiem, czyli czasem, gdy kończą się zapasy w spiżarni, a na nowe zbiory jeszcze trzeba poczekać. Kalendarz liturgiczny łączył się zatem z rytmem pór roku, więc ludziom łatwiej było znosić niedobory żywności, gdy wiązały się z intencją religijną. Dla szlachty sarmackiej, której kuchnia była oparta na mięsie, mogło to być wyzwaniem. Sarmaci byli ludźmi pobożnymi, większość więc pościła przez 40 dni. W każdym razie w Środę Popielcową pani domu zamykała na klucz w spiżarni mięso, smalec, miód, a nawet nabiał. Co zatem jedzono? Najczęściej ryby, na przykład śledzie, polewkę piwną (zupę na bazie piwa i chleba żytniego), żur. W Wielki Piątek młodzież dworska urządzała pogrzeb żuru i śledzia. Tłukła gar żuru, a śledzie wieszała na gałęzi za karę, że zastępowały mięso przez sześć tygodni.  Niewątpliwie post wyostrzał apetyt, stąd taka różnorodność potraw świątecznych i bogactwo wielkanocnego stołu.
Groby. Do jednego z najstarszych zwyczajów należy chodzenie do grobów. Symboliczne groby Chrystusa wznoszono w polskich kościołach już w XVI wieku, prześcigając się w wymyślnych aranżacjach. Czasami wystawiano relikwie, którym wierni oddawali cześć. Ten zwyczaj  praktykowali również polscy monarchowie i ich rodziny. Albrycht Stanisław Radziwiłł w swym Pamiętniku wspomina, że 6 kwietnia 1635 roku przebywający w Warszawie Władysław IV Waza, mimo chorych nóg (podagra), odwiedził aż pięć grobów. Dzień później królewna Anna Katarzyna Konstancja, podróżując w kolasie, odwiedziła wszystkie groby w świątyniach warszawskich. Przy grobach matrony i zacne panny  prowadziły zbiórkę na potrzeby świątyni, bractw religijnych oraz  instytucji dobroczynnych. Z grobami wiążę się też zwyczaj wystawiania wart honorowych. Często miały one niezwykle egzotyczne, kolorowe  mundury. Te straże zwano turkami wielkanocnymi, a ich rodowód wywodzi się od zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Wielka Sobota. W Wielką Sobotę odbywał się ostatni przedświąteczny rwetes - nakrywano stół ze święconym. Stół był duży i długi ustawiony w jadalni lub jakimś innym pokoju - najlepiej w mało nasłonecznionym. Na stole był kładziony biały obrus ozdobiony gałązkami bukszpanu, bukiecikami fiołków bądź pędami widłaka. Z zielonej rzeżuchy był formowany kształt krzyża oraz baranka. Pojawiał się też baranek z ciasta lub masła, piętrzyły się ciasta i zimne mięsiwa, pęta kiełbas, szynki, chleb, chrzan, ocet i sól. A także jaja -  gotowane i malowane. Na wielkanocnym stole miało niczego nie zabraknąć i to było ambicją każdej pani domu we dworze. Niecierpliwie czekano na księdza, po którego posyłano konie ze dworu. Przy obrzędzie święcenia pokarmów asystowała cała rodzina, domownicy oraz większość służby.
Śniadanie wielkanocne. Po rezurekcji udawano się do domów. Dzień upływał na biesiadowaniu w gronie rodzinnym i na niewinnych rozrywkach. Dorośli grali w kar­ty, udawali się na przechadzki, tańczyli przy muzyce, dzie­ci bawiły się w palanta, ślepą babkę czy serso. Typowo wielkanocną zabawą była gra w walatkę czy też wybitkę, polegająca na stukaniu się pisankami – wygrywał ten, którego jajko zachowywało nietkniętą - mimo uderzenia -skorupkę. Inna wersja tej gry zakładała toczenie jajka po stole lub pochyłej desce.  Gerard  Maurycy Witkowski o Święconym u swoich przyjaciół pisał: na samym środku stołów spoczywał ogromny dzik ubity w Puszczy Kozienickiej. Stały nieprzerwanym ciągiem rzędy ciast, cukrów, pasztetów i tortów z wieżami i kopułami na wierzchu. Na plackach były różne roboty z drogich kamieni, mianowicie z brylantów, szmaragdów, topazów, rubinów, tak dobrze naśladowanych, że nawet najdoskonalszy jubiler musiałby je pierwej do ust włożyć nim by się o ich wartości przekonał. Trudno jest nie popełnić zbytku w jedzeniu u państwa Koronieckich.
Wśród wypieków pierwsze miejsce zajmowała baba wielkanocna, która musiała być pięknie wyrośnięta, puszysta i lekka. Baba, za bardzo przyrumieniona lub z zakalcem, była kulinarną kompromitacją. Masa na baby była wlewana do form blaszanych, glinianych bądź kamiennych. Przykrywano ją lnianym obrusem, zamykając przy tym szczelnie drzwi oraz okna znajdujące się w kuchni po to, aby baby się nie przeziębiły.  W kuchni rozmawiano tylko szeptem, ponieważ uważano, że hałas zaszkodzi delikatnemu ciastu i pod żadnym pozorem nie można było zbliżać się do nich  mężczyznom. Po upieczeniu baby były ostrożnie układane na pierzynach, gdzie stygły, nie tracąc przy tym swoich pięknych kształtów.
Wielkanocny Poniedziałek. Tego dnia, podobnie  jak i dziś, lały się strumienie wody. Przezornie usuwano z pokojów co cenniejsze meble i wkładano gorszą odzież, nim w ruch poszły dzbany i miednice. Gdzieniegdzie wprowadzano jednak do zabawy pewne ograniczenia: nie wolno było chlustać wodą na drewniane podłogi, z taką pieczołowitością woskowane i froterowane. Ochroną objęci byli także przedstawiciele starszego pokolenia, których co najwyżej można było skropić wodą kolońską. Wreszcie śmigusowo - dyngusowe harce należało zakończyć w odpowiedniej porze – zazwyczaj już koło południa posadzki we dworach były wytarte do sucha. Drugi dzień świąt mijał zwykle na składaniu sąsiedzkich wizyt i przyjmowaniu gości.

Wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o zwyczajach świątecznych na dworach szlacheckich, zachęcam do sięgnięcia po książkę Tomasza Adama Pruszaka O ziemiańskim świętowaniu. Tradycje świąt Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy.

W imieniu blogerów życzę Wesołych Świąt! Wesołego Alleluja!

Monika

Grafika
http://archiwum.ziemianie.org.pl/web_images/wielkanoc.jpg
http://www.cieslin.pl/wp-content/uploads/2015/03/Wielkanoc-przedwojenna-poczt%C3%B3wka.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/00/Micha%C5%82_Elwiro_Andriolli%2C_%C5%9Awi%C4%99cone.jpg
http://www.24ikp.pl/skarby/lamy/gazety/20150324tygodnik_illustrowany_swiecone/art.php
http://potrawyregionalne.pl//media/Image/wielkanoc/klopoty_wielkanocne_andriolli_1.jpg
http://allegro.pl/a-setkowicz-wesolego-alleluja-i7242038661.html