27 listopada 2021

Podróże kształcą

 

Podróżujemy, oddychamy

 

                         Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz.

                                         To coś, co robisz, jak oddychanie.

                                                                                     (Gayle Forman)

 

Koniec września, początek trzeciej klasy. Nareszcie, po półtora roku siedzenia w czterech ścianach przed komputerem,  usłyszeliśmy, że  poziom pandemii w Polsce  utrzymuje  się na dobrym poziomie. A więc takim, że możemy wyruszyć    w podróż i pooddychać pełną piersią.  Zdecydowaliśmy się wybrać   – klasy  biologiczno-chemiczna  oraz  biologiczno-medyczna-  na trzydniową wycieczkę na południe Polski. Tak naprawdę to klasa III E  zaproponowała nam wspólny wyjazd i do dzisiaj jestem jej wdzięczny, ponieważ stanowiliśmy naprawdę cudowny duet podczas wycieczki. Jako zadowolony podróżnik mam dużo do wspominania i do opowiedzenia o naszych przeżyciach. Zacznę  jednak od początku…

Pierwszy dzień. Tego poranka pobudka nie była – jak zawsze - nieprzyjemna, lecz cudowna,  ponieważ nie wiązała się z przymusem pójścia do szkoły. Wstaliśmy radośni, pełni wigoru i ogromnej chęci do życia, bo czekała nas wymarzona wycieczka. O godzinie 7.00  wyruszyliśmy w drogę. Pierwszym celem naszej wycieczki było Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau, były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady. Przez 4 godziny zwiedzaliśmy obóz, który wywarł na mnie, ale również na pozostałych uczestnikach wycieczki, niesamowite wrażenie. Przekroczyliśmy bramę z napisem „Arbeit macht frei”(„Praca czyni wolnym”). Następnie  w  sposób symboliczny  przeszliśmy drogę więźniów:  od bramy, poprzez baraki, aż do krematorium. Z przerażeniem patrzyliśmy na ocalałe zdjęcia ludzi, stosy walizek, protez, włosów. Współczułem ludziom więzionym i mordowanym  w obozie, bo nie sposób przejść obojętnie obok tak wielkiej tragedii.  Dzięki opowieści pani przewodnik, dodatkowo odebraliśmy cenną lekcję historii. Myślę jednak, że niejeden z nas spojrzał na problem szerzej i zastanowił się nad źródłami powstania faszyzmu. Pod wieczór, trochę zmęczeni całodzienną podróżą, dotarliśmy do naszej kwatery, by odpocząć i zebrać  siły na następny dzień. Mieściła się w małej, podhalańskiej wsi – Murzasichle.

Drugi dzień. Ten poranek również należał do przyjemnych, ponieważ  dzisiejszym celem miała być podróż w głąb tatrzańskich gór.  Niestety, pogoda nie dopisała i przenieśliśmy tę  atrakcję  na piątek - ostatni dzień wycieczki. To jednak nie popsuło naszych humorów, gdyż  mieliśmy  równie ciekawy plan. Najpierw Krupówki. Główna ulica Zakopanego –deptak  z  atrakcjami  dla turystów, gdzie  pospacerowaliśmy  oraz  kupiliśmy sobie pamiątki. Potem udaliśmy się do Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza. Mieści się ono w willi „Koliba”(z  końca XIX wieku) wybudowanej  według projektu Witkiewicza i będącej pierwszym domem w stylu zakopiańskim. W „Kolibie” na początku XX wieku  był pensjonat, w którym zatrzymywali się wyjątkowi goście, na przykład Helena Modrzejewska. Tu mieszkał również (w 1903 roku) Jan Kasprowicz. Kolejny punkt wycieczki to Cmentarz Zasłużonych  na Pęksowym Brzyzku, założony w połowie XIX wieku. Co oznacza ta oryginalnie brzmiąca dla ceprów nazwa? Pęksowy, bo grunt, na którym znajduje się cmentarz, był własnością Jana Pęksa. Brzyzek natomiast, w gwarze góralskiej oznacza urwisko nad potokiem. Tu  połowa grobów (250) należy do ludzi zasłużonych, na przykład: Kornela Makuszyńskiego, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Tytusa Chałubińskiego, Sabały, Stanisława i Heleny Marusarzów. Niemal wszystkie nagrobki są dziełami sztuki, między innymi wykonanymi w pracowni Władysława Hasiora. To był piękny dzień, mimo że padał deszcz, a ja nie lubię, gdy  kapie mi na głowę. Wieczorem łatwo zapomnieliśmy o przemoczonych ubraniach, zasiadając do biesiady z muzyką i ciepłą kiełbaską. W pensjonacie mieliśmy i inne atrakcje - mogliśmy poćwiczyć na siłowni, pograć w bilard lub  w piłkarzyki. Odwiedzaliśmy się w pokojach, rozmawialiśmy, więc wieczór okazał się bardzo miły.  Wspólnie spędzony czas  wpłynął na zacieśnienie  naszych  więzi, co wydaje mi się  ogromnie ważne w życiu młodych ludzi.

Trzeci dzień. Nadszedł  już niestety ostatni dzień wycieczki. Naszym celem było zdobycie Wielkiego Kopieńca (1328 m). Dla jednych zdobycie szczytu było pestką, dla innych zaś, to  wysiłek niemal nie do pokonania. Na szczęście wszystkim udało się wejść na szczyt. Gdy wyszedłem na samą górę, byłem bardzo podekscytowany malowniczymi  widokami oraz  miałem satysfakcję, że pokonałem szczyt. Do autokaru wróciliśmy Doliną Olczyską i udaliśmy się w drogę powrotną. Wszyscy zmęczeni, ale zarazem szczęśliwi,  cali i zdrowi około 21.00 wróciliśmy  do domu.

Jestem ogromnie zadowolony, że miałem okazję wziąć udział w tej wspaniałej wycieczce. Pozwoliła mi poznać nowe, ciekawe miejsca. Wiele mnie też nauczyła, na przykład  większego szacunku dla ludzkiego życia pod wpływem przeżyć w muzeum  Auschwitz-Birkenau.  Pomogła  także niektórym pokonać własne bariery podczas zdobywania  Wielkiego Kopieńca. Przede wszystkim dzięki wycieczce  my jako ludzie – istoty społeczne, bardziej mogliśmy się zintegrować, poznać  oraz w przyjemny sposób spędzić wspólnie czas. Naprawdę  było warto! W oczekiwaniu na następny wyjazd…

Arek


Grafika:

Zdjęcia własne