25 czerwca 2014

Myśli o wychowaniu


      A może poskromić lenistwo?
                                           Kara jest także rodzajem lekarstwa.
                                                                                         (Arystoteles)


Długa kolejka rodziców przed drzwiami dyrektora szkoły to  w dzisiejszych czasach nic nadzwyczajnego. Przecież „permissive  parenting”,  czyli tzw. bezstresowe wychowanie stanowczo wyklucza, aby dziecko było  w szkole dręczone przez kogoś z wykształceniem pedagoga.  Czym jednak właściwie jest to „dręczenie” ? Groźne spojrzenie, a może zwrócenie uwagi klasowemu cwaniaczkowi, któremu przecież prestiż w klasie nie pozwala na jakiekolwiek poniżenie. Od naszych dziadków, a nawet rodziców możemy usłyszeć straszne historie o klęczeniu na grochu czy kasztanach  za nieprzygotowanie do lekcji. Kiedyś statuty w szkołach nie ograniczały nauczycieli do możliwości wpisania  uwagi w dzienniku czy nagany przy całej klasie. A dyrektor ? Obecnie może w najgorszych przypadku przenieść ucznia do innej klasy  lub relegować go ze szkoły. Chociaż coraz częściej słyszy się o tym, że to nie uczeń się przenosi, tylko nauczyciel musi odejść , bo nie odpowiada takiej lub innej grupie uczniów.  Nikt nie słyszy  o biciu w szkołach, a jeżeli już taka wieść rozejdzie się po świecie, pełno jest nagłówków w gazetach o znęcaniu się nad uczniem. Sprawa nigdy nie jest przemilczana, a wręcz przeciwnie - dziennikarze nagłaśniają takie problemy, domagając się wyjaśnień od  „kata”. Jedno jest pewne - dla dzisiejszych nastolatków największym poniżeniem jest ośmieszenie przy wszystkich. Każdy z nas zna nauczyciela, którego żarty mogą być piętą achillesową ucznia.   „Z czego się śmiejesz ? Powiedz na głos, może pośmiejemy się razem”. Albo: „Może chcesz za mnie poprowadzić lekcje ?”  To najbardziej popularne docinki  nauczycieli. W podstawówce i gimnazjum takie hasła działały jak środek na uspokojenie. Ale co z liceum, gdzie cwaniactwo jest na wyższym poziomie ? Nauczyciele, którzy uczą kilkanaście lat,  na takich delikwentów znajdą sposób. Tu już wzywanie rodziców nie pomaga. Kiedy mieliśmy po 11 lat, hasło:  „bo będę musiał wezwać twoich rodziców”,  działało na nas z prędkością światła i stawało się dla nas motywacją do zachowania postawy pilnego      i systematycznego ucznia. Teraz,  gdy jesteśmy trochę starsi  i uważamy,   że „wszystko nam wolno”,  wizyta rodziców   w szkole nie robi na nas większego wrażenia, a przynajmniej nie dajemy   po sobie tego poznać.

Nauczyciel uderzyć ucznia nie może, ale czy srogie spojrzenie jest już wykroczeniem ? Nie ! A jakie kary w szkołach stosowano dawniej ? Oczywiście, nie mam tu na myśli średniowiecza, kiedy ludzi rozciągano na stole lub obcinano im uszy. Najpopularniejszą karą w XIX wieku było bicie po ramionach i dłoniach rózgą brzozową. Później nauczyciele używali przyborów należących do uczniów, np. ołówków czy linijek. Nauczyciel uważał jednak , aby nie ranić dotkliwie naczyń krwionośnych, dlatego też uderzał jedynie po wewnętrznej stronie dłoni. Kary psychiczne uważano za najgorsze formy represji, dlatego uczniowie doświadczali ich dość rzadko. Korona ze słomy lub ośla ławka z pewnością nie były dla uczniów powodem do dumy. Jednak chyba każdemu z nas jest dobrze znany sposób karania, który nigdy  nie „wyszedł z mody”. To pisanie po kilkadziesiąt razy w zeszycie wzoru matematycznego lub poprawnie napisanego wyrazu,  spędza sen z powiek niejednemu uczniowi. Kara ta ma szczególną zaletę, bo przecież mimo odcisków na dłoniach, zyskamy wiedzę. Wzór, który napiszemy siedemdziesiąt razy, będziemy pamiętać o każdej porze dnia i nocy.
Kiedyś nikt się nie skarżył na nauczycieli, bo po prostu uczeń wiedział,   że taki jego los. A dzisiaj ? Uczniowie niekiedy wykorzystują postawę rodziców chuchających i dmuchających na swoje pociechy, byleby tylko włos nie spadł im z głowy. Oto codzienność szkolna: jeden wkuwa, aby sprostać wymaganiom programu i nauczycieli,  a drugi błogo trwa w "krainie lenistwa" - jak wyżej  na obrazie Hieronima Boscha-  godzinami ogląda seriale w telewizji lub  siedzi na fejsie,  a złe oceny usprawiedliwia tym, że przecież nauczyciel się uwziął. Jeden codziennie jest w szkole, drugi wciąż opuszcza lekcje, a potem nie rozumie, dlaczego ma kłopoty. Rodzice próbując ratować trudną sytuację, wydają fortunę na korepetycje, zamiast zwyczajnie wyleczyć dziecko z lenistwa. I to jest uczciwsza wersja, bo są i tacy, którzy wiedzą, że jakoś to będzie. I na ogół jest - niestety! Rzadko stosują szlabany, bo jak sprawdzić ,  co dziecko robi, skoro pół dnia spędza się w pracy ? W XXI wieku sytuacja uczniów,  w porównaniu z wiekiem XIX, diametralnie się zmieniła i mimo niektórych, nieco irracjonalnych zmian w systemie edukacji,  te dotyczące zniesienia kar cielesnych wydają się całkiem logiczne. Czym, w porównaniu do bicia linijką,  jest nowa podstawa programowa wprowadzająca zamęt wśród nauczycieli i uczniów ?

Moją wypowiedź dedykuję rodzicom i nauczycielom, apelując w imieniu uczniów, którzy  przez cały rok w trudzie wykuwają swój sukces, nie mając czasu na fanaberie i rozrywki. A potem  połowę czerwca tracą, patrząc, jak ich leniwi (i często cwani) koledzy usiłują po raz enty bezskutecznie zaliczyć tę samą partię materiału. I z góry wiedzą, że i tak tamci otrzymają promocję. Czyżby liceum niepostrzeżenie się stało szkołą obowiązkową jak podstawówka?  Może czas skończyć z fałszywą dobrocią i bylejakością, a docenić wysiłek i wiedzę. Może dla odmiany ktoś się pochyli  nad uczniami ze średnią 4,0 czy 4,3? Może zapyta, ile ich to kosztowało trudu? Może ich pochwali, da jakiś dyplom albo książkę lub pogratuluje rodzicom, zamiast na siłę przepychać z klasy do klasy obiboków? Może ktoś pomyśli, że dla niektórych osiągnięcie średniej 3,0 czy 3,5 to też sukces, okupiony ciężką pracą? Przynajmniej ci, którzy  uzyskali średnią 4,75 (lub wyższą), mogą mówić o szczęściu, bo im chociaż Dyrektor uściśnie dłoń.

Mam  takie marzenie! Wyobrażam sobie, że po wakacjach  przychodzę do szkoły i  widzę, że  jakaś  dobra wróżka uzdrowiła  nasz chory system szkolnictwa. A nie muszę chyba tłumaczyć, że ów system to nie abstrakcja, tylko ludzie!

Ola

Grafika:
http://forumeria.pl/attachment.php?aid=6152
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a5/Pieter_Bruegel_d._%C3%84._037.jpg

23 czerwca 2014

Przeczytane, przemyślane, skomentowane



         Frazeologia bez tajemnic

Posłuchajcie… Wiemy! wiemy!
(Maria Konopnicka)


Są takie zdania czy  wyrażenia, które na dobre zadomowiły się w naszym języku. Często, gdy coś mówimy, używamy ich bez zastanowienia. Po prostu czujemy, że pasują akurat w tej sytuacji. Niestety,  często nie wiemy, co znaczą. Nie wiemy też, jaka historia wiąże się z określonymi  związkami frazeologicznymi. Pojawiają się one często w zwykłej rozmowie:  Zobaczysz,  Mariola przejedzie się na tym ściąganiu jak Zabłocki na mydle. Kaśka wyskoczyła ze swoim pomysłem jak filip z konopi.  Albo: Matematyka jest moją piętą Achillesową, w tym roku przez nią nie zdam, a także: Spójrz na nią, zmieniła się w słup soli. No dobrze, ale o co chodzi z tym Zabłockim, piętą Achillesa (przecież równie dobrze mógłby być wyrostek lub  palec ) czy słupem soli? Spytacie, dlaczego doktorki postanowiły zostać językoznawcami? Proszę bardzo! 

Impulsem do naszych badań stało się pytanie na lekcji polskiego: jak powstało powiedzenie: trafić do czubków. My już wiemy, a Wy? Jak myślicie, do którego związku frazeologicznego  odnosi się ten uroczy zakonnik?  A teraz zapraszamy do krótkiej wędrówki po historii kilku  związków frazeologicznych.  
 
Wyjść na czymś jak Zabłocki na mydle -  oznacza: stracić na czymś, zrobić zły interes. Pochodzi  od nazwiska szlachcica Cypriana Zabłockiego, który chcąc uniknąć opłat celnych za przewóz mydła, postanowił ukryć je  w wodoszczelnych skrzyniach  i ciągnąć za barką po Wiśle. Kiedy dotarł na miejsce, okazało się, że skrzynie jednak nie były szczelne, a całe mydło rozpuściło się (wymydliło się) w Wiśle.
 
Róg obfitości - oznacza nieskończone bogactwo, obfitość. Wywodzi się z mitologii greckiej. Kiedy niebem władał Kronos, jego syn Zeus, ukryty przez matkę Gaję na Krecie, był karmiony przez kozę Amalteję. Widząc, że ułamała róg, wziął go do ręki i pobłogosławił. Róg napełniał się wszystkim, czego  zapragnął jego posiadacz.
 
Wyrwać (wyskoczyć) się jak filip z konopi -  oznacza: odezwać się nie w porę, powiedzieć coś  bez zastanowienia, niestosownego, niewłaściwego. Pierwotnie używane było jako określenie osoby zaskoczonej i uległej.  Filip w gwarze myśliwskiej oznacza zająca. Dlaczego konopie? Po prostu   w wysokich  konopiach zając czuje się bezpiecznie podczas polowania. Trzeba psa myśliwskiego, żeby go stamtąd przepędził. No i wtedy filip wyrywa się z konopi. 
 
Biegać jak kot z pęcherzem – oznacza: biegać szybko i nerwowo w różnych kierunkach, nie nadążając z załatwianiem różnych spraw. Wywodzi się od dawnej zabawy. Dzieci przywiązywały kotu do ogona wypełniony grochem świński pęcherz.
 
Rzucać perły przed wieprzeoznacza: dawać komuś coś (cennego), czego ten nie umie docenić, ocenić właściwie. Pochodzi z Biblii : Nie dawajcie psom tego, co święte,  i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami,  i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6).
 
Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek – oznacza: kogoś, kto dla osiągnięcia korzyści gotów jest postąpić zgodnie z zasadami, które stoją w sprzeczności z jego własnymi; asekuranta ubezpieczającego się na każdą ewentualność. Legenda  mówi, że  król Jagiełło w Boże Ciało udał się do kościoła, gdzie zobaczył figurkę Jezusa, który depcze diabła. Po chwili namysłu nakazał postawić przed Jezusem świecę, a przy diable małą świeczkę.  
 
Drakońskie prawa – oznacza: surowe i okrutne prawa (kary, przepisy, zarządzenia). Termin  pochodzi od Drakona, który był ateńskim prawodawcą. Około 621 roku p.n.e. Drakon sporządził kodeks karny i ustalił przepisy procedury sądowej oraz wysokości kar. Miały one zastąpić dotychczas stosowane zwyczajowe prawa, które pozwalały na samowolę arystokratycznych urzędników.
 
Odradzać się jak Feniks z popiołów – oznacza: powstać na nowo po całkowitym zniszczeniu; odradzanie się, zmartwychwstanie i nieśmiertelność. Feniks to legendarny ptak żyjący w Etiopii, przedstawiany w postaci czapli, orła lub pawia. Podobno żył kilkaset lat, a następnie spalał się na stosie, a z popiołów powstawał   na nowo, odmłodzony.  
 
Pięta Achillesa – oznacza: niedoskonałość, słaby punkt lub czułe miejsce. Wyrażenie wiąże się z historią Achillesa, bohatera Iliady, którego matka - Tetyda  wykąpała w Styksie, trzymając go za piętę. Jego ciało  było   odporne   na wszystkie ciosy, jedynie pięta była jego słabym punktem. Zginął ugodzony strzałą   w piętę  przez Parysa.

Kości zostały rzucone -  oznacza nieodwracalną decyzję. Związek ma pochodzenie historyczne. Juliusz Cezar po przekroczeniu Rubikonu wypowiedział słowa: alea iacta est. Oznaczały wypowiedzenie posłuszeństwa Pompejuszowi i senatowi, którzy  nakazali  Cezarowi pozostawienie legionistów w Galii. Zwrot przekroczyć Rubikon ma również znaczenie przenośne i oznacza: zrobić krok nieodwołany, spalić za sobą mosty.
 
Mamy nadzieję, że od teraz będziecie  mieć większą świadomość, o czym i o kim mówicie. A może nasz post skłoni kogoś – tak jak nas – do poszukiwań?

Narcyza i Gumiś

Grafika:
http://e-fotek.pl/images/27942647365787761438.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDcjrdSIO7bvvRcE31rGCZmTJE3k1ANITarOJqOB6um5bSIOLfKOK26rzcSZTdjlVmCA0x_w_kTmIJEBUtMZ2QXUpKq9JvAw0VJD2CC93Tot9S2zCjbFa1irQhWm51-aWpLFs2oqMBw5U/s1600-r/mnich+1.jpg
http://th.interia.pl/51,be8a380a72100673/feniks1011vg6.jpg