30 stycznia 2021

Spotkanie ze sztuką

 

   Między fascynacją a lękiem

 

Piękno jest (…) ograniczone kanonem,

a brzydota jest nieograniczona w swoich możliwościach.

(Umberto Eco)

 

Jak zdefiniować brzydotę?  Jeśli potraktować   jako kategorię estetyczną, należy pamiętać,  że  bardzo długo  była uznawana za przeciwieństwo piękna. O ile piękno oznaczało symetrię, harmonię i funkcjonalność, to brzydota – niesymetryczność, dysharmonię i  niepraktyczność. Dopiero  na początku  XX  wieku brzydota stała się odrębną wartością estetyczną, niezależną od piękna. Należy jednak pamiętać, że brzydota  jest nie tylko częścią estetyki oraz sztuki, lecz  również elementem moralności (a więc i etyki). W takim ujęciu brzydota jest synonimem zła, zepsucia, choroby, rozkładu, a nawet głupoty (psychologicznej), natomiast  piękno jest równoznaczne z doskonałością moralną i mądrością. Niełatwo  jednoznacznie zdecydować, co jest piękne, a co brzydkie i od dawna trwają spory na ten temat. Zawsze w ocenie występuje  bowiem  element   subiektywizmu, co ilustrują słowa Szekspira: Szpetne nonstra mogą się […] obok szpetniejszych wydawać pięknymi.  A także Harlana Cobena: Linia między […] nadzwyczajną urodą a odpychającą brzydotą […] jest bardzo cienka. Wystarczy moment, żeby ją przekroczyć.  

Fascynacja brzydotą. Brzydota zawsze występowała  w  życiu ludzkim, od dawna również znajdując odbicie w  literaturze i sztuce. Jedynie zmieniało się wyobrażenie o tym, co brzydkie oraz rozumienie funkcji brzydoty.  Trudno zapomnieć wizerunek Śmierci przychodzącej do Polikarpa. Średniowieczny autor raczy czytelnika odrażającymi szczegółami  rozkładającego się ciała po to, aby wzbudzić lęk przed grzechem i przypomnieć o  śmiertelności człowieka (memento mori!). Charles Baudelaire, francuski poeta XIX wieku, w wierszu Padlina także epatuje brzydotą, opisując rozkład zmarłej kobiety, a czyni to dlatego, żeby skłonić do refleksji nad znikomością ziemskiego życia. Jednak Baudelaire znajduje w brzydocie nowe piękno, łącząc tym samym przerażenie i wstręt  z zachwytem.  Opisów brzydoty nie szczędzą też swoim czytelnikom twórcy spod znaku naturalizmu, dążąc do niemal naukowego przedstawienia człowieka  podległego prawom natury i prawom społecznym. Tu znajdzie się Emil  Zola z powieściami: Germinal oraz Nana, a także Gustave  Flaubert  z Panią Bovary. Naturalistyczne opisy ludzkiej brzydoty – szeroko rozumianej – są również w twórczości Stefana Żeromskiego czy Władysława Reymonta.  Z kolei poeci II połowy XX wieku (Tadeusz Różewicz, Miron Białoszewski, Ernest Bryll, Andrzej Bursa, Stanisław Grochowiak)  z fascynacji  brzydotą uczynili program. Grochowiak pisał: Wolę brzydotę/Jest bliżej krwiobiegu/Słów gdy prześwietlać/ Je i udręczać. Dlaczego pojawiła się tendencja, zwana turpizmem? Z kilku powodów. Ważnym źródłem okazały się wojna oraz ludobójstwo, które były synonimem brzydoty we wszystkich możliwych jej znaczeniach. Ten typ obrazowania pokazywał  brutalną prawdę o świecie i człowieku. Wyrażał też bunt przeciw biologii: bólowi, cierpieniu, śmierci, wreszcie – rozkładowi. Nie godził się na faworyzowanie piękna, które nie jest zasłużone, tak jak brzydota nie jest zawiniona. Stąd się zrodziła idea mizerabilizmu, czyli  współczującej postawy wobec ludzi. Wreszcie, turpizm wynikał z niezgody na łatwy optymizm w życiu i w sztuce  (na przykład socrealizm) oraz  z  protestu przeciw sztuce dążącej do idealnego piękna. To jego najważniejsze, choć nie jedyne źródła. Brzydota wyrażała się również w sztukach plastycznych. Gdzie jej szukać? W dziełach Hieronima Boscha, Pietera Bruegla, Albrechta Dürera, van Rijna Rembrandta, Pietera Grosza, u twórców pop-artu, dadaizmu, u Franciszka Nowowiejskiego, Zdzisława Beksińskiego i wielu innych. W tym poście rozważania o brzydocie zostały zilustrowane obrazami Jerzego Dudy – Gracza, który  sięgając do surrealizmu, symbolizmu  oraz  groteski, przedstawił karykaturalnie  zdeformowanych  ludzi po to, aby ujawnić ich brzydotę moralną i mentalną. Kolejność obrazów: Hamlet polny; Babel; Para.

Lęk przed brzydotą. Amerykański pisarz Gene Brewer  stwierdził:  Ludzie nie cierpią brzydoty. Boją się, że jest zaraźliwa i takie tam... Brzydota  bardzo często wzbudza uczucie sprzeciwu, odrazy i lęku. Do tego stopnia, że w świecie popkultury nawet czarownica z kreskówki  ma nienagannie pomalowane usta i idealnie nakreślone łuki brwiowe (Anna Piątkowska, Interia). Z owego lęku wynika niekiedy obsesja na punkcie własnego wyglądu, która w skrajnych przypadkach może się przekształcić w chorobę, zwaną dysmorfofobią. Samo  słowo wywodzi się z języka greckiego i oznacza: lęk przed deformacją. Czym się ona przejawia? Nadmiernym skupieniem na rzekomych brakach we własnym wyglądzie, a więc na urojonej brzydocie. Cierpiący na tę przypadłość nie potrafi nabrać do siebie dystansu ani skupić się na niczym poza sobą, a wynika to z zaniżonej samooceny. Pocieszające jest, że  można sobie z tą chorobą poradzić, udając się do psychologa lub psychiatry.

W poście zamieściłam trochę wiadomości i refleksji na temat brzydoty - od fascynacji po lęk przed nią. Oczywiście, jest to niepełne ujęcie  tak złożonego  i niejednoznacznego zagadnienia. Czytając o brzydocie,  natknęłam się za to na opis Tersytesa, bohatera Iliady Homera w przekładzie Franciszka Ksawerego Dmochowskiego: zezowaty, kulawy, potwór w świecie rzadki, garb mu spycha skręcone na piersi łopatki, głowa długa szpiczasta, rzadkim kryta włosem, najbardziej on złośliwym śmiał przegryzać głosem. Tersytes jest jednym z uosobień brzydoty w literaturze, drugim jest Quasimodo, bohater powieści Wiktora Hugo Dzwonnik z Notre Dame. Zachęcam do szukania innych brzydali oraz  do zastanowienia nad ich funkcją w  dziełach literatury i sztuki.  

Fedda


Grafika:

http://rynekisztuka.pl/wp-content/uploads/2013/05/jerzy-duda-gracz7.jpg

https://www.laminerva.pl/wp-content/uploads/2016/11/dudagracz-1.jpg

http://www.artvalue.fr/image.aspx?PHOTO_ID=1056288&width=500&height=500

23 stycznia 2021

Myśli o wychowaniu

 

      Kim jesteś na Facebooku?

Sieć to nasz nowy konfesjonał:

tu się spowiadamy z tego, co zrobiliśmy, pomyśleliśmy (…)

Jak daleko  potrafimy się posunąć w pogoni za lajkami?

Za daleko.

Zdradzamy najskrytsze tajemnice,

zapominamy,

że na Facebooku nie obowiązuje tajemnica spowiedzi.

(Małgorzata Święchowicz)

 

Podobno Facebook ma już 2 miliardy użytkowników i ta liczba wciąż rośnie. Oczywistą zatem sprawą  jest, że wśród nich znajdują się ludzie różnych kultur, upodobań,  temperamentów, w różnym wieku, a także różniący się poziomem intelektualnym. Wchodzą ze sobą w różnorakie interakcje, często bardzo rozległe, ale też i powierzchowne. Ten serwis społecznościowy stał się bardzo popularny, a obecność na nim – prawie obowiązkowa. To tak, jakby człowiek bez konta na Facebooku nie istniał. Nic więc dziwnego, że użytkownicy tego serwisu stali się przedmiotem badania naukowców różnych dziedzin. Analizują oni, kto się loguje na Facebooku, jak często, jakie wyraża poglądy itd.  Oczywiście, badacze biorą pod uwagę fakt, że w mediach społecznościowych może działać efekt Rashōmona, czyli nie wiadomo tak naprawdę, kto mówi prawdę, a kto nie – każdy  przecież interpretuje określone wydarzenia w swoisty sposób. Nazwa efektu została zaczerpnięta z filmu Akiry Kurosawy Rashōmon, w którym  każde  z czworga świadków opisuje morderstwo w inny – sprzeczny sposób. Mimo powyższych zastrzeżeń, badacze wyróżnili cztery zasadnicze  grupy użytkowników Facebooka.

Budowniczy relacji (budujący relacje). To ci, dla których portal jest przedłużeniem realnego życia oraz  służy do utrzymywania i umacniania relacji z rodziną oraz przyjaciółmi, a także do nawiązywania nowych znajomości. Wysyłają prywatne wiadomości, komentują wpisy innych oraz odpowiadają na nie. Dzielą się z innymi zdjęciami,  materiałami video, opowiadają o własnych doświadczeniach, wyrażają emocje, dyskutują.  

Obserwatorzy (podglądacze).  Tacy użytkownicy Facebooka, którzy niczego nie publikują, lecz czytają i oglądają cudze treści. Chcą  bowiem wiedzieć o innych jak najwięcej, a nie mają ochoty zdradzać niczego o sobie. Cała ich aktywność polega na śledzeniu, nie podejmują natomiast żadnej dyskusji.  Naukowcy nazywają ten typ: window shoppers, czyli oglądający wystawy  i nic niekupujący. Dlaczego więc są na Facebooku? Ponieważ wypada tam być! Nie są od niego uzależnieni, więc równie dobrze mogliby nie mieć konta.

Miejscy krzykacze (aktywiści/ obwoływacze). Dla nich Facebook jest swego rodzaju mównicą. Do tego kręgu należą dziennikarze, działacze społeczni, politycy, celebryci oraz różnego rodzaju aktywiści, którzy lubią eksponować własne poglądy. Od nich się można dowiedzieć o akcjach społecznych czy politycznych, o protestach, o petycjach itd.  Informują, zapraszają, zachęcają,  agitują.    rzeczywiście zaangażowani,  a więc nie robią tego dla polubień czy  udostępnień. Nie publikują prywatnych materiałów, a zamiast nich - linki do ważnych artykułów, opinii czy wydarzeń. 

Selfies (królowie selfie). Ta grupa użytkowników portalu pragnie zdobyć jak największą popularność, zamieszcza więc dużo własnych zdjęć , filmów i statusów po to, aby zapewnić sobie polubienia i komentarze, a tym samym, dowartościować się. W ten sposób tworzy swój wirtualny wizerunek, najczęściej niezgodny z rzeczywistym.   

Skoro każdy (lub prawie każdy) jest użytkownikiem Facebooka,  z pewnością należy do którejś z wymienionych grup. Może też łączyć cechy kilku. Piszę o Facebooku, a przecież są i inne portale, na przykład Instagram czy Twitter. Należy pamiętać, że bycie na portalu to jedno, a uzależnianie  swojej wartości od liczby polubień, to już zupełnie coś innego. I bardzo poważnego! Przestrzegam, że portale społecznościowe to naprawdę nie jest zabawa. To już jednak temat na zupełnie inny post.

Endi


Grafika:

https://cdn.pixabay.com/photo/2014/01/15/09/03/facebook-245454_960_720.jpg

https://cdn.pixabay.com/photo/2014/08/09/09/41/group-413973_960_720.jpg