24 kwietnia 2021

Moje hobby, mój świat

 

 Kalistenika moją pasją

 


Marzenie staje się celem,

kiedy zostaje podjęte  działanie w kierunku jego spełnienia. 

(Bo Bennett)

 

Gdy zapytałem polonistkę o to, czy mogę napisać tekst o kalistenice, zapytała zdziwiona, czym jest to zjawisko.   Odpowiedziałem, że to nic innego, jak treningi bez wychodzenia na siłownię. Polega na różnorodnych ćwiczeniach z wykorzystaniem własnej masy ciała. Obecnie coraz więcej osób trenuje ten sport – rekreacyjnie lub zawodowo. Dlaczego? Ponieważ do tego sportu wystarczy odrobina wolnego czasu i trochę chęci, bez zbędnych wydatków na sprzęt i siłownię. Poza tym ma zbawienny wpływ na zdrowie człowieka – fizyczne oraz psychiczne. W związku z tym promuję aktywny styl życia. Opowiem więc co nieco o kalistenice i wynikających z niej korzyściach.

Kalistenika to słowo łączące w sobie dwie najważniejsze w życiu człowieka wartości: siłę i piękno oraz głębsze poznawanie siebie, niezależność, wytrwałość, silną wolę, wielką  motywację, przekraczanie własnych barier psychicznych i fizycznych. Cierpliwość, dążenie do celu oraz  ciężka praca pomagają  w realizacji własnych marzeń.

Jak zacząć? Przede wszystkim trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że niczego nie można robić wbrew sobie. Jeśli więc nie czujemy się na siłach, nie powinniśmy zaczynać od razu od intensywnego katowania się, ponieważ będziemy czuć się zmasakrowani i zniechęceni już na samym początku. Należy stopniowo zwiększać intensywność treningów. Spokojna głowa, siła i sprawność fizyczna nadejdą, gdy będziemy  więcej będziemy ćwiczyć.  Do sukcesu doprowadzi nas jednak  spokojne, stopniowe zwiększanie powtórzeń.Jeśli zaczynamy od zera i nigdy nie mieliśmy styczności z tym sportem, należy zacząć od lekkich ćwiczeń, na przykład brzuszków oraz  pompek. Z czasem kondycja będzie się zwiększać i wtedy stopniowo możemy włączać do treningów bardziej zaawansowane ćwiczenia,  na przykład  podciąganie. Pozwolą nam one na nauczenie się ciekawych, akrobatycznych elementów siłowych, takich  jak: muscleupiplanche. Trzeba pamiętać również o odpowiedniej diecie, a także o nawadnianiu się. Jeżeli człowiek uprawiający kalistenikę źle się odżywia  inie nawadnia się, to potem nie ma na nic siły. Nie można zapomnieć też o solidnej rozgrzewce, która dobrze przygotuje mięśnie do pracy i wysiłku oraz zapobiegnie niechcianym kontuzjom, których  przecież każdy chce unikać.

Jakie korzyści niesie za sobą kalistenika? Pierwszą i bezsprzeczną korzyścią przemawiającymi  za treningami kalistenicznymi jest ich niski koszt, jeśli w ogóle występuje. W bardzo dużym stopniu wystarcza samo otoczenie, ewentualnie prosty drążek  czy też poręcze. Można ćwiczyć naprawdę wszędzie. Ograniczeniem jest jedynie nasz umysł. Kolejną zaletą kalisteniki jest to, że ćwiczenia te angażują wiele grup mięśniowych oraz stawów i ścięgien, których siłownia tak bardzo nie pobudza. Przykładem może być zwykła, prosta pompka, w której do wykonania musimy wykorzystać kilka grup mięśniowych, mimo że wydaje się nam, że pracują tylko ramiona i klatka piersiowa. Najważniejszą i najbardziej oczywistą zaletą treningów z wykorzystaniem własnej masy ciała jest fakt, że rozbudujemy swoją masę mięśniową, spalimy tkankę tłuszczową, wyrzeźbimy i poprawimy swoją sylwetkę oraz kondycję. Kalistenika poprawia również wydolność organizmu, ponieważ podczas treningów aktywnie pracuje serce. Co za tym idzie, ciało poddawane takim treningom nabiera wytrzymałości i staje się odporniejsze. Poszczególne ćwiczenia poprawiają również zmysł równowagi i koordynację ruchową.

Jakie były moje początki? Wszystko zaczęło się od tego, gdy poszedłem na plażę i zauważyłem, że inni wyglądają trochę lepiej ode mnie. Zastanawiałem się, jak to zmienić. Od tamtego dnia zacząłem ćwiczyć. Muszę przyznać, że na samym początku było ciężko, lecz po pewnym czasie zacząłem wykonywać ćwiczenia coraz lepiej. Zauważyłem poprawę nie tylko sylwetki, ale też siły. Zmobilizowało mnie to do coraz większej pracy. Spaliłem trochę tłuszczu i zbudowałem  nieco mięśni. Uświadomiłem sobie, że jestem dobry w tym, co robię i ćwiczę do dziś. Ćwiczenia dawały i dają mi dużo pewności siebie, a także znacznie poprawiają nastrój. Wszelkie progresy bardzo motywują mnie do jeszcze większej pracy i do przekraczania własnych granic. Silną wolą, wytrwałością oraz  uporem dochodzę do zamierzonych celów, więc jestem z siebie dumny i zadowolony.

Zachęcam wszystkich czytelników  naszego blogu do uprawiania kalisteniki, gdyż - jak już wcześniej wspomniałem -  niesie ona za sobą  wiele korzyści. Na pewno nie będzie to czas stracony. Zyskacie wiele, staniecie się silniejsi i  odporniejsi. Nie wspomnę już o wysportowanej sylwetce i pięknym wyglądzie. Bierzcie się do pracy, nie zwlekajcie, bo wytrwały trud się opłaca!

Arek


Grafika:

https://kierunki.info.pl/wp-content/uploads/2017/06/18839307_1335098159860965_709076491563365822_n.jpg

https://fitrepublic.pl/wp-content/uploads/2020/12/mezczyzna-trenuje-kalistenika-na-drazkach.jpg

17 kwietnia 2021

Przeczytane, przemyślane, skomentowane

 

  Informacja czy dezinformacja?

 


Podobnie jak wszystkie cenne dobra,

prawda jest często podrabiana.
(James Cardinal Gibbons)

 

Żyjemy w czasach, gdy dostęp do informacji jest łatwiejszy niż kiedykolwiek. Każdy z nas ma w kieszeni smartfon z dostępem do Internetu i znalezienie odpowiedzi na pytania o datę lądowania pierwszych ludzi na Księżycu albo o wysokość Rysów nie stanowią problemu. Należy jednak pamiętać, że Internet jest miejscem, w którym każdy może wypowiedzieć się na dowolny temat. O ile informacja dotycząca daty bitwy pod Grunwaldem raczej będzie poprawna, o tyle szukając konkretnych informacji dotyczących  na przykład medycyny, musimy być szczególnie ostrożni. Bardzo ważne jest źródło, z  jakiego pochodzą. Ważne również,  żeby  odróżnić  informację od dezinformacji.

Chip Berlet, amerykański dziennikarz śledczy oraz badacz teorii spiskowych, uważa, że Internet jest bardzo podatnym gruntem do szerzenia dezinformacji. Wiąże się to z faktem, że sieć jest stosunkowo nowym medium, w którym cały czas brakuje zabezpieczeń pozwalających odróżnić treści wiarygodne od fałszywych. Berlet przytacza jako przykład historię z 1938 roku, gdy w Stanach Zjednoczonych podczas programu radiowego  czytano fikcyjną opowieść o inwazji Marsjan  The War of the Worlds. Niektórzy słuchacze nie zdawali sobie sprawy, że emitowane wiadomości nie były prawdziwe, więc dzwonili na policję,  a nawet  spanikowani wybiegali na ulicę. Ta historia  może wydawać się śmieszna, jednak należy pamiętać, że w tamtym czasie radio było stosunkowo nowym medium, tak jak sieć jest obecnie. Nam, młodym ludziom, może wydawać się to dziwne, ponieważ nie znamy świata bez Internetu, jednak należy pamiętać, że powszechny dostęp do sieci w Polsce zapoczątkowany został w latach 90. ubiegłego stulecia, czyli niespełna 30 lat temu. Chip Berlet przestrzega:  Gdy idziesz do biblioteki, jest tam sekcja z beletrystyką, a następnie jest też reszta biblioteki, gdzie znajdziesz historię, naukę i inne materiały oparte na faktach. Jednak w dobie Internetu, treści nie zostały jeszcze rozdzielone w ten sposób.

Gdy wyszukujemy informacji na nowe, nieznane nam tematy, bardzo łatwo wpaść w pułapkę fałszywych treści. Gdy doktor medycyny zauważy w sieci fałszywy opis sposobu działania szczepionek, od razu  potrafi  ocenić, że podane informacje nie są prawdziwe. Gdy jednak tekst, chociaż szerzący dezinformację, jest napisany w sposób przekonujący, z użyciem terminów naukowych, to osoba niemająca wiedzy z zakresu medycyny może przyjąć taką informację za autentyczną i uznać ją za prawdziwą. To tylko przykład, jednak obrazuje, w jak prosty sposób można zmylić dużą grupę ludzi (bo przecież nie każdy z nas jest absolwentem akademii medycznej). Miejscem, w którym szczególnie jesteśmy narażeni na nieprawdziwe informacje, są media społecznościowe. Według profesor informatyki Aliny Campman, najważniejszą przyczyną takiego stanu rzeczy  jest fakt, że w  serwisach typu Facebook czy Twitter, każdy może umieścić cokolwiek, kiedykolwiek, więc treści, które tam znajdujemy, nie są w żaden sposób recenzowane. Alina Campman  pisze:  […]  dzięki tym platformom każdy może w ciągu kilku sekund opublikować, co myśli.

Czy jesteśmy skazani na zupełne odrzucenie Internetu jako źródła informacji? Oczywiście, że nie! Przede wszystkim należy dokładnie sprawdzać, czy źródła znajdowanych informacji  są rzetelne i naukowo potwierdzone (np. bazują na pracach naukowych). Na szczęście istnieje  kilka sposobów,  by wyszukiwanie stało się szybsze i bardziej efektywne. Poniżej przedstawię wam kilka rozwiązań, z których sama korzystam na co dzień. Przede wszystkim, bardzo użyteczną funkcją wyszukiwarki Google jest szukanie z operatorem  site. Użycie go zawęża wyniki wyszukiwania tylko do domen nas interesujących. Tak więc, używając operatora site:edu dostaniemy wyniki jedynie z domeny edu, czyli przeznaczonej dla placówek edukacyjnych.  Jeśli z kolei  do interesującego nas zagadnienia dopiszemy site:gov.pl -   jako wyniki otrzymamy  jedynie strony rządowe.

Kolejną przydatną funkcją jest wyszukiwarka Google Scholar, która pozwala odnaleźć teksty naukowe, a także zawiera odnośniki, dzięki którym możemy sprawdzić, gdzie dane opracowania były cytowane. Warto też wyszukiwać informacje w języku angielskim. Nie zapewni to nam oczywiście, że treści, które odnajdziemy będą w stu procentach rzetelne, jednak należy pamiętać, że większość prac naukowych w dzisiejszych czasach publikowana jest właśnie w tym języku. Co ciekawe, w 2005 roku, w uważanym za jedno z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych tygodniku Nature,  ukazały się wyniki badań porównujące jakość treści zawartych w Encyklopedii Britannica z tymi   zamieszczonymi  w anglojęzycznej Wikipedii. Różnic było niewiele, a błędy występowały w obu źródłach.

Jakie więc wnioski wynikają z moich rozważań?  Internet to wspaniałe źródło informacji, jednak należy być  ostrożnym w podejściu do nich i nie wierzyć wszystkiemu bezkrytycznie. Pamiętać, że zapisy w sieci może zamieszczać każdy, sporo więc w nich dezinformacji  i tzw. fake newsów. Trzeba  zawsze dokładnie badać źródła informacji  i opierać się na treściach zawartych na sprawdzonych, zaufanych stronach. Nie zapominajmy  jednak o niezawodnych  słownikach i encyklopediach książkowych. Może następnym razem szukając tłumaczenia słowa misconception sięgnijmy na półkę po słownik języka angielskiego, zamiast od razu przepisywać tekst do Tłumacza Google. W końcu wyszukiwanie definicji w słownikach to też przydatna umiejętność, prawda?

Patrycja


Grafika:
https://nprofit.net/pl/wp-content/uploads/2019/03/Wyszukiwanie-obrazem-w-Google-Grafika-%E2%80%93-poradnik-wyszukiwania-zdj%C4%99ciem-1.png

https://news.uaf.edu/wp-content/uploads/2018/03/Screen-Shot-2018-03-05-at-5.52.38-PM-1024x338.png