6 października 2014

Oglądamy filmy



  O czym jest Lawa  Konwickiego? 

 

Zamiast uciekać przed polskością,
warto spróbować pójść w nią aż  do końca.
Żeromski mówił kiedyś o Tuwimie:
tak się wgryzł  w polszczyznę, że się przegryzł  na drugą stronę.
Więc może  i w polskość warto tak daleko pójść,
żeby się przegryźć na drugą stronę?
O tym pomyślałem   w Paryżu,
żeby zrobić takie studium polskości,
które byłoby samą polskością, kluczem do polskości.
Do końca. A potem już nic – tylko ścianą.
Właśnie „Dziady" świetnie się do tego nadają.
(Tadeusz Konwicki)


Po Dziady sięgali najwybitniejsi polscy twórcy. Powstawały przedstawienia, o których głośno było w Polsce, a nawet poza jej granicami. Nigdy jednak nie pokuszono się o przeniesienie Mickiewiczowskiego dramatu na ekran. Jako pierwszy swoją wizję Dziadów w wersji filmowej postanowił przedstawić znany polski pisarz i reżyser Tadeusz Konwicki, związany swoją twórczością z Wilnem  i Wileńszczyzną.

Dlaczego „Lawa”?  Tytuł Lawa jest odwołaniem do słów wypowiedzianych w dramacie  przez młodego patriotę Piotra  Wysockiego      (scena "Salon Warszawski"): Nasz naród jak lawa,/Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,/Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;/Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. Te słowa są poetycką metaforą postaw charakterystycznych dla narodu polskiego w okresie zaborów. Jedna jego część, wywodząca się głównie z elit, to służalcy cara pogodzeni z rosyjską dominacją oraz zwykli zdrajcy. "Gorąca lawa" to większość Polaków – nastawionych patriotycznie, oczekujących wyzwolenia spod jarzma okupanta.

Lawa a pierwowzór. Dziady Adama Mickiewicza składają się z części  II, IV i III, niepowiązanych ze sobą bezpośrednio. Konwicki zdecydował się na film, który będzie opowiadał historię wszystkich trzech części, nawiązując przy tym   do czasów mu współczesnych. Reżyser wprowadza więc na ekran jakby samego Mickiewicza, który po 150 latach pojawia się w miejscach, o których czytaliśmy na kartach arcydramatu. Poeta powraca w okolice Wilna, odwiedza zrujnowany rodzinny dworek, miejsca związane ze wspomnieniami romantycznej miłości do Maryli i dramatycznymi wydarzeniami, jakie przeżyła grupa wileńskich przyjaciół. Znów trafi do celi więziennej, jeszcze raz przeżyje upokorzenia aresztowania, Wielką Improwizację, wygnanie. Stanie też w drzwiach warszawskiego salonu, gdzie wysłucha opowieści o Cichowskim. Jednak przeżywając czasy wileńskie, Poeta widzi je bogatszy o doświadczenia dwóch  wieków: XIX i XX.
Dwóch Konradów. Bezpośrednio z nowatorską konwencją filmu związane jest wprowadzenie na ekran dwóch Konradów. Pierwszy z nich, grany przez Artura Żmijewskiego, to młody buntownik, którego poznajemy na kartach dramatu. Drugi, grany przez Gustawa Holoubka, to postać wykreowana przez Konwickiego. Jest on starszym mężczyzną - Konradem, który doświadczony jest przez przyszłe wydarzenia. Dlatego też w Wielkiej Improwizacji początek wygłasza Żmijewski, by po chwili jego rolę przejął Holoubek. Młody Konrad mówi bez większego zapału, stary - z ogniem i buntem zwielokrotnionym. Bunt Mickiewiczowskiego bohatera nie miał racjonalnych podstaw, zaś sprzeciw postaci Konwickiego owszem – w swoim monologu przywołuje wspomnienia Oświęcimia, zbrodni katyńskiej, mordowania niewinnych dzieci. Dramatyczne apogeum następuje, gdy padają słowa skierowane bezpośrednio do Boga: A Ty mądrze i wesoło. Zawsze rządzisz, zawsze sądzisz, i mówią, że Ty nie błądzisz!” Wtedy na ekranie pojawia się brama oświęcimskiego obozu z napisem Arbeit macht Frei. Stary Konrad ma więc poważne podstawy do buntu i ponownie pragnie on zrozumieć, jaki jest zamysł Boga. Stwórca, podobnie jak 150 lat temu, dalej milczy, co zestawione jest z pustym niebem. Scena Wielkiej Improwizacji jest  z pewnością jedną z najważniejszych scen w filmie. Ukazuje ona dwojakość postaci Konrada, który nadal wyraża swój prometejski bunt, jednak czyni to z innego powodu. Można by stwierdzić, że Konwicki tworzy jakoby drugą Wielką Improwizację, bardziej współczesną dla przyszłych pokoleń.

Odejście od Mickiewiczowskiej idei. Choć film Konwickiego jest bezpośrednio związany z Dziadami Mickiewicza, reżyser odchodzi od głównej idei romantycznego twórcy. Sceny z dramatu nie są przedstawiane po kolei: najpierw pojawiają się fragmenty Widowiska, potem część IV, następnie część II. W scenę obrzędów Dziadów wpleciono ujęcia z Senatorem, a także obrazy dziedzińca więziennego. Sceny więzienne i pałacowe pokazywane są na przemian. Od pierwowzoru odbiega także koncepcja niektórych postaci. Zosia, ukochana Konrada, Dziewica i jeden  z aniołów to ta sama osoba. Widmo Złego Pana z II części przemienia się w Diabła z części III. Konwicki wprowadza kobietę, symbolizującą Polskę, która jest równocześnie Aniołem z I sceny części III gra ja Grażyna Szapołowska).  Reżyser przedstawia także sceny, których bezpośrednio nie opisywał  Mickiewicz: aresztowanie młodego Rollisona, spotkania Gustawa z ukochaną, powrót Cichowskiego  czy wywóz studentów na Sybir. Konwicki symbolicznie skraca też Widzenie Księdza Piotra z wizją Polski jako Chrystusa Narodów – reżyser podkreśla tym samym nieaktualność romantycznej idei. Wprowadza natomiast nawiązanie  do ówczesnej sytuacji Polaków: gdy Ksiądz Piotr wypowiada słowa:Tyran wstał, widzi za oknem celi Pałac Kultury i Nauki – pierwotnie imienia Józefa Stalina. Na wspomnienie liczby „czterdzieści i cztery”, jakże tajemniczej u Mickiewicza, Konwicki ukazuje obraz tłumu Polaków na rogu ulicy Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich. Sam reżyser tłumaczy swój zamysł: Czterdzieści i cztery to jesteśmy my, niezależnie od początkowych intencji pana Adama, z naszymi grzechami, wadami i wspaniałymi cechami. Ten biedny tłum wciśnięty między granice  co chwilę przesuwane w historii, to w lewo, to w prawo. W innym miejscu widzimy fragment filmu przedstawiającego papieża Jana Pawła II odprawiającego mszę świętą przy ołtarzu ustawionym na placu Defilad  w Warszawie. W  Lawie widać także współczesne tłumy, a w scenie Balu, gdy błyskawica rozświetla niebo – mokre samochody na ulicach. 

Nie Dziady, lecz Opowieść o Dziadach. Film Konwickiego należy traktować raczej w kategorii eseju niż wiernej ekranizacji Mickiewiczowskiego dzieła, na co chociażby wskazuje pełny tytuł filmu: Lawa – opowieść o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Reżyser swobodnie połączył poszczególne części dramatu, niektóre sceny pominął, inne zaś dodał. W zamyśle twórcy było nadać swojemu dziełu charakter uniwersalny, mimo iż da się zauważyć wiele nawiązań do czasów polskiej komuny. Konwicki - jak Mickiewicz - stworzył swoje dzieło, by pokazać światu sytuację Polaków – Mickiewicz carską okupację, Konwicki – dominację Związku Radzieckiego. Reżyser spojrzał na dramat romantyczny z perspektywy współczesnego odbiorcy, tworząc film na kształt retrospektywnego przywołania historii. 

A to ciekawe...  Lawę kręcono w Wilnie, Piotrkowie Trybunalskim i Warszawie. Ujęcie Holoubka w Wielkiej Improwizacji trwa dwanaście i pół minuty! W roli Guślarza wystąpiła kobieta – Maja Komorowska. Spowodowane to było tym, że na Wileńszczyźnie, skąd pochodzili Mickiewicz i Konwicki, guślarzami były kobiety. Panią Rollison zagrała Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która miała wtedy 46 lat! Co z wizją, że matka Rollisona miała być schorowaną staruszką?  Konwicki tłumaczy to tak: Jeśli czytam, że pani Rollisonowa ma syna gimnazjalistę, to przypominam sobie, że panie wychodziły wtedy za mąż, gdy miały szesnaście, siedemnaście lat. Dlatego tradycja, że Rollisonową ma grać roztrzęsiona, siwa staruszeczka wydała mi się mało apetyczna.  Lawa jest ostatnim filmem Konwickiego.

Czarna

Grafika:
http://1.fwcdn.pl/po/83/98/8398/7415097.3.jpg