24 maja 2014

Spotkanie ze sztuką

   
        Magiczny wieczór w Anatewce!

Bez naszych tradycji,
nasze życie byłoby tak chwiejne,
jak… skrzypek na dachu.
(Szolem  Alejchem)


Po raz kolejny gościmy w stolicy. Ostatnim punktem dwudniowej wycieczki jest Teatr Żydowski, a tam czeka na nas  Skrzypek na dachu - sławny na całym świecie musical. Zadawałem sobie pytania: jaki jest ten spektakl? Co czyni go sławnym? Co nas czeka?

Stajemy przed budynkiem teatru. Wewnątrz znajomy hall, znajoma szatnia. Przypominam sobie moment, gdy będąc tutaj ponad pół roku temu,  po  wspaniałym spektaklu Dla mnie bomba, spotkaliśmy wychodzącego dyrektora teatru, Szymona Szurmieja. Pamiętam, że padło pytanie o Skrzypka na dachu. Pan Szurmiej odpowiedział, że grany jest rzadko i trudno jest zdobyć na niego bilety. Nam się udało  i jesteśmy. Bileterzy są już przed wejściem do sali, czas ustawić się w kolejce. Ruszamy na widownię i zajmujemy miejsca. Ponad drewnianą sceną wisi kurtyna, cała pokryta hebrajskim pismem - od sufitu, po deski sceny. Oczekujemy w napięciu, sala zapełnia się. Przyciemnione światło, nagłe uciszenie się widowni. Kurtyna podnosi się. Na scenie zaskakujący obraz: dwie drewniane konstrukcje (domy) i trzecia (wieża),  wywierające ogromne wrażenie. Na jednym z domów stoi skrzypek. Wrażenia dopełnia wchodzący na scenę mężczyzna, ciągnący  za sobą wóz. Jest to Tewje - Żyd, mleczarz, ubogi człowiek, mieszkający we wsi Anatewka z żoną Gołdą i pięcioma córkami. W tle budującego atmosferę, cichego i klarownego dźwięku skrzypiec, Tewje wypowiada słowa: Skrzypek na dachu. Brzmi dziwnie, co? Można jednak powiedzieć, że w naszej małej wiosce, Anatewka, każdy z nas jest skrzypkiem na dachu. [...] Anatewka to nasz dom. A jak zachowujemy równowagę? Powiem tylko tyle… Tradycja! Ku mojemu zdumieniu scena rozświetla się i ożywa. Pojawiają się ludzie, mnóstwo ludzi,   w ciągłym ruchu. Przekrzykują się, handlują, pracują. Tewje opowiada nam,  jak wygląda życie w Anatewce. Żyją tu różni ludzie: od biednego włóczęgi,  przez swatkę, aż po najważniejszego - rabina. Są też ludzie  spoza kręgu Żydów – Ukraińcy. Jedni i drudzy są zgodnymi sąsiadami. 
Ludzie znikają, a skrzypek  gra niesamowitą i przejmującą melodię. Dźwięki instrumentu są przejmujące. Na oczach widzów zmienia się dekoracja.   Oznacza to zmianę sceny i otoczenia. W domu Tewjego  pojawia się swatka Jente, która znalazła męża dla najstarszej córki – Cejtel. Kandydat na męża - rzeźnik Lejzer Wolf - jest bogatym człowiekiem, więc rodzicom wydaje się świetną partią. Cejtel jednak kocha krawca Motla i - wbrew ojcu - nie chce wyjść za niekochanego człowieka. W myśl tradycji to niedorzeczne, aby dzieci same decydowały o swoim losie. Tewje staje zatem przed trudnym wyborem między miłością do córki i poszanowaniem tradycji. Czy Cejtel wyjdzie za Lejzera? Jaką rolę w odchodzeniu od tradycji odegrał Perczyk – student z Kijowa? Jaką rolę odegrał duch babki Gołdy, przerażająca i wysoka postać, która wraz z korowodem umarłych, przypominającym motyw danse macabre, przechadzała się po scenie – cmentarzu, wśród  chóralnego śpiewu umarłych? 
Jak potoczyły się losy Tewjego, jego rodziny i całej Anatewki? Tego zdradzać  już nie powinienem. Pozostawiam jedynie przedsmak tego, co działo się  w Anatewce. Przedstawienie Skrzypek na dachu w reżyserii Jana Szurmieja ukazało nie tylko perypetie Tewjego z dorastającymi córkami, ale również kulturę żydowską. Widzieliśmy ślub pod chupą oraz wesele, na którym mężczyźni wykonali taniec z butelkami wetkniętymi w kapelusze. Zobaczyliśmy Żydów modlących się w czasie Szabatu, ale też pracujący i żyjących  obok Ukraińców,  a potem  wypędzonych  z ich domów na mocy ukazu carskiego. Okazało się,    że znałem  utwory AnatewkaGdybym był bogaczem , lecz nie wiedziałem  o ich pochodzeniu. Nie wiedziałem też, że żydowska muzyka może tak zdumiewać  i inspirować.

Z teatru wyszedłem zachwycony, wzruszony zakończeniem, a przede wszystkim nie byłem zawiedziony. Na postawione przeze mnie pytania otrzymałem odpowiedź. Czym był ten spektakl? Był wędrówką  do  świata fikcyjnej, nieistniejącej w rzeczywistości Anatewki, która na kilka godzin ożyła, by zachwycać  widzów. Aktorzy stworzyli żydowski świat. Z żydowską tradycją, z kulturą, przedstawioną z humorem i ze smutkiem. Ze skrzypkiem na dachu jako symbolem. Pozostał tylko jeden, jedyny niedosyt. Nie było nam dane zobaczyć Szymona Szurmieja. Mam jednak nadzieję, że stanę wkrótce przed teatrem, wejdę na salę i jeszcze ujrzę go w swoim żywiole, być może  w towarzystwie jego zdolnego syna, Jana. Teatr Żydowski sprawia,  że chce się tu wracać, a nie chce się stąd odchodzić. Jednak trzeba znów powrócić do rzeczywistości, do świata, w którym nie ma Tewjego, Gołdy  i innych mieszkańców miasteczka. Pozostaje jedynie wspomnienie i grająca  w duszy muzyka skrzypka z Anatewki.

Rafał                      

Grafika:
https://atart.com.pl/wp-content/uploads/2013/12/skrzypek-na-dachu.jpg
http://www.teatr-zydowski.art.pl/sites/default/files/respondr/tresc/galerie/2014/skrzypek-na-dachu-fot.olga-cieslar/skrzypeknadachufot.olgacieslar39.jpg
http://teatrywarszawa.com/wp-content/uploads/2013/09/Skrzypek-na-dachu-3.jpg