9 października 2014

Kącik młodego historyka



Gdy honorem  jest wierność

Fanatyzm jest jedyną siłą woli,
którą mogą osiągnąć
  także słabi i niepewni.
(Friedriech Nietzsche)
 
Tytuł postu nawiązuje do ulubionej maksymy Jürgena Stroopa: Moim honorem jest wierność. I istotnie byłaby to piękna idea, gdyby człowiek służył dobru i prawdziwym wartościom. Wówczas wierność byłaby cnotą. Ale nie   w przypadku Stroopa! Miał też inne motto życiowe: rozkaz jest rozkazem!    W więzieniu mokotowskim mówił też: Herr Moczarski. Władza ma rację…  Kiedy pobił brata, ojciec go pochwalił, mówiąc: Bij, synku, nieprzyjaciół jak najmocniej i bez litości, jak ja prałem wrogów Vaterlandu. Po latach jeszcze jest przekonany, że żołnierska dyscyplina ojca i reżim matki wyrobiły w nim charakter i ustrzegły od zbytniego rozrostu indywidualizmu.

Być może nie wszyscy wiedzą, kim był Jürgen Stroop. To człowiek  odrażający, nieludzki, okrutny. Fanatyk polityczny całkowicie oddany chorej ideologii,  dla której ludobójstwo było oznaką siły rasowych wybrańców, a nawet ich rycerstwa. To jeden z największych zbrodniarzy II wojny światowej. To człowiek bez hamulców moralnych, dla którego rozkaz to świętość. Stroop był fanatycznym hitlerowcem, który zagładę warszawskiego getta traktował jak najważniejszą misję swojego życia. Na szczęście sprawiedliwość zwyciężyła. Jürgen Stroop został osądzony, skazany i stracony 6 marca 1952 roku w Centralnym Więzieniu Warszawa I (Mokotów). Niczego nie żałował, nigdy nie wyrzekł się nazizmu. Nie zmienił zdania także w trakcie procesu w Polsce  i nadal uważał, że polityka Adolfa Hitlera miała szlachetne cele. W książce Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego czytamy:  Stroop nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Na kilka dni przed egzekucją naczelnik więzienia zapytał go, czy może się on pogodzić z własnym sumieniem, że jako wierzący chrześcijanin sam mordował i przyglądał się , jak jego podwładni mordowali dzieci i kobiety w getcie w Warszawie. Stroop na to odpowiedział, że nie ma wyrzutów sumienia z tego powodu, że mordowano Żydów. (…) Na dzień  przed egzekucją był on spokojny, lecz stale przebijała w nim hitlerowska buta i zarozumiałość.(…) Był posłuszny władzy dokonującej egzekucji. (…) spokojny, stale trzymał się w postawie żołnierskiej.
 
Jürgen Stroop wzrastał w atmosferze kultu munduru i posłuszeństwa. Pochodził z Detmoldu, w którym ludność miała utrwalony dogmat o bezdyskusyjnym posłuszeństwie wobec silnych przywódców. Jego ojciec  od najmłodszych lat uczył go lojalności wobec przełożonych oraz  oddania służbie.  Stroop po wybuchu I wojny światowej bardzo krótko walczył na froncie wschodnim, ponieważ został ranny. Nie mógł pogodzić się z klęską w I wojnie , dlatego zaczął głosić teorie o upokorzeniu Niemców przez świat. Coraz  bardziej ulegał doktrynom głoszonym przez Adolfa Hitlera, a Mein Kampf stała się jego lekturą, z której często cytował fragmenty. Do partii nazistowskiej wstąpił bardzo późno, ale kiedy Himmler dostrzegł jego gorliwość i oddanie, zaczął szybko awansować. Został dowódcą SS w Karlowych Warach, a potem w Poznaniu dowodził formacją Selbstschutz, odpowiedzialną za zbrodnie na Polakach  i  Żydach. Stroop, mimo że urodził się w rodzinie katolickiej,  szybko odrzucił katolicyzm na rzecz pseudopogańskiej wiary  - oficjalnej religii starogermańskiej III Rzeszy. Chrystus w oczach Stroopa był pół - nordyckim blondynem, a jego matka zaszła w ciążę z Germaninem. Uważał, że chrześcijaństwo powstało z inspiracji żydowskiej. Neopogański kult i rytuały SS doprowadziły do wyznawania wyższości krwi germańskiej  oraz wspólnoty krwi i ziemi. Stroop stał się też zwolennikiem imion nordyckich. Stąd też syn Stroopa dostał godne - w mniemaniu ojca imię - Olaf, a swoje – Józef – jako zbyt katolickie , zmienił na Jürgen .
Jego psychopatyczna osobowość ujawniła się, gdy jako dowódca SS (Gruppenführer i Oberführer) dowodził akcjami umacniającymi władzę Niemców w Czechach, Polsce (Warszawa i Galicja), Grecji, Ukrainie, Kaukazie. Jednak jego fanatyzm przyniósł największe cierpienie Żydom z getta warszawskiego.  Od 19 kwietnia do 16 maja 1943 przeprowadził likwidację getta warszawskiego, podczas której stłumił w nim powstanie. Efektem było całkowite zburzenie i zlikwidowanie getta oraz śmierć zdecydowanej większości jego mieszkańców. W trakcie tej akcji hitlerowcy dopuszczali się szczególnie wielkich okrucieństw i zbrodni na mieszkańcach getta, przeprowadzili mnóstwo masowych egzekucji. Stroop rozkazał zwalczać bojowników żydowskich ogniem, nakazując podpalanie wszystkich schronów, bunkrów i kryjówek. Warszawskie getto zrównał z ziemią. Przerażające obrazy ginącej dzielnicy przekazał Marek Edelman - jeden z niewielu, którzy przeżyli powstanie w getcie. Olbrzymie pożary zamykają całe ulice. Morze płomieni zalewa domy, podwórza… Stroop nie krył podziwu dla straceńczej determinacji żydowskich wojowników, ale uważał, że nie mają oni honoru  i godności, gdyż nie są pełnymi ludźmi.  Żydzi to podludzie. (..) prowadziłem bój z ciężkim w istocie przeciwnikiem (..) Żydzi to naprawdę nie ludzie w naszym pojęciu. Powiem inaczej: Żydzi, Cyganie i rozmaite Mongoły są w rozumieniu prawdziwej nauki prawie zwierzętami albo niepełnymi ludźmi. Małpa jest także, według Darwina, zaczątkiem człowieka. A jednak do małp strzelamy i futra z nich noszą najinteligentniejsze kobiety. Kochamy psy. Ja również miałem ulubionego wilczura alzackiego, ale gdy się rzucił na mnie i rozdarł spodnie, to go zastrzeliłem, właśnie jak psa, a nie jak człowieka. (…)

Zniszczył getto i wymordował  ludność żydowską. Obserwując swoje dzieło, odczuwał radość z dobrze wykonanego zadania. Grossaktion ( Wielką Akcję) zakończył wysadzeniem w powietrze Wielkiej Synagogi przy ulicy Tłomackie.  Ależ to był piękny widok! – opowiadał z błyskiem w oku Stroop. – Z punktu widzenia malarskiego i teatralnego obraz fantastyczny! (…) W blasku płonących budynków stali zmęczeni i umorusani moi dzielni oficerowie i żołnierze. Przedłużałem chwilę oczekiwania. W końcu krzyknąłem: Heil Hitler! – i nacisnąłem guzik. Przeraźliwy huk. Feeria kolorów. Niezapomniana alegoria triumfu nad żydostwem. Getto warszawskie skończyło swój żywot. Bo tak chciał Adolf Hitler i Heinrich Himmler.  Wielka Synagoga przed zniszczeniem (zdjęcie wyżej)  i po zniszczeniu (zdjęcie niżej).
Do Rzeszy Stroop wrócił  jako wielka figura. Za zbrodnie przeciwko ludzkości oraz likwidację getta otrzymał Żelazny Krzyż I klasy. Jürgen Stroop nigdy nie był nie posiadał żadnych aspiracji intelektualnych. Sam przyznał, że czytać nauczył się bardzo późno. Humanistami gardził oraz  pogardliwie nazywał ich   czytaczami i talmudystami. Jego mierny intelekt nie przeszkadzał mu być skrupulatnym urzędnikiem, co z czasem zaowocowało dokładnymi statystykami prowadzonymi w warszawskim getcie.   Te dane oraz liczne zdjęcia znalazły się w raporcie Stroopa Grossaktion Warschau. Dokument ten w procesie norymberskim został wykorzystany jako dowód hitlerowskich zbrodni na  Żydach. 
                                       
Jürgen Stroop został oskarżony, osądzony, skazany na śmierć – nie tylko za zagładę getta, ale również za zbrodnie na polskiej ludności. Na egzekucję miał czekać pięć lat. Przez osiem miesięcy dzielił celę z Kazimierzem Moczarskim, któremu chętnie opowiadał  o swoich działaniach. Dzięki Moczarskiemu dokładniej poznajemy biografię nazistowskiego kata, fanatyka, który nie czuł skruchy, a swoje zbrodnie uznawał za zasługi. Poznajemy go jako syna, ojca   i żołnierza, który uległ zbrodniczej propagandzie, przesiąknął pogardą  i  nienawiścią do Żydów, Cyganów, Słowian oraz  innych nacji. Może gdyby rodzice  nie ustrzegli go od zbytniego rozrostu indywidualizmu, to byłby zdolny do samodzielnego myślenia. Może gdyby nie pragnął za wszelką cenę zrobić kariery… Tymczasem nie był zdolny do krytycznej oceny zbrodni niemieckich. Do końca fanatycznie utożsamiał się z ideami hitlerowskimi. Uważał, że Niemcy przegrali wojnę, bo byli zbyt łagodni  i liberalni.  Kto chciał być prawdziwym człowiekiem, to znaczy silnym, musiał działać jak ja – opowiadał po wojnie kat powstania w getcie. – Na wojnie krew musi się lać.
 
Nie można zamknąć w jednym poście sylwetki Stroopa. Trudno pojąć postawę  i osobowość tego kata, który jednocześnie przecież był człowiekiem. Z tego założenia wyszedł Kazimierz Moczarski, rozmawiając z nim przez 255 więziennych dni. Zachęcam do przeczytania Rozmów z katem, fascynującej książki, która przedstawia nie tylko niemieckiego zbrodniarza, ale też polskiego patriotę, żołnierza AK więzionego  przez komunistów. W jednej celi: bohater  i kat.

Bartek

Grafika:
http://dzieje.pl/sites/default/files/styles/postacie_big_crop/public/201607/stroop_jurgen.jpg?itok=zcInayO4
http://izraelczyk.pl/img/synagoga_tlomackie.jpg
http://www.jhi.pl/uploads/image/file/2260/full_hd_8._Ruiny_Wielkiej_Synagogi_po_16.05.1943r_001.jpg