12 października 2013

Przeczytane, przemyślane, skomentowane

           
      Jedz, pij i popuszczaj pasa
Jedzą, piją, lulki palą.
Tańce, hulanki, swawola.
      ( Adam Mickiewicz)

Przynieś mi szklankę mleka – będę biesiadował  -  powiedział  ponoć  Epikur, miłośnik przyjemności życia. Na pewno tej myśli wielkiego filozofa nie znała polska szlachta ani magnateria. Menu późnego renesansu i baroku nie było ani dietetyczne, ani zdrowe. Dzień zaczynano pożywnym  śniadaniem – piwną polewką z pieczywem. Obiad składał się z 2-3 dań u mniej zamożnych, a u bogatych z 5-6. Wszystko było obficie podlane piwem, miodem lub winem węgierskim. Na zakończenie obiadu podawano wety, czyli deser. Potem był podwieczorek, a następnie kolacja składająca się z zup, kilku rodzajów mięs, czasem bigosu oraz ciast.

Nic dziwnego więc, że ideałem były pulchne i obfite kształty zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Tusza była oznaką dobrego pochodzenia i zamożności. Pozostało nawet powiedzenie: Jedz, pij i popuszczaj pasa. Uczty magnackie były bardzo wystawne. Stół musiał być przykryty kosztownym obrusem. Wyjątkowi goście spożywali posiłek na złotej lub srebrnej zastawie. Sztuką było odpowiednie  usadzenie gości. Trzeba było wziąć pod uwagę tytuł, piastowany urząd, pokrewieństwo, a nawet kwestie honorowe – ludzie nielubiący się nie mogli siedzieć obok siebie. Uczta na dworach magnackich zaczynała się o czwartej lub piątej po południu i nieraz trwała całą noc. Gospodarze zapewniali więc gościom – oprócz jedzenia – inne rozrywki. Była muzyka, której słuchano lub przy której tańczono. Angażowano też kuglarzy, tancerzy,  a nawet trupy teatralne. Jednym z największych opojów był  krajczy  koronny    Adam    Małachowski,  który organizował uczty, podczas których kazał gościom pić do dna z kielicha o pojemności około 1,8 litra! Stwierdzono wypadki śmiertelne. Powyżej obraz Uczta u Radziwiłłów Aleksandra Orłowskiego (1777 - 1832).

Inną  rozrywką były historyjki, anegdoty i plotki opowiadane przez specjalnie zapraszanych gawędziarzy. Ci, którzy czytali Trylogię, pamiętają Zagłobę, niezrównanego gawędziarza. Oczywiście, bohater gościł  też w Zamościu u Jana Sobiepana Zamoyskiego, który go bardzo polubił.
Co dzień tedy przy stole wszyscy słuchali, a pan Zagłoba prawił o dawniejszych i nowszych czasach (…), o tym, jako pana Sapiehę na ludzi wyprowadził.
- Radziłem mu – mówił – iżby siemię konopne w kieszeni nosił i po trochu spożywał. Tak ci się do tego przyzwyczaił, że teraz to ziarno wyjmie, wrzuci do gęby, rozgryzie, miazgę je, a łuskwinę wyplunie. W nocy, jak się obudzi, także to czyni. Od tej pory tak mu się dowcip zaostrzył, że i najbliżsi go nie poznają.
- Jakże to? – pytał starosta kałuski.
- Bo w konopiach  oleum się znajduje, przez co i w głowie jedzącemu go przybywa.
- Bodajże waszą mość! – rzekł jeden pułkowników  -  Toż w brzuchu oleju przybywa, nie w głowie.

Były pokazy pirotechniczne, salwy armatnie, odgłosy trąb  i bębnów. I obowiązkowo uroczyste toasty, a także powitania znakomitych gości. Oto przykład z Potopu:
(…) pan marszałek (Jerzy Lubomirski) wzniósł puchar i krzyknął, ile mu głosu w piersiach starczyło:
- Vivat Joannes Casimirus rex!
- Vivat! vivat! vivat!
W tej chwili huknęły działa, aż ściany zamkowe się zatrzęsły.
Wychyliwszy swój kielich, krzyknął tak, że nawet wśród powszechnego rozgardiaszu było go słychać;
- Ego ultimus!...
To rzekłszy palnął się owym bez ceny kielichem w głowę, aż kryształ rozprysnął się w setne okruchy, które z dźwiękiem upadły na podłogę, a skronie magnata krwią się oblały.
Mogły być spacery po ogrodzie, przejażdżki łodziami po stawie z towarzyszeniem muzyki. Najzamożniejsi zapraszali pisarzy, poetów, uczonych,którzy uświetniali imprezę i wzmacniali prestiż gospodarzy. Specyficznym rodzajem uczty były tzw. częstowania sejmikowe, które służyły do zjednywania sobie stronników. Magnat kazał podawać dużą ilość mięsa, przyrządzonego w pospolity sposób, a do tego trunki.  Kto pamięta, jak Stolnik Horeszko gościł Jacka Soplicę? Oczywiście, to był już późniejszy okres, ale nawyki sarmackie te same.Uczty były bardzo kosztowne, niektórzy magnaci wydawali nawet kilkanaście tysięcy złotych polskich. Jednak widocznie korzyści przewyższały te wydatki. Albo po prostu były przejawem rozrzutności,  a z czasem – życia nad stan. Huczne przyjęcia były  manifestacją zbytku  i zamożności, a dzięki temu magnaci imponowali, głównie biedniejszej szlachcie,  wykorzystując ją do własnych celów.

Takie to były zabawy (…) w one lata -  można powiedzieć słowami wieszcza Mickiewicza. I ja się pobawiłam w szukanie dodatkowych informacji o naszych przodkach, czując niedosyt  po szkolnej dawce wiedzy staropolskiej.

Humanistka

Grafika:
https://www.pinakoteka.zascianek.pl/Orlowski/Images/Uczta_u_Radziwillow.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b2/Jerzy_Sebastian_Lubomirski.PNG/240px-Jerzy_Sebastian_Lubomirski.PNG