19 kwietnia 2013

Przeczytane, przemyślane, skomentowane


        Nie dać się wepchnąć na beczkę




Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.
 (Marek Edelman)

 
Powstanie w getcie warszawskim rozpoczęło się 19 kwietnia 1943 roku i trwało do 16 maja 1943 roku.  Mija właśnie 70 lat od tamtych tragicznych wydarzeń.  Zastanawiałam się,  w jaki sposób przybliżyć  tę niewyobrażalną tragedię jednych ludzi - Żydów  i zezwierzęcenie drugich – hitlerowców i askarisów pozostających  na ich usługach. Oczywiście, mogłam sięgnąć do źródeł historycznych i przedstawić fakty. Tym jednak na pewno zajmą się historycy na lekcjach, polecam też ekspozycję na korytarzu szkolnym. Wierzę w mądrość moich kolegów, którzy zapoznają się z tą bolesną kartą naszej wspólnej historii.

Ponieważ wciąż jestem pod wrażeniem lektury Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall oraz  Rozmów z katem  w reżyserii Macieja Englerta wg książki Kazimierza Moczarskiego, pozwolę sobie spojrzeć na powstanie z punktu widzenia  jego  przywódcy – Marka Edelmana oraz  likwidatora getta warszawskiego -  Jürgena  Stroopa. A przy tym zaprosić do refleksji.
Datę powstania wyznaczyli Niemcy – mówi Marek Edelman, zastępca komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej – Mordechaja Anielewicza. Otoczyli mury z zewnątrz  i zamierzali rozpocząć likwidację getta. To był sygnał do rozpoczęcia walki. 
Dlaczego Żydzi postanowili walczyć? Marek Edelman wyjaśnia to kilkakrotnie.
- Czy zza muru widać było coś po aryjskiej stronie?
- Tak. Mur sięgał tylko pierwszego piętra. (…) Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że muzyka zagłuszy nas i ci ludzie niczego nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy nas, walki, poległych… Że ten mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść nigdy się o nas nie przedostanie.

Marek Edelman opowiada też o Żydzie stojącym na beczce, któremu Niemcy obcinali brodę. Musiał znosić szyderstwo faszystów oraz tłumu ludzi. A potem dodaje: Wtedy zrozumiałem, że najważniejsze ze wszystkiego jest nie dać się wepchnąć na beczkę. Nigdy przez nikogo.

- Ważne było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali.

Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby nie dać się zarżnąć, kiedy po nas (…) przyjdą.

Wystarczy  porównać kilka danych, żeby zrozumieć sytuację Żydów. Powstańców jest 220, Niemców – 2090.  Niemcy mają lotnictwo, artylerię, pojazdy pancerne, miotacze min, 82 karabiny, 135 pistoletów maszynowych i 1358 karabinów, na jednego powstańca (według relacji zastępcy Komendanta powstania) przypada 1 rewolwer, 5 granatów i 5 butelek zapalających. Na każdy teren 3 karabiny. W całym getcie są 2 miny i jeden automatyczny pistolet.

A jednak Żydzi bronili się przez niemal miesiąc!  (przy wsparciu Polaków, ale to osobny temat).  Jürgen Stroop – kat warszawskiego getta –mówił w  mokotowskim więzieniu o Żydach: To już nie bezwolne masy, ale elita syjonistyczna. Ci ludzie wiedzieli, po co się biją i za co się biją. Byli twardzi. Mieli charakter. Wyszkoleni. Zaopatrzeni. Wytrwali i sprytni. Oraz zdecydowani na śmierć. To bardzo pochlebna opinia – jak na faszystę - który uważa, że Żyd nie jest pełnym człowiekiem. Żydzi to podludzie.

Mnie przekonuje opinia Kazimierza Moczarskiego (w czasie wojny próbował zabić Stroopa), że Żydzi bronili godności ludzkiej i przyszłej pamięci swego społeczeństwa.

Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu o  Getcie w Warszawie. 
Humanistka

Grafika:
http://ciekawostkihistoryczne.pl/wp-content/uploads/2013/04/anielewicz.jpg
http://www.sztetl.org.pl/getimage.php?c=OBRAZY&x=180&y=260&file=obraz_891.jpg
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c5/67/00/c56700409771b52873f2853108bf18bb.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/f2/ed/d0/z13692402V,Mural-upamietniajacy-Marka-Edelmana-na-budynku-prz.jpg