9 września 2017

Kącik młodego historyka



           Ja, rekonstruktor

 
Historia
- świadek czasu, światło prawdy,
życie pamięci, nauczycielka życia,
zwiastunka przyszłości.
(Cyceron)


Często na naszej zamojskiej starówce można dostrzec dziwaków ubranych w kolorowe stroje, futrzane czapki, z mieczem lub szablą u boku. Nie są to ani cyrkowcy, ani aktorzy, ani uciekinierzy ze szpitala dla psychicznie chorych. To osoby z pasją i zainteresowaniami, które poświęcają się, aby inni mogli pogłębiać swoją wiedzę na temat własnego dziedzictwa, kultury i przodków, a jednocześnie potrafią czerpać z tego przyjemność. Osoby te nazywają się rekonstruktorami. Na co dzień wykonują zwyczajne zawody: są elektrykami, adwokatami, lekarzami  czy nauczycielami. Do nich należę też ja - uczeń liceum. 

Naszym podstawowym celem jest przekazanie innym ludziom, zwłaszcza w naszym wieku,  wiedzy historycznej. Robimy to za pomocą pokazywania historii na żywo. Ludzie mogą zobaczyć stroje szyte zgodnie z dawnymi zasadami krawiectwa, z takich samych materiałów i z wiernymi replikami wyposażenia takimi jak: prochownice czy szable. Mogą wtedy nie tylko poczytać czy zobaczyć na ilustracji, lecz dotknąć przedmiotów wykonanych zgodnie ze staropolskimi zwyczajami przez dzisiejszych rzemieślników. My pogłębiamy także wiedzę historyczną - szukanie źródeł w celu udoskonalenia strojów i dostosowania ich do ówczesnych realiów jest zajęciem wyczerpującym, ale pasjonującym i dającym wiele satysfakcji. 
Odtwarzanie historii materialnej nie jest jednak najważniejszym elementem rekonstrukcji historycznych. Skupienie się wyłącznie na kompletowaniu przedmiotów jest prostą drogą do krótkiego romansu z danym okresem historycznym. Powoduje to, że po ich uzyskaniu zaczynamy dopracowywać detale, następnie nudzić się aż w końcu pozostaje tylko zmiana epoki. Wtedy znowu dochodzimy do momentu, że mamy już doskonale dopracowany strój, błyszczącą zbroję. I co dalej? Ano zmieniamy epokę. Aż w końcu zmienimy hobby, bo staje się nudne. Teoretycznie każda osoba posiadająca odpowiednie środki finansowe może zostać wiernym rekonstruktorem. W Internecie jest wiele sklepów, które dysponują w miarę koszernym (koszerny  (z hebrajskiego: kaszer) znaczy dosłownie odpowiedni, pasujący, właściwy) wyposażeniem i wystarczy je tylko kupić. Jednak każdy prawdziwy rekonstruktor chce się wczuć w odtwarzaną przez siebie postać, chce poczuć, jak to jest być szwedzkim muszkieterem, polskim dragonem lub moskiewskim strzelcem. Wielką fascynację budzą także pojedynki rycerskie, walka szablą, strzelanie z łuku lub broni palnej. I choć się dzisiaj nie mordujemy w walce, to wylewający się strumieniami pot z naszych ciał, krew z ran oraz buzująca w organizmie adrenalina są tak samo prawdziwe jak przed wiekami. Podobnie jak satysfakcja z wygranej czy gorycz porażki. Konni zmagający się ze swoimi wierzchowcami, markietanki dbające o walczących czy obozowi zapewniający całe zaplecze techniczne – wszyscy angażują się naprawdę. Buduje się między nami poczucie jedności z grupą - na dobre i na złe. Te właśnie emocje sprawiają, że czujemy się jak w przeszłości.  
To właśnie ten element jest dla wielu esencją zabawy w rekonstrukcję. Chodzi o uczucia wyższe. Coś nienamacalnego, acz chwytającego za serce. Niemal mistycznego. Pewien rodzaj klimatu. Dla mnie to najlepsze, co mogę przeżyć podczas rekonstrukcji. To uczucie, które rodzi się,  kiedy siedzisz wieczorem przy stole oświetlanym wyłącznie blaskiem świec, a uczestnicy są odpowiednio ubrani. Nie byle turniej, gdzie wszyscy jedzą bigos i popijają piwem z puszki. Na stole znajdują się wyłącznie potrawy rodem ze średniowiecza. Są pieśni i gawędy. To wszystko tworzy magiczny klimat. Albo gdy jedziesz konno z oddziałem po zmroku. Puste Stare Miasto, pochodnie w dłoni. Za nami podążają oddziały piechoty, słychać walenie bębnów odbijające się echem od kamienic. Stukot kopyt zagłuszający śpiewy piechociarzy. Cienie maszerujących tańczące na kamienicach.  Wyobraźcie sobie też galop po ukraińskim stepie w wyposażeniu XVII-wiecznej jazdy, husarii i pancernych. Ponad dwudziestu jeźdźców w towarzystwie Kozaków przemierzających bezkresne pole oraz półdzikie konie, ciągnące zewsząd do galopującej gromady, w chmurze kurzu z wyschniętej ziemi. Możecie śmiać się z tego. Ale to emocje, których naprawdę Wam życzę. 

Kim natomiast jest ultras lub rekonstruktor koszerny lub niekoszerny możecie przeczytać w artykule Rafaela z 12 kwietnia 2014 Historia moja pasja, moje życie: http://1lozamoscblog.blogspot.com/2014/04/kacik-modego-historyka.html
 
Artur        

Grafika: 
http://www.zwarszawy-naweekend.pl/artykul.php?art=1039-1100039http://www.zwarszawy-naweekend.pl/artykul.php?art=1039-1100039
http://polskapogodzinach.pl/niewzruszona-twierdza-zamosc/